czwartek, 28 lutego 2013

Indianka tańczy


Indianka wieki nie tańczyła. Coś ją ostatnio za bardzo muli. Męczy się szybko i zapada w sen. Trzeba się rozruszać. Ożywić. Włączyła sobie skoczną piosenkę, chyba portugalską “Ate a Noite Parar”. Fajniutka, wesolutka pioseneczka. Ostatnio jakoś nie za wiele słucha muzyki, prawie nie słucha. Jednak wczoraj i parę dni wcześniej usłyszała ciekawą historię i równie ciekawą muzykę pewnego Rodrigueza. Jego historia jest niezwykła, a jego muzyka wspaniała. Jego muzyka jest lepsza od mega giganta rockowego kultowego zespołu “Doors”, a on sam śpiewa lepiej niż sam Morrison:
Sixto Rodriguez w piosence: "I wonder":
http://www.youtube.com/watch?v=J0sZbOn9gQY

Muzyka powstała 42 lat temu. Nie odniosła sukcesu w Stanach. Sprzedał ledwo 50 płyt. Za to odniosła zajebisty sukces w RPA, o czym sam Rodriguez przez 30 lat nie miał pojęcia :) Również jego fani nawet nie śnili o tym, że on jeszcze żyje :) Wszyscy przypuszczali, że on popełnił samobójstwo. Tymczasem człowiek ten skromnie przeżył swoje życie ciężko pracując na budowach. Założył rodzinę. Spłodził dzieci. I żyje sobie nadal skromnie. Nie miał żalu do losu, że go tak przewrotnie doświadczył :) Iż inni zarobili na jego talencie miliony, podczas gdy on tyrał w pocie czoła całe życie. Że żył skromnie, zamiast szaleć. Myślę, że ma rację. Gdyby został gwiazdą – pewnie by nie dożył sędziwego wieku, tylko zaćpałby się na śmierć albo zabił po pijaku w jakimś wypadku samochodowym. Świat show biznesu na ogół nie daje prawdziwego szczęścia i dobrego, wartościowego życia, lecz degeneruje. Morrison na przykład nie dożył sędziwego wieku. Z tego co Indianka pamięta, to zaćpał się na śmierć dość młodo. Rodriguez dorobił się rodziny i dożył sędziwego wieku :) Ktoś może woleć żyć krótko, a intensywnie, a ktoś inny woli żyć długo i spokojnie. Rodriguez jest zadowolony ze swego życia.

Jak dla Indianki ktoś taki jak Rodriguez – człowiek oryginalny, odważny, szczery i utalentowany, a jednocześnie skromny i ciężko pracujący całe życie – to jest prawdziwy idol. On jest autentyczny. Prawdziwy. Wartościowy, bo zna prawdziwe życie i umie się w nim odnaleźć i dostosować, mimo swojego ogromnego talentu i powołania do celów wyższych :)

Inną kapitalną muzykę jaką Indianka niedawno słyszała i która ją zawojowała to słowiańska piosenka “Ja Sałdat” (żołnierz) grana wyłącznie przez radio Białystok. To super piosenka! Jak dla Indianki – porywający szlagier, tym bardziej, że stworzony w oparciu o starodawną muzykę tradycyjną – rosyjską lub białoruską. Piękne, silne męskie głosy brzmią fantastycznie na tle oryginalnej, brzmiącej tradycyjnie, a jednocześnie żywo i współcześnie żywiołowej pieśni. Indianka poleca :) Tutaj akurat wersja oryginalna i głosy mniej atrakcyjne, ale sama piosenka nadal fajna: http://www.youtube.com/watch?v=7kS0Dchh9TA

Niech Warszawka odświeży swoje zapyziałe, zgrane płytoteki, bo całkiem niedaleczko super muza powstaje, a ona nie ma o tym bladego pojęcia i rzępoli 24 na dobę te same oklepane zachodnie hiciory, podczas gdy tuż tuż coś swojskiego i oryginalnego gra :) (Jakby ktoś nie wiedział, to w Polsce mamy mniejszości narodowe na Podlasiu i one władają swoimi językami i śpiewają w nich świetnie – prześwietnie :)).

W przeciwieństwie do pedalstwa, to mniejszości narodowe to rzecz naturalna w naszym państwie. Było ich więcej przed II wojną światową, a wzięły się tutaj z przeszłych wieków naszej bogatej polskiej i słowiańskiej historii. No, ale tego młodzież już nie wie, bo w szkole historia wycięta, a w publicznych mediach zamiast naszej bogatej, pięknej historii polskiej jest lansowane pedalstwo – import ze zgniłego, zdegenerowanego Zachodu ;) Także Indianka wyjaśnia niedouczonym i tym samym historycznie upośledzonym – że polscy obywatele to także osoby narodowości białoruskiej, ruskiej, litewskiej które żyją w ramach naszej pięknej Rzeczypospolitej od lat, wielu lat, a ich przodkowie żyli tu i pracowali równolegle z Polakami już wieki temu. Z reguły władają zarówno językiem polskim jak i swoim narodowym.

Pamiętajcie, pedalstwo to nie nasza kultura. Polska kultura jest niesamowita i różnorodna. Bogata, przebogata. To dzieje ciekawe, wciągające, pewne niesamowitych zwrotów akcji. Warto sięgnąć do naszej, polskiej historii, by się o tym przekonać. Żadna gra komputerowa się do niej nie umywa.
Pedalstwo to kultura zblazowanych degeneratów z Zachodniej Europy. To nie jest nasza polska kultura ani moralność.

A co do tolerancji – to Polska już wieki temu słynęła z największej w Europie tolerancji. Podczas gdy na Zachodzie Europy tamtejsze narody smażyły swoich heretyków – tutaj oni znajdowali schronienie. Tu, w naszej Rzeczypospolitej.

Zachodnie narody powinny kultury i tolerancji uczyć się od nas, a nie narzucać nam swoje chore światopoglądy i wynaturzone style życia.
Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście faszystami, bo próbujecie zachować naszą polską kulturę.
Faszyści to opętani niemieccy i włoscy mordercy mordujący w czasie II Wojny Światowej niewinnych ludzi, całe narody.

Nazwanie Polaka faszystą, to ciężka obraza, bo właśnie nasz naród najbardziej ucierpiał od faszystów niemieckich.

Teraz wiodące obecnie w Unii Niemcy próbują narzucać nam swoje zwyrodnienia i zmuszać nas do ich akceptacji wbrew naszej kulturze i tradycji. Nie dajcie sobie wciskać tej zachodniej ciemnoty. Nie dajcie sobie robić wody z mózgu i przyjmować za normalne, co normalne nie jest. Pedały to ludzie wynaturzeni. To nie wzór do naśladowania.

Nasza polska kultura – to zdrowa rodzina składająca się z kobiety i mężczyzny – żony i męża oraz ich dzieci. To jest polska rodzina. Każdy, kto dba o zachowanie polskiej tradycji i wartości oraz szanuje polską tradycję i historię i polskość – to patriota. Być patriotą – to jest być człowiekiem szlachetnym i wartościowym.

Patriota to osoba moralnie piękna, miłująca swą Ojczyznę, zdolna do obrony swojej Ojczyzny przed wrogami.
Patriota, to nie agresywny faszysta nastawiony na mordowanie każdej innej nacji. Faszyści są za Odrą, po niemieckiej stronie. Tutaj ich nigdy nie wyhodowaliśmy. Faszyści, to twór niemiecki. Byli tu w czasie II Wojny Światowej i mordowali masowo nas - Polaków.

Nigdy nie porównujcie żadnych Polaków do faszystów, bo celem każdego faszysty było zabić Polaka. Zniszczyć polski naród – zmieść z powierzchni ziemi. To jest właśnie faszyzm. To jest cel faszyzmu. Zniszczyć inne narody niż niemiecki. Wywyższyć naród niemiecki nad inne narody. Uczynić Niemców panami innych narodów. To się właśnie dzieje teraz w Europie. Niemcy trzęsą całą Europą. Ekonomicznie dokonali tego, czego nie udało im się dokonać zbrojnie w zeszłym stuleciu. Niemcy to hegemon podporządkowujący swoim interesom inne narody w tym Polskę. Jeśli szukasz faszystów – szukaj ich w Niemczech, nie w Polsce. Tam nawet są prawdziwe pro hitlerowskie bojówki faszystowskie.
Niszczenie naszej kultury – to był jeden z elementów działań faszyzmu mającego na celu zniszczenie tożsamości podbijanych narodów. Niemcy to agresor, który zbrojnie najechał nasz kraj w 1939 roku. Swą okupację zaczął od zniszczenia polskich inteligenckich elit – spędził polskich profesorów na uniwersytecie i wywiózł ich na śmierć.

Celem faszystów niemieckich było zniszczenie polskiej kultury, inteligencji, polskiej tradycji i wartości.
Niemcy gdy wkroczyli do Polski w 1939 roku – zaczęli od wycinania naszych wykształconych elit, naszych profesorów. Zgodnie z zasadą – “zniszcz inteligentne elity danego kraju, a reszta społeczeństwa pokornie da sobą sterować jak stado baranów”

Teraz nie zabijają. Nie mogą otwarcie niszczyć kultury naszej, naszych elit, więc robią to podstępnie – robią pranie mózgu młodzieży pod obłudnymi hasłami niby równości wobec prawa pedałów. Jaka to równość? Z pedałem??? Z odmieńcem seksualnym? Powinni schować się pod dywan i nie wychylać. A oni się lansują... Bożesz...

Ale tu nie chodzi o pedały. Tu chodzi o wyszydzenie polskiej, tradycyjnej rodziny. Znieważenie polskich, katolickich, tradycyjnych wartości. Obniżenie ich rangi poprzez zrównanie polskiej zdrowej, normalnej rodziny z parą wynaturzonych odmieńców. Odbiera się nam nasze prawa m.in. do emerytury, renty i wielu świadczeń społecznych, służby zdrowia, leków itd. itp. jednocześnie nadając nowe prawa odmieńcom. Coś tutaj jest baaardzo nie tak.

Kraj w kryzysie, gospodarka polska wymaga natychmiastowej interwencji – a oni się zajmują pierdołami typu nadawanie praw odmieńcom. Odwracają uwagę społeczeństwa od poważnych problemów które leżą w sejmie odłogiem od miesięcy i lat. Nadają prawa odmieńcom, a zabierają prawa normalnym ludziom: kolejarzom, rolnikom, emerytom, przedsiębiorcom, którzy mają prawdziwe rodziny na utrzymaniu. Rodziny, składające się z mężczyzny, kobiety i ich dzieci. Tym rodzinom zabierają ich prawa do godziwego życia.

Zmęczona

Piękny, słoneczny dzień się skończył. Indianka zdołała nakarmić zwierzęta. Jej śliczne dziewczynki jedzą siano na podwórku. Kozy w swoich boxach. Indianka zmęczona – musi odpocząć, zanim zamknie konie. Jeszcze za wcześnie by je zamykać. Niech się przewietrzą porządnie. Siana mają wielką kopę nawaloną, więc sobie przy niej stoją. Dziś ciepło.

Dzień był pełen Słońca. Idzie przedwiośnie :)

Słońce lutowe

Dziś po raz pierwszy w lutym mnóstwo Słońca. Śniegi topnieją. Trzeba się spieszyć z transportem drewna z pola, póki śnieg jest, bo taczką będzie ciężej targać drzewo z pola poprzez miękką śniegowo błotną-ziemię.

Indianka dzisiaj nie powalczy ani rolniczo, ani polityczno. Bolą ją jajniki i będzie cierpieć, chyba że zrobi sobie wywar z kwiatów krwawnika, który zapobiegliwie zebrała latem. Najpierw jednak spróbuje się poruszać po dworze i rozruszać ten ból. Może sam zniknie. Tak bywa niekiedy.

Koniom i kozom dała owsa, także gęsiom i królikom. Kozom trzeba zanieść wody, tzn. jednej kozie. Druga jeszcze ma w wiadrze wodę. Na ganku leży sterta wczoraj natarganego drewna. Leży na przejściu, więc najpierw trzeba to przesunąć na bok.

W czajniku gotują się jaja na śniadanie. Na twardo.

Konie już zjadły swój owies i wyszły na słoneczko. Indianka już im nałożyła siana, ale trzeba dołożyć i pościelić w stajni.

Indianka zjadła śniadanie: jajeczko i pastę dyniową. Bardzo smaczna ta pasta. Indianka pierwszy raz robiła w zeszłym roku przetwory z dyni i nie spodziewała się, że aż takie smaczne wyjdą. Pasta dyniowa znakomicie rozsmarowuje się na kromce chleba i z powodzeniem może zastępować wegetarianom pasztet drobiowy. Jest równie smaczna, choć różni się smakowo od pasztetowej, ale jej smak jest bardzo przyjemny dla najwybredniejszego podniebienia.

Indianka narobiła trochę tych przetworów dla siebie. Te w dużych słojach to otworzy przy okazji odwiedzin gości – dla siebie otwiera małe słoiczki, aby je zużyć szybko, bo lodówka nie działa.

Indianka jedząc późne śniadanie słuchała radia Białystok jednym uchem, a drugim uchem swoich myśli. Podeszła do doniczki z porzeczkami, gdzie patyki wypuściły zielone pączki listków. Stała przed nimi i przyglądała się nim skąpanym w promieniach zimowo-przedwiośnianego Słońca. i w tym samym czasie głos z radia opowiadający o swoim pisarstwie zaczął mówić o młodych pączkach pączkujących na patykach itd. Niesamowita zbieżność! :) Indianka odebrała to, że radio z nią flirtuje odpowiadając na jej myśli. Głos przemawiał jeszcze jakiś czas rozwijając temat pączkujących listków na patykach, a na koniec powiedziano..., że to literat Wiesław, który właśnie zmarł... Indiance zrobiło się dziwno... To tak jakby flirtował z nią duch... Słyszała głos ducha przemawiającego do niej z radia... mówiącego o jej sadzonkach, a wcześniej o jego potrzebie pisania.

Ps. Qumbas, Indianka toleruje pedałów, ale nie chce by ich na siłę lansowano w jej katolickim kraju i stawiano za wzór do naśladowania dla młodzieży. Młodzież musi budować normalne, zdrowe rodziny. Rodzina to kobieta i mężczyzna oraz ich dzieci. Innej opcji nie ma. Każdy inny układ to tylko układ, ale nie rodzina. Poza tym to nie czas na to. Są ważniejsze sprawy niż sprawy homoseksualistów w Polsce. Mamy w Polsce duże większe grupy które wymagają natychmiastowej uwagi, bo dzieje im się wielka krzywda. Te grupy rząd olewa ostentacyjnie w tym samym czasie rozczulając się nad homoseksualistami. Homoseksualiści i ich sprawy mogą poczekać, tym bardziej, że moda na pedalstwo to import ze zgniłego Zachodu Europy.

A to, że wśród katolików jest trochę złych katolików chodzących do kościoła tylko na pokaz, a nie praktykujących na co dzień przykazań chrześcijańskich, to nie jest wina samego Kościoła, tylko 40 lat degenerowania polskiego społeczeństwa przez chorą komunistyczną propagandę. To komuchy są odpowiedzialne za 40 lat demoralizacji naszego społeczeństwa. To wtedy uczono donosicielstwa i napuszczano członków rodziny na siebie, byle tylko wyciągnąć z nich zamierzone zeznania. Komuna to był młyn, który łamał ludziom charaktery i skrzywiał ich moralnie. Więc się nie wyżywaj na katolikach, za to, że są teraz tacy niedoskonali. Tak ich uczono. Na przykład tutaj na Suwalszczyźnie uczono ludzi znieczulicy przez dziesięciolecia, a nawet dłużej, bo wielu z nich przybyło z odczłowieczonej głębi Rosji sowieckiej w tym zimnej Syberii. Także efekt ich znieczulicy to efekt działania nie tylko dziesiątków, ale niekiedy i setek lat spędzonych na zsyłkach, w obozach pracy, w zimnie i głodzie oraz chorobach. Ci ludzie, jeśli nawet zachowali katolicyzm, to ich potomkowie już mieli inaczej poukładane w głowach. Narzucone inne uwarunkowania z miejsca, w którym musieli funkcjonować, zanim przybyli na ziemie odzyskane Polski. Ta zbieranina i ich potomkowie często mają wypaczone widzenie świata. Postrzegają świat i ludzi przez pryzmat szyderstwa i znieczulicy, na które byli wystawieni oni lub i ich przodkowie. Dlatego tutaj, gdy się komuś dzieje krzywda lub nieszczęście, to pierwszy odruch ziomali mieszkających wokół – jest pusty śmiech i szyderstwo. Zamiast podejść podać pomocną dłoń – takie typki jeszcze podstawią ci nogę, abyś upadł. Nie ma tutaj żadnego szacunku ani dla kobiet, ani dla głębokich wartości chrześcijańskich. Muszą minąć dekady, aby się to zmieniło na korzyść i ludzie zaczęli być wrażliwi na los drugiego człowieka. Być może to się nigdy nie stanie, jeśli będą wzrastać w atmosferze szyderstwa z wartości chrześcijańskich i samego Kościoła, co ma miejsce obecnie w mediach publicznych i na salach sejmowych.

Większość, zdecydowana większość katolików w Polsce to ludzie wartościowi. Nawet ci, którzy chodzą do kościoła na pokaz – coś tam w nich zostaje z tych mszy i dzięki temu nie są ostatnimi łachudrami, jak te lesby co przyjechały na moją gospodarkę i zdradziecko nakablowały na mnie w zamian za moją gościnność. Pedały to nie tylko odmieńcy seksualni, ale to też ludzie bez żadnych zasad moralnych – osobniki pozbawione zwykłej przyzwoitości ludzkiej.

Młodzież, tzw. pokolenie JPII – to dobrzy ludzie. Dobrze się stało, że mieliśmy swojego papieża, swojego mądrego guru, który odświeżył chrześcijaństwo i nadał mu nowe oblicze. Który dodał nadziei i wiary uciśnionym Polakom za komuny, dzięki czemu tej komuny już nie mamy – rozpadła się po tym, jak ludzie – jak katolicy zobaczyli ilu ich jest i jaka siła w nich drzemie. “Niech wstąpi duch Twój w ten naród”. Duch wstąpił. Ludzie posłuchali. Dzięki Janowi Pawłowi II – powstały ruchy wyzwoleńcze w Polsce, powstała solidarność i w efekcie zrzuciliśmy z siebie kajdany komuny plus daliśmy przykład innym uciśnionym w bloku socjalistycznym narodom – jak to zrobić. Jan Paweł II – to wielki Polak i wielki papież. Jego wybór zaskutkował zmianą ustrojów politycznych w Europie.

To wielki katolik, wielki chrześcijanin. Więc przestań pluć na wszystko co katolickie, chrześcijańskie i na samych chrześcijan. Gdyby nie oni, nie nasz Papież, nasi mądrzy kardynałowie i arcybiskupi oraz wierni chrześcijanie – nadal byśmy gnuśnieli w zapyziałym PRLu, albo skończyłby się on krwawą wojną domową – być może także okupacją sowiecką i totalnym zniszczeniem naszego kraju i wymordowaniem ich wszystkich obywateli. Być może jeśli byś przeżył – to zostałbyś wywieziony na Sybir do ciężkich robót w kołchozie lub obozie pracy i w najlepszym razie skończył jako pastuch od świń, a w tej gorszej opcji padłbyś z wycieńczenia i zimna lub z wyruchania przez miejscowego oprawcę kacyka kołchozowego.

niedziela, 24 lutego 2013

Polska - kraj lenny Unii Europejskiej

Polska podpisując pakt z Unią – podpisała pakt z diabłem.

Ten twór nas niszczy od środka, narzucając nam obce, wrogie przepisy, nakazy i zakazy działające na szkodzę obywateli polskich.

Unia tyranizuje nasz naród – zamienia nas w niewolników bez prawa głosu.

Nasz rząd w kolaboracji z Unią – niszczy nasz kraj i naród od środka.

Unia łamie prawa człowieka w podstępny sposób narzucając narodom w niej zrzeszonym akceptowanie praw i przepisów mających na celu zabezpieczenie interesów wielkich, wrogich koncernów i korporacji, których jedynym celem jest robienie forsy kosztem zdrowia, życia i wolności narodów. Musimy się uwolnić z tego negatywnego układu!

Zakaz indywidualnej uprawy żywności

Obecnie tworzone prawa są tworzone nie po to, by poprawić sytuację społeczeństwa i działać na jego korzyść oraz eliminować ryzyko ewentualnych sporów i konfliktów społecznych, ale są tworzone wyłącznie po to, by kontrolować naród w każdym, absolutnie każdym aspekcie życia - kontrolować i tyranizować - bezwzględnie narzucać mu swoją wolę w każdej sferze życia. Rządzić tyranicznie i bez poszanowania jakichkolwiek elementarnych praw ludzkich przyrodzonych każdemu człowiekowi w sposób naturalny.

“Nadane człowiekowi przez Boga prawo do wolnej uprawy żywności zostało zaatakowane w Nowej Zelandii, gdyż grupy specjalnych interesów i inni usiłują obecnie przepchnąć ustawę o “bezpieczeństwie żywności” w narodowym parlamencie, która pozbawi osoby indywidualne prawa do uprawy żywności, zachowywania nasion, a nawet dzielenia się owocami swojej pracy z przyjaciółmi i członkami rodziny.”

http://poznajprawde.net/aktualnosci/314-przymiarki-do-wprowadzenia-zakazu-indywidualnej-uprawy-zywnosci.html

 

Pranko

Woda na piecu gorąca – pranka ciąg dalszy. Pojedyncze sztuki odzieży wiercą się w maleńkiej praleczce wirnikowej po 15 minut. Co 15 minut trzeba je ponownie załączać. Kilka mokrych ciuchów już wisi na sznurze nad piecem i się suszy.

Kilka już suche i zdjęte. Złożone w kostkę i schowane do szafy. Pranie w takim tempie zajmuje dnie, a nawet tygodnie, ale powoli się wypierze, to co ma się wyprać.

sobota, 23 lutego 2013

Sprzątanie stajni

Dziś jak co dzień – Indianka nakarmiła wpierw zwierzęta, potem przywiozła opał, a następnie zabrała się za sprzątanie stajni.

piątek, 22 lutego 2013

Pakt fiskalny i stołki unijne

Lewaki szykują się na stołki unijne. Jednoczą siły :) A niech jadą w pizdu i nie wracają! Tylko szkoda Polski uwikłanej w pakt fiskalny, który nie daje jej żadnych uprawnień, a tylko nakłada kosztowne obowiązki na Naród. Teraz Indianka zrozumiała sens nacisku lewej strony Sejmu na wejście do paktu fiskalnego. Chodziło o stołki!!! Posłowie na stołkach unijnych zarobią znacznie więcej, niż jako posłowie polscy zarabiają. To ogromna kasa. Łakomy kąsek dla żądnych forsy tłuściochów. Dla swojej prywaty wpuścili Polskę w maliny... Pożałowania godne!

A kolejarzom przycinają ich wiekowe uprawnienia... Tyra dla dołów i niech siedzą robole cicho i się cieszą, że w ogóle mają pracę - a profity dla władz ;))) Premie po pół miliona, stołki unijne z ogromnymi apanażami... Żyć nie umierać :)))

Jak się lewaki dobrze urządziły! :) Podziw! ;) Za ich rządów komunistycznych pół wieku rujnowali Polskę i ciemiężyli naród, a na starość trafią im się cieplutkie fotele unijne ;). Niech młodzież patrzy, uczy się i wyciąga wnioski. A gdy przyjdą wybory – niech idzie głosować na prawicę, zamiast zaciągać się maryhą i uganiać się za rolnikami z aparatami fotograficznymi, bo konik czuprynkę ma zmierzwioną, to znaczy że biją albo cóś ;)))

Dzień jak co dzień

Indianka nakarmiła suto duże zwierzęta. Nawaliła wielką kopę siana koniom i także duże kopy siana zaniosła kozom.

Kozy dostały wodę i owies. Konie także. Indiance podoba się, jak jej trzy piękne gracje zgodnie wchodzą do stajni by zająć stanowiska przy swoich żłobach. Nie potrzeba zakładać im kantarów ni uwiązów. Same karnie stają w rzędzie każda przy swoim owsie i zgodnie zjadają swoje porcje, nie bijąc się o nie. Gdy są za stajnią, podczas gdy im Indianka nakłada owies (tak najbezpieczniej) – po nałożeniu owsa Indianka woła najstarszą klacz:

“Indiana! Owies! Chodź! Niam!”

Indiana z reguły radośnie odpowiada głośnym rżeniem i biegnie truchtem do stajni, a za nią podążają pozostałe klacze.

Indianka nawiozła ściółki koniom. Pościeliła. Kozy jeszcze mają suchą ściółkę. Indianka zaczęła sprzątać stajnię. Usunęła taczkę obornika z jednego boxu.

Przywiozła też taczkę opału, ale to mało – trzeba więcej przywieźć. W piecu się nadal tli wczorajsza potężna kłoda. Indianka dołożyła trochę drobniejszych polan, i spalają się one powoli razem z wielką kłodą. Piec gorący, ale nie szaleje.

Indianka musi odpocząć. Potem przytargać drewno z pola i nakarmić drób i króliki.

Odmowa przyznania dotacji i kara

Indianka wczoraj dostała list z ARiMR. Odmowę przyznania dotacji.
Wcześniej dostala też odmowę zwrotu kosztów które poniosła na kontrolę i certyfikację tj. prawie 2000zł. Dodatkowo ARiMR naliczyło jej karę za to, że ubiegała się o zwrot tych kosztów. Kara w wysokości ponad 600zł. Łączna strata: ponad 2600zł. Także Wojewoda Olsztyńki odmówił przysłania komisji szacującej straty poniesione na jej gospodarstwie. Powołał się na opinię Urzędu Gminy Kowale Oleckie. To Urząd Gminy Kowale Oleckie doradził mu, by nie przysyłał Indiance komisji do szacowania strat powstałych w gospodarstwie Indianki w ciągu ostatnich dwóch lat. Tak działa Unia Europejska i instytucje z nią współpracujące.

Gmina Kowale Oleckie nie udzieliła mi wnioskowanego przeze mnie wsparcia, na moje wnioski o dofinansowanie w związku z trudną sytuacją materialną i finansową dostawałam odmowy albo żadnych odpowiedzi, albo przekierowania do Opieki Społecznej, która również odmawiała mi pomocy wielokrotnie, ponadto gdy ja starałam się o dofinansowanie z ARiMR na wznowienie, a następnie przywrócenie potencjału rolniczego - Gmina nie przysłała mi wnioskowanej przeze mnie komisji szacującej straty, a gdy ja złożyłam taki wniosek wprost do wojewody olsztyńskiego - Gmina Kowale Oleckie odradziła mu przysłanie komisji i zataiła fakt składania przeze mnie do Gminy informacji o stratach w budynkach i uprawach oraz wniosków o przysłanie tychże komisji.

Także jako jedyna w mojej wiosce zostałam pozbawiona możliwości podłączenie stałego dostępu do Internetu stacjonarnego.

Zamiast wnioskowanej pomocy - Gmina Kowale Oleckie nękała mnie w zeszłym roku durnymi kontrolami i o ile mi wiadomo - szukała haka, aby przejąć moje piękne konie.

Żadnej należnej pomocy - tylko kłody, KŁODY I KŁODY pod nogi!

Nareszcie mam dowód na piśmie, że ta Gmina działa na moją szkodę i to na wielu płaszczyznach. Proszę internautów znających się na prawie o pomoc prawną.

czwartek, 21 lutego 2013

Polskie drogi


Zabranie Mazurom i Podlasianom forsy na budowę nowych dróg i obwodnic przy jednoczesnym zmuszaniu prezydentów mazurskich i podlaskich miast, aby godzili się na puszczanie przez środek zaludnionych miast - potężne, ryczące wagony z zachodnimi towarami jadącymi na Wschód – aby zachodnie koncerny zarabiały na handlu z Rosją kosztem polskich popękanych domów, rur, ulic, smrodu spalin i wycia silników Tirów przez całą dobę – to kurestwo.
Jak Unia chce robić biznes ze Wschodem, to niech na swój koszt wybuduje drogi i obwodnice w Polsce!

Żarcik

Jak po niemiecku jest “dom bab” ? :)

- “Babenhausen” :))) hahaha :)))

Zupa dyniowa

Dziś na obiad zupa dyniowa. W piecu tym razem odpowiednio mocny żar, że potrawy w garnkach się gotują. Indianka przyniosła z piwnicy butelkę z zupą dyniową i dolała ją do gorącej wody w garnku. Dodała ziemniaki, listek laurowy i przyprawy, wkroiła marchewki i garnek zupy gotuje się na dwa dni. Na patelni obok podsmażone plasterki ziemniaków duszą się z marchewką i imbirem. Dzisiaj i jutro wegetariańskie potrawy, bo mięsko się skończyło.

Indianka posadziła sztobry porzeczek w doniczkach. Ciekawe czy się ukorzenią do wiosny :)

Trzeba dołożyć koniom siana i iść po opał. Kręgosłup boli, ale nie ma co się ociągać, bo na ganku znów pusto – cały opał spłonął w piecu. No, jeszcze się pali i jedna wielka gruba kłoda leży na ganku, ale tę kłodę to trudno będzie spalić bo jest wyjątkowo gruba.

 

środa, 20 lutego 2013

Wysiłek a po nim odpoczynek

Z tym, że odpoczynek w stylu Indianki, to nie jest prawdziwy odpoczynek, bo gdy ona na chwilę przysiada przed komputerem by odsapnąć, to w tym czasie coś robi – np. przeszukuje Internet w poszukiwaniu pożądanych wiadomości.

Lepiej dla niej byłoby się położyć i pozwolić całemu ciału odprężyć się, ale nie da się tak w ciągu dnia, bo w ciągu dnia jest ubrana w ciuchy robocze, wiec nie może się w nich położyć do łóżka, a szkoda jej czasu na przebieranie się.

Same buty zajmują sporo czasu by je założyć i zdjąć. Są to wysokie, wiązane kozaki. Trudno się je zapina i sporo czasu Indiance schodzi na tę czynność.

Indianka zaniosła z paszarni do koziarni wielki i ciężki snop siana. Nałożyła kozie do jej boxu. Weszła na strych i znalazła linkę do wiązania dużego kozła. Kozioł bezczelnie wpycha się do boxów kóz gdy im nakłada ona siana czy niesie owies, więc trzeba go uwiązać w jego boxie, aby tam siedział i jadł, a nie przeszkadzał. Jego box jest otwarty – nie da się go zamknąć, więc kozioł musi być w nim uwiązany.

Kicia dostała mnóstwo smakowitego jedzenia dziś. Je i warczy. Zupełnie jak pies :D

Na piecu podgrzewa się wczorajsza potrawa. Jeszcze letnia jest, bo i piec nie szaleje wielkim ogniem, lecz spala niewielkie polana powoli i bez wytwarzania wielkiej energii. W domu ciepławo dzięki temu. Posiane w doniczkach zioła wykiełkowały. Także tulipany w doniczkach rosną.

Zielistka w butelkach rozrasta się intensywnie pora ją posadzić do doniczek. Ale to potem. Najpierw trzeba złapać kozła, uwiązać go w boxie i przytargać mu tam snop siana. Na polu czeka opał przysypany grubą warstwą śniegu. Przed Indianką wycieczka z saniami po ten opał. Już jedną taczkę przywiozła, ale to mało. Co najmniej dwie jeszcze musi przyciągnąć pod dom. Czas tak szybko leci. Trzeba iść.

Zasypało świat

Indianka dzisiaj się z łopatą do śniegu wybrała pod stajnię, odśnieżyć drzwi do stajni, bo zaspa urosła taka, że nie dało się ich w pełni otworzyć ni potem zamknąć. Wejście odśnieżone. Konie i kozy dostały owsa. Także króliki i drób. Pies już jadł. Dla kici trzeba jajko ugotować, gdy tylko kura je zniesie. Dzisiaj wieje. Zaspy rosną wielkie. Nikt tu nie dojedzie, choćby skisł :)

Indianka rozdzieliła kozy samice ciężarne. Każda dostała po osobnym, dobrze wymoszczonym słomą boxie. Kozły też dostały osobny box. Jedna koza dostała już siano, owies, wodę, obierki ziemniaczane. Druga na razie dostała wodę i owies, a siano skubała na dworze, ale od dzisiaj nie będzie wypuszczana na dwór, więc trzeba jej zanieść snop siana i napakować do jej boksu, by miała pod dostatkiem paszy.

Oj, jeszcze trzeba przytargać opału z pola. Co najmniej dwie misy sanne.

wtorek, 19 lutego 2013

Bolognese profanum



Sypie śnieg. Śnieży delikatnie, ale wytrwale. Na szczęście nie wieje. Biały puch śnieżny spowija budynki gospodarcze i dom Indianki. Całe podwórko białe. Za siedliskiem – takoż biało i śnieżno. W środku tej śnieżnej scenerii – Indianka i jej konie. Konie nakarmione - w stajni zamknione. Kozy takoż. 

Indianka wczoraj zrobiła nowe sanki z nowej taczki. Misa jest gładka, nie uszkodzona – więc płynie z lekkością po śniegu. Indianka przyciągnęła nią opał do pieca z odległego pola. Napaliła porządnie. Piec grzeje, ale nie wariuje, gdyż skończyło się super suche drewno, a to co jest – to nie tak suche i z trudem się pali. Podgrzała na nim ziemniaki i sos, ale dogotować musiała na gazie.

W związku z tym, że opał z ganku wypalony – mogła poprawić szałas Saby. Przesunęła paletę w kierunku ściany i docisnęła ją mocno, tak, że szczelina znikła. Przyniosła dodatkowej słomy i dopchała paletę nią wewnątrz oraz puszyście pościeliła psu w szałasie. Wejście do szałasu zasunęła workiem konopnym, tak, że tylko niewielka dziura na głowę psią została. Zaprosiła do środka Sabę. Saba weszła do szałasu i rozwaliła się na słomie pokazując Indiance swój psi brzuszek. Indianka zamknęła drzwi ganku, ale tak, by piesek mój wyjść na dwór i się załatwić w razie potrzeby.
Ewentualnie pogonić przypadkowego intruza, chociaż nikłe ryzyko, by się tutaj ktoś zapuścił w tę pogodę i śmiał niepokoić Indiankę.

Dzisiaj na obiad Indianka znalazła pyszny oryginalny włoski sos bolognese. Niewiele go było, więc go rozmnożyła.
Dodała wody, grzybów, wkroiła marchewki, dodała rosołu oraz listek laurowy. Wyszło dwa razy tyle przepysznego sosu. Włoch by się pewnie przekręcił, gdyby zobaczył jak Indianka przerobiła jego włoski sos na sos indiański :) Do sosu ugotowała ziemniaki. Polała swoim sosem ziemniaki i zjadła całość potrawy z wielkim smakiem. Zostało jeszcze danie na jutro i ziemniaki do sałatki warzywnej. Pora wstawić chlebek do pieczenia na noc i spać.


poniedziałek, 18 lutego 2013

Zamach na rolników polskich

Zgodnie z poronionymi, wysoce negatywnymi i szkodliwymi przepisami wprowadzanymi do naszego kraju - wolno w Polsce handlować i sprzedawać nasiona GMO - legalnie i bez kar. Natomiast tym, którzy te nasiona kupią i wysieją - grożą kary grzywny (!), jako że w naszym kraju nie wolno uprawiać roślin GMO.
Z tych przepisów widać jasno, że w naszym kraju są chronione interesy obcych korporacji takich jak Monsanto, którym wolno w Polsce handlować i zarabiać na swoich nasionach całkowicie legalnie, mimo, że wyhodowane z tych nasion rośliny są szkodliwe dla zdrowia Polaków. W naszej ojczyźnie realizowane są interesy obcych korporacji i jest to robione kosztem polskich obywateli, przede wszystkim kosztem rolników, ale i także konsumentów polskich.
 
Z tych samych przepisów widać, czyje interesy są całkowicie pomijane i lekceważone - interesy polskich rolników i konsumentów. To polski rolnik, który świadomie lub nieświadomie posieje nasiona GMO - będzie prześladowany i karany - nie sprzedawca nasion GMO. Sprowadzanie nasion GMO z zagranicy nadal będzie legalne, jak i ich stosowanie w skarmianiu zwierząt, za pośrednictwem których choroby wywołane przez GMO będą przenoszone na ludzi.
Nadal statki z Ameryki Północnej i Południowej będą zawijały do Polski, gdzie produkty GMO będą rozładowywane i rozwożone tirami po całej Polsce ze szkodą dla polskich konsumentów, którzy będą karmieni tym syfem, a także ze szkodą dla polskich rolników producentów zdrowych zbóż wolnych od GMO, które nie mają szans w konkurencji z tańszymi, dotowanymi przez swoje rządy uprawami GMO z Ameryki Północnej i Południowej.
Stosowanie cen dumpignowych, czyli zaniżonych - to stary numer mający na celu eliminację konkurencji. Jeśli pszenica w Polsce kosztuje 1000zl za tonę, a
z Ameryki przyjedzie do nas dotowana przez amerykański rząd i dzięki temu tańsza o np. 300zł na tonie czyli dajmy na to tona w pszenicy GMO w cenie 700zł - to wiadomo, że wszyscy potrzebujący zboża - kupią to zboże GMO. I tak się dzieje od lat.  Przypływają statki pełne produktów GMO. Tiry rozwożą je do magazynów i sklepów rolnych oraz wytwórni pasz, gdzie wytwórnie pasz robią z nich gotowe mieszanki dla drobiu, świń, królików i bydła. Te mieszanki zawierające GMO są następnie sprzedawane drobnym rolnikom oraz dużym hodowcom kur niosek, kurczaków mięsnych, świń, a także bydła.
Skutek jest taki, że każdy kurczak sprzedawany w polskich marketach, to kurczak zawierający GMO. Nigdy to nie jest podane na opakowaniu.
Taki kurczak, nie tylko że jest szkodliwy, bo przy dłuższym spożywaniu tego typu żywności możemy dostać raka, bezpłodności a w najlepszym razie alergii - to jego walory smakowe jak i użytkowe są niższe, od zdrowych polskich kurczaków hodowanych metodami naturalnymi, bez udziału karmy GMO.
Taki kurczak smakuje mniej, a po usmażeniu lub upieczeniu znacząco się kurczy. I nikt nie bije na alarm! Żaden Sanepid czy laboratorium specjalistyczne nie bada wpływu żywności GMO na zdrowie człowieka, mimo, że na Zachodzie już udowodniono, że żywność GMO jest szkodliwa i do jakich schorzeń prowadzi.
Zwiększta także śmiertelność wśród  niemowląt.
 
Co robi minister zdrowia? Jak zareagował na zagrożenia zdrowia i życia obywateli naszego kraju? Nijak.
Co robi minister rolnictwa? Jak zareagował na zagrożenie interesów naszych rolników oraz bioróżnorodności naszej przyrody i zdrowia naszych zwierząt hodowlanych? Nijak.
Co robi minister ochrony środowiska? Jak zareagował na zagrożenie bioróżnorodności naszej fauny i flory? Nijak.
Czy za nierobienie nic dostali w sumie ponad pół miliona premii? Polski podatnik płaci im za nic nierobienie w żywotnych sprawach dotyczących naszych obywateli i naszego kraju???

"Już 8 krajów Unii Europejskiej wprowadziło zakaz upraw GMO na swoich polach (Niemcy, Francja, Włochy, Węgry, Grecja, Luksemburg, Austria, Bułgaria). W UE uprawy GMO stanowią tylko 0,2% wszystkich upraw. Konsumenci w UE, podobnie jak Polacy, nie chcą kupować żywności modyfikowanej genetycznie.
Od 28 stycznia 2013 roku będą w sprzedaży nasiona skażone biologicznie – GMO. Nasiona (GMO) są patentowane, to oznacza, że są własnością korporacji. To również może oznaczać narastające co roku dodatkowe opłaty oraz uzależnienie od korporacji. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie zabronił korporacjom sprzedaży nasion GMO! Od stycznia 2013 roku na rolniku ciąży całkowita odpowiedzialność za wysiew GMO. "
 
Dodam, że nie ma obowiązku na etykietach podawania, że dane nasiona to nasiona GMO. Więc rolnik lub ogrodnik może w dobrej wierze kupić nasiona GMO i je uprawiać nieświadom tego, co ma na polu i czym to grozi jemu i konsumentom jego produktów rolnych. Także nasiona GMO będą się krzyżować z lokalnymi nasionami i skażać uprawy macierzyste. Za skażenie uprawy nasionami GMO nasze prawo nie przewiduje żadnych kar dla korporacji Monsanto. Natomiast jeśli Monsanto znajdzie na polu rolnika swoje rośliny pochodzące z zapylenia z sąsiedniego pola sąsiada - to ten, u którego znajdą te samosieje będzie prześladowany sądowo i doprowadzany do ruiny lub w najlepszym razie szantażowany i zmuszany do podpisywania wieloletnich umów na zakup nasion od Monsanto - tak jak to się dzieje za granicą.
 
Teraz nawiedzone grupy wegan zaczną prześladować polskich rolników, podczas gdy szkodliwe korporacje Monsanto będą kosić kasę za swoje nasiona, a weganami będą się posługiwać jak psami tropiącymi, wykorzystywanymi do wyłapywania rolników, którzy uprawiają rośliny GMO świadomie lub nie, a nie płacą za to haraczu dla korporacji z racji ich użytkowania. Zapowiada się niezły cyrk.
 
Rząd polski powinien bezwzględnie wprowadzić zakaz sprowadzania do Polski oraz handlu nasionami GMO w Polsce, a także użytkowania zbóż i innych roślin GMO do karmienia ludzi lub zwierząt gospodarskich, które następnie służą do karmienia ludzi (jaja, mleko, mięso). Rząd polski powinien wprowadzić zakaz sprowadzania do Polski produktów spożywczych zawierających GMO (tutaj to Unia zacznie protestować i się sprzeciwiać, bo większość Zachodnioeuropejskiej produkcji opiera się na tanich dodatkach zawierających GMO czyli soi pod różnymi postaciami).
 
Jeśli nawet produkcja upraw zawierających GMO w Europie jest niewielka - to wszyscy musimy mieć świadomość, że wszystkie wytwórnie żywności masowej korzystają z tanich dodatków typu soja GMO, skrobia z ziemniaków GMO itp. sprowadzanych z Ameryki. Na żadnym opakowaniu artykułu spożywczego nie znajdziesz informacji, że składniki użyte do wyrobu danego produktu zawierają GMO. Przy obecnej produkcji soi GMO wynoszącej niemal 90 procent światowej produkcji soi - można spokojnie założyć, że każda soja użyta do produkcji żywności, to soja GMO.
 
Sporadyczne napisy na niektórych opakowaniach np. zawierających kotlety sojowe z napisem "wolne od GMO" - nie przekonują mnie, bo nikt w Polsce, żaden uprawniony urząd czy instytucja, żaden Sanepid czy jakiekolwie laboratorium - nie bada tych produktów i nie sprawdza, w jaki sposób zostały wyprodukowane i co tak na prawdę zawierają oraz przede wszystkim jak wpływają te papki na nasze zdrowie. Nie jesteśmy jako konsumenci chronieni przed zalewem szkodliwej żywności.
 
Polski konsument jest chroniony wyłącznie przed polskim rolnikiem - wytwórcą polskiej, zdrowej, czystej i wolnej od GMO żywności!
Polskiego rolnika kontroluje się wzdłuż i wszerz nawet po kilka razy do roku na zgodność jego produkcji z durnymi, abstrakcyjnymi przepisami Unii Europejskiej i zabrania mu się praktyczne wyrobu i sprzedaży polskiej, zdrowej, prawdziwej żywności czystej i wolnej od chemii i GMO,
 
Chodzi o to, by rolnik robił za parobka, który cały rok tyra w błocie i gnoju, by wyhodować piękne, zdrowe zwierzęta, które następnie zostaną zakupione przez ubojnie, rzeźnie i masarnie po zaniżonych cenach skupu, tak, by to właśnie ubojnie, rzeźnie i masarnie zarabiały krocie na przerobie tego mięsa, a nie producent tego wspaniałego wyrobu czyli rolnik polski.
 
Rolnik polski za swój trud, ciężką pracę, ryzyko inwestycji, za swoje koszty produkcji - dostaje marny ochłap w postaci np. 3,50zł za kilogram kurczaka, lub 4zł/kg wieprzowiny podczas gdy ten sam kurczak w sklepie kosztuje 8 lub 9 złotych, a wieprzowina 15zł. Widać z tego jasno, kto tu na kim żeruje.
 
Przepisy są tak ustawione, by chronić interesy ubojni, rzeźni i masarni kosztem rolnika. Bo gdyby rolnik miał wybór - to by swojego zwierzaka ubij na miejscu, nakręciłby domowych kiełbas, pysznych, aromatycznych i sprzedałby je wprost do klienta z pominięciem pośrednika. I to rolnik by dostał należny mu zarobek adekwatny do nakładu pracy, czasu i kosztów poniesionych w procesie hodowli zwierząt gospodarskich.
 
Wtedy rzeźnie spuściłyby z tonu i przestałyby zaniżać ceny skupu żywca, co robią obecnie działając na szkodę rolników, którzy oddają im swoje najlepsze sztuki zwierząt za pół darmo i przy minimalnym zarobku nie adekwatnym do ogromu poniesionych kosztów, pracy i wyrzeczeń. Bywa i tak, że oddają zwierzęta po cenie skupu niższej niż realne koszty produkcji.
 
To pośrednicy robią forsę na żywności, a nie rolnicy. To oni narzucają kilkuset procentowe marże, takie, że ten sam kilogram mięsa, za który płacą rolnikowi np. 4zł/kg - w sklepie ten sam kilogram kosztuje 20 lub 25zł. Widać z tego jasno, kto tutaj żeruje na rolnikach i na konsumentach jednocześnie, zgarniając forsę za friko. Zarabiając na marży krocie.
 
Toleruje się, by fabryki żywności w Polsce i w innych krajach Europy do mięsa dodawały soi GMO w ogromnym procencie jak też i chemicznych spulchniaczy, barwinków, konserwantów, a nawet papieru toaletowego, oraz toleruje się wwóz do Polski szkodliwej zachodniej żywności zawierającej GMO.
 
Wszystko to jest tolerowane - te wszystkie patologie są tolerowane. Traci na tym polski rolnik i polski konsument. Polski konsument dostaje wyrób mięsopodobny w cenie mięsa, nafaszerowany chemią i produktami GMO, gdzie udział mięsa w produkcie jest ledwo 20 procent, a reszta to chemiczna i genetycznie zmutowana papka szkodliwa dla zdrowia ludzi i zwierząt.
 
Z racji szkodliwości tych organizmów GMO, także inne zwierzęta domowe oraz zwierzęta dzikie nie mogą być tym syfem karmione, bo prowadzi on do chorób i degeneracji zwierzyny.
 
Pora, by ludzie się wzięli za nasze władze, które do takiego stanu patologii w naszym kraju doprowadziły. Pora tych panów co sobie w dobie rosnącej nędzy, bezrobocia i bezdomności przyznają po 36.000 i 39.000 zł premii (za co???) wysadzić z siodła i posłać do pośredniaka. Niech spróbują zapracować uczciwie na chleb w polskiej, szarej rzeczywistości. Premie przyznaje się, za szczególne osiągnięcia, za pozytywy w pracy zawodowej. Ci panowie nic dobrego dla nas nie zrobili, a wręcz przeciwnie - szkodzą nam z uporem maniaka przez swoje poronione pomysły ustawodawcze oraz przez brak reakcji wtedy, gdy jest ona konieczna.
 
To wstyd, żeby przy tak fatalnej sytuacji ekonomicznej, zdrowotnej, demograficznej i każdej innej naszego kraju- ci panowie, którzy są za tę sytuację odpowiedzialni - przyznawali sobie premie!!!
 
To trzeba nie mieć wstydu i przyzwoitości za grosz, aby taką forsę sobie przyznawać i brać, podczas gdy naród cierpi i popada w coraz większą nędzę!!!
 
Za te pieniądze, co sobie przyznali - można było kupić kilka hektarów ziemi rolniczej w Zachodniopomorskim i przekazać ją dla polskich młodych bezrobotnych i bezdomnych rodzin, które tam mogłyby sobie uprawiać ziemię  pod warzywa i zapewnić sobie wyżywienie oraz postawić sobie lepianki zamiast gnieździć się z rodzicami w ciasnych klitkach lub emigrować na Zachód by u Niemców kible sprzątać.
 
Podają, że w Polsce bezrobocie wynosi 14 procent. Wśród miejscowych Polaków, którzy nie wyjechali za chlebem. Gdyby doliczyć tych, którzy musieli wyjechać na Zachód by robić za parobków u obcych narodów - to by się okazało, że u nas bezrobobie wynosi 60 procent.
 
Przy tak fatalnej kondycji Polski przyznawanie sobie kosztem narodu ponad pół miliona złotych premii dla członków rządu - to nie tylko wstyd, ale wręcz czyn karygodny i wielce ohydny, świadczący o  nieliczeniu się z sytuacją narodu i jego uczuciami oraz świadczący o pogardzie jaką ma się dla tego narodu, z podatków którego ci panowie żyją jak pączki w maśle.
 
Proponuję: na taczki i wywieźć tych panów za Ural. Pora na zmiany. Potrzebujemy nowy, porządny rząd.
 
 
 
 
 
 
 
 

piątek, 15 lutego 2013

Nieziemsko zmęczona

Indianka jest dziś cały dzień nieziemsko zmęczona i senna.

Mimo to, ten dzień należy do udanych. Spotkały ją dzisiaj 4 niesamowicie miłe niespodzianki.

Wow... Indianka napisze o nich na swojej blogo-powieści...

Wgląd do niej będą miały osoby wybrane :) Ci, którzy chcą mieć dostęp do tej blogo-powieści uprasza się uprzejmie o kontakt na: CreativeIndianka(@)vp.pl (pomiń nawiasy w adresie emaila).

czwartek, 14 lutego 2013

Podłość aparatu rządzącego nie zna granic!

Indianka odkryła rzecz straszną – według wyjątkowo parszywie i wrogo przeciwko rolnikom sformułowanym porąbanym przepisom – rolnikom płacącym składki KRUS nie należy się żadna emerytura, ani renta! Płacą przymusowy KRUS przez lata za friko! To wymuszona danina, która im nie gwarantuje emerytury ni renty! Aby dostać 10zł chorobowego za dzień choroby – muszą być chorzy jednym ciągiem minimum 30 dni! Jeśli rolnik choruje 29 dni – nie dostanie ani grosza!

Rolnicy emeryturę lub rentę mogą dostać tylko i wyłącznie pod warunkiem – że ODDADZĄ SWOJĄ WŁASNĄ ZIEMIĘ!

Takie prawo to bezprawie! To jest rozbój w biały dzień! To jakieś prehistoryczne, kacapowskie przepisy! Chyba Stalin je wymyślił, by zgnoić polskiego rolnika! A oni na górze kombinują żeby jeszcze bardziej rolników skrzywdzić! Chcą ich zmusić do płacenia jeszcze wyższego haraczu, bo w wysokości 800zł miesięcznie! W ten sposób zapewne planują zrujnować wszystkich biednych rolników, bo większości rolników nie stać na taki haracz! Władze chcą, by rolnik płacił 10.000zł haraczu rocznie przez całe lata, a na koniec, gdy już nie będzie w stanie pracować – by oddał im za darmochę swoją ukochaną ziemię!!! :((( W tym kraju nie ma żadnego poszanowania człowieka, ani jego pracy, ani jego własności!!! :( Władza pcha swe pazerne łapska do kieszeni zwykłych, skromnych ludzi! Wysysa z nas krew! Zaciska nam pętle na szyi! Pora to zmienić! Niech sobie wezmą te chore przepisy i się nażrą nimi! Niech oni do kur... y nędzy przestaną się nam wpieprzać do naszego gospodarzenia i życia!!!

Ps. Od paru dni Indiance Internet szwankuje w dziwaczny sposób. Bym usilnie prosiła, aby pieprzony ubek spier...ł z mojego łącza!

wtorek, 12 lutego 2013

Pięknie i słonecznie

Dziś piękna pogoda. Indianka już nakarmiła konie i kozy. Teraz pora zjeść śniadanie, wypić herbatę, zaadresować i spakować koperty z nasionami. Warto też by było przejść się po sadach i naciąć sztobrów ałyczy i bzu czarnego dla znajomych.

Co niszczy płuca? Śmiercionośny gaz?

Ofiary miały zniszczone płuca

Szokujący obraz obrażeń ciał ofiar smoleńskiej katastrofy wyłania się z dokumentów sekcyjnych, do których dotarła „Gazeta Polska”. Wynika z nich, że w kilku przypadkach stwierdzono rozedmę płuc, która objawia się zniszczeniem pęcherzyków płucnych.

Dotyczyło to osób, u których za życia nie stwierdzono rozedmy. W dwóch przypadkach dotyczyło to osób, które w związku z wykonywaną pracą okresowo przechodziły szczegółowe badania lekarskie.


W dokumentacji medycznej znajduje się także opis wskazujący na krótkotrwałe, ale niezwykle silne działanie ognia, co może świadczyć o działaniu fali termicznej.

To właśnie m.in. ze względu na informacje zawarte w protokołach sekcyjnych do Smoleńska na przełomie września i października ubiegłego roku pojechali biegli oraz prokurator, którzy przebadali m.in. wrak Tu-154M. Wiadomo, że specjalistyczne urządzenia wykazały na niektórych badanych fragmentach TNT, czyli trotyl.

Jak już pisała „Gazeta Polska Codziennie”, w najbliższych tygodniach prokuratura wojskowa podejmie decyzję na temat ewentualnych kolejnych ekshumacji trzech ciał ofiar katastrofy. Na początku grudnia 2012 r. do Wojskowej Prokuratury Okręgowej (WPO) w Warszawie trafił wniosek członka rodziny jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Po lekturze protokołów sekcyjnych, które bliscy otrzymali z Rosji, okazało się, że po raz kolejny opis nie zgadza się z wiedzą rodziny, która do momentu podjęcia przez śledczych decyzji chce pozostać anonimowa.

Jak wynika z oficjalnych danych Naczelnej Prokuratury Wojskowej, Rosjanie do dziś nie przekazali nam kopii pełnej dokumentacji czynności przeprowadzonych na terenie Federacji Rosyjskiej, dotyczącej „oględzin, identyfikacji oraz sekcji zwłok ofiar katastrofy samolotu Tu-154M nr 101 wraz z kopią dokumentacji fotograficznej”.

Aktualnie powołani przez wojskowych śledczych biegli pracują nad opiniami dotyczącymi okoliczności, przyczyn i mechanizmu zgonu sześciu ofiar katastrofy, ekshumowanych w okresie od września do listopada 2012 r. Jak wynika z oficjalnego komunikatu, opinie powinny wpłynąć do prokuratury w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Prokuratura nie zgodziła się, aby w ekshumacjach i ekspertyzach uczestniczył światowej sławy anatomopatolog prof. Michael Baden.
Kategorie:

poniedziałek, 11 lutego 2013

Votum nieufności wobec rządu Tuska

Polakom należy się nowy rząd, dobry rząd. Zasługujemy na nowe, dobre, uczciwe władze, które zadbają o nas, jak o swoje dzieci. Pora na zmianę rządu!


"Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Dokument trafił do marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Kandydatem PiS na premiera jest prof. Piotr Gliński, który stwierdził, że skład swego gabinetu zaprezentuje za tydzień. Dokument złożony przez PiS składa się z dziewięciu stron: dwie strony to uzasadnienie prawne, siedem - personalne dotyczące kandydata na szefa rządu, czyli prof. Piotra Glińskiego.

 Skład gabinetu Piotra Glińskiego poznamy za tydzień. Ma on się składać z ponad 20 osób.
– To wybitni specjaliści z różnych dziedzin,  w niektórych przypadkach niekwestionowani – zapewnia kandydat na premiera. Również w przyszłym tygodniu ma dojść do jego spotkania z klubami parlamentarnymi."
źródło:
Co to jest votum nieufności?
Wotum nieufności – podjęta w specjalnym głosowaniu uchwała parlamentu w systemie rządów parlamentarno-gabinetowych, wyrażająca brak zaufania do działalności ministraalbo rządu, prowadząca do ich dymisji. Jest to instrument egzekwowania politycznej odpowiedzialności ministra czy rządu.

Procedura w Polsce[edytuj]

Procedura uchwalania wniosku o wotum nieufności wobec całej Rady Ministrów w Polsce:
  • wniosek o uchwalenie wotum nieufności w formie pisemnej może złożyć na ręce Marszałka Sejmu grupa co najmniej 46 posłów,
  • treść musi zawierać projekt uchwały zawierający wyrażenie wotum nieufności dla całej Rady Ministrów oraz imienne wskazanie kandydata na stanowisko Prezesa przyszłejRady Ministrów - jest to tak zwane konstruktywne wotum nieufności - pozwala żywić nadzieję, że decyzja o wyrażeniu wotum nieufności dla aktualnego rządu da jednocześnie początek formowaniu nowego gabinetu,
  • Marszałek Sejmu ma obowiązek niezwłocznego powiadomienia Premiera i Prezydenta o wpłynięciu wniosku ,
  • głosowanie musi się odbyć nie wcześniej niż po upływie 7 dni od złożenia wniosku,
  • uchwalenie wotum nieufności większością ustawowej liczby posłów (czyli 231),
Konsekwencją uchwalenia takiego wniosku Radzie Ministrów jest obowiązek Premiera do złożenia dymisji Rady Ministrów na ręce Prezydenta RP, który to jest zobowiązany do przyjęcia dymisji i powierzenia Radzie Ministrów dalszego pełnienia funkcji do czasu powołania nowej Rady Ministrów.
Konstruktywne wotum nieufności – rodzaj wotum nieufności, zabezpieczający przed pochopnym odwołaniem rządu przez parlament i tym samym zabezpieczający przed destabilizacją systemu politycznego. W tym rozwiązaniu głowa państwa przyjmuje dymisję rządu tylko wtedy, gdy część parlamentu, która wystąpiła o wotum nieufności, jednocześnie zgłosiła i uzyskała poparcie większości parlamentu dla kandydata na nowego premiera[1].
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, na podstawie artykułu 158 Konstytucji, może uchwalić wotum nieufności w stosunku do Rady Ministrów większością ustawowej liczby posłów (co najmniej 231) na wniosek zgłoszony przez co najmniej 46 posłów, wskazując jednocześnie imiennie kandydata na nowego Prezesa Rady Ministrów[2].

Pora na zmiany

Pora na zmiany

Polskie przepisy są wymierzone przeciwko Polakom. Młody Polak ani nie może kupić ziemi we własnym kraju (bo nie ma za co, a Państwo nie wprowadza żadnych procedur ułatwiających nabywanie ziemi rolnej przez młode polskie rodziny, jednocześnie sprzedając najlepsze ziemi obcokrajowcom wbrew panującemu prawu), Polak nie może postawić domku na swojej własnej ziemi, bo przepisy są tak wymyślone, że Polak na swoim własnym kawałku ziemi nie ma prawa postawić domu – chyba, że spełni kilkadziesiąt absurdalnych wymogów. Absurdalnych i kurewsko kosztownych. Tak więc przyszłość młodej polskiej rodziny to gnieżdżenie się w blokach wraz z rodzicami lub emigracja za granicę, by obcym Niemcom, Holendrom, Anglikom i innym narodom szorować kible i być traktowanymi jak śmiecie.

Polski przedsiębiorca musi płacić kurewsko wyśrubowane haracze pod nazwami: podatki, ZUS, akcyzy, koncesje itp. i balansować nad krawędzią bankructwa. Śruba jest obecnie tak dokręcona – że wiele firm bankrutuje, a Polska gospodarka pada na twarz. Każdy ekonomista doskonale wie, że nadmiernie wyśrubowane podatki hamują rozwój kraju. To właśnie ma miejsce w Polsce. Rząd wypija za dużo krwi z naszego narodu. Osłabiony organizm Polski słabnie i zatacza się.

Nasze obecne władze zupełnie nie dbają o nasz naród. Wpuszczają do Polski chorobotwórcze GMO, sprzedają naszą polską ziemię obcym koncernom, odbierają emerytom należne im emerytury, odbierają chorym należne im świadczenia zdrowotne. Gdy ktoś ciężko chory – tylko publiczna zrzutka może mu uratować życie i zdrowie. Jak w krajach III świata.

Jakby u nas w ogóle opieki zdrowotnej nie było. Nasze aktualne władze zgadzają się na obniżenie należnych naszemu kraju dotacji. Pozwalają, by Unia nas oszukiwała i wykorzystywała, by nas dyskryminowała i traktowała jak śmieci. Degradują nasze społeczeństwo poprzez szyderstwo ze wszelkich dobrych tradycji polskich, z wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Lansują wynaturzony styl życia typu jawne pedalstwo. Lekceważą polskich rolników, emerytów, drobnych przedsiębiorców, naukowców, kolejarzy, internautów. Robią co chcą wbrew nam i działają na naszą szkodę.

Pora na zmiany. Pora, by na tronie zasiadł mądry król, który skasuje wszelkie szkodliwe przepisy i ułatwi Polakom życie.

Polsce jest potrzebny mądry gospodarz, który zadba o swój naród jak o własną ukochaną rodzinę. Mamy dosyć arogancji i znieczulicy obecnych władz. Należy nam się mądry, dobry i szlachetny gospodarz. Nasz naród zbyt wiele wycierpiał, by nadal nosić na swoim grzbiecie uciążliwego Tuska i Komora oraz bandę ich kolesi.

Przerwa na odrobinę polityki

Pora odpocząć nieco. Indianka natargała siana i słomy koniom i kozom. Porządnie pościeliła koniom cały box puszystą, czystą, suchą słomą. Będą mogły się z lubością wyciągnąć w nocy by wyspać się w przytulnej stajni. W drugim boxie – tym otwartym dla koni i kóz cały dzień – jeszcze słoma jest, ale warto by było usunąć kilka pojedynczych kopców końskich :) To po przerwie. Teraz trzeba ratować ojczyznę przed obcym zaborem.

Podstępne wykupywanie polskiej ziemi przez obce, zachodnie koncerny


Niemieckie słupy na polskiej ziemi


Spółka PER LA, jeden z największych właścicieli ziem w gminie Kozielice w województwie zachodniopomorskim, wykupuje w przetargach Agencji Nieruchomości Rolnych coraz to nowe grunty. Połowę udziałów w spółce mają obcokrajowcy. Jak sprawdziliśmy w Krajowym Rejestrze Sądowym, podany przez spółkę adres siedziby to jeden z prywatnych domów w Mielnie Pyrzyckim, a jego mieszkaniec nie ma o tym pojęcia.

Rolnicy twierdzą, że działalność PER LA sp. z o.o. jest typowym przykładem wykupu polskich ziem w Zachodniopomorskiem na tzw. słupa. W ten sposób według rolników w obce ręce trafiło już około 80 proc. gruntów z Agencji Nieruchomości Rolnych.

Obcokrajowcy, głównie z Niemiec, ale także Holandii i Danii, nie startują bezpośrednio w przetargach organizowanych przez ANR. Podstawiają osoby, które są nastawione na to, aby wygrać przetarg. Podbijane ceny dochodzą nawet do 50 tys. zł za 1 ha, podczas gdy średnia realna cena w Zachodniopomorskiem to ponad 20 tys. zł. Na to nie stać polskiego właściciela gruntów rolnych. Ziemia od Agencji kupowana przez polskiego rolnika idzie w ręce spółek zarejestrowanych w Polsce, jednak udziały w nich mają obcokrajowcy.

To typowy przykład, jak ominąć przepisy o zakazie sprzedaży ziemi obcokrajowcom – mówi Edward Kosmal, przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Rolników w woj. zachodniopomorskim. – Niedługo jednak przepisy te przestaną obowiązywać i co wtedy się stanie, skoro już teraz większość gruntów należy do Niemców i Duńczyków? – pyta.

PER LA w Mielnie, ziemie wszędzie

Zajmująca się produkcją rolną spółka PER LA to tylko jeden z przykładów spółek z zachodnim kapitałem. Firma wykupuje ziemie z Kozielicach w powiecie pyrzyckim, gdzie znajdują się tzw. czarnoziemy zachodniopomorskie – najlepszej klasy grunty rolnicze. Pięciu członków zarządu spółki to Niemcy, jeden z nich – dyrektor zarządzający – jest Polakiem. Spółka posiada ok. 1500 ha ziemi w gminie Kozielice i całym powiecie pyrzyckim. Funkcjonowanie spółki budzi wiele wątpliwości. Siedziba zarejestrowana na mieleński adres nigdy nie prowadziła tam produkcji, nie miała biura ani budynków gospodarczych. Gospodarz, który mieszka pod adresem podanym w KRS, był zdziwiony tym, że jego dom widnieje w rejestrze.
– Wszystkie spółki wykupujące ziemię funkcjonują tak samo. Liczy się polski adres siedziby. A to, że w zarządzie zasiada pięciu Niemców, nic nie znaczy – mówi Edward Kosmal. – Przepisy są omijane, a ANR nie sprawuje nad tym żadnego nadzoru. Właściciele rejestrują spółkę u osoby prywatnej i wykupują grunty, żadna instytucja odpowiedzialna za weryfikację dokumentów tego nie sprawdza, a spółka działa na granicy prawa – dodaje.

Biorą wszystko

Spółka jako jedna z wielu skorzystała też z przywilejów przysługujących z tytułu długoletniej dzierżawy. Umowę z Agencją PER LA podpisała w 1994 r., płacąc czynsz dzierżawczy za ziemie w gminie Kozielice. Z tego powodu spółce przysługiwało prawo pierwokupu 70 proc. ziemi. Na pozostałe 30 proc., które miały być wyłączone dla rolników, ogłoszono przetarg. Wystartował w nim dyrektor zarządzający w spółce PER LA – jako osoba fizyczna. Przebijając cenę oferowaną przez innych rolników, wszedł w posiadanie pozostałej ziemi, później przekazując ją spółce, która ma osobowość prawną. Jak twierdzą rolnicy, tak zdarza się w większości przypadków. W efekcie zachodnie spółki nabywają 100 procent gruntów wystawionych na sprzedaż.

Sprzeciw na skalę wojewódzką

W woj. zachodniopomorskim zawiązano Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników, który wystosował pismo do premiera Donalda Tuska. Czytamy w nim m.in. o nieprawidłowościach dotyczących sprzedaży ziemi przez ANR. „Realizowana przez ANR polityka »rozdysponowania przez sprzedaż« oraz występujące w tym procesie patologie zbyt często nie sprzyjają modernizacji gospodarstw poprzez poprawę struktury obszarowej, lecz prowadzą do nadmiernego zadłużenia zmuszonych do kupna ziemi gospodarstw” – piszą rolnicy.

Problemy rolników z kupnem ziemi w przetargach wynikają też z tego, że coraz trudniej dostać im kredyt na zakup gruntów.

W czerwcu w tej sprawie odbyło się spotkanie rolników z prezesem centrali ANR w Warszawie Leszkiem Świętochowskim. Ustalenia, do jakich doszło, wskazywały m.in. na to, że komisje przetargowe będą zobowiązane, by szczególnie analizować przedkładane przez spółki dokumenty i eliminować „figurantów”. Miały też zostać wprowadzone ograniczenia – jedna osoba mogłaby kupić tylko do 300 ha ziemi (łącznie z tą już posiadaną). Jednak do tej pory ustaleń tych nie wdrożono w życie.

Dlaczego Polska ziemia trafia do zagranicznych właścicieli?

Edward Kosmal opowiada, że do przetargów ogłaszanych przez Agencję stają ludzie wyspecjalizowani w nabywaniu gruntów metodą „na słupa”. Często jest to ich sposób na życie. – To są ludzie, którzy działają na zlecenie obcego kapitału – tłumaczy Kosmal. – Cena nie odgrywa żadnej roli. Rolnik, który posiada 2 ha, staje do przetargu i płaci gotówką 9 mln zł podczas przetargu w Agencji Nieruchomości Rolnej. Skąd ma pieniądze? Proceder jest prosty. Zgłasza w urzędzie skarbowym, że zaciągnął pożyczkę od Duńczyka, płaci 2 proc. od pożyczonej kwoty, a potem np. w Berlinie podpisuje umowę na tę pożyczkę i wtedy ziemia jest zabezpieczeniem. Tak to wygląda. Po latach będzie wiadomo, o co chodzi. Bo obcokrajowcy położą akty notarialne na stół i nie będzie to już nasze – dodaje.

Argument siły na władze

20 listopada br. odbył się protest rolników pod siedzibą ANR w Pyrzycach. Tego dnia rolnicy nie zostali wpuszczeni do budynku. Agencja nie oddelegowała żadnego przedstawiciela do rozmowy z protestującymi, gospodarze zaczęli więc szykować się do protestu na szczeblu wojewódzkim. W komunikacie przygotowanym przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników czytamy:Głównymi celami akcji protestacyjnej są obrona egzystencji naszych gospodarstw, sprzeciw wobec bezmyślnej wyprzedaży ojczystej ziemi prowadzonej wbrew dalekosiężnym interesom naszego państwa. (...) Mając świadomość, że jedynym argumentem, z którym liczy się obecna władza, jest argument siły, MKPRWZ podjął decyzję o przeprowadzeniu akcji protestacyjnej”.

Po spotkaniu pod filią ANR w Pyrzycach 5 grudnia o godz. 11 rolnicy rozpoczęli protest przed siedzibą ANR Oddziału Terenowego w Szczecinie.
W tej chwili już 80 proc. gruntów rolnych w woj. zachodniopomorskim jest w rękach obcokrajowców – mówi jeden z rolników gminy Kozielice w powiecie pyrzyckim. – Ten rozkład kojarzy się jednoznacznie. To tak, jakby dokonywano czwartego rozbioru Polski – dodaje.

Przewodniczący Edward Kosmal wskazuje, że ziemie są w posiadaniu przede wszystkim Niemców, Duńczyków i Holendrów. – Donald Tusk zawarł cichą umowę z Angelą Merkel i w ten sposób Pomorze Zachodnie, które kiedyś należało do Niemców, znów przechodzi w ich ręce. To jest większa afera niż Amber Gold – dodaje.
Rolnicy zgłaszali sprawę do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jednak żadne śledztwo w sprawie nieuczciwych praktyk w ANR nie zostało wszczęte.(!)

Dobry interes

Są specjalne fundusze w Niemczech, Danii czy innych krajach dla obcych rolników, którzy kupują ziemię w Polsce – mówi Edward Kosmal. – To są pieniądze przeznaczone na wykup polskiej ziemi.

Już sam zakup ziemi jest dobrym interesem. Do tego dochodzą programy rolno-środowiskowe, w ramach których można dostać 800 zł dopłaty do każdego hektara. Spółki zajmujące się produkcją rolną również biorą w nich udział.

– Jeśli ktoś ma 1000 czy 1500 ha, tak jak spółka PER LA, która na terenie gminy Kozielice posiada już ponad 1500 ha ziemi, to proszę policzyć, o jakie pieniądze tu chodzi – wyjaśnia przewodniczący komitetu protestacyjnego. – Nikt tego nie kontroluje, czy pan sieje, czy pan orze. Tu się robi duże pieniądze i nie ma żadnych ograniczeń – dodaje.

Będą protestować do skutku

Rolnicy od początku protestu w Szczecinie domagali się przyjazdu premiera Donalda Tuska. Do tej pory do Szczecina przyjechał minister rolnictwa Stanisław Kalemba. – Przypadki zgłoszone i z tego województwa, i z innych regionów przekazaliśmy do CBA – mówił Kalemba podczas spotkania w szczecińskim oddziale ANR. – Biuro ma przeprowadzić tam kontrole. – Rolnicy podawali konkretne przykłady dotyczące „słupów”, widać, że ten temat funkcjonuje tutaj już od kilkunastu lat w skali, która nie występuje w żadnym innym województwie – zauważył minister.

Rolników nie przekonują deklaracje Kalemby i będą protestować aż do przyjazdu Tuska. Domagają się też odwołania ze stanowiska dyrektora Oddziału Terenowego ANR w Szczecinie Adama Poniewskiego. Twierdzą, że to on bezpośrednio odpowiada za wykup ziem przez obcokrajowców w czasie przetargów organizowanych przez Agencję.

Dyrektor jest arogancki – mówi jeden z protestujących. – Kiedy chcieliśmy się z nim spotkać, twierdził, że jest zajęty. Staliśmy pod jego gabinetem ponad godzinę, a okazało się, że on w tym czasie czytał gazetę.
Kategorie:
źródło: