Kamyk od kilku tygodni jest na dalekim wschodzie.
Został skazany na banicję za pyskowanie, do oczu i gardła Indianki skakanie oraz za uporczywe pasożytowanie na biednej, schorowanej rolniczce.
Indianka znalazła mu nową, bogatszą farmę i tam trafił pod skrzydła nowego dobrodzieja.
Ma bardzo dobre warunki tj. darmowe zakwaterowanie w czystym, nowym mieszkanku z łazienką i bieżącą czystą zimną i ciepłą wodą. Ma prąd za darmo, telewizor, radio, kredens, tapczan, ładny puchaty dywan. Nadto całodzienne wyżywienie. Gotuje mu i karmi go za darmo gospodarz.
Kamyk nauczył się doić mechanicznie krowy. Doi je i oporządza codziennie. Zaczyna pracę o 4.oo rano bez marudzenia i pyskowania. Po obrządku i dojeniu naprawia samochód i traktor gospodarzowi.
Jest w swoim mechanicznym żywiole i podoba mu się tam.
Bardzo tęskni za Indianką, ale Indianka ma go po dziurki w nosie.
Ile można utrzymywać dorosłego, pyskatego, leniwego faceta? Pół roku? Rok?
Wystarczy. Pora zadbać o siebie i swoje sprawy.
Jak dotąd Kamyk tylko generował Indiance straty, przykrości, uciążliwości.
Mało było chwil miłych. Wiele było problemów i spraw sądowych. Męczące wyjazdy na rozprawy. Ratowanie mu dupy. Wyciąganie z więzienia. Użeranie się z leniwym obibokiem. Niańczenie podczas choroby i urazów. Znoszenie jego kwaśnych humorów po jego libacjach.
Bilans jest ujemny. Wkurza wybite okno i zdemolowana chałupa, próba zabójstwa i bezsensowne, paranoiczne podejrzenia o zdradę. Wulgarne wyzwiska i urągania. Dość!
Indianka nie cierpi przemocy i chamstwa.
Nienawidzi osaczania, przemocy zarówno fizycznej jak i psychicznej.
Indianka ma dobre serce i mu pomagała i jeszcze będzie pomagać, ale masochistką nie jest. Ulokowała go w dobrym miejscu u dobrego człowieka i niech teraz radzi sobie sam.