Indianka około 15.00 przemogła się i wstała. Poszła na wieś kupić chleb i coś do chleba oraz zapytać o środki przeciwbólowe. Szła boleściwie noga za nogą. Zrobiła zakupy, ale chemikalii farmaceutycznych nie kupiła. Obawia się szkodliwości. Poza tym szkoda złotówek.
Przypomniała sobie, że ma w domu suszony krwawnik, a na polu kwitnący. To użyje na bóle menstruacyjne, a na bóle stawów żywokost musi nakopać i zrobić z niego maść.
Pod domem przywitały ją konie i kury. W domu koty i psy. Owce i kozy skryły się w stajni. W domu była przed 17.00.
Weszła na attik i padła wyczerpana bólem.
Nie ma siły nawet herbaty sobie zrobić i napar z krwawnika przygotować. Może później. Ma zawroty głowy.
Kochana Dziewczyno z całego serca współczuję tego chorowania.Wyobrażam sobie jak ciężko musi być w tych niesprzyjających warunkach i w złym otoczeniu.To prawda,że te zwierzęta są takie miłe i czułe ,a ludzie powinni się wstydzić.Wyobrażam sobie jak Pani jest ciężko w tym złym stanie zająć się jeszcze doglądaniem swoich podopiecznych.Proszę zdrowieć szybko,niech dobre moce nad Panią czuwają.WSZYSTKIEGO NAJZDROWSZEGO-KĘTRZYNIANKA.
OdpowiedzUsuń