Po dwóch dniach zmarnowanych (przymusowy wyjazd do Węgorzewa, kilka godzin w Węgorzewie + plus wyczerpujący powrót, oraz drugi dzień na dochodzenie do siebie) - Indianka dziś, czyli trzeciego dnia, powoli się rozkręca i wdraża na nowo do pracy.
Nacięła drewna, przyniosła je pod piec, wrzuciła trochę drewna do piwnicy, rozpaliła w piecu i zagrzała wyziębiony dom, oraz podgrzała wodę. Zaparzyła herbi badylanę. Podlała rośliny domowe. Umyła okienko w łazience. Lśni. Na czystym parapecie ustawiła sadzonki bazylii.
Już ciemno. Pora na frytki z jajkiem sadzonym i cebulą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!