W sobotę znajomy gospodarz podwiózł wory i mleko jak daleko dał radę dojechać, jakieś 500 metrów od domu Lechiji. Przed większymi zaspami skapitulował. Już ciemno było, gdy Lechija ruszyła z sankami po mleko i zboże.
Niemry nie było. Poszła wcześniej na spacer na Cichy.
Lechija wpierw przytargała sankami mleko. Kocurek wskoczył na sanki i dał się przewieźć kilkadziesiąt metrów :) Potem ruszyła z michą taczkową po zboże, bo zaspy wysokie i wydawało jej się, że micha stabilniejsza będzie i górą po śniegu popłynie. Stabilniejsza była, ale mocno ciążyła wbijając się w śnieg. Jednak nowe sanki śmiglejsze i lżej ciągnąć lub pchać.
Lechija spotkała Niemrę. Razem sankami zwiozły do domu zboże. Lechija pchała sanki, a Niemra ciągnęła. Razem sprawnie zwiozły worki. Najpierw jeden, a potem dwa na raz dały radę.
Lechija pchając i podtrzymując przed przewróceniem się sanki, zasapała się tak, że mało płuc nie wypluła. Po Niemrze nie było znać zmęczenia. Silna baba z niej jest.
W domu na piecu czekała na Niemrę świeża pomidorowa z makaronem.
Lechija zaś zjadła pyzy z mięsem.
Teraz ból kręgosłupa szarpie Lechiję. Nie może się ruszyć.
Lechija
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!