piątek, 31 stycznia 2014

Indianka znowu uratowała bezdomnego pieska

Wieczorem przyjechało dwóch pracowników schroniska w Bystrym
 zabrać porzuconego przez właściciela pod lasem przemarzniętego pieska.
W mrozie z trudem wypełnili protokół odbioru psa. 


Mroźna zima. Na zewnątrz przenikliwe zimno. Dmie porywisty, mroźny wicher. Przeszywający na wylot. Przez ten wiatr odczuwalny ziąb sięga minus 34 stopni. Indianka uodporniona mroźnymi zimami tego ziąbu jednak znieść nie może i chowa się szybko pod dach po napojeniu i nakarmieniu zwierzyny w koziarni, owczarni i stajni. Koty na czas mrozów wprowadziły się do domu. Kozy, konie, owce wyposażone w zimową, długą i gęstą sierść tulą się do siebie nocami, ale generalnie znoszą mróz bardzo dobrze. Pod dachem jest dużo cieplej. Nie ma tego ohydnego, mroźnego wichru. Jest zacisznie, sucho i czysto. Dużo miejsca, pasza i nadzór oraz troska ich ukochanej opiekunki czyli Indianki. Zwierzaki są spokojne. Dzielnie znoszą zimę w oczekiwaniu na radosną wiosnę. Z wielkim apetytem pałaszują siano Indianki i łakomie piją wodę z wiader które im nosi z domu Indianka. Koniecznie trzeba założyć im automatyczne poidła w ich boxach. Jest nadzieja, że ta inwestycja i modernizacja dojdzie do skutku wiosną lub latem. Ktoś zaproponował, że Indiance pomoże w tym. Osoby prywatne. Na instytucje w tej gminie jak pokazały Indiance przykre doświadczenia nie można liczyć. Zresztą nigdy nie można było liczyć na jakiekolwiek wsparcie odkąd tutaj mieszka. Wszechobecna znieczulica jest typowa dla tej gminy. Brak wrażliwości na drugiego człowieka i zwierzęta to norma tutaj. Polityczne deklaracje wójtowej, że pracownik który wyłudził od Indianki jej psinę jest "wrażliwy na los zwierząt" to puste słowa bez pokrycia. Banialuki na pokaz i pod publiczkę wyłącznie. Indianka pamięta aż nadto dobrze te półtoratygodnia wydzwaniania do tego pracownika aby kazał odśnieżyć drogę, bo Indiance był pilnie potrzebny dojazd dla siana. Pracownik zwlekał, zwodził, strugał durnia, że on przecież posłał odśnieżarkę, a nie posłał... a tymczasem skończyło się siano i zwierzęta stały głodne. Wtedy nie wykazał nawet grama "wrażliwości na los zwierząt".
Jak ktoś całe lata, całe życie był czuły jak beton na potrzeby i cierpienia zwierząt, to nadal takim betonem jest.
Może co najwyżej się kamuflować celem wygrania wyborów na radnego lub wójta i dorwania się do dużego, urzędniczego koryta.
No, ale dobrze, że choć tym razem reakcja na bezpańskiego przybłędę była tak szybka. Pierwszy porzucony pies który przybłąkał się na gospodarstwo Indianki musiał czekać aż kilka dni nim Gmina się nim zajęła. Policja ani Gmina nie chciała psem się zająć ani interweniować coby go zabrać do schroniska czy chociażby dać dla psiaka na karmę. Indianka przez kilka dni karmiła psa na swój koszt choć uboga jest i jej się nie przelewa, podczas gdy te dwie instytucje przerzucały piłeczkę odpowiedzialności między sobą przez kilka mroźnych dni, aż w końcu Urząd Gminy przysłał niechętnie schronisko po psa.
Potem Indianka w Urzędzie Gminy nasłuchała się wrogich wyrzutów jakoby to "ona naraziła Gminę na straty finansowe, bo przez nią Gmina musi psa opłacać w schronisku". Ona??? Nie właściciel który psa porzucił??? Oni w tym urzędzie zawsze mają problemy z widzeniem spraw i ludzi jakimi są. Dorabianie teorii, snucie nieżyczliwych domysłów oraz insynuacji usprawiedliwiających ich indolencję to standard. Łatwiej przylepić komuś łatkę by pomóc w czymkolwiek. To wygodniejsze i tańsze. Pieniądz w tej gminie zawsze najważniejszy, dlatego Indianka śmieje się do rozpuku gdy czyta deklaracje wójtowej zapewniającej, iż pracownik który wyłudził od Indianki jej psa zrobił to z troski o dobro zwierzęcia :D Śmiechu warta hipokryzja podszyta szyderstwem.
Indianka miała nadzieję, że przy okazji odzyska swojego psa bezprawnie uwięzionego w Bystrym wbrew jej i psiny woli rok temu. Niestety. Psa Indianki nie odwieziono :(((. Taki prosty ruch, wyraz dobrej woli - to nie u tych władz.
Za długo są przy korycie by szanować uczucia mieszkańców i samych mieszkańców którzy ich utrzymują i z których żyją.
Jak miło być w takim straszliwym klimacie nocą w ciepłym łóżku, pod dachem... Indianka stara się palić, ale nie zawsze ma siłę po pracy i wymarznięciu na dworze.
Jest osłabiona, ale dzielnie wypełnia wszystkie swe hodowlane obowiązki. Ostatnie dnie wymęczyły i wyziębiły Indiankę. Kilka spraw załatwiła. Codziennie oporządza zwierzynę. Przekazała wyziębionego, zagłodzonego, osłabionego bezdomnego pieska do schroniska. Niestety, do tego w Bystrym, bo znowu wójt akurat to schronisko finansuje z pieniędzy podatników.
Indianka ma nadzieję, że porzucony przez właściciela piesek znajdzie tam chociaż w miarę ciepłą budę, pełną miskę karmy i dobrą opiekę weterynaryjną, bo wyglądał na chorego. Z tego względu Indianka obawiała się o zdrowie i życie swoich kóz i koni, do których piesek kolejno się wprowadził szukając schronienia przed mrozem i porywistym wiatrem.
Licho nie śpi i psiak może być nosicielem groźnych dla inwentarza Indianki chorób, więc trzeba go było odizolować od jej zwierząt. Jednak jedną noc pozwoliła mu przenocować w koziarni, by następnego dnia wezwać odpowiednie służby aby zajęły się psiną. Bez interwencji Indianki psiak zamarzłby lub padł z głodu pod tym lasem pod który przyszedł przeganiany z gospodarstwa na gospodarstwo. Uciekając przed ludźmi zawędrował aż tu, pod las. Niestety, piesek blokowy - nie przystosowany do życia w naturze, nie umiejący polować - nie dał sobie rady. Był bardzo wychudzony, osłabiony i wyglądał na zwierzę złamane i pogodzone ze swoim marnym losem.
Indianka dała mu dwa kawałki chleba - końcówkę która została jej na śniadanie. Nawet nie ruszył. Widać albo chory, albo zbyt wycieńczony by jeść.
W schronisku powinni dać mu kroplówkę. Ciekawe, czy tam mają weterynarza wśród personelu? Tak czy inaczej, miejmy nadzieję, że się nim chociaż jako tako zajmą - w końcu dostają tam na każdego psa konkretną kasę więc mają za co wezwać weterynarza i porządnie nakarmić psa.
Tymczasem Indianka sprowadziła mleko zastępcze na czarną godzinę w oczekiwaniu na wykoty koźląt i owiec. Matki powinny same wykarmić, ale może się zdarzyć, że któraś będzie miała za mało mleka, lub się za dużo maluchów na raz urodzi w ciąży mnogiej, albo matka odrzuci malca lub urodzi się on słabowity niezdolny ssać o własnych siłach. Na tę okoliczność Indianka doposażyła swoją hodowlę w wiadro ze smoczkami do pojenia jagniąt i koźląt, specjalną butelkę do pojenia jagniąt i koźląt oraz specjalne, drogie mleko w proszku. Musi jeszcze dokupić lizawki dla koni, owiec i kóz. Zwłaszcza karmiące matki muszą uzupełniać siano w minerały zawarte w soli. Na tę okoliczność Indianka zamówiła odpowiednie lizawki kurierem.
Przedwczoraj jeden kurier siedział w śniegu, wczoraj drugi, a dzisiaj będzie siedział trzeci. Listonosz Adam też narzeka na jakość odśnieżania drogi gminnej. Niepotrzebnie prosił o ten kolonijny rewir skoro wie doskonale jakie tutaj beznadziejne, zapuszczone drogi od wieku nie remontowane ani nie udoskonalane, a co najwyżej wytrzebione z pięknych, wiekowych drzew co poszły na palety zamiast dawać cień latem ludziom idącym drogą wiejską a zimą osłaniać od urywającej głowę wichury. Indianka przedwczoraj musiała rękami głowę na szyi przytrzymywać, aby nie odfrunęła. Gdy przy drodze rosły wiekowe drzewa - było zacisznie i pięknie. Teraz pustynia i wściekły wiatr.
Przewiało Indiankę strasznie. Narzekający mocno listonosz Adam jednak dostarczył przesyłkę, ale się odgraża, że nie będzie woził poczty Indiance. No jak to??? Indiankę zatkało. Indianka tęskni do Pana listonosza Marka. To złoty człowiek i cierpliwy. Cierpliwie znosi niedogodności dojazdowe na kolonie. Indianka chciałaby by wrócił na jej rewir, nie tylko dlatego, że skutecznie i regularnie dostarczał Indiance wszelką pocztę, ale także dlatego, że go lubi bardzo. Zresztą tak jak cała okolica uwielbia Pana Marka, który się dał poznać jako człowiek niezwykle życzliwy, uczciwy, pracowity, obowiązkowy i przede wszystkim ludzki. Panie Marku - wróć do nas!
Droga gminna jest tak słabo odśnieżona, że większe auta nie mają jak zawrócić by wyjechać z kolonii. Jeszcze osobowy jako tako da radę się wycofać, ale większe dostawczaki grzęzną.
Celem udrożnienia dojazdu i wyjazdu z kolonii, którego zupełnie nie ułatwiają głazy złośliwie nawiezione przed wjazd na gospodarstwo Indianki przez męża sołtyski - Indianka grzecznie poprosiła Urząd Gminy o interwencję w sprawie poprawy jakości odśnieżania drogi. Jak odśnieżać - to z głową. Tak trzeba odśnieżać, aby dostawczak mógł zawrócić i wyjechać z kolonii bez turbowania rolnika z traktorem ze wsi. Syn rolnika wyciągający kurierów ze śniegu już piany dostaje na pysku od tych codziennych interwencji. Jutro pewnie już nie przyjedzie ewakuować kolejnego wkurwionego kuriera. Kto go wyciągnie??? Urzędnik gminy który jest odpowiedzialny za takie niechlujne odśnieżanie?? Szkoda pieniędzy podatników na działania, które nie umożliwiają sprawnej komunikacji. Jak coś robić, to porządnie - a nie na odpierdol. Jak odnieżać, to tak - aby można było bez problemu dojechać, zawrócić i wyjechać.
Indianka ma zwierzęta. Zwierzęta mają potrzeby i trzeba to umieć nareszcie zrozumieć po 11 latach, że odśnieżone ma być w taki sposób, by dostawcy czy weterynarze nie bluzgali tonąc kołami w śniegu, bądź co gorsza odmawiali dostarczenia ratującego życie maleństw mleka zastępczego czy opieki weterynaryjnej w razie potrzeby, jak to miało miejsce 11 lat temu, gdy padł piesek Indianki z powodu odmowy udzielenia mu pomocy przez weterynarzy zniechęconych fatalną jakością drogi gminnej na kolonię. Urzędnicy gminni powinni wreszcie zrozumieć, że są tutaj by służyć lokalnej społeczności, a nie robić jej łaskę, że wypelniają wobec niej swoje obowiązki. Urzędnicy żyją z tych mieszkańców. Mają bardzo wysokie pensje dzięki ciężkiej harówie mieszkańców tej gminy. Przeto powinni swoich mieszkańców uszanować i wreszcie stać się wrażliwymi na los drugiego człowieka, a także jego zwierzęta. Niech nieadekwatna deklaracja wójtowej określająca jej prawą rękę czyli urzędnika od konserwacji dróg i porywania cudzych zwierząt jako "osobę niezwykle wrażliwą na los zwierząt" nie będzie żałosnym, śmiesznym pustosłowiem bez pokrycia w rzeczywistości. Amen.

Piesek przybłęda,
 który o mało nie zamarzł lub padł z głodu pod lasem.
Indianka przekazała go do schroniska.
Niestety w Bystrym, bo z nim UG znowu podpisał umowę.



czwartek, 30 stycznia 2014

Haniebna i groźna ustawa antypolska!

Zapamiętajcie nazwiska tych, którzy głosowali za tą haniebną ustawą. Oni są odpowiedzialni za nią.
 

"10 stycznia br. Sejm przyjął ustawę o tzw. bratniej pomocy, która w ub. roku wzbudziła wiele kontrowersji. Ustawa zezwala obcym służbom na wjazd do naszego kraju i udział w pacyfikowaniu np. zgromadzeń masowych, jeśli zagrażają one porządkowi i bezpieczeństwu publicznemu. Co ciekawe daje ona nawet większe uprawnienia obcym funkcjonariuszom – nie tylko z UE, ale także z innych krajów – niż rodzimym. Ekspert z Biura Legislacyjnego Senatu właśnie zaproponował kilka poprawek.


Za przyjęciem kontrowersyjnej [? - admin] ustawy przygotowanej przez ministerstwo spraw wewnętrznych – pod pretekstem ujednolicania krajowego prawa z prawem unijnym – opowiedziało się 286 posłów z PO, Twojego Ruchu, PSL i SLD. Przeciw było 140 z PiS i Solidarnej Polski. Jeden poseł się wstrzymał. Pisowski wniosek o odrzucenie projektu przepadł.

Projekt ustawy po raz pierwszy trafił do Sejmu na początku 2013 roku. Od samego początku budził kontrowersje ze względu na niejasność pojęć „bezpieczeństwo publiczne”, „porządek”, zezwolenie na bezterminowe pozostawanie obcych służb na terytorium Polski itp.

Obecny projekt już zatwierdzony przez Sejm, który trafił do Senatu, wciąż nie precyzuje tych terminów, a więc pozostaje otwarte pole do nadinterpretacji przepisów dot. konieczności wezwania na pomoc obcych służb. Co więcej, sejmowa wersja ustawy przyznaje szersze uprawnienia zagranicznym agentom niż naszym funkcjonariuszom, na co zwraca uwagę Michał Gil z Biura Legislacyjnego Senatu. Proponuje on wprowadzenie kilku poprawek.

[My proponujemy jedną poprawkę: wyrzucić projekt ustawy do kosza na śmieci,  jego autorów skazać na dożywotnie więzienie, a posłom głosującym za jego przyjęciem podziękować wyrokami po 15-20 lat odosobnienia - admin]

Ustawa o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (druk nr 537) z założenia ma uregulować sytuację prawną i stworzyć ramy do wspólnych operacji służb krajowych z zagranicznymi – nie tylko z UE, chociaż jak uzasadniał premier celem jej uchwalenia było dostosowanie naszego prawa do norm europejskich – w razie klęsk żywiołowych, ale także w przypadku zagrożenia porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz w celu zapobiegania przestępczości.

Jeśli chodzi o współpracę w przypadku klęsk żywiołowych, to Polska korzysta m.in. z umów dwustronnych zawartych z sąsiadami. Nowe prawo przewiduje jednak udział także zagranicznych oficerów w „operacjach ratowniczych” nawet z odległych państw.

O pomoc mogą prosić szefowie służb ratowniczych lub minister spraw wewnętrznych.

Zgodnie z propozycją projektu zagraniczni funkcjonariusze powinni przejść szkolenie dot. zasad stosowania broni palnej i środków przymusu bezpośredniego, ale od szkolenia można odstąpić „w przypadkach niecierpiących zwłoki lub gdy zagraniczni funkcjonariusze lub pracownicy uczestniczyli już we wspólnej operacji na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. W takim przypadku należy im przedstawić przetłumaczony na j. angielski wyciąg z odpowiednich przepisów”.

Ten zapis już poprzednio budził kontrowersje. Prawnik Senatu także zwraca uwagę na to, że jest on niewystarczający dla zapewnienia właściwego postępowania obcych funkcjonariuszy. Chodzi o to, aby obligatoryjnie przechodzili oni szkolenie, a w ostateczności, by mieli dostęp do wyciągu polskich przepisów dot. wykorzystania broni i zastosowania bezpośredniego przymus w swoim języku.

Ustawa przewiduje także, że to polscy podatnicy będą ponosić koszty leczenia przebywających na terenie naszego kraju obcych funkcjonariuszy [sic! - admin].

Obcy funkcjonariusz może użyć broni nie tylko w razie bezpośredniego zagrożenia życia.

Co więcej, wersja sejmowa rozszerza zakres ich kompetencji w porównaniu z rodzimymi funkcjonariuszami. dot. użycia broni i innych urządzeń niezbędnych do prowadzenia wspólnych operacji. Lista urządzeń jest otwarta, może ona obejmować także sprzęt do podsłuchów.

W art. 9 w ust. 1 w pkt. 3 określono zasady użycia broni palnej przez zagranicznych funkcjonariuszy. Przepis odsyła do ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, a w zakresie warunków użycia stanowi, że „broni można użyć w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność zagranicznego funkcjonariusza lub pracownika albo innej osoby, albo w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność zagranicznego funkcjonariusza lub pracownika albo innej osoby”.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami polski funkcjonariusz, na podstawie art. 45 pkt 1 lit. a ustawy o ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, może użyć broni palnej jeżeli zajdzie konieczność przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do bezpośredniego, bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność jego lub innej osoby.

Jedną z przesłanek użycia broni palnej przez zagranicznego funkcjonariusza jest działanie w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność zagranicznego funkcjonariusza lub pracownika albo innej osoby.

Gil pisze:

„Porównując tę normę z zasadami użycia broni na podstawie ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, dostrzegamy, że polski funkcjonariusz, może posłużyć się bronią tylko w przypadku przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do zamachu, a funkcjonariusz zagraniczny – w przypadku przeciwdziałania wszystkim czynnościom zmierzającym do zamachu (a więc uzasadnieniem użycia broni, mogą być czynności pośrednio zmierzające do zamachu)”.

Jak zauważa legislator z Senatu

„Trudno zakładać, że ustawodawca, chciał przyznać cudzoziemskim funkcjonariuszom szersze uprawnienia, niż mają ich polscy odpowiednicy”.

Jaka była prawdziwa intencja rządu, przekonamy się podczas głosowania w tej sprawie nad poprawką zaproponowaną przez legislatora, który chce, by dopisać w odpowiednim miejscu wyraz „bezpośrednio”.

Obce służby zyskują większe uprawnienia w zakresie podsłuchiwania.

Art. 9 ust. 1 pkt 7 zezwala zagranicznym funkcjonariuszom na posiadanie i użycia sprzętu, niezbędnego do przeprowadzenia wspólnej operacji. Lista jest otwarta. Może ona obejmować np. urządzenia podsłuchowe.
Na co warto zwrócić uwagę to fakt, że przepis w odróżnieniu od pkt 3, 4 i 5 nie określa trybu i sposobu korzystania z urządzeń. Jak pisze legislator „

Może to sugerować dowolność w tym zakresie… Jest to swoboda dalej idąca niż w przypadku np. Policji, która może zastosować urządzenia techniczne do kontroli operacyjnej na zasadach określonych w art. 19 ustawy o Policji (elementem procedury jest m.in. zarządzenie sądu okręgowego).”

I dalej:

„Wydaje się że przynajmniej takie same ograniczenia powinny obowiązywać zagranicznych funkcjonariuszy. Dlatego proponuję dodać do pkt 16 zdanie „w sposób i w trybie określonych dla funkcjonariuszy Policji”.

Ustawa nie określa, kto ponosi odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez obcych funkcjonariuszy.

Legislator zwraca uwagę także na fakt, iż ustawa ma wyraźną lukę: nie określa, kto ponosi odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez obcych funkcjonariuszy np. gdy pobiją oni „za mocno” uczestnika imprezy masowej, albo dopuszczą się innego przestępstwa na terytorium naszego kraju.

Gil zauważa:

„Zgodnie z art. 417 § 1 Kodeksu cywilnego za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa. Przepis daje możliwość dochodzenia roszczeń od Skarbu Państwa w przypadku szkód wynikających z działalności w ramach wspólnej operacji lub akcji ratowniczej. Nie obejmuje on jednak przypadków, gdy obcy funkcjonariusz lub pracownik wyrządzi szkodę poza wspólną akcją lub w trakcie jej trwania ale bez związku z nią (np. pobicie z pobudek osobistych, kradzież). W takich przypadkach uprawniony mógłby kierować swoje roszczenia tylko do funkcjonariusza będącego sprawcą deliktu. Poszkodowany dochodzący roszczeń od osoby zamieszkałej za granicą, będzie narażony na bardziej skomplikowany proces, a następnie egzekucję wyroku, niż miałoby to miejsce, gdyby sprawcą był polski funkcjonariusz. Warto rozważyć, czy w takich przypadkach Skarb Państwa mógłby przejąć na siebie odpowiedzialność za zaproszonych funkcjonariuszy i pracowników, tak jak ma to miejsce np. w przypadku obcych sił zbrojnych przebywających na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej”.

Legislator proponuje więc, by po art. 20 dodać art. 21 w brzmieniu:

„Art. 21. Skarb Państwa solidarnie ze sprawcą odpowiada za szkody wyrządzone przez zagranicznych funkcjonariuszy i pracowników biorących udział we wspólnej operacji lub wspólnym działaniu ratowniczym, w okresie ich pobytu na terytorium Rzeczypospolitej”.

Czy te poprawki zostaną przyjęte już wkrótce okaże się w Senacie.

Nie należy chyba dodawać, że ta ustawa daje ogromne możliwości inwigilacyjne naszym rządzącym. Niepewni własnych możliwości w każdej chwili mogą zwrócić się o „pomoc” do „przyjaciół”, którzy za ich zgodą mogą „przebywać” na terytorium naszego kraju więcej niż 90 dni.

Co więcej, pozwala ona na pacyfikację z udziałem obcych funkcjonariuszy Marszu Niepodległości, czy chociażby kontrprotestów wobec imprez homoseksualistów.

Priorytet UE na najbliższe lata: walka z ksenofobią, rasizmem, antysemityzmem i dyskryminacją mniejszości seksualnych.

Unijne władze zamierzają w najbliższych latach skoncentrować się na walce z ksenofobią, rasizmem, antysemityzmem , a w sposób szczególny na walce z dyskryminacją homoseksualistów i innych mniejszości seksualnych. Zgodnie z zaplanowanym budżetem na ochronę praw tych ostatnich przeznacza się ogromne środki.

W tym kontekście należy także zwrócić uwagę na coraz ostrzejsze wypowiedzi czołowych polityków europejskich, tj. wicekomisarz Reding czy szefa KE Barroso, a ostatnio także ministra spraw zagranicznych Niemiec, Steinmeiera, którzy zamierzają rozprawić się z eurosceptykami i prawicowymi partiami. Barroso niedawno w Atenach mówił: „Nigdy nam nie wolno brać pokoju, demokracji i wolności za pewnik”.

Agnieszka Stelmach
http://www.pch24.pl

http://marucha.wordpress.com/2014/01/20/porzadek-zapanuje-w-warszawie/

Kupię marchew, buraki pastewne na paszę

Kupię siano, sianokiszonkę, słomę, zboże, marchew i buraki pastewne z dowozem do gospodarstwa.
 
tel. 607507811 Gmina Kowale Oleckie, okolice Sokółek

Kupię siano

Kupię siano z dowozem w rozsądnej cenie. Kostki lub bele.
Wagę do zważenia kostek posiadam na miejscu.
tel. 607507811 Gmina Kowale Oleckie, okolice Sokółek

Sprzedam jaja ekologiczne

Piękne, duże, od kur i indyczek z własnego chowu.
1zł/jajo. Zapraszam z wytłaczankami i koszykami po jajeczka :)
 
tel. 607507811 Gmina Kowale Oleckie

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Parwowiroza psów

Parwowiroza psów - zakaźna, zaraźliwa choroba atakująca głównie psy młode,
do szóstego miesiąca życia. Niekiedy może również dotyczyć psów dorosłych, w
szczególności niezaszczepionych.
Opisywana jednostka kliniczna jest wywoływana przez parwowirusa psiego. Jest
towirus o symetrii kubicznej, zaś jego materiałem genetycznym jest DNA.
Parwowirusy atakują wiele gatunków zwierząt (m.in. drób wodny, lisy, świnie,
koty), szczególnytropizm wykazują do intensywnie dzielących się komórek.
Źródłem zakażenia są psy chore, a szczególnie ich kał.
Parwowiroza psów pojawiła się w 1978 roku w USA, Kanadzie i Australii, na
początku lat 80. XX wieku dotarła do Europy. Choroba zaatakowała wiele
szczeniąt na całym świecie. Dominowała wówczas jej postać sercowa.
Obserwowano nagłe upadki szczeniąt w bardzo młodym wieku (od 14 dni do 12
tygodni), często bez specyficznych objawów. Opisywana postać choroby była
spowodowana atakowaniem przez wirusa intensywnie dzielących się w okresie
kilku dni po narodzinach kardiomiocytów zwierzęcia. Obecnie dominuje postać
jelitowa. Choroba dotyka szczenięta nieco starsze i charakteryzuje się
silną, wyniszczającą biegunką, czasami z domieszką krwi, wymiotami,
bolesnością powłok brzusznych, gorączką i objawami ogólnymi o różnym stopniu
nasilenia. Opisywane objawy związane są z atakowaniem przez wirusa
intensywnie dzielących się enterocytów w jelitach. Choroba może mieć różny
przebieg w zależności od szczepu wirusa, kondycji zwierzęcia i od jego
wieku. Przyjmuje się, że psy dorosłe przechodzą parwowirozę w zasadzie
bezobjawowo.
W leczeniu stosuje się przede wszystkim nawadnianie poprzez wlew kroplowy
roztworów glukozy i płynów wieloelektrolitowych,antybiotykoterapię, by
uniknąć włączenia się w proces chorobowy bakterii, podaje się preparaty
wzmacniające oraz stosuje sięsurowicę przeciwko parwowirusowi psiemu.
Wdrożona terapia w większości przypadków skutkuje wyleczeniem, choć
śmiertelność przy tej chorobie jest i tak stosunkowo duża, nawet mimo
podjęcia czynności lekarskich.
Najskuteczniejszą formą walki z tą chorobą jest szczepienie zwierzęcia.
Szczególnie ważne jest zaszczepienie niesterylizowanych suk, gdyż matka
przekaże wówczas ciała odpornościowe swoim młodym. Do zakażenia dochodzi
najczęściej poprzez kontakt szczenięcia z materiałem zanieczyszczonym kałem
zwierzęcia chorego, gdzie znajduje się ogromna ilość wirusów. Także psy
dorosłe, chorując subklinicznie, mogą stawać się siewcami wirusa w swoim
środowisku. Z tego względu szczenięta jeszcze niezaszczepione nie powinny
przebywać w miejscach odwiedzanych przez inne psy.
Parwowirus psi jest stosunkowo odporny na działanie czynników fizycznych i
chemicznych. Do odkażania legowisk, wybiegów i bud, z których korzystały psy
chore, stosuje się 2% roztwór ługu sodowego, podchlorynu sodu i formaliny.
wikipedia

Najbardziej trafny opis choroby:
http://www.hycon.pl/Encyklopedia/choroby_parwowiroza.htm\


W skrócie jest to śmiertelna choroba psów charakteryzująca się gwałtownymi,
wyniszczającymi organizm wymiotami i cuchnącą biegunką.
Zwierzę chudnie w oczach. Po tygodniu - dwóch ze zwierzęcia zostaje tylko
skóra i kości. Zwierzę leży osłabione, wymiotuje raz po raz, a z odbytu
sączy się bieguka.
Oczy zapadnięte, policzki zapadnięte, skóra zwiotczała i wygląda jakby
wisiała.

Miałam takie trzy przypadki zachorowań. W dwóch pierwszych psiny udało się
uratować, bo mieszkały one w mieście gdzie była fachowa opieka
weterynaryjna.
Pierwsza psina, półroczna psina rasy cocker-spaniel - to był nasz rodzinny
pies Aga. Nie była zaszczepiona. To był nasz pierwszy pies i nie mieliśmy
doświadczenia.

Ale gdy Aga zachorowała ciężko na parwowirozę - moja Mama z poświęceniem ją
pielęgnowała dzień w dzień przez dwa tygodnie i wozila w koszyku do kliniki
weterynaryjnej w Szczecinie. Tam suczka dostawała kroplówkę i antybiotyki, a
Mama zalecenia jak postępować z chorym psem. Karmiła maleństwo rozgotowanym
kleikiem w ilościach minimalnych stopniowo zwiększając dawkę. Pieska udało
się uratować, mimo, że weterynarz niewiele nadziei dawał. Twierdził, że jest
tylko parę procent szans, że suczka wyzdrowieje. Jednak udało się i
szczęśliwie przeżyła z moją rodziną 8 lat.

Sara. Drugim szczenięciem który zapadł na to paskudne choróbsko była moja i
tylko moja Sara. Kupiłam ją na rynku od hodowcy z kompletem szczepień w tym
ze szczepieniem na parwowirozę wbitym do książeczki zdrowia. Albo hodowca
oszukał, albo weterynarz oszukał. Suczka nie była uodporniona na parwowirozę
i w parę tygodni po zakupie ciężko zachorowała. Tym razem wiedziałam co jej
jest dzięki doświadczeniom z psem rodzinnym Agą.

Natychmiast zawiozłam ją do weterynarza. Z całą stanowczością zasugerowałam
weterynarzowi, że suczka jest chora na parwowirozę. Było to u weterynarza w
lokalnym schronisku dla zwierząt. Weterynarz nie podjął leczenia. Odrzekł,
że to nic takiego, że pewnie się czegoś nażarła. Zignorował moje sugestie
całkowicie.
Kazał psa zabrać do domu i czekać aż mu przejdzie. Zabrałam psinę do domu. Z
godziny na godzinę było coraz gorzej. Drobnym psim ciałkiem wstrząsały
konwulsyjne wymioty i intensywna, wyniszczająca biegunka.

W brzuchu bulgotało. Jakby coś się przelewało. Psina marniała w oczach.
Miałam wtedy internet. Ktoś z sieci poradził mi klinikę weterynaryjną. Podał
adres.
Znalazłam telefon i zadzwoniłam. Była północ. Na szczęście był tam dyżurny
wet. Umówiłam się na wizytę. Zawinęłam szczenię w kocyk i zaniosłam ją do
tramwaju, gdzie wsiadłam do pustego wagonu. Tramwaj ruszył. Po kilku
przystankach byłyśmy na miejscu. Wysiadłam w obcym dla siebie terenie.
Zablądziłam, ale miałam komórkę i weterynarz mnie pokierował.

Tutaj też z całą stanowczością zasugerowałam weterynarzowi, że to co ona ma
to jest parwowiroza. Ten na szczęście posłuchał. Zaczął ją leczyć jak na
parwowirozę i to był dobry wybór. Psina była za słaba na antybiotyk, więc
podał jej tylko kroplówkę i kazał mi przychodzić codziennie na kolejne
kroplówki i na razie nic nie dawać jej do picia ni jedzenia, bo to
zwiększało gwałtowne wymioty i biegunkę. Pozwolił tylko podać pół centymetra
herbaty rumiankowej i nic więcej. Dal strzykawkę plastikową do aplikowania
tej herbatki. Powiedział, że mogę dawać jej co najwyżej pół centymetra
herbaty rumiankowej co 2 godziny.
Codziennie nosiłam ją do tramwaju i woziłam do klinki. Codziennie dostawała
kroplówkę, nowe zalecenia pielęgnacyjne i wreszcie antybiotyki.

Przez dwa tygodnie nie poszłam do pracy :) Była to marna praca - stresująca
i nisko płatna - w podstawówce i gimnazjum. Z całą pewnością nie była warta
życia mojego psa, a bez całodobowej opieki nad psiną i codziennymi jazdami
do klinki nie udało by się maleństwa wyleczyć.

Stopniowo zanikły wymioty i biegunka. Psinka przyjmowała skromniutkie dawki
pożywienia. Umyta i zawinięta w ręcznik spała u mego boku w łóżku, bym mogła
tchnąć w nią
moją energię życiową. Modliłam się za psinkę i tuliłam ją czule godzinami,
głaszcząc i przemawiając miło. Po dwóch ciężkich tygodniach walki o jej
życie
udało mi się ją uratować. Była bardzo wychudzona. Sama skóra i kości.
Nosiłam ją daleko na stadion i dalej na ogródki działkowe gdzie nie było
innych psów aby mogła sobie pochodzić po zielonej trawce wolnej od wirusów,
od których się roją miejskie zasrane trawniki. Saruś najpierw słaniała się
na nóżkach, ale z każdym wyjściem była silniejsza i szybko odzyskała
kondycję. Stała się wyjątkowo wiernym, kochającym i pełnym życia
dalmatyńczykiem budzącym zazdrość w całym mieście.

Jako jedyna dalmatynka w mieście była tak dobrze ułożona, że chodziła przy
mojej nodze, nigdy nie wyskakując na przejściu do przodu.
Chodziłam z nią codziennie na długie spacery na zielony stadion i na ogródki
działkowe, a także na zakupy.
Niekiedy mijaliśmy na ulicy inne dalmatyńczyki ciągnące swoich właścicieli
na smyczy :D
Moja Saruś to była bardzo dobrze ułożona, mądra psinka. Smycz nie była
potrzebna. Ulicami chodziła tuż przy mojej nodze. Gdy szłam na spacer z
przyjaciółką - Saruś
wchodziła w środek między nas i tak z nami równo szła nie wychylając się nic
a nic :) Na przejściu dla pieszych nigdy nie wyskoczyła sama do przodu
dopóki nie dałam jej znaku, że może. To były szczęśliwe czasy.

Tuż przed wyjazdem z miasta kupiłam jej do pary dorosłego dalmatyńczyka. Był
chudy, ale raczej zdrowy, chociaż miał dziwne narowy mogące wskazywać na
jakąś chorobę. Tak czy inaczej - odrobaczyłam go zaraz po zakupie i karmiłam
intensywnie aby przybrał na wadze, ale nie przybrał. Widać taki metabolizm
miał.
Kupiłam go razem z aktualną książeczką szczepień. Niby był zaszczepiony na
parwowirozę. Jednak nie był, lub nie był skutecznie.

W kilka miesięcy po sprowadzeniu się na wieś psiak zachorował na
parwowirozę. Od razu zadzwoniłam do weterynarza lokalnego. Nie chciał
przyjechać.
Ja nie miałam czym pojechać do miasta z wioski. Była strasznie mroźna zima.
Prosiłam moich sąsiadów - wówczas niby moich przyjaciół - o pomoc dla psa.
Mieli samochód. Prosiłam, by nas zawieźli do lecznicy. Odmówili.
Powiedzieli, że ich samochód jest za dobry do wożenia psów.

Natomiast ich weterynarz do którego dali mi telefon aby się z nim umówić na
leczenie psa - nastraszył ich, aby nie brali mojego psa do samochodu, bo mój
pies "na pewno ma wściekliznę". Snobizm plus przestrach wywołany
nieprofesjonalną, zaoczną poradą pseudoweterynarza sprawiły, że sąsiedzi
zdecydowanie odmówili pomocy psu. Weterynarz nie przyjechał. Nie miałam
dostępu do internetu aby znaleźć wskazówki jak leczyć tę chorobę bez
weterynarza. Nie wiem, czy 11 lat temu takie wskazówki bym znalazła w
polskim internecie. Może w angielskim? Tak czy inaczej próbowałam leczyć
psinę w podobny sposób co Sarę. W dobrej wierze kupiłam od sąsiadów mleko,
wierząc, że mleko pieska wzmocni. Niestety - nic bardziej mylnego. W takim
stadium choroby mleko tylko potęgowało wymioty i biegunkę.

Piesek chudł w oczach. Marniał z każdym dniem. Codziennie dzwoniłam do
weterynarza, tym razem innego, którego podali mi telefon inni sąsiedzi z
którymi byłam wówczas zaprzyjaźniona. Też nie chciał przyjechać. Strasznie
się bał czy mu zapłacę. Jednak miałam dla niego ostatnie pieniądze.
Dzwoniłam w dzień dzień, ale mimo to ociągał się. Był mróz. Dojazdu do mnie
na kolonię nie było żadnego. W końcu nakłoniłam go, by dojechał do domu
sąsiadów - gospodastwo wcześniej.

Tam mieliśmy się spotkać. Zawinęłam psinę w koc i niosłam kilometr w
trzaskającym mrozie. Nim doniosłam na miejsce - poczułam jak z psiny uszło
życie.
Mimo to doniosłam pieska do domu sąsiadów, gdzie go złożyłam w przedsionku w
oczekiwaniu na weterynarza. Miałam też inne psy i chciałam by zbadał tego i
upewnił mnie, że to co miał to była parwowiroza i moim pozostałym psom nic
nie grozi. Pozostale moje psy ja sama osobiście zaszczepiłam przed wyjazdem
z miasta. Były skutecznie zaszczepione i odporne na parwowirozę i inne
choroby typowe dla psów. Lokalny wet wszedł do domu sąsiada. Nawet nie
podszedł do psa. Z daleka rzucił okiem, że pies się nie rusza. Zainkasował
kasę za przyjazd 40zł i poszedł na wódkę do kuchni sąsiada. Zostawił mnie z
tym trupem, rozpaczą - zupełnie samą.

Ani nie zabrał zwłok do utylizacji, ani nie zbadał psa by upewnić się na co
zmarł. Byłam pewna, że to była parwowiroza, ale mimo to powinien był zrobić
cokolwiek - w końcu wziął forsę. Niestety - nie zrobił nic. Zmartwiona
zapytałam sąsiadkę czy pomogą mi zakopać psa? Czy jej mąż mi pomoże psa
pochować?
"Ależ skąd!" - prychnęła ozięble. "On nie ma czasu! Zabieraj tego psa stąd
do siebie i sama go zakop!".
Byłam w szoku. Do tamtej pory byliśmy w bardzo dobrych stosunkach, w niby
przyjaźni. Tak sądziłam, że to była przyjaźń. Strasznie się zawiodłam na
tych zimnych, obojętnych na cudzą tragedię i cierpienie ludziach. Przez łzy
poprosiłam, czy mogę psa zostawić u nich do jutra, bo było ciemno, późno,
przeraźliwie mroźno i ja nie miałam już siły iść z tym trupem z powrotem
kilometr.

"Tak, ale nie tutaj. Zabierz go na dwór, na pole!" - ozięble rozkazała do
tego dnia niby przyjazna sąsiadka.
Wypięła się na mnie dokładnie w momencie, w jakim najbardziej potrzebowałam
ludzkiego ciepła i dobrego słowa.
Nie wierzyłam własnym uszom. "Co za ludzie???" Pomyślałam przez łzy. "Jak
mogą być tacy zimni??"
Ta okazana mnie i zwierzęciu znieczulica to był koniec naszej przyjaźni.

Następnego dnia z rana zabrałam martwego pieska. Pierwsze zwierzę, które
umarło na moich rękach. Był to dla mnie nieziemski szok.
Szłam z powrotem niosąc ciężar martwego psa, potykając się, po śliskim
śniegu i lodzie. Pies jakby dwa razy cięższy niż za życia. Sztywny. Martwy.
Strasznie przykro. Rozpacz. Ból. Szłam noga za nogą połykając wielkie jak
grochy łzy i trzęsąc się od spazmów płaczu. Z trudem doniosłam zwierzę na
moją ziemię. Dalej już nie miałam siły. Wtedy zrozumiałam, że trafiłam w
zimne żmijowisko o gadzich zimnych oczach i takich samych oziębłych gadzich
sercach.
Nie było wśród moich najbliższych sąsiadów osób ciepłych, wrażliwych na
drugiego człowieka i zwierzę. I nie ma nadal. Nic się nie zmieniło od 11
lat.

Jest nawet gorzej. Nigdy w niczym nie pomogli ani nie okazali prostej,
ludzkiej życzliwości, za to od czasu do czasu podkładają świnie i kopią
dołki pode mną. Dosłownie i w przenośni. Nikomu nie życzę za sąsiadów takich
ludzi, którzy mieszkają tuż za moją miedzą.

Ziemia była zamarznięta. Nie było mowy o kopaniu. Ułożyłam psa na moim polu,
a potem próbowałam spalić zwłoki polewając benzyną i rozniecając ogień na
zgromadzonych gałęziach.

Parę dni później na mój wcześniejszy wniosek pisemny do gminy wreszcie
przyjechał żwir do równania dziur na drodze na moją kolonię. Widziałam
ciężarówki z mojego podwórka, jak krążyły ze wsi do domu obecnej sołtyski
rozwożąc żwir - do domu sołtyski. Wtedy wyżwirowano odcinek ze wsi do domu
sołtyski. Także usypano spore hałdy żwiru budowlanego na podwórko sołtyski i
policjanta co miał tam daczę obok nich. Wyżwirowano prywatne podwórka
policjanta oraz wówczas jeszcze nie sołtyski, ale za to posiadaczki stawów
rybnych gdzie się miejscowe szyszki gminne chętnie zaopatrywały w rybę. Od
domu sołtyski do mego domu czy chociażby gospodarstwa - już nie żwirowano
nic. Ani łopata żwiru nie została użyta do zasypania głębokich, rozległych
dziur na drodze, które tak skutecznie odstraszyły weterynarzy. Ponoć
sołtyska powiedziała kierowcom wożącym żwir, że do mnie "żwirować drogi nie
trzeba." Niby, że Ja i moje zwierzęta nie potrzebują sprawnego technicznie
dojazdu dla lekarzy i weterynarzy???! :(((

To niewiarygodne chamstwo i totalna znieczulica przekreśliła naszą znajomość
na zawsze. Od tamtej pory nienawidzę tej baby i gardzę jej podłym,
nikczemnym charakterem.

Wyśrubowane podatki i szkodliwe generują nędzę

Są jak kajdany na rękach i kule u nogi oraz dyby w które zakuty jest przedsiębiorca walczący o przetrwanie.Kajdany te krępują swobodę ruchów i naturalną zaradność I pracowitość Polaków. Robią z nas nędzarzy wikłając w upierdliwe, negatywne przepisy najeżone pułapkami, opłatami i karami pochłaniającymi uwagę i czas oraz pieniądze przedsiębiorców, którym brakuje czasu, sił i finansów by robić to co istotne i ważne w biznesie czyli skuteczne prowadzenie efektywnego, dochodowego biznesu.
Wyśrubowane PO SLD podatki, nadmierna biurokracja PO SLD i szkodliwe prawo z czasów PRL zabijają polskie firmy i potęgują nędzę w kraju.
Aktualne władze czerpią korzyści z tej patologii, dlatego istniejącej sytuacji nie poprawiają, prawa nie uproszczają, nie poprawiają.
Większość tych ludzi zasiadających na stołkach poselskich zna się na prawie jak świnie na gwiazdach.
Tacy ludzie nie powinni za nas decydować o nas. Won z nimi!
 
POSTULATY
  1. Obniżyć podatki do minimum
  2. zlikwidować ZUS i KRUS
  3. oddać składki ludziom
  4. uprościć prawo
  5. uwolnić gospodarkę wolnorynkową
  6. zlikwidować przeszkadzanie państwa w przedsiębiorczości polskiej. 
  7. Ustanowić transparentne państwo oparte na Konstytucji Rzeczypospolitej gwarantujące Polakom przyrodzone prawa ludzkie i obywatelskie.
  8. Przywrócić rolę służebną urzędników i polityków wobec obywateli.

    http://www.youtube.com/watch?v=FSyxe1f81-U
 

Ustawa antypolska Sejmu PO SLD i obrady żydowskiego parlamentu w Polsce


Nie wierzę, że to się dzieje na prawdę. Iż tak otwarcie są w naszym Państwie uchwalane ustawy antypolskie i łamane nasze elementarne, obywatelskie prawa.
Nikt i nic Nas Obywateli tego kraju nie chroni. Nie ma ani prawa które by nam gwarantowało bezpieczeństwo i swobody obywatelskie, ani armii która by nas broniła przed agresorami. Czołowi politycy, biznesmeni, działacze, urzędnicy, prawdomówni, a niewygodni dla władzy, skorumpowanych, przestępczych komuchów i mafii świadkowie - wymordowani.
Czołowa elitarna polska inteligencja - wymordowana. Nie ma kto dbać o nasze polskie interesy, o nasze dobro. Zostaliśmy sami. Sami, przez sprzedajne media manipulowani, okłamywani, dezinformowani. Musimy się wziąść w garść i zrobić co należy.

Te PO SLD władze ewidentnie nie reprezentują naszych polskich interesów. Tuskowładza w tym rząd i sejm reprezentuje wyłącznie uzurpatorskie i monopolistyczne, egoistyczne i szkodliwe dla społeczeństwa polskiego interesy obcych wpływów, obcych koncernów i państw. Nas traktują jak tanią siłę roboczą, dostarczycieli niebotycznych danin podatkowych, ogromny rynek zbytu dla obcych towarów i źródło zysków ze sprzedaży zachodnich towarów do Polski i udzielania lichwiarskich kredytów obywatelom polskim. Rodzinom biednym zamiast pomagać, ulżyć, zdjąć z nich te potworne ciężary podatkowe - porywają dzieci. Już 2000 rodzin w Polsce zostało ograbionych ze swoich dzieci pod zarzutem ubóstwa.(!)

Pora pogonić tych panów od koryta! Niech zaczną żyć za pensję minimalną i płacić od niej haracz podatkowy w wysokości 100 procent pensji.
Zabrać im limuzyny. Doposażyć szpitale w karetki. Zrobić porządek z tym burdelem!
 

czwartek, 16 stycznia 2014

Zimowe ogarnianie zwierzyny

Indianka napaliła w piecu. Upiekła chleb. Upiekła ciasto. Ugotowała kakao. Ugotowała jaja na twardo. Ugotowała obiad. Nagrzała wody do mycia i kąpieli. Zmyła naczynia. Na piecu wysuszyła i odstawiła na półki. Napoiła i nakarmiła owce i kozy. Zgarnęła z ucieczki i zamknęła konie w stajni. Wcześniej sprzątnęła im w żłobach i nałożyła bogato siano i zboże. Wygłaskała okrąglutkie, wypasione kiciusie, które zamieszkały w koziarni, gdzie duża mnogość gryzoni na nie czeka. Konie na podwórko wróciły same po namiętnych nawoływaniach Indianki i intensywnym tańcu indiańskim z latarnią w dłoniach. Mała Dana nie chciała wracać z pola. Trzeba było sposobem podejść oporne bydle. Indianka najpierw się wściekała na gamonia który nie reagował albo szedł w przeciwną stronę do pożądanej, a potem słodko ćwierkała by zwabić upartą koninę do stajni. Udało się. Mała poszła za Indianką i nawet ją podskubywała za czerwony kubrak w którym chodzi ostatnio Indianka.

W chałupie ciepło. Woda gorąca. Pora na kąpiel. Jeszcze trzeba zajrzeć do kur i dołożyć im ziarna i wymienić wodę. Przydałoby się tam im automatyczne poidło dla drobiu. Dla owiec, kóz i koni także. Indiankę boli kręgosłup od noszenia wiader z wodą dla takiej mnogiej zwierzyny. Także ją boli od noszenia kostek siana ze stajni jednej do drugiej. Trzeba sobie to logistycznie inaczej rozplanować aby tyle nie chodzić z tymi ciężarami. W zasadzie to obie stajnie miały być wyposażone w kostki siana, ale nie udało się. Pierwsza partia siana wylądowała na jednym strychu, a drugą traktorzysta zostawił w pole na zmarnowanie. Jest jeszcze trochę słomy z zeszłego roku. Trzeba koniom pościelić w stajni. To już jutro.

Trzeba naprawić kantary, kupić środek na odrobaczenie koni, owiec i kóz oraz kur. Odrobaczyć to całe towarzystwo póki zima i śnieg. Niech zdychają robale na śniegu.

Dla kóz i owiec środek na odrobaczenie jeszcze ma, dla kur trzeba zrobić z czosnku, a dla koni trzeba kupić. Jeszcze jakaś tubka czy dwie zostały, ale chyba przeterminowane. Mała źrebaczka zepsuta przez Czegewarę – nie da sobie podać leku. Trzeba będzie małolatę obłaskawiać i oswajać na nowo. Już trochę jej złość przeszła na ludzi – daje się dotykać i głaskać Indiance i przestała kopać, ale leku sobie nie da podać. Będzie walka jak z Czegewarą. No, ale najpierw kantary naprawić :) Bez kantara się nie uda podać im leku. Czasem się Indiance ta sztuka udawała bez kantara, ale lepiej nałożyć kantar to się zwierz nie wyrwie podczas podawania odrobaczenia i będzie można łeb odchylić do góry aby koń połknął, a nie wypluł drogą groverminę na ziemię. Lizawki solne się już kończą. Pora kupić zwierzętom nowe. Najlepiej takie z mikroelementami. Jest trochę marchewki. Trzeba ją umyć i uszczęśliwić zwierzaki chociaż po jednej marchewce na smak.

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozwój osobisty

O leleleee... ;)

W tym roku stawiam na rozwój osobisty. Warto rozwinąć i doszlifować swoje wrodzone talenty :) Niech błyszczą, a ich owoce niech cieszą oczy me :)

Wgryzam się w nowy temat: RĘKODZIEŁO ARTYSTYCZNE.
Zafascynowały mnie hafty, wykroje do szycia oraz dzierganie, także pociągają mnie dekoracje i różne eleganckie i miłe dla oka oraz użyteczne bibeloty :)


Buduję swoją skarbnicę wzorów do szycia, haftowania oraz dziergania.
Szyć umiem bardzo dobrze, haftować jako tako i tu zamierzam się doszkolić, a dziergać jeszcze nie umiem, choć kiedyś coś tam wydziergałam na szydełku jako dziewczynka. Do nauki dziergania przydałaby mi się jakaś bratnia dusza aby podpowiedziała jak te szydełko i druty prawidłowo trzymać i machać nimi umiejętnie.

Interesuje mnie też przędzenie ręczne i tkactwo ręczne. Mam zamiar opanować te wszystkie umiejętności w tym roku lub w ciągu najbliższych dwóch lat.

Póki co, trzeba coś uszyć i wyhaftować


A gdy odwiedzi mnie na moim rancho osoba dziergająca,
to będziemy dziergać. Ole! :)

Warto też odświeżyć swoją angielszczyznę. Trzeba czytać książki.

Z przyjemnością poczytam sobie coś o zwykłych ludziach z dawniejszych czasów.

Jakoś mnie bardziej pociągają ludzie z dawniejszych czasów. Są tacy autentyczni a ich życie takie prawdziwe, pełne emocji i diametralnych, a nawet dramatycznych zmian...

Uwielbiam modę retro. Ludzie się kiedyś pięknie ubierali. Z wielką gracją i szykiem.

Kobiece kreacje to były prawdziwe dzieła sztuki. Nawet zwykłe stroje wiejskie miały mnóstwo uroku. Uwielbiam styl folk :) Pora sobie coś uszyć w tym stylu :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Formacja

Formacja

Formacja jest nieformalną organizacją paramilitarną nie związaną z żadną władzą państwową, siłą militarną, instytucją państwową, partią polityczną czy wyznaniem religijnym.

 

Do zadań Formacji należy poszerzanie swoich umiejętności w zakresie samoobrony, taktyki, militarii, survivalu i ratownictwa, wykorzystując je następnie do ochrony terytorium lokalnego na którym działa, w szczególności ochrony i wspierania ludności cywilnej w sytuacjach kryzysowych lub przeciwko okupantowi militarnemu.

 

Członkami Formacji są niezależni ludzie, gotowi na wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie, swoim najbliższym oraz społeczności lokalnej.

 

Działania podejmowane przez Formację nie mają wyłącznie charakteru militarnego lub paramilitarnego, ale przyjmuje każdą inna formę, która stanowi wsparcie i pomoc dla ludności cywilnej w sytuacjach pośredniego lub bezpośredniego zagrożenia.

 

Rozejrzyj się po Naszej stronie internetowej i poznaj Nas lepiej.

http://www.formacja.org/

Polska to MY NARÓD !!!

Jerzyk Nieziemski:

Mieszkamy w pięknym kraju, dlatego wszyscy chcą nam go odebrać. Nasz kraj zasługuje na to, by go obronić przed brudnymi łapskami złodziei i okupantów.

Oni mają tylko pieniądze a my mamy determinację, waleczność, nieustępliwość, wierność, mądrość, przebiegłość, wytrwałość, dumę narodową i godność, tradycję, historię i kulturę, my jesteśmy u siebie, mamy prawo i obowiązek tutaj być, oni są tylko bezczelnymi intruzami. 
Tak więc wszystkie atuty są po naszej stronie. 
Afganistan przez 3000 lat nie dał się nikomu podbić. My też nie damy. 
Węgry potrafiły się uwolnić od dominacji lichwiarskich bankierów. 
My też potrafimy!!!

Polska to MY NARÓD !!!

Strasznie silna wichura

Dmie i dmie na Mazurach. Szarpie drzwiami. Indianka rozejrzała się po domku dumając nad tym co by tutaj udoskonalić w swoim domowym otoczeniu.

Zastanawia się, czemu tutaj jest tak spartańsko. Pewnie dlatego, że ona tego nie widzi – zatopiona po uszy w swoich wizjach, projektach, planach i marzeniach.

Pomyślała, co by tutaj warto byłoby inaczej urządzić, aby sobie życie bardziej uwygodnić i uprzyjemnić. Wszak nie samą pracą człek żyje. Trzeba zachować równowagę między pasją a własnym komfortem. Trzeba zachować równowagę, między całkowitym zaangażowaniem w swoje projekty i pracę, a komfortem osobistym. Po prostu trzeba o swój organizm dbać i go nie nadwyrężać.

Zbyt długo go nadwyręża.

Za uwagą idzie energia. Za uwagą Indianki idzie jej indiańska impulsywna energia.

Indianka włożywszy sporo energii w uświadamianie Narodu o czyhających na niego zagrożeniach – nieco się zmęczyła. To dosyć wyczerpujące zadanie uświadamiać na ogół zbetoniałą i bezwolną masę ludzi. Ci co troszkę myślą – już załapali i dostrzegli te same zagrożenia jakie dostrzegła Indianka – i już zastanawiają się jakby tu zadziałać, a co energiczniejsi – działają. Nie każdy jest tak impulsywny i błyskawicznie działający jak Indianka.

Przed laty Indianka obejrzała The Truman Show. Zrobił on na niej kolosalne wrażenie. Natychmiast po obejrzeniu tego filmu podjęła decyzję o wyjeździe z miasta – aby przestać być częścią sterowanego odgórnie i zakulisowo układu, jakim jest miasto ze wszelkimi jego zależnościami i ciągotami do ograniczania wolności i unieszczęśliwiania jednostki pod pozorem wybierania niby dobrych rozwiązań dla tejże jednostki. Każdy człowiek sam wie, czego chce i co go uszczęśliwia. Żaden odgórny planista tego nie wie i nie potrafi sprawić, by indywidualny człowiek był szczęśliwy..

Aby wyrwać się z cywilizacyjnego Matrixu, aby przestać być pionkiem w rękach ludzi niewrażliwych na los drugiego człowieka, a kierujących się prymitywnymi instynktami takimi jak chęć władzy, całkowitej kontroli nad społeczeństwem i każdą indywidualną jednostką z osobna, prymitywnymi zapędami takimi jak pasożytowanie i wyzyskiwanie jednostki do egoistycznych celów – Indianka opuściła miasto.

Pod wpływem jednego, za to silnego impulsu Indianka wyrwała się z miejskiego Matrixu, by stworzyć swoją własną przestrzeń według swoich własnych marzeń i wyobrażeń. Film The Truman Show uświadomił jej, że i ona żyje w fałszu sterowanym odgórnie – tak jak żył w nim całe życie Truman.

I tak jak Truman – opuściła miasto rodzinne udając się odważnie przed siebie.

W ciągu kilku dni znalazła odpowiednią ziemię, w ciągu 2 miesięcy sprzedała mieszkanie i kupiła tę ziemię by wieść na niej sielski żywot z dala od sztucznych ograniczeń i uwarunkowań systemu i jego integralnej części, czyli miasta – i wyjechała raz na zawsze z miasta rzucając się na głęboką wodę wiejską, która okazała się nie tylko głęboka, ale i kurewsko zimna. Ale to nic :) Przeżyła to i jest na swoim i robi to co chce robić i jak chce robić. Realizuje swoje projekty według swojej fantazji i kreatywności. Po prostu jest w swoim wolnościowym żywiole, choć jej wolność jest ograniczona przez miejscowe czynniki oraz naturę. Naturę Indianka dobrze toleruje i się z nią harmonizuje, natomiast lokalne chamstwo od lat doprowadza ją do szewskiej pasji. Choć w zasadzie już się nauczyła funkcjonować mimo jego istnienia. Indianka jest dokładnie tu, gdzie chce być i robi dokładnie to, co chce robić. Z wielu planów musiała zrezygnować z powodu kłód rzucanych jej przez czerwony beton, ale po pierwszych falach szału wściekłości znalazła plan B – który jest całkiem okay dla niej. Może i lepiej się stało, że czerwone betony jej przeszkodziły w jej planach? Dzięki ich ryciu pod nią nie weszła w kredyt hipoteczny na sfinansowanie remontu kapitalnego domu i siedliska. Mogłaby nie dać rady go spłacić i stracić tym samym gospodarstwo. Także wrogie, złośliwe betony niechcący ją uchroniły od marnego losu. Oczywiście – zupełnie niechcący. Ich intencje były zgoła inne – dokuczyć, uniemożliwić urentownienie gospodarstwa i finansowe stanięcie na nogi samotnej kobiecie z miasta. Im się tak wydawało, że gdyby uruchomiła tu agroturystykę to by miała takie kokosy z tego, że by im wątroba z zawiści zgniła.

Tymczasem agroturystyka to kosztowny biznes o bardzo niskiej stopie zwrotu poniesionych nakładów. Jest to bardzo ryzykowna działalność, gdy zaczyna się od brania wielkiego kredytu na wielki remont kapitalny domu i siedliska by stworzyć zajebisty komfort do którego przywykły rozpieszczone mieszczuchy. Natomiast goście mogą nie dopisać z przyczyn tak banalnych jak deszczowa pogoda, albo zły język zawistnej kurwy rozpuszczony po internecie.

Sama realizacja kapitalnego remontu i modernizacji zapewne doprowadziłaby Indiankę do osiwienia, gdyby się musiała użerać z nieterminowymi i niesolidnymi budowlańcami i jednocześnie spręźać aby sprostać terminom narzucanym przez ARiMR i bank. Po co jej ten stres? Ona nie ma na to już ochoty. Także biznesu agroturystycznego nie będzie – ale ryzyka związanego z tego typu inwestycją i stresu też nie będzie. Indianka nie musi zarabiać kroci. Wystarczy, że będzie miała co jeść i ciepło zimą w domu. Teraz dla niej liczy się samowystarczalność. Maksymalna samowystarczalność na pograniczu survivalu. W razie ekonomicznego krachu – ona sobie da radę o własnych siłach, gdyż powoli przestaje być uzależniona od systemu.

Już w dużym stopniu nie jest. Potrafi wiele. Uprawiać rośliny, wyrabiać przetwory, robić ser, jogurt, wypiekać chleb i ciasta, hodować zwierzęta, ubijać zwierzynę, wybebeszać flaki, skórować, porcjować mięso, budować ogrodzenie, odnawiać dom, konserwować dom i budynki gospodarcze, ciąć drewno na opał.

Jeszcze musi się nauczyć garbować skóry i wędzić mięso, strzyc owce, prząść runo,

tkać i dziergać. Nie umie jeszcze polować, ale ryby potrafi łowić. Potrafi szyć i haftować. Jeszcze sporo rzeczy jest które by chciała umieć robić samodzielnie.

Stopniowo nauczy się wszystkiego sama. Biblioteczka użytecznych umiejętności i rzemiosł rośnie. Jej życie jest pełne fantastycznych pomysłów i nigdy się nie nudzi na swej farmie pochłonięta całkowicie swoimi kreatywnymi projektami.

Jest sama, musi być zaradna, więc pora skierować swą uwagę, a wraz z nią swą energię na swoje projekty i plany. Energii ma mnóstwo, ale nie ma co jej rozpraszać na boki na jałowe dyskusje w Internecie. Na płodne dyskusje też jej szkoda czasu.

Zbyt wiele ma rzeczy do zrobienia w domu, wokół domu i na farmie, aby tracić czas na fascynujące dyskusje z ludźmi w Internecie :) Choć, trzeba przyznać że te wymiany intelektualne w necie potrafią być budujące i uskrzydlające. Pomagają spojrzeć też na sprawy Indianki z innej, bardziej optymistycznej perspektywy i dostrzec możliwości, które przestała dostrzegać Indianka rozgoryczona złą wolą czerwonych betonów, które jej lubią przeszkadzać w jej planach podkładając uporczywie nogi. Nadmiar pracy też ją osłabia, więc powinna ograniczać tę pracę i bardziej wyważenie stosować swoje siły, czas i uwagę.

Jej wielka inteligencja przygaszona nadmiarem pracy, trosk i zmartwień oraz brakiem odżywczego mięsa – jest do zregenerowania. Indianka troski i zmartwienia rozdeptuje ciężkim butem jak robale na jej drodze. Nie da się nikomu i niczemu wpędzić w depresje i wytrącić z obranego toru działań.

Brak bratniej duszy jest przygnębiający... ale cóż – skoro nie ma takiej to nie ma.

Zresztą – ta dusza to była potrzebna wieki temu. Teraz, po tym wszystkim co Indianka tutaj sama przeszła bez wsparcia tej duszy – to może sobie ta bratnia dusza spadać na drzewo :D Indianka polega tylko na sobie. Na sobie nigdy się nie zawiodła. Reasumując: Indianka musi ogarnąć swój świat najbliższy, a ten dalszy niech sobie radzi sam bez niej.

Jeśli dzięki apelom Indianki chociaż kilka osób zakupi ziemię dla siebie lub swojej rodziny – to o te kilka – kilkanaście, a może kilkadziesiąt hektarów zostanie uratowane i zostanie w rękach polskich patriotów, zamiast pójść w ręce żydowskich korporacji GMO, które eksploatują glebę na maksa dewastując dotkliwie środowisko i zatruwając skażoną żywnością rzesze konsumentów polskich.

Indianka postanowiła swoją uwagę skierować na bardziej praktyczne i bliskie jej skórze tory. Świata sama nie zbawi. Ostrzegła Naród. Podpowiedziała, co może zrobić by się uchronić od marnego losu. Teraz niech Naród działa sam. Teraz Indiance pora zadbać o siebie i swoje sprawy. Nikt tego za nią nie zrobi.

niedziela, 12 stycznia 2014

EKONOMICZNY ROZBIÓR POLSKI dobiega końca!!!

W POLSCE OD 1989 ROKU mamy do czynienia z szemraną, rabunkową prywatyzacją - na masową skalę są wyprzedawane za łapówki, za bezcen i zawłaszczane przez partyjnych kolesiów najlepsze przedsiębiorstwa. Likwidowane są i zawłaszczane nie tylko zakłady przemysłowe, ale znikają nawet całe gałęzie przemysłu i gospodarki: maszynowy, elektroniczny i elektrotechniczny, papierniczy, chemiczny, stoczniowy, hutniczy, włókienniczy, rybołówstwo, flota handlowa. Sprzedawane też są strategiczne zakłady takie jak: energetyczne (elektrownie, kopalnie, rafinerie), wodociągowe, banki (już prawie żaden nie jest polski), komunikacyjne (PKP podzielone na dziesiątki spółek, PKS), telekomunikacyjne (TP), tytoniowe, spirytusowe, handel - wszystko w obcych rękach. W obcych rękach są już strategiczne zakłady i gałęzie gospodarki. Nieprofesjonalne rządzenie dyletantów, złodziei, analfabetów i skorumpowanych cwaniaków nazwałem "sposobem siekiery i młotka", bo nie ma się koncepcji strategicznych, strukturalnych, perspektywicznych i restrukturyzacyjnych na zarządzanie. Do sposobu "siekiery i młotka" nie potrzeba wykształcenia, trzeba tylko być w układzie (partyjnym) i mieć immunitet, aby być całkowicie bezkarnym. A wygląda to mniej więcej tak: siekierą dokonuje się cięć (tam gdzie nie trzeba i nie można - służba zdrowia, szkolnictwo, pomoc socjalna, wyprzedaż i likwidacja majątku itp), a młotkiem rozwala się polskie firmy i gospodarkę wbijając w nie gwoździe (podnosząc podatki, ceny paliw, energii, zusy, srusy i inne opłaty, a zwiększając wydatki na administrację). Państwo i obywatele nie są jednak workiem bez dna - ten worek jest już pusty. Wszystko, co było w Polsce strategiczne zostało sprzedane, a w takiej sytuacji to nasza armia okrojona i słaba jest zbyteczna, bo co się może tu stać, jak tylko OBCY wyłączą prąd i telefony, każą natychmiast spłacić wszystkie długi, zakręcą wodę i gaz, zatrzymają kolej, zamkną stacje benzynowe - naprawdę nie potrzeba wojny, aby zawładnąć takim krajem! Jesteśmy zniewoleni i słabsi niż za PRL-u, a V rozbiór właśnie kończy dzieło - rząd chce sprzedać lasy państwowe, uzdrowiska, zakłady azotowe, zniszczyć kolejnictwo, LOT, Pocztę Polską i zagarnąć tereny ogródków działkowych w dużych miastach, bo majątek się kończy i już niedługo nie będzie co sprzedać. Prywatyzacja i likwidacja własnego przemysłu jest głównym powodem obecnego stanu gospodarki, bezrobocia i finansów naszego państwa. Przypomnę, że ta rabunkowa prywatyzacja polega na wyprzedaży za łapówki, zawłaszczaniu i likwidacji przedsiębiorstw, zakładów, instytucji, a nawet całych gałęzi przemysłu. Kolejne rządy pozbywały się i uwłaszczały nie tylko na upadających firmach, ale ochoczo za łapówki wyprzedawały też te dochodowe, dobrze prosperujące i profesjonalnie zarządzane, które przynosiły skarbowi państwa oprócz podatków i innych stałych profitów - olbrzymie dochody (np. telekomunikacja, banki, przemysł papierniczy, tytoniowy, spirytusowy, chemiczny i petrochemiczny, wydobywczy, huty, stocznie, cementownie, cukrownie...itd) Zyski państwa ze sprzedaży były chwilowe i małe w porównaniu do stałych zysków długofalowych, gdyż państwo zostało pozbawione zysków wynikających z udziału w zyskach (dywidendy), które obecnie zasilają aktualnych właścicieli. 
Text: Zbyszek Gojny

------------------------------------------------------------

Polska jest ekonomicznie rozłożona na łopatki.

Rozłożona od środka. Przez wewnętrznych chciwców i pasożytów.
Musimy ratować co się da i jak się da. 
Zostały tylko lasy i ziemia. Ratujcie co się da. 
Kupujcie choćby skrawki ziemi, zbierajcie się i zrzucajcie na zakupy większych areałów.
Zamiast pożyczać z banku lichwiarskiego 10.000 zł na zakup plazmy czy 40.000 zł na zakup auta - kupcie sobie choć kawałek ziemi!

Telewizor ani auto nie da wam jeść, a ziemia da. Gdy przyjdzie wielki krach ekonomiczny i głód - te skrawki was będą karmić i na nich od zera będziecie budować swoje nowe życie. Przygotujcie się!
Sprzedajcie samochody i kupujcie ziemię!

Jeśli oddacie ziemię i lasy obcym - będą was z niej przeganiać jak psy i strzelać jak do kaczek.
Proszę was - róbcie coś. Cokolwiek. Nie pozwólcie obcym zagrabić naszego kraju, nie pozwólcie rozpędzić na cztery wiatry naszego Narodu. Nasz Naród musi zachować lasy i ziemię dla siebie.
Zakładajcie stowarzyszenia, zbierajcie kasę na zakup ziemi. Zakladajcie ekowioski, zakładajcie ogrody - róbcie coś! Pielęgnujcie naszą polską tradycję, uczcie dzieci historii i tożsamości narodowej. Nie pozwólcie nas zgnoić i zrobić z nas bezbarwny motłoch bez korzeni i tożsamości narodowej!

Inne narody pielęgnują swoje tradycje, swoje wartości. Weźcie z nich przykład. Nie dajcie sobie wmówić, 
że patriotyzm to patologia. Patologia to jest to co się teraz dzieje w kraju w mediach i w rządzie oraz sejmie. Ratujcie nas! Proszę was, róbcie coś!

Indianka

Agencja Nieruchomości Rolnych sprzedaje ziemię

ANR nie posiada własnych zadań. Realizuje zadania wynikające z polityki państwa. ANR zajmuje się:
tworzeniem i poprawą struktury obszarowej gospodarstw rodzinnych,
wykonywaniem prawa własności i innych praw rzeczowych w stosunku do nieruchomości rolnych Skarbu Państwa - w imieniu i na rzecz Skarbu Państwa, w szczególności są to:
obrót tymi nieruchomościami,
restrukturyzacja w stosunku do tych nieruchomości,
racjonalne wykorzystanie tych nieruchomości,
administrowanie tymi nieruchomościami,
sprzedawanie tych nieruchomości za zgodą prezesa.

Wykaz sprzedawanych nieruchomości:
http://www.anr.gov.pl/web/guest;jsessionid=7129677CAEF24351A77D5882238DFCC0.internet_sb1

Polacy, kupujcie choćby skrawki ziemi.
Polskie plemię musi zachować w polskich rękach lasy i ziemię!
Oferty sprzedaży ziemi:

Filia Koszalin - woj. zachodniopomorskie, gm. Szczecinek, obrębu Gwda Wielka o pow. 0,2300 ha.

Cena:
23 400.00 zł
Powierzchnia (w ha):0.2300 ha
Typ działki:nierolna

Data przetargu: 2014-01-28

Nieruchomość gruntowa, niezabudowana, oznaczona w ewidencji gruntów jako działka nr 596/5 z obrębu Gwda Wielka o pow. 0,2300 ha. Działka znajduje się na terenie oznaczonym symbolem: RP -tereny produkcji rolnej z zabudową mieszkaniową.



OT Wrocław woj. DOLNOŚLĄSKIE gmina Wleń obręb Radomice pow. 0,0400ha.


Cena:
3 600.00 zł
Powierzchnia (w ha):0.0400 ha
Typ działki:nierolna

Data przetargu: 2014-02-05

Sprzedaż - nie rolna - 0,0400ha. - 3.600,00 zł - 127 AM 1


OT Wrocław woj. DOLNOŚLĄSKIE gmina Ciepłowody obręb Muszkowice pow. 2,1961ha.


Cena:
164 200.00 zł
Powierzchnia (w ha):2.1961 ha
Typ działki:nierolna

Data przetargu: 2014-01-30

Sprzedaż - nie rolna - 2,1961ha. - 164.200,00 zł - 212/53 AM 2



 Najnowsze - Rolne
OT Wrocław woj. DOLNOŚLĄSKIE gmina Lubań obręb Henryków Lubański pow. 18,6600ha.


Cena:
293 130.00 zł
Powierzchnia (w ha):18.6600 ha
Typ działki:rolna

Data przetargu: 2014-01-31

Sprzedaż - mieszane - 18,6600ha. - 293.130,00 zł - 691 AM 2,687 AM 2,726/7 AM 1,689 AM 3,690 AM 2,688 AM 2,680/1 AM 2,692 AM 2,682 AM 2,686/1 AM 2



OT Wrocław woj. DOLNOŚLĄSKIE gmina Miękinia obręb Lutynia pow. 12,9608ha.


Cena:
686 600.00 zł
Powierzchnia (w ha):12.9608 ha
Typ działki:rolna

Data przetargu:2014-01-30

Sprzedaż - rolna - 12,9608ha. - 686.600,00 zł - 553/5 AM 3


Polskie plemię musi zachować lasy i ziemię!


Polacy na Zachodzie i w kraju - kupujcie ziemię rolną od Agencji Rolnej Skarbu Państwa i lasy państwowe! Tuskorząd chce tę ziemię i dobra leśne wyprzedać obcym! Ratujcie nasz kraj! Ratujcie naszą Ojczyznę przed kolejnym rozbiorem i okupacją! Kupujcie ziemię dla siebie i swoich rodzin, abyście mieli dokąd wrócić i gdzie żyć i czym karmić swoje rodziny, wychować dzieci i zapewnić im przyszłość!
Polacy muszą mieć swój kraj! Polacy muszą mieć swoje własne terytorium! Polacy muszą zachować swoją Ojczyznę dla swoich dzieci, wnuków i kolejnych pokoleń Polaków!
Polskie plemię musi zachować lasy i ziemię!

sobota, 11 stycznia 2014

Oświadczenie dotyczące naruszenia suwerenności Polski przez Izrael

Mając na uwadze zapowiedzianą publicznie debatę parlamentu izraelskiego na terenie Rzeczpospolitej oświadczamy że: usiłowanie lub dokonywanie politycznych czynności sprawczych przez władzę ustawodawczą danego kraju na obszarze innego kraju narusza jego suwerenność. Uchwalanie lub usiłowanie uchwalanie praw na terytorium Rzeczypospolitej to domena li tylko Sejmu i Senatu, a nie obcego parlamentu !

Suwerenność państw jest jednym z podstawowych terminów prawa międzynarodowego. Oznacza ona niezależność państwa, wyrażającą się w posiadaniu osobowości prawnej, stanowiącej najwyższą władzę na danym terytorium. Państwo suwerenne jest zatem w stosunkach międzynarodowych podmiotem prawa międzynarodowego. Zatem co władza ustawodawcza państwa chroniącego odpowiedzialnych za masowe ludobójstwa chce uprawomocnić w Polsce?

Znaczenie zasady suwerenności podkreśla fakt, że została ona ujęta we wszystkich podstawowych dokumentach międzynarodowych. Karta Narodów Zjednoczonych, określając zasady postępowania swych członków i samej organizacji, na pierwszym miejscu wskazywała na “suwerenną równość”, a uchwalona w 1970 roku Deklaracja zasad prawa międzynarodowego stwierdzała, że wszystkie państwa korzystają z suwerennej równości, która obejmuje takie elementy jak:

Państwa są równe wobec prawa

Każdemu państwu przysługują prawa wynikające z pełnej suwerenności.

Każde państwo ma obowiązek szanować podmiotowość innych państw

Integralność terytorialna i niepodległość polityczna państwa są nietykalne.

Każde państwo ma prawo swobodnie wybrać i rozwijać swój system polityczny, społeczny, gospodarczy i kulturalny

Każde państwo ma obowiązek stosować się w pełni i w dobrej wierze do swoich zobowiązań międzynarodowych i pokojowo współżyć z innymi państwami.

Zapis o integralności terytorialnej i niepodległości politycznej w świetle planowanej debaty parlamentu Izraela w Polsce to de facto aneksja Polski na takiej samej zasadzie jak to odbyło się z Austrią. Jak wiemy z faktów historycznych 13 marca 1938 roku niczym nie skrępowani Austriacy finansowani przez globalistów ogłosili zatwierdzoną następnie przez Hitlera ustawę, która włączała Austrię do Wielkiej Rzeszy jako Marchię Wschodnią (Ostmark). Dopiero w 2009 po badaniach genetycznych bliskich krewnych Hitlera okazało się, że był on żydem berberyjsko-aszkenazyjskim co diametralnie zmienia uzasadnienie napaści na Polskę w 1939 roku przez dwa kraje kierowane de facto przez środowiska żydowskie !

Dopuszczenie do politycznych czynności sprawczych na terenie Rzeczpospolitej to naruszenie prawa międzynarodowego i krajowego.

W tym stanie rzeczy znajdują pełne uzasadnienia motywy zamordowania dwóch Prezydentów RP, którzy sprzeciwiali się takim aktom politycznym, a których następstwem jest usuwanie Krzyży z miejsc publicznych i symboli Chrześcijaństwa m.in. z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie oraz usiłowanie usunięcia Krzyża z sali plenarnej Sejmu.

Mając na uwadze umiłowanie Polski, odwiecznej Ojczyzny Polaków wzywamy wszystkich Polaków w Polsce oraz na świecie do zdecydowanego działania na rzecz zachowania suwerenności Polski oraz w celu zaprowadzenia ładu prawnego na obszarze Rzeczpospolitej.

Rafał Gawroński

Prezes

Stowarzyszenie Ziemiańskie w Polsce

3 miliony Żydów chce zająć miejsce 3 milionów Polaków?

Tusk swoją polityką gospodarczą kraju doprowadził 3 miliony Polaków do wyjazdu z kraju.
Czyżby celowo szykował miejsce dla 3 miliony Żydów?
Chcą zagarnąć nasz kraj dla siebie a nas wszystkich sprowadzić do roli niewolników lub wypędzić precz na wieczną tułaczkę?

Cameron w Wielkiej Brytanii już robi ruchy antypolskie. To się będzie pogłębiało. Gdy nastaną ciężke czasy w UK - wygna wszystkich Polaków z Anglii na zbity pysk. Gdzie się podzieją Polacy wyzzuci z majątku i praw do własnej ziemi???

Polacy na Zachodzie - kupujcie ziemię w Polsce, abyście mieli gdzie wrócić, gdy was wygnają kraje europejskie lub zaczną dyskryminować i prześladować!

Ta dyskryminacja już ma miejsce, a prześladowania to tylko kwestia czasu. Gdy gospodarka europejska załamie się - motłoch brytyjski was zmasakruje, za to że tam jesteście i oddychacie ich powietrzem. Ewakuujcie się stamtąd. Póki czas - kupujcie ziemię w Polsce, abyście mieli gdzie wrócić i gdzie postawić swój polski dom! 

W roku 2015 Tusk puści polską ziemię rolną i lasy Żydom i innym cudzoziemcom. Wy nie będziecie mieli szans na wykup. Nie przebijecie ich ofert. Kupujcie ziemię teraz! To wasz patriotyczny obowiązek. Tylko wy macie środki finansowe na zakup ziemi w Polsce. Lokalni Polacy nie zarabiają nawet na swoje utrzymanie, a co dopiero marzyć o zakupie kawałka ziemi pod dom i ogród.

Cytat:
Chcą powrotu nad Wisłę 3 milionów Żydów.Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce postuluje powrót do Polski trzech milionów Żydów i ustanowienie hebrajskiego drugim językiem urzędowym - informuje TVP Info. (czyli w urzędach państwowych i rządowej administracji zasiądą Żydzi, bo tylko oni znają zarówno język polski i żydowski - a ty polski robolu cegły nosić na budowie i beton mieszać, w knajpach żydowskim paniskom obiady podawać, a nie w urzędach zasiadać!)


Organizacja, którą założyła izraelska artystka Yael Bartana zaczyna wkraczać do realnej polityki. Właśnie zaprezentowano program Ruchu, w którym znalazł się nawet postulat sfinansowania akcji przesiedlania Żydów do Polski z podatków. (polskich podatków???)


Żydowscy działacze uważają, że Senat powinien zostać przekształcony w Izbę Mniejszości, a polski rząd powinien zerwać konkordat z Watykanem. (coo??? To jakieś kpiny!)

Logo organizacji powstało z połączenia polskiego godła z gwiazdą Dawida - dodaje stacja.

Były ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss mówi, że propozycje Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce są zaskakujące. Zauważa też, że przed II wojną światową Żydzi w Polsce mówili w jidysz, a nie po hebrajsku.

Autor: AJ
http://tvp.info/informacje/ludzie/hebrajski-drugim-jezykiem-...
Tylko tyle ma do powiedzenia Szewach Weiss? "zaskakujące" ??? "przed wojną mówili w jidish" ???
Przecież to oburzające, szokujące, aby obcy naród narzucał Polakom jak mają żyć, ile podatków płacić (ciągle więcej więcej i więcej), jakiego języka używać, jakie mieć władze w Polsce itd. Polska, to kraj Polaków. Żydzi nie są tu mile widziani. Żydzi muszą wracać do swojego kraju, a nie zajmować cudze kraje i ciemiężyć cudze narody.

Nie zgadzam się na powrót 3 milionów Żydów do Polski. Jaki powrót??? Niech wracają do swojego kraju - do Izraela.

Zgadzam się na powrót 3 milionów Polaków. Żądam stworzenia warunków do życia i rozwoju dla Polaków w ich własnym kraju!

Żądam zwolnienia z placenia podatków osoby zarabiające poniżej 50.000 zł rocznie - tak jak w Wielkiej Brytanii.

Nasz Naród zasługuje na lepsze życie niż mu stwarza tuskorząd!

Indianka