czwartek, 16 stycznia 2014

Zimowe ogarnianie zwierzyny

Indianka napaliła w piecu. Upiekła chleb. Upiekła ciasto. Ugotowała kakao. Ugotowała jaja na twardo. Ugotowała obiad. Nagrzała wody do mycia i kąpieli. Zmyła naczynia. Na piecu wysuszyła i odstawiła na półki. Napoiła i nakarmiła owce i kozy. Zgarnęła z ucieczki i zamknęła konie w stajni. Wcześniej sprzątnęła im w żłobach i nałożyła bogato siano i zboże. Wygłaskała okrąglutkie, wypasione kiciusie, które zamieszkały w koziarni, gdzie duża mnogość gryzoni na nie czeka. Konie na podwórko wróciły same po namiętnych nawoływaniach Indianki i intensywnym tańcu indiańskim z latarnią w dłoniach. Mała Dana nie chciała wracać z pola. Trzeba było sposobem podejść oporne bydle. Indianka najpierw się wściekała na gamonia który nie reagował albo szedł w przeciwną stronę do pożądanej, a potem słodko ćwierkała by zwabić upartą koninę do stajni. Udało się. Mała poszła za Indianką i nawet ją podskubywała za czerwony kubrak w którym chodzi ostatnio Indianka.

W chałupie ciepło. Woda gorąca. Pora na kąpiel. Jeszcze trzeba zajrzeć do kur i dołożyć im ziarna i wymienić wodę. Przydałoby się tam im automatyczne poidło dla drobiu. Dla owiec, kóz i koni także. Indiankę boli kręgosłup od noszenia wiader z wodą dla takiej mnogiej zwierzyny. Także ją boli od noszenia kostek siana ze stajni jednej do drugiej. Trzeba sobie to logistycznie inaczej rozplanować aby tyle nie chodzić z tymi ciężarami. W zasadzie to obie stajnie miały być wyposażone w kostki siana, ale nie udało się. Pierwsza partia siana wylądowała na jednym strychu, a drugą traktorzysta zostawił w pole na zmarnowanie. Jest jeszcze trochę słomy z zeszłego roku. Trzeba koniom pościelić w stajni. To już jutro.

Trzeba naprawić kantary, kupić środek na odrobaczenie koni, owiec i kóz oraz kur. Odrobaczyć to całe towarzystwo póki zima i śnieg. Niech zdychają robale na śniegu.

Dla kóz i owiec środek na odrobaczenie jeszcze ma, dla kur trzeba zrobić z czosnku, a dla koni trzeba kupić. Jeszcze jakaś tubka czy dwie zostały, ale chyba przeterminowane. Mała źrebaczka zepsuta przez Czegewarę – nie da sobie podać leku. Trzeba będzie małolatę obłaskawiać i oswajać na nowo. Już trochę jej złość przeszła na ludzi – daje się dotykać i głaskać Indiance i przestała kopać, ale leku sobie nie da podać. Będzie walka jak z Czegewarą. No, ale najpierw kantary naprawić :) Bez kantara się nie uda podać im leku. Czasem się Indiance ta sztuka udawała bez kantara, ale lepiej nałożyć kantar to się zwierz nie wyrwie podczas podawania odrobaczenia i będzie można łeb odchylić do góry aby koń połknął, a nie wypluł drogą groverminę na ziemię. Lizawki solne się już kończą. Pora kupić zwierzętom nowe. Najlepiej takie z mikroelementami. Jest trochę marchewki. Trzeba ją umyć i uszczęśliwić zwierzaki chociaż po jednej marchewce na smak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!