niedziela, 29 marca 2015

Zielona herbata

3.33. Indianka senna, ale jeszcze nie śpi. Popija zieloną herbatę. Aktywny umysł nie daje zasnąć. Próbuje ogarnąć kilka tematów na raz. Dylematy:
Jak szybko i skutecznie uwolnić Kamyka?
Jak obalić oskarżenia?
Jak odzyskać swoją kasę od instytucjonalnych złodziei państwowych?

Nadto planuje założenie duuużego ogrodu warzywnego.
Miała go zakładać z Kamykiem. On leniwy, ale w dwójkę zawsze raźniej. Ale gdyby był na wolności to by i tak Indiance nie pomógł przy tym ogrodzeniu. Dalej by siedział u krowiarza. Tam mu wygodniej i profity duże. On nie ma takiej pasji jak ma Indianka, by coś od podstaw tworzyć samemu. Kasa dla niego ważniejsza niż natchniona samodzielna praca kreatywna. Nie jest jednak człowiekiem takiego formatu jak Indianka. Nie ma takiego zamiłowania do pracy kreatywnej na łonie natury. Nie ma co chłopaka zmuszać. Niech idzie w swoją stronę. Pozostaną dobrymi, bliskimi przyjaciółmi i tyle.

Trzeba pomyśleć o sobie. Nawet jak uda jej się znowu wyciągnąć go z więzienia to on Indiance i tak nie pomoże. Poszuka sobie roboty u bogatego rolasa i tam będzie robił. Indianka mu w tym nawet pomoże. Pomoże znaleźć pracę. Gdyby robili ogrodzenie razem to by użyli żerdzi. Jeśli ona sama ma ogrodzenie tworzyć, to deski nabić na słupki będzie jej łatwiej i szybciej niż gimnastykować się z rzeźbieniem i dopasowywaniem żerdzi. Ale warto choć spróbować z tymi żerdziami. Są za darmo, a za deski i ich transport trzeba płacić. Trza długie, twarde gwoździe zdobyć do żerdzi.

Coś chrupie w łóżku Indianki

Indianka pragnąc wyluzować się od przytłaczających zjawisk Matrixa i niektórych odpychających ludzi postanowiła obejrzeć lekkie móvie. Trafiła na komedię romantyczną pt. "Miłość po angielsku" z uroczą Kanadyjką Amy w roli głównej. Miejsce akcji - Londyn czyli ulubione miasto Indianki. Takie imprezowo-wyluzowane :-) Indianka też wyluzowała się ogladając film. Zrelaksowala się zapominajac o zmartwieniach. Powinna częściej oglądać lekkie i przyjemne filmy :-)
Zafascynowana zabawnym filmem nie zauważyła kiedy na łóżko wskoczyła kicia i... koźlątko :-)
Koźlątko uwaliło się na Indiance i chrupie zapamiętale to co zeżarło wcześniej w kuchni :-) Kicia spoczywa wyciągnięta w nogach. Tygrysia bardzo się zadomowiła u Indianki. Kamyk uwielbia Tygrysię.
W środę się z nią pożegnał czule. Pożegnał się też z Indianką namietnie. Bał się ją stracić. Chyba czuł co się stanie. Niepotrzebnie kupował alkohol dla tych idiotów z farmy krowiej w Gębalówce. Niepotrzebnie się upili i pobili. Oni tam dalej siedzą, a zapalczywe, nadgorliwe organa ścigania pozbawiły Kamyka wolności. Bez wyroku. Bez popełnienia zbrodni.
Ot tak, bo mogły. Najwyzsza pora zmienić to pedalskie bezprawie!
Najwyższa pora przywrócić Polakom ich prawa i wolnosci obywatelskie oraz godność. Uwolnić od zdegenerowanego pseudo prawa i jego wasali.
Wcześniej tego dnia Indianka zapamietale działała w stajni u koni przemeblowując to i owo. Pościeliła koniom. Wywaliła deski i cegły z okien, aby konie mogły ze stajni cieszyć się widokiem łąk i pól.
Już raczej mrozów ni śniegów nie będzie, więc konikom zimniej przez te swobodne otwory też nie będzie. Za to będą mogły obserwować cały teren wokół stajni :-)
Z łóżka nadal dochodzi intensywne chrupanie. Koźlątko żuje dalej :-)
Jaki piękny okaz. Jaka cudna śnieżnobiała okrywa zimowa malucha.
Fajny dzieciak :-) Oby tylko nie narobił na łóżko Indianki :-) :-) :-)

sobota, 28 marca 2015

Wnioskował o adwokata zamiast tego dostał... areszt.

Kamyk już miesiące temu wnioskował o adwokata w sprawie włamania.
Złożył też wyjaśnienia w sprawie w formie emailowej i listownej wraz z podpisem niebieskim długopisem. List był wysłany ze sklepu Jasińskich w Sokółkach gdzie jest punkt pocztowy. Tego dnia Indianka wysłała dwa wazne listy. Oba przepadły. Indianka sądzi ze sklepikary złośliwie listy ukradły aby narobić problemów Indiance i Kamykowi.

Tak czy inaczej Sąd nie wzywał o nadesłanie podpisanych pism procesowych. Nie informował też, ze nie będzie nie podpisanych długopisem pism rozpatrywał. Wcześniej takie pisma rozpatrywał.

Sprawę z wokandy zdjął. Nastepnie wyznaczył nowy termin sprawy na koniec marca.
Kamyk oswiadczyl, ze przyjedzie na ten nowy termin sprawy osobiscie.

Mimo to został wydany list gończy i Kamyk znów siedzi w Areszcie Sledczym w Suwalkach. Nie ma wyroku - jest więzienie. Standard w sprawach Kamyka. Nie dają mu normalnie żyć. Ciągle go ciągają na podstawie nie potwierdzonych oskarzen. Do dawnego mieszkania Kamyka włamał się kto inny, ale to niewinny Kamyk siedzi w więzieniu.
Jak jest więzienie nie ma mozliwosci pomóc Kamykowi.
Jest pozbawiony wolnosci i srodkow obrony. Nie ma tez nalezytej opieki szpitalnej. :(((

Gdy Indianka wezwała karetkę do nieprzytomnego Kamyka, zaraz po karetce przyjechala policja i porwała Kamyka na Komendę w Suwałkach. Indianka nie rozumie, dlaczego karetka nie zawiozła ciężko chorego człowieka do szpitala, lecz wydała go w brutalne ręce policji.

Gospodarz u którego Kamyk ostatnio się wysługiwał całymi dniami rujnując sobie zdrowie, odzież, buty i komórkę oraz zaniedbując Indiankę i jej zwierzęta - wypiął się na niego i mu nie pomoże. Kamyk nie zostawił Indiance zadnych pieniedzy na adwokata. Indianka nie ma swoich by opłacić adwokata. Natomiast sama nie moze go reprezentowac w Sądzie bo prawo zabrania.

Nie wiadomo, czy Kamyk ma wyznaczonego adwokata z urzedu czy nie. Jesli nawet ma, to ten nie robi nic. Nawet sie z Kamykiem nie skontaktował. Jesli jest, to przyjdzie na rozprawe, poradzi Kamykowi aby sie przyznał do czegos czego nie zrobił, wezmie 180 zł za obecnosc na rozprawie i pojdzie. Tak to działa. Taki stworzyliscie system krzywdzenia ludzi. : (((

Natomiast świetliczanka ktora zlosliwie zepsuła Indiance laptopa nie zostala aresztowana i ukarana. Nietykalna krowa. Syn policjant i wszystko jasne.
Świetliczanka bezkarnie napuszcza raz po raz bandziorów na Indiankę i Kamyka. Wczoraj w nocy auto zajechało drogę Indiance, a wcześniej próbowano ją rozjechać na drodze. Policja nie robi z tym porzadku. Nie ma sprawiedliwosci.

Indianka poświęciła wczoraj cały dzień na wydobywanie Kamyka z aresztu. Niestety, przepisy prawne sa tak skonstruowane ze formalnie uniemozliwiają pomoc. Mimo to Indianka próbuje. Powołała do życia i uruchomiła swoje Alternatywne Internetowe Nieformalne Solarne Biuro Prawne ds Ochrony Praw Człowieka i Swobód Obywatelskich. Ot tak. Wymyślila i jest. Słowo stało się ciałem. Biuro jest i działa.

Jednak dzisiaj musi zająć się swoimi zwierzętami. Poscielic koniom w boxach. Nakarmic porzadnie wszystkie zwierzęta. Odpocząc po wczorajszym dniu pracy dla Kamyka i długiej oraz męczącej wędrówce z Olecka.

czwartek, 26 marca 2015

Kamyk powinien być w szpitalu!


Indianka martwi się, gdyż Kamyk powinien być w szpitalu, a nie w areszcie. Kamyk jest w cięzkim stanie zdrowia.
Był ostatnio trzykrotnie pobity:
14 marca przez 3 oprychów ze Sokółek skopany po całym ciele,
wczoraj w nocy tj. 25 marca pobity przez 2 współpracowników w Gębalówce,
i dziś w nocy w drodze z Gębalówki na Komendę w Suwałkach przez wysłanników Matrixa (nie powie ze przez policje, bo zaraz sprawe jej wytoczą, a ślady pozacierają kosztem Kamyka. Nie zdziwilaby sie jakby go nawet zatlukli znajac ich metody.
Mogliby to zrobic przy uzyciu wiezniow np. Oby nie trafil na takich umundurowanych degeneratów...).
Kamyk ma obrazenia wewnetrzne i zewnętrzne. Ledwo sie rusza.
Wczoraj z osłabienia przewrócil się na oczach Indianki.
Potem zapadl w ciężki letarg. Gorączkuje.
Ma połamane żebra, uszkodzony kręgosłup, odbite nerki.
Był pobity w głowę zeszłej nocy.
Byc moze ma uszkodzona śledzionę i stluczone płuca.
Bardzo źle się czuje. Boli go zwłaszcza bok i kręgosłup.
Dół pleców. On pilnie potrzebuje lekarza, przeswietlenia kregoslupa, pluc, nerek, tomografii, badania kompleksowego organow wewnetrznych, a policja zamknęła go w areszcie sledczym w Suwalkach. On tam żadną pomoc lekarską dostanie. :(((

Kamyka zamknęli do więzienia bez wyroku i bez udowodnienia mu wykroczenia... :((( Mimo, ze skladal pisma procesowe, wnioski, kontaktowal się z Sądem, wnioskował o adwokata, składał wnioski dowodowe, oswiadczył, iż na wyznaczonej rozprawie będzie. Mimo to znowu potraktowali go jak śmiecia bez praw obywatelskich, a nie jak człowieka co ma duszę i marzenia. Horror :(((

Pewnie Sąd mu tez adwokata nie przydzielil, bo nie ma zadnych wiesci od niego...

Indianka

One letter a day makes a day


Indianka idąc za przykładem Svena stara się pisać jedno pismo dziennie. Nie zawsze się to udaje, gdyz nie zawsze ma na to czas i siły. Za to niekiedy efektem jej aktywnej inteligencji jest kilka pisemek dziennie. Efektywność prawno-biurowa Indianki rośnie, gdyz jest inteligentna, pracowita, sumienna i staranna.
Jest także zdeterminowana i nie odpuszcza. 
Jest wojowniczką o prawo i sprawiedliwość, o poszanowanie przyrodzonych praw boskich i ludzkich.
Nigdy nie zgodzi się by człowieka bito i poniżano, narażano jego zdrowie i życie, bo jakis małostkowy, bezduszny sąd wydał bezzasadny nakaz aresztowania.

Indianka

Dzielna Indianka coraz bieglej włada prawnym orężem

Matrix jest zwarty, zmasowany, a jego pachołki bywają pełne złej woli, intryg i przewrotnosci. Indianka nie może dojść sprawiedliwości w sprawie nękania, ale w innych sprawach gdzie korupcja mniejsza lub nie występuje - udaje jej się odnosić sukcesy prawne. 
Cieszą ją wygrane dwie sprawy finansowe.

Indianka wygrała sprawę z koncernem energetycznym co ją podwójnie raduje. Uchroniła się od zapłaty circa about 8500 zł.
To krzepi. Podnosi na duchu.

Dziś inny koncern uwzględnił jej reklamację i dostała zwrot poniesionych kosztów w kwocie 30 zł. 

Niestety zabrakło jej siły i czasu na walkę z korporacją unijno rolną i tu poniosła ogromne straty i jeszcze poniesie. :(((

Takze haraczysta KRUS wbił jej nóż w plecy... :(((

Gdyby miała pomoc na gospodarstwie, więcej czasu i siły - wygrałaby i z korporacją unijno rolną, i z komornikiem Kamyka, uchroniłaby go także od kolejnego zbędnego aresztowania.
Niestety, Kamyk wolał pomagać komu innemu i Indiance zabrakło czasu i sił na wszystkie sprawy prawne.
Nie zadbał tez o to, by Indianka miała zasilanie w domu umożliwiające jej opracowywanie dokumentów na miejscu.
No cóż... Wolał pić piwo i palić papierosy niż Indiankę wyposażyć w niezbędne narzędzia pracy i pomóc jej na farmie by miała czas na papiery. Ludziom się od zbytku w głowach przewraca. Szybko zapominają o pomocy im udzielonej. Tylko gdy trwoga to do Indianki płomienna przemowa i prośba o pomoc... Life... :)

Indianka

Solarne Biuro Prawne


Z dniem dzisiejszym Indianka uruchamia Solarne Biuro Prawne działające pro publico bono na pełnych obrotach. Broni siebie od roku i Kamyka od pół roku.

Zasilania nie ma bo i kasy nie ma, ale może uda się niewielki panel fotovoltaiczny zorganizować.

Potrzebne warunki w sensie warsztatu pracy do obrony przed zmasowanym atakiem Matrixa i jego pachołków.
Potrzebne zasilanie domowe. Szkoda, ze Kamyk nie zadbał o to gdy mógł.

Indianka

dejawu wymawiaj deżawi


Kamyk znów w Areszcie w Suwałkach.
Zanim mu cokolwiek udowodnią - notorycznie wydają nakazy zatrzymania i listy gończe oraz zamykają w klatce jak psa.
Polska "praworządność"! :(((

Indianka

poniedziałek, 23 marca 2015

Hycel to nie wulgaryzm lecz podły zawód

Kradzież cudzych psów jest nazywana przez współczesnych hycli "odławianiem". Suka Indianki jednak nie została "odłowiona" a wyłudzona z jej gospodarstwa pod pretekstem odpojenia szczeniąt po kundlu sołtyski.
Psina wbrew umowie nie wróciła do Indianki po dziś dzień.
Wniosek? Nie ufać urzędasom.

Indianka dziś była na wielogodzinnej rozprawie w sprawie rzekomego pobicia policjantek (pomówiona przez dwie policjantki, że niby słabowita Indianka pobiła dwie wyszkolone do bicia sprawne fizycznie i wysportowane policjantki). Indianka nie pobiła ani nikt nie widział aby Indianka pobila lub wyzwała policjantki - nikt pomówień policjantek nie potwierdził, ale sprawa jest.

Dziś pierwsza rozprawa wreszcie się odbyła. Świadkowie policjantek przesłuchani. Świadkowie Indianki jeszcze nie przesłuchani. Boją się przyjechać na Mazury, by nie zostać wrobieni tak jak jest wrabiana Indianka.

Policjantki kłamią, że pretekstem do aresztowania Indianki dwa lata temu 26 kwietnia 2013 roku był brak podania przez
Indiankę danych osobowych. To nieprawda. Policja w Giżycku znała tożsamość Indianki jeszcze przed przyjazdem policjantek do schroniska. Rano tego dnia Indianka kilkakrotnie dzwoniła na Komendę w Giżycku domagając się interwencji w związku z nielegalnym przetrzymywaniem przez schronisko w BYSTRYM jej suczki Satji. Po raz pierwszy zadzwoniła stojąc przed zamkniętą bramką schroniska, którą zamknięto na wiadomośc o tym, że Indianka zamierza odzyskać swojego psa. Schronisko wiedziało o tym wcześniej, gdyż Indianka tego dnia rano, przed wyjazdem z Czukt wyslała emailem wnioski żądające zwrotu jej psiny. Wysłała do Schroniska w Bystrym, do Urzędu Gminy w Kowalach Oleckich oraz do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku.
Wszyscy zainteresowani wiedzieli kto i po co jedzie do Bystrego. Uprzedzony właściciel schroniska kazał zamknąć bramkę ogrodzenia na klucz.
Indianka stojąc przed bramką i dzwoniąc na Komendę w Giżycku za każdym razem przedstawiała się podając swoje imię i nazwisko. Zatem tożsamość Indianki była znana policji i nie było pretekstu do aresztowania.
Także będąc na terenie schroniska podała swoje dane ustnie policjantkom, a Sven stojący obok jej tożsamość potwierdził. Mało tego. Jedna z
policjantek wzięła od Indianki wydrukowane i podpisane przez Indiankę pismo żądające zwrotu jej psa adresowane do schroniska. Spisała sobie z niego dane Indianki do notesu.
Było tam imię, nazwisko, adres domowy i emailowy Indianki, numer telefonu.
Wszystko. Policjantki mając te dane dzwoniły z terenu schroniska na Komendę by potwierdzić te dane. Sprawdzały, czy Indianka nie jest poszukiwana. Sprawdziły. SPRAWDZILY i POTWIERDZILY TOŻSAMOŚĆ INDIANKI.
Nie było pretekstu do aresztowania z powodu nie ustalenia tozsamosci Indianki, tym bardziej, ze dokumentow właścicieli schroniska ani ich pracowników nie sprawdziły. Sprawdziły tylko dokumenty Svena.


Robol ze schroniska na rozprawie kłamał, jakoby to Sven groził mu że mu "przyjebie". Indianka zaprzeczyła tym bredniom, tak samo temu jakoby właścicieli psiarni wyzywała wulgarnie. Natomiast "hycel" to nie wulgaryzm, lecz podły zawód jakim się para właściciel psiarni nastawionej na zysk z dotacji gminnych. Indianka sądzi, że słowo "hycel" trafnie oddaje prawdę o jego zawodzie. Psa jej zawlaszczono
dla zysku, a nie dla dobra psiny i jej pani. Z czystej złośliwości i chciwości pieska nie zwrócono po dziś dzień.


niedziela, 22 marca 2015

Domowe pielesze

Indianka w niedzielę wczesnie rano, bo już o 6.oo rano wstała i zabrała się za obrządek swych miłych i wiernych zwierzątek. :)
Jeszcze szron był na polach i cienka warstwa śniegu. To efekt tego nocnego srogiego wichru z wczoraj.

 Nakarmiła suto całą swą liczną zwierzynę. Po obrządku napaliła w piecu i przyrządziła sobie śniadanie. Potem wykąpała się. Wyprała w kaście i wiadrze swoje ubrania i bieliznę. Rozwiesiła pranie nad piecem na długim sznurku.

Wieczorem zaniosła wiadra wody zwierzętom, dała owsa, siana.
Podłożyła drewno do pieca i poszła spać.

Indianka

sobota, 21 marca 2015

Gorąca woda

Indianka po obrządku zajmowała się domem. Napaliła fest. Nagrzała wrzątku do wyparzenia naczyń i garnków. Zalała wrzątkiem naczynia i garnki. Odstawiła do powolnego ostygnięcia, aby skutecznie zabić wszelkie zarazki i drobnoustroje. Ugotowała obiad. Zjadła. Po obiedzie zmyła wyparzone naczynia. Zamiotła podłogę w kuchni. Przyniosła zapas drewna pod piec. Wpuściła kotkę tygrysię ze strychu na parter. Zajrzała do zwierząt. Dała wody i siana na noc. Cmoknęła wełniastą owcę Misię w nos. 
Wieczór. Ciemno. Zmęczona. Śpiąca. Pije ziółka na poprawę samopoczucia. Rozmyśla i planuje. Permaculture designer ona jest :) Jeszcze mieszkajac w miescie 12 lat temu sadziła drzewa na swoich stronach internetowych w webmasterze onetu :). Kilka lat temu posadziła prawdziwe drzewa na swojej ziemi. Teraz myśli jak skutecznie i estetycznie pogrodzić swoje pastwiska i planowane ogrody i sady. Ogrody i sady według jej planu. Nie według planu rolnośrodowiskowego. Chuj z cudzymi planami i opartymi na nich mrzonkami. Unijny plan się nie sprawdził. Indianka poniosła ogromne straty materialne i finansowe. Pora na osobiste, indywidualne gospodarzenie po swojemu. Koniec z pieprzoną unijna biurokracją i unijnymi bzdetami. Unijny diabeł co podstepem podsunal zle umowy pójdzie won! Od dzis tylko polska tradycja i tradycyjne gospodarzenie w zgodzie z naturą. Po dziadkowemu bedzie.

Także rozmyśla jakie alternatywne zasilanie domu zastosować coby się od Matrixa odseparować. Ma pewne dane, spostrzezenia i przemyslenia. W wyobraźni analizuje i planuje. Najlepsze są rozwiązania najprostrze. Prostota i natura to jest to.
A rano widziała swoje bociany nad strumykiem. Wiosna! :)

Indianka

środa, 18 marca 2015

Wiosenne porządki

Zanim Indianka zabierze się za grządki - naleźy poczynić wiosenne porządki. Stada, ogromne stada dzikich gęsi nadleciały. Przeleciały nad farmą Indianki tworząc powietrzny głośno gęgający ptasi dywan momentami jazgotliwy. W kurniku indycze gody. Indor dosiadł indyczkę, deptał ją i wydawał dziwny dzwięk. Indianka wymieniła słomę w gniazdach. Pogoda piękna, sucha, ciepła i słoneczna. Indianka wypuscila na spacer kozy i zabrała się za porządkowanie pola pod ziemniaki. Wyzbierała mnóstwo gałęzi i patyków opadłych z drzew.
Po zagnaniu kóz do koziarni porządkowała siedlisko po zimie.
Zbierała kamienie, cegły, gruz, patyki, szkło, sznurki, śmieci i segregowała to odpowiednio. Naprawiła inspekt. Naniosła duźo wiader wody do domu i koziarni. Napaliła w piecu. Wygrabiła słomę i drzazgi oraz zrębki przed domem. Jeszcze zostało na jutro sporo sprzątania. Całe podwórko do wygrabienia ze słomy . Indianka pracowała od 6.oo do 19.oo. Na dziś wystarczy. Jest pracowita, ale słaba i nie moźe tak długo ani tak cięźko pracować jak dawniej.
Serce słabe. Szybko się męczy. Pora na sen.

Indianka

wtorek, 17 marca 2015

Nad Niemnem


Cudowna powieść. Indianka słucha z lubością bogatych i źywych opisów przyrody i wiejskiej, barwnej, tradycyjnej ludności. Pod wpływem obrazów malowanych utalentowanym piórem pisarki puszcza wodze fantazji i rozmarza się. Piękna, porywająca literatura. Indianka uwielbia takie klimaty... Bosko :)

Indianka

Home sweet home :-)

Indianka po paru dniach sympatycznej gościny u sympatycznej sąsiadki doceniła walory swobody i swojskości własnego domu.
Miło i wygodnie u sąsiadki było, ale jednak nie ma jak własna skorupa :-) :-) :-)

Indianka ochoczo zabrała się za codzienny obrządek wcześnie rano, potem napaliła w piecu, pokroiła słoninę i usmażyła ją wytapiając smalec. Dodała siekaną cebulę, przyprawy. Tak powstał domowej roboty smalec ze skwarkami i cebulką. Aż 5kg słoniny tak przerobiła.

Dzień dłuższy i widno dłużej. Można więcej podziałać.
Niestety Kamyk wczoraj wyruszył w świat w swoich sprawach i nie ma komu pomóc Indiance budować ogrodzenie.

Na pociechę odnalazła i uruchomiła stary discman. Włożyła powieść czytaną przez lektora pt. : "Nad Niemnem". W nocy sobie posłucha.
W końcu odrobinę relaxu się Indiance należy.

Wybory sołtysa 2015

Wczoraj odbyły się we wsi Czukty wybory sołtysa. Kandydatów zgłoszono dwoje: Staśka Domańskiego i Henrykę Naruszewiczową.
W wyniku pierwszego głosowania ogłoszono remis. Każdy z kandydatów otrzymał po 12 głosów. Staśkowi zabrakło głosów sąsiadek co to gorąco deklarowały poparcie dla niego, ale zamiast przyjść głosować wolały tego dnia chlać. Niestety dla Staśka podczas powtórnego głosowania stracił on jeden głos na korzyść Naruszewiczowej. Tym samym będzie ona sołtysować kolejne 4 lata.
Oznacza to, że przez kolejne 4 lata nie będzie energicznego sołtysa zdolnego cokolwiek dla wsi korzystnego wywalczyć. Stasiek sprawiał wrażenie zdeterminowanego w sprawie dróg w Czuktach. Może by zawalczył z Urzędem Gminy o budowę dróg we wsi? Indianka oddała swój głos dla niego.

Zebrania nie zaszczycil swoją obecnością nowy wójt gminy czyli "czcigodny" Krzysztof Locman. Już po wyborach na wójta i czas antenowy nie w cenie.
Teraz niewygodny czas realizacji obietnic wyborczych. Lepiej się wkurzonym rolnikom nie pokazywać na oczy :-) :-) :-)

Po wyborach sołtysa wybrano Radę Sołecką. W poprzedniej kadencji przewodniczącą Rady była sołtys Naruszewiczowa. Tym razem się jej nie udało wbić w to stanowisko. Zgłosiła ona do Rady swego syna Karola, ale i on przepadł w głosowaniu i nie załapał się do Rady.

Do Rady zgłoszono dwóch młodych Domańskich - Krzysztofa i Tomasza oraz starego Wojtka Łukasika - emigranta z miasta, organizatora ciekawych imprez w Czuktach. Przewodniczącym Rady Sołeckiej został właśnie on.

Po ogłoszeniu wyników wyborów prowadząca zebranie przyjmowała wolne wnioski. Ku zaskoczeniu Indianki Stasiek Domański i nowy mieszkaniec Czukt mieszkający pod lasem, a właściwie już w lesie solidarnie domagali się remontu drogi dojazdowej do owego mieszkańca. Domagali się także doprowadzenia wodociągu z wodą pitną do jego siedliska, a nawet autobusu szkolnego do odbioru jego dziecka do przedszkola w Sokółkach.

Tyle troski o nowego mieszkańca? Indianka była w szoku mając w pamięci ignorowanie przez wieś jej apeli do wójt o remont i udrożnienie dróg w Czuktach w tym drogi dojazdowej do jej gospodarstwa. 12 lat temu podczas zebrań wiejskich lekceważono Indianki wnioski o remont dróg w Czuktach i wręcz zakrzykiwano ją. Nie dawano dojść do głosu. Dlatego przestała przychodzić na zebrania zrażona znieczulicą i głupotą tych ludzi.

A tu proszę jaka zmiana postawy. Widać dojrzeli. Szkoda, że tak póżno. Gdyby solidarnie z Indianką walczyli o poprawę infrastruktury wsi Czukty 12 lat temu to do tej pory drogi by były porobione!

Padł też stary wniosek Indianki sprzed lat o oświetlenie uliczne wioski. Tym razem z innych ust niż indiańskie.

Natomiast Indianka zabrała głos w sprawie świetlicy wiejskiej w Sokółkach. Wnioskowała o przesunięcie godzin otwarcia świetlicy tak, by była otwarta 8 godzin dziennie, gdyż za tyle ma płacone pracownica świetlicy Maciejewska, oraz by świetlica była otwarta od 12.00 do 20.00 czyli w godzinach dogodnych dla użytkowników. Rano zazwyczaj nikogo nie ma, a wieczorami są chętni gdy świetlica zamknięta.

Indianka rano robi obrządek, a dzieci okoliczne są w szkole. Świetlica świeci pustkami. Świetliczanka siedzi tam na darmo, a na to Gminy nie stać. Natomiast po południu jest wielu chętnych użytkowników. Brakuje komputerów. W związku z tym Indianka wnioskowała o udostępnianie przez Maciejewską wszystkich 7 komputerów, a nie zamykanie połowy komputerów na klucz, by dzieci musiały walczyć o dostęp do komputerów. Scysje z tym związane są zbędne i nie pożądane. Świetliczanka powinna tak gospodarować zasobami świetlicy by nie generować konfliktów. Jeśli ona tego nie potrafi trzeba będzie oddać świetlicę pod zarząd sołtysów by oni tam zrobili wreszcie porządek. Wszak świetlica jest dla mieszkańców, a nie dla Maciejewskiej.

Stasiek Domański i inni mieszkańcy Czukt skarżyli się, że Świetlica w Sokółkach jest niedostępna dla użytku mieszkańców z uwagi na wprowadzone przez obecnego zarządcę czyli dyrektora Karola Czerwińskiego wysokie opłaty najmu sali i brak sprzątania przez świetliczankę po imprezach.

Indiankę to w ogóle dziwi, że mieszkańcy muszą płacić świetliczance za to że chcą się wspólnie spotkać w świetlicy i pobawić. Wszak świetlica wiejska w Sokółkach to budynek użyteczności publicznej i wszyscy mieszkańcy okolicznych wiosek powinni mieć możliwość swobodnego korzystania z tego miejsca bez ograniczeń i zapór finansowych. Zdaniem Indianki zarząd nad świetlicą powinien znależć się w rękach sołtysów. Oni zadbają o to, że ludzie będą się mogli integrować w świetlicy jak dawniej bezpłatnie.

Wszak świetlica to nie prywatna knajpa Maciejewskiej i dyrektora Czerwińskiego, lecz budynek finansowany z naszych podatków.
Nie chcemy płacić za coś dwa razy. Wystarczy raz.



sobota, 14 marca 2015

Trzech na jednego to banda oprycha wsiowego

Oprych z Sokolek (ten sam co wczesniej kilkakrotnie atakowal Indianke w Sokolkach i jej wygrazal oraz ublizal) i dwa jego przydupasy zasadzily sie na Kamyka na drodze do Czukt. Podjechali za Kamykiem samochodem za drugi zakret na trasie z Sokolek do Czukt na wysokosci gospodarstwa Sawickiego. Wyprzedzili Kamyka i zajechali mu droge. Wysiedli z auta i otoczyli Kamyka ublizajac wulgarnie Indiance i grozac Kamykowi jesli bedzie ja bronil. Jeden z napastnikow podcial noga Kamyka tak, ze ten upadl na ziemie. Wsiowi bandyci zaczeli kopac lezacego butami po calym ciele. Indianka widziala zajscie z pola przez ktore szla do Kamyka. Na widok napadu przyspieszyla kroku. Akcja rozegrala sie szybko nim Indianka dotarla na miejsce napasci.

Kamyk bandziorom wytknal, ze tylko potrafia kopac lezacego.
Na to oprychy na moment przerwaly kopanie i Kamyk wstal.
Jak juz wstal to gnojom rade dal :-) :-) :-)
Spierdalali tak, ze az sie za nimi kurzylo. Narabani wsiedli do auta i wjebali sie do rowu... Hahaha :-) :-) :-) Co za patalachy :-) :-) :-)

Indianka doszla do pobitego, obolalego Kamyka, obejrzala jego obrazenia i razem poszli do domu zrobic opatrunek dochodzac do wniosku ze nie ma co wzywac policji, bo i tak jak zwykle nic nie pomoze. Wszak zyja z przymusowych podatkow obywateli, wiec skoro pensje gwarantowana maja bez wzgledu na to czy obywateli chronia czy nie, to po co im sie wysilac? Aby statystyki zadowalajace byly nalapia kierowcow, nawlepiaja mandatow i zyja sobie jak paczki w masle. Czy sie stoi czy sie lezy - dwa tysiace sie nalezy :-) Wobec tego faktu oczywistego trzeba bronic sie na wlasna reke. Tu prawo nie dziala. Tu dziala wsiowe bezprawie. Kamyk poradzil sobie ze wsiowymi bandytami. Na dlugo go popamietaja. Spieprzali jak zajace w podskokach :-) :-) :-) Moze wreszcie przestana skakac Indiance do oczu? :-)

piątek, 13 marca 2015