sobota, 22 października 2016

Week-end'owe szorowanko

Pogoda nie rozpieszcza. Pada. Mokro. Na Rancho domowy coconing.
Indianka szoruje garnuszki i poprawia słoiczki po Francuzce. Słoiki niedomyte, tłuste, mażą się. Gorąca woda, ciut płynu, gąbka i schodzi ładnie. Bateria umytych garnuszków i słoiczków suszy się na garach nad piecem. Powoli graciarnia w kuchni topnieje. Trzeba będzie garnuszki wynieść na strych, bo w kuchni nie ma ich w czym schować. Brakuje mebli.

Kamyk próbował naprawić pompę, którą zepsuł, ale nie dał rady.
Za to ugotował obiad. Wczoraj wieczorem podłączył lampę kuchenną do akumulatora poprzez przetwornicę. Stała się dawno niewidziana tu późnym wieczorem jasność w kuchni. Jak z sieci :) Nareszcie jasno oświetlony stół przy kolacji. Jak dziwnie :)

Indianka zrobiła rano obchód ziem swych. Zdezynfekowała ranę klaczy wodą utlenioną. Goi się. Narwała liści malin. Zaparzyła herbatę. Smaczną :)

Kamyk napalił w piecu, a Indianka przyniosła wiadra wody.

Wczoraj Indianka urządziła sobie gorącą, królewską kąpiel.
Zużyła całą kastę wody. Umyła głowę. Wyszorowała ciało. Jak bosko się wymoczyć przy gorącym piecu w gorącej wodzie... Wyszorować pachnącymi słodko mleczkami z pilingiem... Miodzio :)

Koty wyciągnęły się błogo na łóżku Indianki... Tym to dobrze! Byczą się całymi dniami.

Kamyk poszedł kosić chaszcze przed kurnikiem, bo lis się w nich czaił na kury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!