Cały dzień na dworze :) Bosko! :) Ciepło, słonecznie. Indianka spulchniła trójzębem grządkę i zmieliła obrotowym kultywatorem jej kawał, wybrała sporo łęt i korzeni chwastów. Wkopała z Brunhildą parę kolejnych słupów ogrodzeniowych. Tym razem już na obrzeżu podwórka, albowiem zachodnia flanka ogrodu przy rzece, już jest opalowana :) Stoi równy zastęp jebitnych, solidnych słupów o wysokości 150 cm każdy 😄 Godne dzieło 😄
Dziewczyny przygotowały kolejne słupy i dołki na jutro.
Indianka spuściła wodę z bagna koparką (ze swojej inicjatywy, uczyniła przysługę sąsiadowi udostępniając mu dojście przez swoją ziemię do swojej rzeki i dzięki temu, wynajęta przez sąsiada kopara wykopała kanał odwadniający wielkie, podmokłe pole sąsiada, to samo, w którym często topił mu się traktor, i przy okazji został odwodniony malutki kawałeczek gruntu Indii).
Jeszcze jeden zarośnięty kanał wymaga pogłębienia i poszerzenia, by cała woda z pól spłynęła i by pola wyschły całkowicie, jednak dziś ten odcinek nie był ruszony.
Indianka zagłuszyła ciemną, gęstą tkaniną kolejny kawałek łąki. Dzień udany :)
Miłościwie wam blogująca,
Święta Lady Isabelle vel Indianka :)
Ps. Zazdrość Indiance, pracowitości i operatywności, Błłłaaaszczyk :P
http://www.horseandman.com/people-and-places/hay-bale-gardening-no-weeds-no-fertilizers-and-less-watering-what-a-simple-but-amazing-concept/09/05/2015/
OdpowiedzUsuńmoże coś się przyda
Dzięks :)
UsuńPóki co, po ogrodzie lecę tradycją inspirowaną ogrodem mojej Babci :)