sobota, 31 października 2015

Postulaty do nowego Parlamentu Polski

1. Platfusowy zakaz uboju gospodarczego - WON!
2. Platfusowy zakaz sprzedaży świeżego mięsa, wędlin, serów, jogurtów itd. bezpośrednio z gospodarstw - WON!
3. Usunąć z Konstytucji Polski doklejone w złej wierze sformułowanie:
"o ile ustawa nie stanowi inaczej"

Chodzi m.in. o to, że skoro Konstytucja Polski stanowi, że każdy Polak jest wolny,
to żadna ustawa nie może mu tej wolności odebrać nawet na kilka minut bez bardzo poważnego powodu typu zagrożenie życia lub zdrowia.

Nie może być takich sytuacji, że sędzia odbiera niewinnej, nieskazanej osobie wolność i naraża na szykany policyjne tylko po to by ją zmusić do zbędnych badań psychiatrycznych - trzecich z kolei. To jest zamach na podstawowe wolności każdego wolnego obywatela.

Ja się na to nie godzę. Państwo i jego instytucje powinny chronić swoich obywateli, a nie na nich się zasadzać, napadać i upokarzać.

Każdy człowiek ma prawo do zachowania godności osobistej.
Żaden urzędas nie ma prawa upokarzać i poniżać, odbierać wolność i godność ludzką żadnej niewinnej, niegroźnej, nieskazanej osobie.

Jeżeli legislatorzy przemycili taką możliwość psując prawo - powinno to zostać szybko naprawione i na przyszłość uniemożliwione.

Konstytucja RP powinna zawierać niezłomne zasady zabezpieczające podstawowe prawa ludzkie.

Nasza Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej była bardzo dobra.
Platfusy i czerwony beton ją zeszmaciły.

PiS to musi szybko naprawić by niewinni ludzie nie cierpieli i nie byli poniewierani tak jak Indianka, Waldemar Deska czy doktor Kękuś i wielu innych.

Szczytem obłudy jest twierdzenie, że państwo zarządzane przez PO jest państwem sprawiedliwym, bezpiecznym, troskliwym, opiekuńczym. Nic podobnego.

PO pozwala by pacjent umierał na ulicy bez pomocy medycznej.
PO porywa dzieci biednym rodzinom zamiast im pomóc finansowo i materialnie.
PO ukradła emerytury (pieniądze emerytom z Otwartego Funduszu Emerytalnego).
PO truje naród (PO zalała kraj chemiczną, genetycznie modyfikowaną, rakotwórczą żywnością głównie z Zachodu - dba o cudze interesy kosztem zdrowia i bogactwa Polaków).
PO zwalcza rodzime rolnictwo (masa zakazów i kosztownych nakazów przy jednocześnie najniższych w Europie dopłatach rolniczych).
PO zwalcza mandatami wolny handel żywnością na wsi (zakaz sprzedaży mięsa, wędlin, mleka, nabiału w tym sera, jogurtów, jaj i przetworów z gospodarstw).
PO urządza łupieżcze zasadzki na kierowców zamiast remontować i budować dobre drogi.
PO wygnało z kraju za chlebem całe młode pokolenie. W Polsce nie mają szans na dobre życie.
PO wyprzedaje polskie ziemie obcym.
PO wynaradawia Polaków wmawiając im że wszystko co typowo polskie jest złe.

Reasumując:
PO to samo zło!
WON z Polski, larwo co niszczysz ten kraj i Naród!

Zacieranie śladów w toku!

Stara, zasiedziała PO klika co niszczy polskiego patriotę i rolnika intensywnie zaciera ślady swojej przestępczej działalności we wszystkich sferach życia publicznego i tajnego:

"Już we wrześniu "Gazeta Polska Codziennie" alarmowała, że zarządzenie, które wchodzi w życie 1 listopada umożliwia niszczenie dokumentów w instytucjach państwowych. Wśród przygotowanych do tego materiałów są te, które dotyczą m.in. operacji zagranicznych Agencji Wywiadu, raportów ws. przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu a także raportów powstałych po katastrofie smoleńskiej w Agencji Wywiadu i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Co więcej, według informacji "GPC" w MSW zniszczeniu mają ulec m.in. dokumenty wytworzone przez komisję Jerzego Millera, byłego szefa ministra spraw wewnętrznych i administracji, która badała okoliczności katastrofy smoleńskiej. Oznacza to zatem pozbycie się dokumentów dotyczących wizyt Jerzego Millera w Moskwie, gdzie dwa razy w 2013 r.

Katastrofa smoleńska

Przypomnijmy. 10 kwietnia 2010 roku w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny rozbił się prezydencki samolot Tu-154M. Na pokładzie maszyny było 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wszyscy pasażerowie tego tragicznego lotu zginęli na miejscu. Polska delegacja leciała na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu.

Wraz z parą prezydencką zginęli także ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi tupolewa. Wśród ofiar byli m.in. Ryszard Kaczorowski, Krzysztof Putra, Jerzy Szmajdziński, Janusz Kurtyka, Maciej Płażyński, Władysław Stasiak, Aleksander Szczygło, Przemysław Gosiewski, Sebastian Karpiniuk, Izabela Jaruga-Nowacka, Piotr Nurowski czy Anna Walentynowicz."

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/gpc-akta-smolenskie-zostana-zniszczone/7683x5

Kto ma dostęp do tych tajnych dokumentów zwłaszcza ujawniających kulisy zamachu na Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego i śledztwa w sprawie zamachu smoleńskiego - niech kopiuje, robi skany, foto - niech dokumentuje co się da zanim przestępcza klika zniszczy ważne dowody mordu i osób za niego odpowiedzialnych lub z nim powiązanych!

Dorodne ścinki

Ścinki :-) 
Tym razem Indiance trafiły się wyjątkowo dorodne ścinki w cenie 7 zł za kilogram. Oczywiście nie pierwszej świeżości jak to ścinki, ale jest co jeść na tydzień czasu i czym podzielić się z kotami i psami w razie co. Kotom i psom kupi jeszcze świeże porcje rosołowe po 2 zł za kilogram. Jest na nich mięso, a kości są miękkie dla psów, a nawet kotów.

Wczoraj obserwowała trzech woniejących alkoholem żulików.
Przyszli po zagrychę, ale nie śmierdzieli kasą. Kupili ledwo 3 plasterki drogiego boczku - durne pały zamiast wybrać smakowite ścinki za połowę ceny i tym samym kupić więcej zakąski.

Za to bystra Indianka wypatrzyła dorodne ścinki składające się z plasterków boczku i szlachetnej szynki. Będzie leczo, a i jajecznica na boczku. Niam :)

Na stoisku z pieczywem zaś zaobserwowała zmanierowaną bananową młodzież co nigdy głodu nie zaznała. Śliczna Barbie i zjawiskowy, długowłosy Ken mieli problem z zakupami pieczywa. Na półkach leżało co najmniej 10 rodzajów świeżego pieczywa.
 "Nie ma wyboru!" - skwitowała zdegustowana blondynka. Odeszli zniechęceni od półek... ;)))

"Oho!" - pomyślała Indianka - "Od razu widać, że to pokolenie nigdy nie stało w kilkusetmetrowej kolejce po jeden wydzielony bochenek zwykłego chleba. W głowach im się przewraca od tego dobrobytu!"

Indianka zaś kupiła 20 tanich bułeczek po 15 groszy sztuka.
W wiejskim sklepie są po 40 groszy. Kupiła też chleb z ziarnem, bo lubi. Był niedrogi, po ledwo 2,50 zł/bochenek.

Indianka nabyła też swój ulubiony napój marchewkowy w cenie 1,70 zł za 750 ml tym samym zdobywając zasilanie dla swego nadwyrężonego 5cio godzinną jazdą na rowerze organizmu.
Szklana butelka po soku zaś przyda się do wyrobu koziego jogurtu.

Takim to oszczędnym sposobem Indianka gospodaruje swoimi skromnymi zasobami. Ucz się ciemny ludu! :)

Indianka

Ścinki

Dziś na śniadanie ścinki z najlepszej możliwej wędlinki :-)
Do tego tanie bułeczki z kauflandowej półeczki :-)

Indianka zaopatrzyła się też w dwie nowe, duże, nieprzywieralne blachy,
na których zimową porą będą powstawać ciasta, pizze, zapiekanki i wielkie chlebachy :-)

czwartek, 29 października 2015

Czwarteczek

To ulubiony dzień Indianki. Dziś słoneczny, choć zimny jak na koniec października przystało. Indii dziś zjadła na śniadanie jabłecznik i sernik własnego wyrobu i popiła herbatą miętową z liści mięty zebranych latem nad swoją rzeczką.

Zaraz idzie robić obchód swej licznej zwierzyny, a potem się zabierze za mycie kolejnych dwóch okien. Tym razem w graciarni. W świetle słońca widać doskonale jak bardzo zapyziałe są.

środa, 28 października 2015

Zmęczona


Indianka zmęczona i znużona, ale odwaliła dzisiaj i wczoraj kawał ważnej roboty. To zaprocentuje. Dzięki niewielkiemu zapasikowi energii udaje jej się lepiej kontrolować swoje sprawy.

Poza tym napaliła w piecu, nagrzała wody, zmyła naczynia, gotuje zupę, piecze chleb i ciasto na jutro. Będzie świeże pieczywko na śniadanie i gotowa zupa na obiad.

Prezydent Duda (PiS) zawetował 3 ustawy

Jakie? Te złe i szkodliwe dla naszego kraju!
Wystarczy wyłowić z internetu komentarze oświeconych patriotów polskich by wyrobić sobie zdanie o szwindlach platfusów i ich przydupasów.
Teraz z praworządnym PiSowskim składem Senatu Polska ma szansę obronić się przed całkowitym demontażem gospodarki i zniszczeniem majątku i zasobów naturalnych kraju. Mamy większość parlamentarną!
Naród na wyborach spisał się na medal. Mamy szansę przetrwać rozpad gospodarki europejskiej jeśli właściwie zadbamy o swoją, polską.
Dziękuję tym, którzy głosowali na Prawo i Sprawiedliwość.
Dzięki Wam ocalimy nasz Kraj.

Cytat:
"W nocy z dnia 17 na 18 grudnia 2014 roku miała miejsce próba zmiany Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, która umożliwiałaby w przyszłości sprzedaż Lasów Państwowych na zasadach zapisanych w ustawie. Za uchwaleniem zmian głosowało 291 posłów, przeciw było 150 a 2 wstrzymało się od głosu. Do uchwalenia zmian zabrakło zaledwie 5 głosów. Za przyjęciem zmian w konstytucji głosowało PO, SLD, PSL, TR, BiG oraz 11 posłów niezrzeszonych. Przeciw był PiS, KPSP Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina oraz 8 posłów niezrzeszonych.
W czasie kiedy mainstreamowane media karmiły nas nagonką na jedną z posłanek opozycyjnych, która na sali sejmowej spożywała drugie śniadanie, w sejmie trwała debata o przyszłości polskich Lasów Państwowych i polskiej ziemi. 18 grudnia o godzinie 0:45 obecna koalicja rządząca razem ze swoimi "odnogami" próbowała bez konsultacji ze społeczeństwem zmienić Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej.

A tak naprawde społeczeństwo wyraziło swoją opinię na ten temat. Do tej pory zebrano 2,5 mln podpisów w sprawie przeprowadzenia referendum, które dotyczyłoby utrzymania statusu Lasów Państwowych w dotychczasowym charakterze oraz uniemożliwiłoby obcokrajowcom obrotu polską ziemią. Tymczasem kilka godzin wcześniej miało miejsce głosowanie na temat przeprowadzenia takiego referendum. I oczywiście 2,5 mln podpisów nie zrobiło na nikim wrażenia. Za przeprowadzeniem referendum opowiedziały się partie: PiS, KPSP, 30 posłów SLD, 11 posłów niezrzeszonych, 7 posłów BiG oraz 4 posłów TR. Przeciwko była koalicja PO-PSL, 1 poseł SLD, 6 posłów niezrzeszonych oraz 3 posłów BiG.

Czym tak właściwie był odrzucony projekt zmian w konstytucji RP? Przyjęcie tego projektu zmian oznaczałoby otwarcie tylnych drzwi umożliwiających sprzedaż Lasów Państwowych, jeżeli wymagałoby tego "dobro publiczne". W praktyce chodzi prawdopodobnie o pozyskiwanie środków ze sprzedaży lasów na podtrzymywanie bankrutującej III RP. Gdyby doszło do uchwalenia tych zmian to najprawdopobobniej umożliwiałoby to także ostateczne wyrzucenie do kosza 2,5 mln podpisów Polaków, którzy sprzeciwiają sprzedaży naszych lasów i naszej ziemi podmiotom zagranicznym oraz osobom prywatnym.
Czy więc możemy się obawiać, że za kilka lat nie wejdziemy do lasów bo będą one ogrodzone a na ogrodzeniu będzie wisiała tabliczka: TEREN PRYWATNY WSTĘP WZBRONIONY? Wystarczy pojechać do Niemiec żeby zobaczyć jak to tam wygląda. Przed wieloma terenami leśnymi wisi informacja "Verboten". Do takiej sytuacji prowadzi polityka obecnego rządu PO więc to Polacy zdecydują przy urnach czy lasy będą w przyszłości dobrem wspólnym czy będą one zarezerwowane tylko dla najbogatszych."

Zdecydowali :-)
Po wyborach rząd PO pójdzie won i skończy się rozkradanie naszego kraju.
Nareszcie! :-)





wtorek, 27 października 2015

Berta w zaawansowanej ciąży

Bercia bardziej przypomina krówkę lub lochę niż kozę.
Gabaryty ma zaiste potężne - zwłaszcza jak na kozę.
Będzie rodzić lada moment. Indianka zaprowadziła ją do porodówki i pilnuje jej. To raczej sędziwa koza i może mieć problem z porodem. Być może trzeba będzie wyciągać koźlęta z niej. Berta to mądra i spokojna, inteligentna, przyjazna, pewna siebie, dostojna koza. Oby szczęśliwie urodziła zdrowe koźlęta. 
Na pewno będą wspaniałe jeśli się tylko szczęśliwie urodzą.

Czernidlaki?

Czernidłak zwyczajny

Czy to czernidlaki kołpakowate?
Jadalne?


To już jesień


Na foto Czarunia medytuje pod gruszą. A właściwie czai się na kicię ;)

Większość dnia dziś ponura. To już jesień. Dnie krótkie.
Trzeba się śpieszyć z pracami domowymi i gospodarskimi zanim zapadnie zmrok.
Indianka wreszcie przyjęła do wiadomości, że wszystkiego nie zrobi w jeden dzień, ale codziennie coś po troszku i w końcu osiągnie swój cel, jakim jest PRZYTULNY DOMEK i SIEDLISKO.

Na siedlisku błogi spokój. Indianka zaraz zrobi obchód swych zwierzaków i sprawdzi, czy wszystko gra. 

Indianka

Czyste okienka

Tym razem na krótki moment słoneczko rozbłysło dając szansę 
na skuteczne umycie południowych okien na strychu.
Indianka rzetelnie wyszorowała okna wraz z ramami - w kociej asyście. Wszystkie kocięta towarzyszyły Indiance na strychu podczas mycia okien kręcąc się jej pod nogami i rękami oraz wspinając na belki nad nią. 

Indianka

poniedziałek, 26 października 2015

Prawo i Sprawiedliwość wygrały wybory! :D

Indianka obudziła się w wolnym kraju... :-)
Noooo, nareeeeeeszcie skończyła się hujoza rządów platfusów :-) :-) :-)
Pora na kruszenie czerwonego betonu! :-)

Na kogo zagłosowała światła Indianka?

Oczywiście na Prawo i Sprawiedliwość, (na kandydatów PiS - Małgorzatę Kopiczko i Wojciecha Kossakowskiego z okręgu olsztyńskiego) gdyż chce by w Polsce wreszcie zapanowało autentyczne, uczciwe, propolskie prawo i ludzka, chrześcijańska sprawiedliwość.

By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.

Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((

Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
  1. Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Czyli warto było pedałować w tę paskudną pluchę te dłuuugie 13 kilometrów do szkoły w Stożnem :-) (razem w obie strony mordercze 26 kilometrów pod obstrzałem zimnego deszczu... Brrr... Jakże przejmująco zimnego...).
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.

Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.


niedziela, 25 października 2015

Zagłosowane!

Z trudem Indianka znalazła punkt wyborczy dla swojej wioski ustanowiony aż kilka wsi dalej zamiast w pobliskich Sokółkach. Dawniej chodziło się na wybory 2 km do Sokółek. Teraz trzeba przejechać aż 13 km. Na rowerze. W deszcz i zimno. W sumie w dwie strony jest to 26 km. Trzeba końskiego zdrowia i koziego samozaparcia aby komuś się chciało w taką pluchę jechać tyle kilometrów na rowerze! Indianka się zmusiła do tego wyczynu. Przemokła do suchej nitki i wymarzła. Ale głos oddała.

Ze Sokółek drogą asfaltową do Stożnego jest 8 kilometrów, a z Sokółek do Czukt na kolonię jadąc żwirową drogą jest 5 kilometrów. Daje to razem 13 kilometrów w jedną stronę. Są jakieś skróty przez pola, przez Kiliany, ale nikt przy zdrowych zmysłach samochodem osobowym czy nawet rowerem nie jeździ przez te koleiny i błoto po deszczu i po nocy  - co najwyżej traktorem. Jak ktoś nie zna tych skrótów to może i w dzień zabłądzić, a co dopiero w nocy!

Szkoda, że lesby się nie wpieprzyły w te drogi polne, gdy człapały do Indianki w deszczu 3 lata temu latem. Wdepłyby w jakie bagno i utopiłyby się pożytecznie co uchroniłoby Indiankę od ich obłudnego, judaszowego towarzystwa i zaoszczędziłoby Indiance tony przykrości jakie na nią ściągnęły te dwie gładkie żmije... Och, jaka szkoda, że nie polazły skrótem... Byłby spokój!


sobota, 24 października 2015

Czyste okienko

Dziś słoneczko zaświeciło w okna domku Indianki i pokazało, które należy umyć. Indianka umyła dwa z nich. Dwa kolejne zostały jej na jutro.

Uporządkowała kolejną partię szpargałów rozmaitych.
Zamknęła je w czyste, estetyczne pudełka. Pudełka opisała.

Chora owieczka nadal niedomaga, ale ma się już znacznie lepiej.
Indianka osobno karmi ją i poi oraz przemywa skaleczenie nogi wodą utlenioną.

Indianka przygotowała sobie sprzęt i narzędzia. Jutro skręci nową, mocniejszą instalację solarną. To tylko 55 Watt, a o tej porze roku da pewnie ledwo 5 Watt mocy, ale lepszy rydz niż nic. Chociaż komórkę może się uda naładować. Mieszkając wśród wrogów trzeba mieć własne zasilanie. Niezależność to podstawa.

Indianka

Sobotni coconing

Indianka odpoczywa w kojącym otoczeniu natury i jej zwierząt po wczorajszym maratonie pisania zażaleń na niegodziwe zatrzymanie jej zacnej osoby.

Zmęczona i znużona była, ale zdążyła. Ah, ledwo 7 dni na złożenie zażalenia. Człowiek zanim się otrząśnie z tej przemocy to kilka dni mija. A termin zawity :) Jak się zażalenia w terminie nie złoży to przepada możliwość dochodzenia swoich praw.
Trzeba się śpieszyć, a tu prądu nie ma by pisać.

Ale Indianka zorganizowała sobie zapasik energii i dalej może działać. Nie jest zależna od kaprysów obrzydliwego trolla świetliczanego. Poradziła sobie alternatywnie.

Teraz oczekiwać będzie na sztampowe policyjne i sądowe pierdu pierdu, że nic się nie stało. Ale kiedyś zmieni się władza a wraz z nią nieuczciwi funkcjonariusze i urzędnicy pójdą pod lupę. Kiedyś oko sprawiedliwego dojrzy zażalenia i skargi Indianki i rozliczy z nich policję, sądy i urzędy. Uczciwie i sprawiedliwie.





Indianka

piątek, 23 października 2015

"Dołek"

Poniższy opis dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Policjantka Bachor i dzielnicowy Wars po uprowadzeniu Indianki z jej domu pozwolili sobie zaprowadzić niegroźną, nieskazaną, niewinną osobę na tak zwany "dołek". Było to nadużycie władzy, albowiem tego typu osób nie prowadza się do takich miejsc, gdyż nie ma to żadnego uzasadnienia i potrzeby.

To nie był groźny przestępca czy pijany awanturnik, lecz zwykła, spokojna osoba. Wystarczyło zaprowadzić na komendę do pierwszego z brzegu pokoju by tam dopełnić formalności. Zaprowadzenie na "dołek" nie miało żadnych podstaw. Był to raczej chwyt psychologiczny mający na celu upokorzenie i zastraszanie osoby typu: "Jak będziesz składać zawiadomienia na matkę policjanta - naszego kolegi - to wylądujesz w więzieniu pod byle pretekstem".

Wpierw weszli na komendę policji w Olecku. W "akwarium" siedział Indianki "ulubiony" dyżurny Grzegorz Mikulski. Z zadowoleniem ujrzał Indiankę w roli aresztowanej. Widać to było już zaplanowane z góry gdzie ma iść niewinna Indianka, bo na retoryczne pytanie Bachora "Na dołek?" - dyżurny skwapliwie i z szerokim uśmiechem bez wahania przytaknął.

Bachor też się świetnie bawiła. Z gęby nie schodził jej złośliwy uśmiech.
Zaprowadzili Indiankę do celi przesłuchań. Przez kratkę Bachor zadawała Indiance pytania pisząc protokół z zatrzymania w przyległym do celi pokoiku. Między innymi zapytała, czy Indianka choruje na coś przewlekle. Indianka wymieniła: zaawansowana niedoczynność tarczycy, reumatyzm, słabe serce, choroba lokomocyjna.

Bachor w protokole wpisała: zdrowa. Czyli skłamała.

Potem Bachor gdzieś poszła, a protokół kończył dzielnicowy Wars.
On na żądanie Indianki poprawił wpis w protokole i dopisał wymienione przez Indiankę choroby.

Indianka zapytała, czy może iść do ubikacji. Bachor ją zaprowadziła i stała nad nią gdy Indianka załatwiała się w odsłoniętej do połowy ubikacji.
Drzwi do tej ubikacji miały tylko połowę wysokości normalnych drzwi, także policjantka widziała Indiankę, gdy ta się załatwiała. To też było nadużycie.
Indianka nie jest groźnym przestępcą który miałby chęć czy powód by uciekać z ubikacji. Nie było uzasadnionej potrzeby by ingerować w prywatność Indianki. Załatwianie potrzeb fizjologicznych to rzecz intymna.
W takiej sytuacji policjantka powinna była wykazać się dyskrecją, a nie nahalnym sterczeniem nad osobą. U policjantki widzimy tutaj ewidentny brak kultury osobistej i wręcz żenujące nadużycie stanowiska.

Indianka czekała na ten transport do Węgorzewa od dawna i dziwiła się, że tak długo go nie było.
Co prawda nie miała ochoty być gdziekolwiek wywożona, ale chciała mieć to badanie już z głowy. Policjanci o tym wiedzieli. Indianka dzielnicowemu już dawno powiedziała, że gdy będzie transport ona nim spokojnie pojedzie. Prosiła, by jej drzwi do domu nie wyważać i okien nie wybijać, tylko normalnie zadzwonić na komókę lub zapukać do drzwi.

Potem dzielnicowy zaprosił ją do pokoiku przyległego do celi (widać uznał, że po zrobieniu kupy w ubikacji aresztu przestała być groźnym przestępcą bezwzględnie wymagającym zamknięcia w celi z kratami), gdzie wyjął akta sprawy kradzieży rowera Indianki i akta sprawy pokaleczenia zwierząt Indianki przez Wąsa. Poprosił, by podpisała swoje zawiadomienia wysłane emailem miesiące temu i do tej pory nie rozpatrzone i pozbawione postępowania.

Za plecami Indianki huknął męski głos: DZIEŃ DOBRY!!!
Obejrzała się nieśpiesznie. To policjant Piotr Kacprzyk - szef dzielnicowych.
Przełożony Warsa i dobry kolega syna świetliczanki z Sokółek.
Chyba liczył na to, że Indianka się zlęknie, ale wymęczona jazdą na komendę Indianka ani drgnęła.






Niedysponowana

Indianka źle się dziś czuje. Musi swoje odleżeć. Zajrzała tylko do chorej owieczki. Dała jej jeść i pić. Wypuściła drób. Przyniosła wodę.
Położyła się. Jajniki bardzo bolą. :(

Uprowadzenie - opis transportu z dnia 16 października 2015

Opis niniejszego transportu dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Do transportu niewinnego cywila, osoby nieskazanej, nie poszukiwanej listem gończym, nigdy nie karanej, samotnej, ciężko pracującej rolniczki odpowiedzialnej za stado zwierząt, skierowanej postanowieniem sędziny li tylko na parogodzinne badania psychiatryczne i to właściwie nie wiadomo po co, skoro obwiniona (rzekomej winy nie udowodniono) o rzekomo bezzasadne wezwanie policji (faktem jest, iż od półtora roku ma miejsce złośliwe nękanie Indianki przez lokalną świetliczankę, matkę policjanta) oświadczyła na sprawie, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa oraz nigdy nie była psychiatrycznie leczona, ani takiego leczenia nie wymagała, ani nie wymaga, mało tego - była już wcześniej dokładnie zbadana przez trzyosobową komisję i biegły psychiatra orzekł, że jest zdrowa zarówno psychicznie jak i umysłowo - podstawiono wielkiego busa z klatką z tyłu.

Indianka cierpi na chorobę lokomocyjną od dziecka. Długa jazda telepiącą się budą, którą rzuca po dziurawych mazurskich drogach jak handlującym Żydem po sklepie doprowadza ją do mdłości a nawet omdlenia lub wymiotów. Nadto ma klaustrofobię - źle znosi małe, ciasne pomieszczenia. Dusi się w nich i wpada w panikę. Poinformowała o tym policyjną parę. Poprosiła by pozwolili jej usiąść na siedzeniu w przedniej części radiowozu. Dzielnicowy odmówił.
Kazał jej usiąść w tej małej, ciasnej, niewygodnej i dusznej klatce.

Mogę zwymiotować. - ostrzegła Indianka.
Nieszkodzi, umyje się auto. - odrzekł rezolutnie dzielnicowy Wars.

Zatrzymana i doprowadzana na badanie psychiatryczne czy psychologiczne osoba, ma prawo powiadomić o tym rodzinę, adwokata - kogo chce. Wszak na farmie zostały jej zwierzęta bez opieki, w sumie na cały dzień. Jest potrzeba, by sprowadzić kogoś do opieki na czas badania skierowanej.

Niestety, policyjna para w składzie Wars i Bachor zabronili Indiance powiadamiać kogokolwiek. Tym samym złamali prawo. Mało tego, gdy ukradkiem zadzwoniła do Kamyka by poprosić go by przyjechał na rancho przypilnować zwierząt i by powiadomił o sytuacji Mamę Indianki - dzielnicowy wyrwał Indiance telefon, zabrał jej plecak z jej rzeczami w tym z drugim telefonem i założył Indiance kajdanki. Zatrzasnął drzwi więziennej klatki i ostro ruszył po wertepach. Jechali szybko. Więzienny bus gwałtownie podskakiwał na wertepach.
Indiance żołądek podszedł do gardła. Zemdliło ją. Zrobiło jej się słabo. Miała odruchy wymiotne. Walnęła w ściankę klatki krzycząc, że się źle czuje, by otworzyli okno.
Nie otworzyli okna. Indianka osłabła. Dostała dreszczy. Żołądek czuła w gardle. Była na czczo, więc nie mogła zwymiotować. Okropnie źle się czuła. Rozpłakała się. Na wpół żywą i zemdloną dowieźli ją na parking przed komendą. Tam oddała dzielnicowemu kajdanki z których się uwolniła w klatce.




czwartek, 22 października 2015

Czwartkowy coconing

Indianka miała skupić się dziś na pracy na ganku, ale po wydojeniu dojnych kóz wybrała się na pole po ostatnie jabłka i całe szczęście, bo dzięki temu uratowała z opresji kozę i owieczkę. Koza ugrzęzła w krzakach, a owieczka zaplątała się w drut i sznurek. Kozę uwolniła natychmiast, a by uwolnić owieczkę musiała wrócić do domu po szczypce do drutu i nożyczki do sznurka. Strasznie się w ten drut i sznurek zaplątała, aż rozcięła sobie skórę na nodze. Indianka przemyła skaleczenie wodą utlenioną i podała owieczce antybiotyk. Dała owieczce owsa i pokroiła jej jabłka. Przyniosła wody. Gdy zwierzątko zjadło i wypiło, pomogła mu wstać. Nóżka ją jeszcze boli i zwierzę ma trudności z poruszaniem się.

Indianka uratowała oba zwierzaki i zebrała prawie trzy wiadra jabłek. To już końcówka jabłek. Przerobi je na zapasy konfitur na zimę. Dla jednej osoby konfitur starczy na dłuuugo. Do chleba, na naleśniki, na ciasto.

Garnek mleka nastawiony na ser. Jaja od kur zebrane. Głodomory kocie i psie nakarmione, aż pękate. Koniec pochmurnego dnia. Spać!
Może jutro wreszcie uda się dosprzątać ganek...

środa, 21 października 2015

Intensywny dzień w mieście

Zaczął się od intensywnego pedałowania na rozprawę w Olecku.
Sprawa obrała korzystny obrót dla Indianki, ale sędzia zepsuł ten efekt ponownie wysyłając Indiankę na badania do Węgorzewa. Powiedział, że ponieważ już raz była badana przez biegłego psychiatrę sądowego w innej sprawie to mimo tego, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa - ...będzie kierowana na takie badania przy każdej nowej sprawie.... :-)
Suuupeerrrr :-) :-) :-) :-)
Niech jasny chuj strzeli tego co taki durny przepis wymyślił! :-)
Indianka bardzo prosi PiS by zlikwidował debilizmy w prawie polskim i i przywrócił godność polskim obywatelom!
Niech rzygokomuna i POpaprańcy opuszczą ten kraj raz na zawsze!
My Polacy chcemy godnie i wygodnie żyć w swoim kraju, w poczuciu bezpieczeństwa i szacunku, którego obecne rządy POpaprańców nie gwarantują. Na prowincji rządzą klany policyjne, a nie sprawiedliwość i uczciwość. Trzeba z tym zrobić porządek!

@@@

Indianka mimo niezbyt dobrego samopoczucia (pierwszy dzień miesiączki) obskoczyła dziś w Olecku kilka miejsc i załatwiła wiele spraw - więcej niż planowała.
Ogólnie jest zadowolona z tego dnia. Do domu przywiozła też worek karmy dla swoich głodomorów oraz udka do pieczenia i jedzenia dla swego wybrednego podniebienia. Dzisiaj już nie ma siły cokolwiek robić, ale za to jutro uskuteczni coconing (wymawiaj: kokoninn) :-)
Trzeba wreszcie skończyć sprzątanie ganku i urządzić tu jesienny punkt udojowy i punkt strzyży, a także zgromadzić rozpałkę do pieca na zimę by blisko pod ręką była.


poniedziałek, 19 października 2015

Niedzielny kokoning

Niedzielny kokoning został przerwany krótką wycieczką z kozłem Pręgalem. Koziołek pojechał na występy gościnne do sąsiedniej wsi. Trafił w stadko ślicznych, zadbanych kózek i natychmiast zorganizował panienkom sex party :-) Panienki śmigały po całej koziarni, a jurny Pręgal za nimi pochrząkując i prychając lubieżnie. Zostanie z panienkami, aż je skutecznie pokryje, tj. około tygodnia.

Indianka wróciła szybko na swe włości by wznowić swe domowe czynności. Naniosła gałęzi. Napaliła w piecu. Ugotowała obiad. Usmażyła powidła. Nagrzała wielkie kotły wody. Wykąpała się w gorącej wodzie z ulubionym waniliowo-miodowym mleczkiem do kąpieli i umyła włosy kokosowym szamponem z odżywką. Pachnąca wanilią, miodem i kokosem owinęła się w wielki kąpielowy ręcznik i suszyła przy piecu głaszcząc swoją milutką kociarnię, która wiernie i ufnie ułożyła się pokotem wokół Indianki.

niedziela, 18 października 2015

O prozdrowotnych właściwościach wełny

Wełna owcza jest to włókno naturalne pozyskiwane z okrywy włosowej (sierści) poprzez strzyżenie żywych owiec, zwana również owczym runem lub strzyżą. Uzdrawiające właściwości owczej wełny popadły w zapomnienie. Na szczęście dzisiaj coraz częściej powraca się do stosowanych od wieków, ludowych metod. Owce od tysięcy lat dają człowiekowi pożywienie i okrycie w postaci mleka i wełny, którą można ogrzać ciało, a i przy okazji poprawić samopoczucie. W dawnych czasach to pasterze owiec leczyli złamania i nastawiali kości. Świeżo ostrzyżonym runem okładali chore miejsca, by uśmierzyć ból. Wełna owcza w mroźne dni ogrzewa zmarzluchów. Działa odprężająco, wyrównuje poziom ciepła w organizmie i pomaga przy licznych schorzeniach. Neutralizuje działanie żył wodnych i fal elektromagnetycznych. Wełna w swoim pierwotnym stanie – czyli tylko po jednym praniu posiada właściwości lecznicze i oczyszczające, wyrównuje temperaturę, absorbuje negatywnie działający elektrosmog, np. z bezprzewodowego internetu, dlatego warto mieć skóry owcze czy różnego rodzaju narzuty w domu. Owcze runo jest też dobre na infekcje grzybicze oraz otarte pięty i pęcherze na stopach. Ma właściwości antybakteryjne, poprawia krążenia krwi, uśmierza różnego rodzaju bóle, chroni przed wilgocią, sprawia, że coraz częściej sięgamy po nie jako po środek leczniczy.

Źródło:
http://blog.winoiser.com/zapomniana-owcza-welna/

sobota, 17 października 2015

Wrogie wtargnięcie do domu i uprowadzenie

W piątek o świcie do Indianki domu gwałtownie wdarła się para policjantów - dzielnicowy Wars i brunetka Marta Bachor (zaiste nieznośny bachor - ta sama osoba co nielegalnie i wbrew prawu zabroniła Indiance przychodzić do świetlicy gdy Indianka wezwała patrol w związku z dokuczaniem jej przez świetliczankę Krychę nota bene matkę policjanta) - bez nakazu przeszukania domu i bez okazania nakazu zatrzymania. Tym samym dopuścili się nadużycia.
Kazali Indiance z nimi jechać. 
Rozwarli drzwi wejsciowe szeroko wpuszczając mróz i wyziębiając chałupę i nie pozwalali przymknąć.

Policjantka bezceremonialnie minęła Indiankę w drzwiach wejściowych i wtargnęła w głąb jej domu. Rozkraczyła się na środku kuchni. Wyraźnie dobrze się bawiła swą rolą. Była bardzo zadowolona z siebie i z nieprzyjemnej sytuacji jaką stworzyła w domu Indianki. 

Indianka chciała się przebrać i ciepło ubrać.
Rozkraczona policjantka rozkazała, że Indianka ma jechać w piżamie.
Indianka na to, że jest zimno, a ona przeziębiona i się rozchoruje bardziej jak znowu wymarznie. Zaczęła po omacku szukać swoich ubrań.
Policjantka prowokacyjnie stanęła w przejściu tak, że nie było jak przejść by się ubrać. Indianka z trudem przeciskała się obok bezczelnej policjantki, która raz po raz zagradzała Indiance drogę w ten sposób, by maksymalnie utrudnić Indiance znajdowanie ciepłych ubrań i przebieranie się. 

Indianka chciała się załatwić. Na to policjantka, że pójdzie z Indianką i będzie nad nią stała. Oburzona Indianka zrezygnowała. Ubrała się i zaczęła zbierać wpuszczone przez policjantkę z dworu do domu kury i psy. Drzwi cały czas policjanci trzymali otwarte na oścież. Wygonione przez Indiankę kury ponownie szturmowały dom przez szeroko otwarte drzwi. Wiało. Zimny przeciąg przeszywał dom Indianki. Z trudem wygnała kury. Wzięła plecak z dokumentami - oczywiście w natarczywej obecności wrogiej kobiety w mundurze. 
Zamknęła dom. Zamknęła psy na ganku. Spuściła z uwiązów przygotowane do dojenia kozy.

- A kto teraz wydoi kozy? - zaniepokoiła się Indianka.
Kto napoi i wykarmi zwierzęta? Prosiłam pana by mnie pan dzień wcześniej uprzedził, abym się przygotowała do tego transportu! Miał pan dzwonić! - powiedziała z wyrzutem Indianka do dzielnicowego. 
- Dzwoniłem.
- Nie dzwonił pan. Numer by mi się wyświetlił.
- Dzwoniłem wczoraj do urzędu gminy w Kowalach Oleckich i mają kogoś przysłać do opieki nad zwierzętami.
- Kogo przysłać? Kto zadba o moje zwierzęta?
- Sołtysowa ma przyjść pilnować zwierząt.
- Sołtysowa??? Gdzie ona się będzie opiekowała moimi zwierzętami!!!

Jak się później okazało, faktycznie nikt się nie opiekował zwierzętami Indianki. Psy, koty, kury - cały dzień głodne :(((
Owce, kozy i konie jakoś sobie poradziły bo jest jeszcze trawa, a wodopój na Indianki polu. Wieczorem gdy Indianka wróciła przywitały swoją panią stęsknione.

Aresztowania dokonano w związku ze sprawami:
 "bezzasadne wezwanie policji" oraz "wypas zwierząt". 
Szok! W jednej i drugiej sprawie stronami są bliscy krewni policjantów. Matka policjanta ("bezzasadne wezwanie") oraz brat ("wypas zwierząt").
Pytania? Jasne o co chodzi?

Indianka

Bagno


W czwartek Indianka spędziła trochę czasu na bagnach. Zbierała korę wierzby.
Potem zabrała się za swą codzienną pracę oraz porządkowała ganek, zbierała z pola i nosiła gałęzie do pieca.
Ugotowała dobry obiad sobie i zwierzętom. Usmażyła powidła - nową partię.
Pozmywała naczynia i część butelek. Wieczorem już nie miała siły się kąpać. Przełożyła kąpiel na piątek. W nocy nieziemsko nakurwiał ją ząb i pękała czacha. Wyła z bólu. Myślała, że do rana nie wytrzyma i wezwie karetkę.
Zaparzyła zebraną przez siebie salix albę - ziele pomogło. Uśmierzyło ból zęba. Także ból głowy zniknął bez śladu. 

czwartek, 15 października 2015

Prządka i dziergaczka poszukiwane

Poszukuję prządkę i zarazem osobę dziergającą fantazyjne swetry.
Powierzę tej osobie swoje runo z owiec rasy wrzosówka celem uprzędzenia grubej nici do wydziergania długiego, rozpinanego swetra z kapturem i frędzlami u dołu. Zależy mi na grubym, wyrazistym splocie, chętnie fantazyjnym. W zamian za usługę oferuję dodatkową porcję przepięknej i ciepłej wełny do przędzenia na tłusto (runo z naturalną lanoliną). Posiadam wiele ciekawych barw i odcieni runa.
Jestem też zainteresowana wydzierganiem dla mnie z mojej wełny skarpet, czapy, komina, rękawic, szala. Te drobniejsze artykuły mogą być wydziergane ze średniej grubości nici. Zapraszam do współpracy.
Kontakt:
Tel. 511945226
runo.runo(@)tlen.pl (usunąć nawias)
Pozdrawiam,
Indianka :-)

poniedziałek, 12 października 2015

Akcja ciepły domek

W domku nagrzane. Miłe ciepełko. Woda nagrzana. Naczynia pozmywane. Bielizna w rękach Indianki wyprana i nad piecem powieszona. Powidła usmażone. Obiad ugotowany. 
Świeczniki wyszorowane. Nowe świece wciśnięte. 

Rano oczywiście kozy wydojone, kury wypuszczone i nakarmione. Jaja zebrane. Koty i psy napojone i nakarmione.

Porządek na ganku zrobiony. Wczoraj okno w gabineciku umyte. Lśni!

Projekt Ciepły Domek ma drugie dno.
Nagrzany piec nagrzewa wodę do mycia i prania oraz zmywania, a to z kolei sprzyja generalnym porządkom.
Zatem w trakcie akcji Ciepły Domek uaktywnia się akcja Czysty Domek. Natomiast obie te akcje implikują realizację docelowego efektu którym jest Projekt Przytulny Domek.

Indianka miała kiedyś ładne, nowoczesne i komfortowe mieszkanko, które sobie sama wyremontowała i urządziła po swojemu w sposób piękny i niebanalny. Po 13 latach niemalże spędzonych na walizkach, w niewyremontowanym domku nabrała ochoty na nieco wygody i maximum przytulności w ramach swoich skromnych możliwości i przy użyciu dużej dozy wrodzonej megakreatywności którą dostała od Boga w hojnym darze. 

Zatem sukcesywnie porządkuje i upiększa swoją siedzibę od kilkunastu dni. Pracy w domu multum, a niewiele czasu na nią, bo obrządek zwierząt codziennie zajmuje czas, tak jak porządkowanie obejścia, a i liczne papierowe ataki policji trzeba odpierać co w sytuacji braku prądu jest trudne i także zajmuje czas. Ataki typu:
1. rzekome naruszenie policjantek (poturbowały bez powodu Indiankę i zawlekły na komendę i tam ją fałszywie oskarżyły o czynną napaść na nie),
2. rzekomo bezzasadne wezwanie policji do świetlicy (świetliczanka dokucza Indiance od półtora roku a policja nic z tym nie robi i jak zwykle pali głupa bo świetliczanką jest matka policjanta),
3. wniosek policji o ukaranie za rzekome wypasanie koni lub owiec na skoszonej łące rolasa (brata policjanta) na którą zwierzaki się przedostały przypadkiem itp. bzdety 

Plus kilka pilnych spraw administracyjnych do ogarnięcia Indianka ma, a nie ma na czym pisać swoich wniosków i odwołań bo stworzony do tego celu PIAP w najbliższej świetlicy okupuje złośliwa zołza która nie daje w spokoju Indiance pracować na dokumentach swoich i Kamyka.

Niemniej jednak Indianka niestrudzenie realizuje swoje zamiary krok po kroku, pokonując wszelkie przeszkody, jednocześnie pomagając Kamykowi stanąć na nogi i ogarnąć jego sprawy, który tej pomocy bardzo potrzebuje.

Indianka

sobota, 10 października 2015

Ciepły domek

Indianka w czwartek wymarzła szukając siedliska do którego została podstępnie zwabiona przez chamskiego fanfarona Zygzaka pod pozorem nauki jazdy konnej.

Do siedziby zadufanego w sobie megalomana miało być rzekomo 2km od miejsca gdzie Indianka wysiadła wracając z Giżycka. Okazało się w sumie 10 km. Na końcu tej nadspodziewanie długiej trasy w starej, rozpadającej się zmurszałej budzie znalazła fagasa i jego rodzinę.

Rodzina wydała się sympatyczna, ale fanfaron ni z gruszki ni z pietruszki dostał pierdolca i bez żadnego powodu wyrzucił Indiankę ze swojej zmurszałej budy w ciemną i zimną noc, nie dając odpocząć ni zagrzać się przed długą i uciążliwą wędrówką z powrotem.

Indianka wędrując do fanfarona i następnie wracając w ciemnościach wymarzła i przeziębiła się przez tego chorego psychicznie chuja :(((

Na szczęście spotkała po drodze dobre dusze, które ją podwiozły mimo nocnej pory. Wpierw do dużej wsi do szosy, a następnie aż pod jej gospodarstwo, za co obiecała świeczkę w niedzielę zapalić i zmówić za dobrego człowieka kilka zdrowasiek.

W piątek napaliła fest w domku suchymi gałęziami i wygrzała się, zagrzała wodę, ugotowała obiad na piecu, usmażyła powidła.
Niestety gardło już chore. Boli. Za to dobra dusza z okolicy sprawiła radość Indiance oferując jej pomoc w zorganizowaniu niewielkiej ilości drewna na zimę. Przynajmniej przez jakiś czas Indianka nie będzie marzła. Dnie już zimne. Trzeba palić. Ciepły domek to taka budująca i podnosząca na duchu rzecz. Indianka nie ma prądu ni bieżącej wody w domu, ale przynajmniej nie zamarznie zimą.
Tej zimy domek Indianki będzie ciepłym domkiem. Taką ma nadzieję.

czwartek, 8 października 2015

Przekładaniec

To był ciekawy dzień. Indianka spotkała dziś dobrych i złych ludzi. Zaistniał prawdziwy przekładaniec rodzajów ludzi:
dobry, dobry, dobry, wrogi, nieprzyjazny, nieprzyjazny, nijaki, dobry, dobry, chamski, dobra, bardzo dobry.
W sumie bilans na plus.

Zmarzła i uchodziła się, ale szybko trafiła do domu i jest już w łóżku. 

Rano pojechała do sądu do Giżycka. Zeznawał ostatni świadek.
Trochę nie pamiętał szczegółów zdarzeń z pamiętnego napadu na Indiankę i wleczenia ją na pogotowie, a potem na komendę, ale w sumie zeznał na korzyść Indianki i potwierdził jej wersję zdarzeń w tym jedną bardzo istotną rzecz: 
POLICJANTKI ZNAŁY TOŻSAMOŚĆ INDIANKI! 

Zatem nie było podstaw do aresztowania. Aresztując bezpodstawnie Indiankę dopuściły się nadużycia władzy.

Świadkowie Indianki też to potwierdzili, mało tego, w odniesieniu do zachowania policjantek wobec Indianki użyli opisu: "karygodne!" - moc tego sformułowania mówi sama za siebie. Potwierdzili też, że Indianka nie była agresywna, że była spokojna i po prostu stanowczo domagała się zwrotu swojego psa.

Wersję Indianki, że tożsamość Indianki była znana wszystkim pracownikom schroniska oraz przybyłym na interwencję policjantkom potwierdzili bezwiednie także wrodzy świadkowie strony przeciwnej która zagarnęła suczkę Indianki. Po prostu wygadali się niechcący ;)

Reasumując nie było żadnych podstaw do zatrzymania, a samo zatrzymanie było samowolnym, bezczelnym nadużyciem dwóch policjantek z Giżycka.

Indianka spodziewa się umorzenia sprawy przeciwko niej, 
ale trzeba jeszcze kilka sprzecznosci zeznań wyjasnic i oczywiscie to Sędzia wyda postanowienie w tej sprawie jak i sam wyrok.

Jeśli Indianka wygra sprawę z Policją będzie chyba pierwszą osobą w Polsce której się ta sztuka udała. Przeciętny człowiek z reguły nie ma szans na wygraną z Policją. Indianka jest nieprzeciętna, więc może dzięki temu sprawiedliwość zatryumfuje? Oby!

środa, 7 października 2015

Rajdy konne po Mazurach Garbatych

Udostępnię moje konie do jazdy osobom doświadczonym na poziomie srebrnej odznaki w zamian za ich ułożenie.

Skype: rajdy.konne
Tel. 511 945 226
rajdy.konne(@)tlen.pl (usunąć nawias)

Poszukiwany trener do współpracy na Mazurach

Poszukuję trenera koni do współpracy na Mazurach, okolice Olecka.
Warunki współpracy do uzgodnienia.
rajdy.konne(@)tlen.pl (usuń nawias)
Tel. 511 945 226.
Skype: rajdy.konne

Udostępnię rancho trenerowi koni

Udostępnię rancho wraz z zapleczem i końmi małopolskimi osobie ambitnej i pracowitej z odpowiednimi kwalifikacjami chcącej poprowadzić na własną rękę szkółkę jeździecką i zorganizować rekreacyjne rajdy konne po Mazurach Garbatych.

CV z listem motywacyjnym proszę kierować na:
rajdy.konne(@)tlen.pl
Skype: rajdy.konne
511945226

wtorek, 6 października 2015

Porządki domowe


Indianka zmęczona po wczorajszej wyprawie. Nie ma siły dziś jechać 13 km do przyjaznej kafejki by napisać to co ma do pisania, a do pobliskiej Krychy nie pójdzie z wiadomych względów.

Trochę odpoczywa spokojnie porządkując swoje rozmaite drobiazgi, listy, papeterię, formularze, nasiona, zioła.

Dzisiaj na spokojnie ogarnie chałupę. Zje królewski obiad. 
Wypocznie i poduma nad swoimi sprawami. Pomyśli jakby tu się lepiej zorganizować by ogarnąć swoje liczne sprawy.

Cała kociarnia leży pokotem na jej nogach na łóżku. Wypasiona i mrucząca. Szczeniaki siedzą na środku podwórka i obserwują teren ze wzgórza. 

Drób dziobie trawę na podwórku i wokół domu.

Kozy leżą na podwórku. Konie pasą się na łące za stajnią. Owce poniżej nad rzeką. 

Jest słonecznie, wietrznie, chłodnawo.
Ciekawe czy mini panelik solarny naładuje akumulator do komórki.
To już nie pełnia lata ze słońcem przez pół doby. Słabo się ładują baterie. Wczoraj nie było słońca i nawet lampki solarne się nie podładowały. Tylko zielone oczy armii jej zwierząt świeciły w ciemności gdy wjechała wczoraj w nocy na podwórko.

Indianka teraz chwilę wypoczęła w łóżku dając ulgę kręgosłupowi zmęczonemu wczorajszą jazdą rowerem z ciężarami. Pora wznowić krzątaninkę póki jasno i widać co jest do zrobienia.

poniedziałek, 5 października 2015

Sprawy urzędowe

Indianka nieziemsko zmęczona wróciła do domu na rowerze około 23.00.
Załatwiła bądź pchnęła kilka spraw urzędowych do przodu. Na tym zszedł cały dzień.
Pomogła też telefonicznie Kamykowi ogarnąć jego sprawy w Sejnach.
Udzieliła mu kilku cennych wskazówek.

Kamyk okazał się jednak niewdzięczną świnią i wulgarną kanalią, więc Indianka zerwała z nim kontakt i nie odbiera od natarczywego chama jego wulgarnych telefonów. Dość!!!

Kocięta w zabawie

Podrośnięte kocięta lubią się bawić zarówno w domu jak i na podwórku.
Szczenięta chętnie przyłączają się do zabawy.

Nowy kogutto

Poznajcie nowego koguta :)
Na razie jeszcze bardzo nieśmiały jest.
Powoli oswaja się z nowym miejscem i stadem.

Natomiast nowa kurka białopiórka ukrywa się w obejściu.
Chowa się w budynkach lub zaroślach.
Rzadko pokazuje się na podwórku i stroni od stada kur.

Na foto w głębi budynku na tle okienka widać jej zarys ;)

Nad rzeczką


Indianka udała się w niedzielę na spacer nad rzeczkę wraz ze swoimi szczeniętami i kociętami.
Wspólny spacer sprawił wiele radości Indiance i jej wiernym zwierzaczkom :)

niedziela, 4 października 2015

Poznajcie Czarunię! :)




Oto agresywna, gończa, hałaśliwa Czarunia ;)
Gania zawzięcie wszystko co się rusza i ujada na to wściekle.
Nie odpuści kotom, kurom, indykom, kozom, owcom - nawet koniom! 
Obie psiny gonią zawzięcie wszystko co ucieka lub biegnie.
Kury i koty podduszają.
Kozy, owce i konie łapią za nogi i gryzą!
Te dwie małe sunie to zadziorne diablice.
Indianka musi je pilnować aby mniejszego zwierzaka nie zagryzły.
Psiny mimo amokowego szału z jakim rzucają się za wszystkim co ucieka - są bardzo karne i inteligentne. Szybko reagują.
Gdy Indianka każe im zostawić ofiarę w spokoju - słuchają jej.
Czara mimo swego bojowego charakteru lubi się przytulić do Indianki i poddać pieszczotom i głaskaniu.

Miejmy nadzieję, że obecność suczek odstrasza lisy i jastrzębie.
Wydaje się, że lisy tak - odstrasza. Dawno nie było widać żadnego. Choć przyczyna może być inna, np. wygryziona trawa wokół domu, która nie daje parawanu ochronnego rudemu i poczucia bezpiecznego skradania się do ofiary.

Poznajcie Sabunię! :)

Oto dzielna, żwawa, szybka, szczekliwa ale przymilna do Indianki Sabunia :)
Jest spokojniejsza niż jej zawzięta siostra Czarunia.
Obie kontrolują całe podwórko i obejście.
Ta na plecach to Sabunia. Siedzi na niej Czara. Czara jest od niej silniejsza i bardziej agresywna.

Poranna niedzielna krzątaninka

Od rana Indianka drepcze po całym domku i obejściu krzątając się tu i tam.
Kury wypuszczone. Koty nakarmione. Psy czekają w kolejce. Woda przyniesiona. Śniadanie przyrządzone i zjedzone. Serek nastawiony.
Pora wydoić kozy. Potem przynieść i porąbać gałęzie, napalić w piecu, nagrzać wody, pozmywać naczynia, usmażyć powidła i je zawekować. Obiad porządny ugotować. Trzeba też koniecznie uporządkować korespondencję i dokumentację formalną póki jasno i widać co w papierach napisane i przygotować się do napisania kolejnych odwołań. Gnój w stajni do wywalenia! Chociaż kilka taczek wywiezie. Nie wyrobi się ze wszystkim, ale spróbuje.
Ile zrobi - tyle będzie zrobione. Ciuchy czekają na ręczne pranie!
Na pewno nie da rady wszystkiego dziś zrobić. Trzeba będzie z czegoś zrezygnować.

sobota, 3 października 2015

Załatwianie spraw

Indianka zmęczona załatwianiem spraw swoich i Kamyka.
Miała mu już nie załatwiać jego spraw gdyż bardzo chamski wobec niej często jest, ale tak ofiarnie opiekował się konającą krową gospodarza, że Indianka jeszcze machnęła mu kilka pism procesowych.

Teraz jednak ona musi skupić się na swoich sprawach, gdyż skumulowało się ich trochę za dużo na raz. Terminy gonią. Ledwo 7 dni na odwołanie czy zażalenie, a w domu nie ma prądu i komputera by pracować na dokumentach. Do świetlicy w Sokółkach nie ma ochoty chodzić, bo rzyga tym jak jest traktowana tam przez Krychę.

Musi jeździć strasznie daleko by w spokoju napisać kilka pism.
To zabiera czas i siły. Poświęciła ostatnie dwa dni na to. Wszystkiego nie dała rady przerobić i opracować. Jeszcze kilka terminowych pism przed nią się piętrzy.

I tu apel do Sejmu. Dawniej petent miał 14 dni na napisanie odwołania.
Teraz ledwo 7. To zdecydowanie za mało czasu, zwłaszcza dla osoby pracującej zawodowo cały dzień, cały tydzień i pozbawionej prądu oraz swobodnego dostępu do komputera i internetu.

Wydłużcie obywatelom czas na składanie zażaleń, odwołań, apelacji i innych pism formalnych!

Siedem dni od otrzymania decyzji lub postanowienia to za krótki czas! To ostre ograniczenie prawa obywateli do dochodzenia swoich praw! To rzecz krzywdząca! :( Tak nie może być! Prawo ma nas obywateli chronić, a nie krzywdzić! Prawo i przepisy prawa są stworzone dla nas, a nie my dla przepisów! Jesteśmy ludźmi! Nie chcemy być miotanymi przez bzdetne ograniczenia i nakazy pionkami!

czwartek, 1 października 2015

Odmowa oszacowania strat

Indianka jest kontrolowana tj. jej gospodarstwo pod byle pretekstem, byle donosem emailowym.
Wystarczy anonimowy donos byle pedała z internetu by niepokojono ją na jej ziemi i szukano pretekstu do zapierdolenia jej zwierząt.

Natomiast gdy w grę wchodzi jakakolwiek pomoc finansowa - wniosek o oszacowanie strat - żadnej komisji szacującej straty z gminy się doczekać się nie może. Na darmo pisze wnioski o przysłanie komisji szacującej straty. Na darmo dzwoni.

Znów ona najbiedniejsza w gminie nie dostanie żadnego wsparcia na zakup bardzo drogiej w tym roku paszy czy wykopanie wodopoju dla zwierząt niezasychającego w długą i intensywną suszę.
Bogacze jak zwykle dostaną tysiące, a ona ani grosza.

Jest też odmowa umorzenia podatku rolnego.
Tak się niszczy i doprowadza do ruiny biedną, samotną rolniczkę. Tak się dzieje, kiedy u władzy siedzą ludzie pełni złej woli i nienawiści. Ludzie, którym nie powinno się dawać jakiejkolwiek władzy.

Oczywiście sołtyska nie powiadomiła o możliwości i terminach składania wniosków o szacowanie szkód. Jak zwykle nie zadbała o przysłanie komisji na gospodarstwo sąsiadki.
Komisarz wszędzie był, tylko nie u Indianki.

Natomiast 3 lata temu ta beznadziejna sołtyska postarała się by zrobić krzywdę Indiance i jej zwierzętom napuszczając na nią policję, weterynarię i urząd gminy. Zawsze pierwsza gotowa by szkodzić i robić krzywdę. 

Indianka