czwartek, 12 września 2013

Faszyzm niszczy zielarstwo w Europie


Właśnie faszystowska Unia Europejska zabroniła zielarstwa w Europie - czyli de facto zabrania lub co najmniej mocno ogranicza i utrudnia ludziom chorym samoleczenie oparte na gotowych mieszankach ziół sporządzanych przez zielarzy. 

Zabroniono Polakom sprzedaży mieszanek ziołowych bez spełnienia długiej listy upierdliwych i kosztownych wymogów. To jakiś absurd. Ludzkość od setek tysięcy lat zbierała zioła i się nimi leczyła bez zgody Chujni Europejskiej.

Chujnia Europejska właśnie nam to prawo praktycznie odebrała, a formalnie na pewno mocno ograniczyła i skomplikowała. Oczywiście, że nie dla naszego dobra, ale dla zysku firm farmaceutycznych, które w ten sposób zdobyły monopol na wszelkie leki.

Polacy są biednym narodem i potrzebują tanich, dobrych, naturalnych i nieszkodliwych leków, tym bardziej, że NFZ nie zapewnia Polakom godziwej jakości leczenia i leków.

Zioła takimi naturalnymi,  nieszkodliwymi lekami są. Zdrowa żywność oraz zioła - to jest to, czego potrzeba naszemu społeczeństwu. Nie dajmy się zwariować. Zamiast uczyć się pedalstwa w przedszkolach i szkołach - przejdźcie na wartościowe nauczanie online - zdobywajcie wiedzę jak samodzielnie sporządzać mieszkanki ziołowe, aby leczyć siebie i swoich bliskich.
W tym celu założyłam tę stronę: http://polskizielnik.blogspot.com/

Będę na niej publikować dokładne opisy ziół, sposoby ich rozpoznawania, oraz sposoby przyrządzania z nich mieszanek ziołowych.

Latem zaopatrzyłam się w pokaźną biblioteczkę zielarską składająca się z wielu wartościowych pozycji publikowanych w Polsce na przestrzeni ostatnich 50 lat i na tej podstawie będę publikować tutaj wiedzę by pomóc tym, których nie stać na leczenie konwencjonalne przy pomocy syntetycznych medykamentów, a mimo to chcą żyć i być zdrowi.

Serdecznie zapraszam już niebawem,
Właścicielka 11 hektarów naturalnie rosnących traw, koniczyn i cennych ziół,
Indianka Mazurska

37 komentarzy:

  1. Unia nie zakazała ziołolecznictwa, ale nałożyła na producentów preparatów ziołowych obowiązek informowania swoich klientów o zawartości i działaniu leku oraz dawkowaniu. Nałożyła też normy jakościowe, które będą musiały być przestrzegane.
    Ponieważ zioła często mają działanie silniejsze niż leki uzyskiwane syntetycznie, regulacja a wcale nie jest głupia.
    Normalnym jest oczywiście, że sektor, na który nałożono nowe obowiązki i ograniczenia będzie protestował koloryzując sytuację. Tak też stało się i w tym przypadku. Producenci herbatek i kapsułek ziołowych mówią: zbankrutujemy, bo musimy podać rzetelne informacje o naszych produktach i przestrzegać zasad bezpieczeństwa.
    Producenci żywności od dawna podają skład produktu na opakowaniu i stosują odpowiednie normy podczas produkcji (moim zdaniem za mało restrykcyjne, bo dopuszczające do spożycia szkodliwe substancje chemiczne). Jakoś od tego nie zbankrutowali.
    Moim skromnym zdaniem nie ma się czym martwić. Taka regulacja jest potrzebna. Tym bardziej, że ludzie coraz mniej wiedzą o ziołach i ich działaniu, w tym również o działaniach ubocznych.
    Sam kiedyś kupiłem herbatę ziołową opisaną jako leczniczą i z zaskoczeniem stwierdziłem, że producent zapomniał zamieścić informacji o sugerowanej/maksymalnej dawce preparatu. I co? Mam eksperymentować na sobie, czy iść do wiejskiej znachorki, żeby mi dawkowanie zaleciła?

    OdpowiedzUsuń
  2. To co wymieniasz a co tak niezwykle rozsądnie brzmi - to są tylko preteksty nie zmieniające proestego faktu, że odebrano nam kolejną wolność. Ograniczono tymi przepisami łatwy i tani dostęp do ziół i mieszanek uzdrawiających.

    Naprawdę naiwnie sądzisz, że wprowadzono te przepisy, aby zatroskać się o nasze zdrowie? Wierzysz w te banialuki?

    Wymień mi dokładne wymogi i ich koszt (który oczywiście zostanie przerzucony na klienta, bo przecież zielarze nie będą dopłacać do czyjegoś leczenia) i sam zobacz - jak te przepisy praktycznie uniemożliwiają legalny handel ziołami. Ile teraz zielarz będzie musiał mieć opłaconych rozmaitych expertyz, zgód, certyfikatów i chuj wie czego jeszcze zanim będzie mógł sprzedać swój rumianek lub miętę???

    Powiedz też. skąd taki drobny zielarz czy zielarka ma nabrać pieniędzy na te certyfikaty??? Z zagranicznego banku mającego siedzibę w Polsce? Na lichwiarski procent? Tak aby znów banki miały na kim zarabiać, a drobni zielarze by mieli sposobność wpaść w długi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie rzeczy jak opis mieszkanek ziół - to powinno być regulowane przez rynek czyli popyt i podaż - w sposób naturalny. Jeśli klient będzie sobie życzył mieć zioła opisane - co jest w ich składzie - to będzie takie właśnie zioła kupował - opisane. A jeżeli nie zależy mu na opisie - to kupuje bez. Przeważająca większość ziół jest nieszkodliwa, działa łagodnie. Doświadczony zielarz daje ludziom sprawdzone mieszkanki.
    Poza tym, to wola ludzi jest, co zażywają.
    Państwo nie zabrania trujących papierosów, mimo że szkodzą ludziom bardzo i powodują uzależnienie i raka płuc.

    Nie wmówisz mi, że Państwo nagle troszczy się o zdrowie swoich obywateli. To tylko pretekst, by coś znowu opodatkować, by zabezpieczyć interesy monopolistów farmaceutycznych. To jest czysty biznes. Rekiny tego przemysłu farmaceutycznego są na z góry wygranej pozycji - bo oni mają pieniądze i środki by sprostać każdym wymaganiom, najbardziej absurdalnym.
    Takich możliwości nie ma prosta zielarka czy ubogi wiejski zbieracz ziół.

    Dobry, doświadczony zielarz lub zielarka może też nie chcieć się dzielić swoją wiedzą na której zarabia. Może chcieć zachować skład swoich ziół dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe kiedy opodatkują tlen.
    Przecież można np. od właścicieli gospodarstw ekologicznych i agroturystycznych zażądać expertyz składu powietrza nad farmami. Oczywiście na koszt samych gospodarzy. No bo skoro chcą sprzedawać ze swoich gospodarstwa zdrową żywność lub gościć niedotlenionych mieszczuchów za pieniądze - to niech płacą za kosztowne expertyzy i certyfikaty.
    Można tlen opodatkować? Można. Dlaczego nie.
    Wszak jesteśmy niewolnikami Chujni Europejskiej więc można nam wejść na głowy i nasrać. Do woli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, Indianko. Niektórzy chcieliby zachować skład swoich mieszanek dla siebie, żeby np. nie powstawały podróbki. Przecież i tak, każdy zażywa zioła na swoją odpowiedzialność. Ta ustawa, to kolejna unijna paranoja. Pozdrawiam! G.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co z tego, że leki syntetyczne mają w składzie podane co zawierają i jak działają? Mimo to, w przypadku wywołania chorobowych reakcji lub zgonu - praktycznie żaden indywidualny poszkodowany nie jest w stanie dojść swoich praw. Żaden pojedynczy obywatel w starciu z koncernem farmaceutycznym nie ma realnych szans na wygranie procesu i odszkodowania. Najpierw musiałby wybulić na kosztowne badania naukowe by udowodnić, że dany lek wywołał u niego taką reakcję, a nie że on rzekomo oszukuje koncern by wyłudzić odszkodowanie.

    Wiem po sobie - jak mi kiedyś przepisano lek po którym dostałam krwotoku i mało się nie wykrwawiłam na śmierć.

    Znam też przypadki, że po podaniu zwykłego odrobaczenia czy szczepionki - zwierzęta padały pokotem.

    Oczywiście nie było mowy o żadnym odszkodowaniu. Takie są realia.
    Ten nowy przepis to oręż w ręku koncernów farmaceutycznych, które w ten sposób uzbrojone będą zawzięcie i skrupulatnie zwalczać drobnych zielarzy - swoją konkurencję. tutaj chodzi o miliardowe zyski. Bo kto by bulił kilkadziesiąt złotych za środki przeciwbólowe, jeżeli za parę złotych lub za darmo - mógłby sobie zaaplikować naturalne ziółko szybko i bez skutków ubocznych likwidujące ból?

    Ja z definicji nie używam lekarstw syntetycznych żadnych.
    Bardzo sporadycznie, gdy jest na prawdę ze mną źle, i robię to w ostateczności. Zresztą odpowiednia dieta i zioła robią to samo i bez skutków ubocznych i jeśli tylko mam odpowiednie składniki naturalne - to takie właśnie zażywam.

    Jeśli mam bóle - biorę sobie na nie odpowiednie zioło z mojej łąki.
    Jeśli jest zima - biorę suszone zioło z moich saszetek i robię sobie leczniczy wywar. Działa. Efekty widoczne w ciągu paru godzin.

    W miastach żyje mnóstwo ludzi których nie stać na kosztowne leki farmaceutyczne. Natomiast stać je na zioła. Jeszcze. Po wprowadzeniu tych przepisów podaż ziół spadnie. Ceny pójdą w górę.
    Zioła zostaną zmonopolizowane przez koncerny farmaceutyczne.
    Tylko czekać, jak Monsanto wyprodukuje nowe modyfikowane nasiona ziół i je rozsieje po świecie, aby kasować ludzi za prawo do ich zbierania. Tak jak zrobili to z żywnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem po sobie - jak mi kiedyś przepisano lek po którym dostałam krwotoku i mało się nie wykrwawiłam na śmierć.
      Jeśli stosowałaś jednocześnie zioła rozrzedzające krew,to masz sama już odpowiedź,że na ziołach trzeba się znać i umieć je stosować

      Usuń
    2. "Jeśli stosowałaś jednocześnie zioła rozrzedzające krew,to masz sama już odpowiedź,że na ziołach trzeba się znać i umieć je stosować"

      Nie stosowałaś ziół. I teraz co powiesz? Krwotoku dostałam od certyfikowanego, syntetycznego leku. wyłącznie od tego właśnie leku.

      A co powiesz na ludzi, którzy palili papierosy, dostali raka i zmarli przedwcześnie? Ktoś się nimi troska???
      w przypadku papierosów Państwo nie może zastosować opłat za wydanie certyfikatu zdrowotności, bo nie ma takiego certyfikatu dla papierosów. Wszystkie są szkodliwie, wywołują uzależnienie i raka płuc oraz powodują zgon.
      Ten zbytek i rzecz wysoce szkodliwa zupełnie ale to zupełnie Państwu nie przeszkadza. Gdyby Państwo troszczyło się o zdrowie palaczy - to by im zakazało w Polsce palenia pod karą grzywny np.
      Zamiast tego opodatkowało papierosy i czerpie z ich sprzedaży zyski. Ogromne zyski. Oznacza to ni mniej ni więcej, że dla Państwa, a dokładniej dla rządu - ważniejsza jest kasiora od zdrowia Polaków.

      Dopalaczy zakazano w try miga, jak tylko zaczęły nadmiernie konkurować z narkotykami na które ma monopol mafia.
      Zyski mafii spadały - trzeba było wykosić konkurencje i pozbyć się niewygodnych dopalaczy.

      Hazard? Nadal jest legalny, tylko wycięto drobne salony gier, aby zapewnić szeroki strumień zysków licencjonowanym kasynom.

      Tu chodzi o biznes, nie o nasze zdrowie. Każdy myślący człowiek wam to powie.

      Usuń
  7. Byli ludzie, którym leczenie ziołami szkodziło. Kupi się zioła od kogoś obcego, obcy kłamie, że się na tym zna i nieszczęście gotowe. Ja się nie znam na zbieraniu ziół i nie wiedziałabym co ktoś mi daje. Jakoś nie mam zaufania do tego. Dlatego jak już kupuję zioła to wolę kupować w aptece zioła w tabletkach. Pisze na nich produkt naturalny, ale nawet nie o to chodzi. Jest coś takiego jak zalecane spożycie, jest wyjaśnione jak działają i na co pomagają. Są już sprawdzone na pewnej grupie ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdy ma wybór i wybiera to co chce wybrać.
    Skoro Państwo nie narzuca ludziom zakazu palenia - a wiadomo, że palenie szkodzi - to z jakiej racji zabrania swobodnego zażywania ziół?

    Niech każdy sam decyduje, czy stosuje zioła czy nie i jakie zioła, w jakiej formie. Etykietka z opisem nie jest żadną gwarancją, że w środku jest to, co niby ma być.

    Niech rynek ustala co się sprzedaje, a nie odgórna komuna decydująca za wszystkich i o wszystkim bez pytania ludzi czy tego chcą czy nie.

    Ja nie palę papierosów. Ale nie jestem zwolennikiem zabraniania ludziom tej drobnej przyjemności. Sama palenia absolutnie nie popieram, ale uważam że każdy ma prawo decydować sam o sobie i kupować to co chce kupować.

    Są zioła, które nie są w stanie zaszkodzić. Np. mięta, rumianek.
    Można pić codziennie i kilka razy dziennie. Na pewno to zdrowsze niż zbierana miotłami z podłóg resztkowa herbata sprowadzana na rynek Polski z zagranicy i konfekcjonowana tutaj.

    Nikt nie zmusza ludzi do okazywania certyfikatów zdrowotności takich herbat. Wierzymy na słowo producentowi w jego kolorowe piękne i sugestywne reklamy, że to są najlepsze listki herbaty ręcznie zbierane przez pracowite Murzynki na plantacjach herbaty w Ameryce Południowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam: zręczne Murzynki, które z gracją noszą kosze ze świeżo zerwanymi liśćmi herbaty na głowie, by je ususzyć w gorącym południowym Słońcu ;)))

      Usuń
    2. mięta w nadmiarze jest szkodliwa,a rumianek uczula

      Naparu z mięty nie powinny spożywać osoby cierpiące na kamicę żółciową, a także ci, którzy zażywają leki homeopatyczne. Zbyt długie stosowanie mięty może wywołać bezsenność. Mięty nie powinno podawać się dzieciom do 2 roku życia. Przedawkowanie może spowodować wymioty, bóle brzucha, zachwianie równowagi. Mentol, zawarty w olejku miętowym, może być niebezpieczny dla dzieci.

      Niektóre z ziół stosowane zbyt długo lub w niewłaściwych dawkach mogą doprowadzić do uszkodzenia nerek czy wątroby.
      Wiele roślin zawiera dość silne trucizny. Często nieznane są interakcje ziół z lekami syntetycznymi . W przypadkach chorób ciężkich zioła powinny być stosowane zawsze za wiedzą lekarza.
      Wyłącznie po konsultacji z lekarzem należy stosować zioła nasercowe (konwalia, naparstnica wełnista) i obniżające ciśnienie (głóg, jemioła, kozłek lekarski). Należy też uważać na kruszynę, senes, narecznicę, glistnik, kopytnik i piołun. Rozmaryn i tymianek po dłuższym czasie wywołują bóle głowy, złe samopoczucie oraz podrażniają nerki.
      Nie łącz np. diuretyków z ziołami moczopędnymi, ponieważ taka kombinacja może prowadzić do hipokalemii (stan objawiający się oszołomieniem, słabością mięśni i nieregularnym biciem serca, a czasem nawet zatrzymaniem oddechu).
      Przyjmując leki rozrzedzające krew, chociażby aspirynę, wyłącznie w porozumieniu z lekarzem stosuj czosnek, miłorząb, imbir, korę wierzby (wydłużają czas krzepnięcia krwi, zmniejszając zdolność płytek krwi do sklejania się).

      Nawet zioła uważane za łagodne mogą wywołać skutki uboczne, jeżeli nie stosujesz ich zgodnie z zaleceniami. Przedawkowanie owocu jałowca może doprowadzić do uszkodzenia nerek. Długotrwałe picie naparu z rumianku może spowodować kontaktowe zapalenie skóry, a także zaburzać miesiączkowanie. Pokrzywa potrafi wywołać zaczerwienienia oraz puchnięcie powiek i okolic oczu . Długotrwałe przyjmowanie skrzypu może prowadzić do niedoboru wit. B1.
      Jeśli jesteś alergikiem uważaj na preparaty, w których skład wchodzą kwiaty, kwiatostany i koszyczki ziół. Substancje czynne np. rumianku, mięty, cynamonu mogą silnie uczulać.

      Stosowanie ziół w czasie ciąży lub karmienia piersią zawsze wymaga konsultacji z lekarzem. Za w miarę bezpieczne uchodzą: łopian, melisa, mniszek, pokrzywa i rumianek.
      Niebezpieczne w ciąży są rośliny wpływające na kurczliwość mięśni macicy (glistnik, krwawnik). Szkodliwie działają na płód m.in.: żeń-szeń, chmiel, arcydzięgiel, rozmaryn, cząber, tymianek.
      Kobiety w ciąży powinny też unikać środków przeczyszczjących i moczopędnych (aloes, kruszyna, rabarbar dłoniasty, szakłak amerykański, senes, rzewień), grozi to przekrwieniem narządów w obrębie miednicy.
      Zioła napotne, jak gorący sok z malin czy herbata z lipy powodują gwałtowne ukrwienie skóry i jednoczesne odpłynięcie krwi m.in. z łożyska, co może prowadzić do niedotlenienia płodu. Ryzykowne może być stosowanie bylicy, werbeny, ruty, serdecznika i szałwii.
      nie stosować rumianku pospolitego w przypadku nadwrażliwości albo uczulenia na rośliny z rodziny złożonych (margaretka, arnika, nagietek lekarski, krwawnik pospolity, chryzantema). Osoby uczulone na bylicę i ambrozję są bardziej narażone na alergię krzyżową na rumianek pospolity.
      I tu potwierdzam,że rumianek uczula-moje dziecko ma uczulenie na bylicę i już od niemowlęcia miało wysypki po rumianku czy w herbatce czy oliwce po kąpieli.Na czuja odstawiłam rumianek i było lepiej,choć wszyscy dokoła mówili ,że rumianek bezpieczny,a pierwsze wiarygodne testy alergiczne można robić po 3 roku życia.Nie wiem co by było gdybym posłuchała tych rad.Dziecko w tej chwili ma łagodną astmę,którą utrzymuję w ryzach wziewami-gdybym dłużej narażała je na kontakt z alergenem mogłoby być znacznie gorzej.Podsumowując to co tu napisałam i wkleiłam,firmy zajmujące się dystrybucją ziół mają zakichany obowiązek podawać na opakowaniu skład i bezpieczne dawkowanie oraz przeciwwskazania do stosowania oraz skutki uboczne.I to one tworzą szum wokół tych przepisów,bo im krociowe zyski się zmniejszą

      Usuń
    3. Okay. Czyli wystarczy ulotka informacyjna dołączona do zioła.
      Nie ma potrzeby naciągać zielarek i zbieraczy ziół na wyrabianie kosztownych certyfikatów.

      Każdy zioła pije na swoją odpowiedzialność, tak samo jak na swoją odpowiedzialność zażywa lekarstw syntetycznych i na swoją odpowiedzialność pije alkohol (także w trakcie ciąży) i pali papierosy (także w trakcie ciąży).

      Nie można dorosłych ludzi traktować jak niedorozwinięte niedojdy, który nie potrafią o sobie stanowić i decydować, nawet, jeśli tak się niektórzy zachowują.

      Nie żyjemy w gigantycznym szpitalu wariatów, gdzie każdego obywatela należy chronić przed nim samym i przed jego samodzielnym podejmowaniem decyzji. Nie róbmy z ludzi niedojdy niezdolny do samostanowienia. Komuna i czasy dyktatury co kto ma myśleć i jak ma żyć skończyły się wraz z nią.

      Usuń
    4. certyfikaty to będą musiały mieć firmy a nie ludzie uprawiający czy zbierający zioła,a czasy szeptuch i uzdrowicieli to już za nami-nigdy nie wiadomo czy zwykłe siano do drogich ziółek nie dodane,byle zarobić na naiwności ludzi

      Usuń
    5. Nie przesadzaj-jak to sobie wyobrażasz,że Ci przyjdą i skontrolują szafki czy ziół nie masz i co Ci zrobią?Przecież musi być jakiś system kontroli nad ziołami-czy nie mają metali ciężkich,pestycydów i czy jest ziela w produkcie tyle ile powinno być.Jeśli grzybiarz sprzedający grzyby na rynku musi mieć odpowiedni dokument,że się zna na grzybach i te grzyby są jadalne to i zielarz jeśli handluje swoimi zbiorami też powinien mieć jakiś dokument,że wie co sprzedaje i jak to należy stosować

      Usuń
    6. "certyfikaty to będą musiały mieć firmy a nie ludzie uprawiający czy zbierający zioła,a czasy szeptuch i uzdrowicieli to już za nami-nigdy nie wiadomo czy zwykłe siano do drogich ziółek nie dodane,byle zarobić na naiwności ludzi"

      Czyli zielarz czy zielarka będzie mógł odwalać za pół darmo czarną robotę czyli zbierać zioła, ale nie będzie mógł sprzedać swojego towaru bez uzyskania kosztownych certyfikatów i zezwoleń?

      A gdy kupujesz produkty spożywcze w sklepie i masz tam opis na produktach, a mimo to zawartość składu jest inna to co?
      Jak z koniną było? Kupowali konsumenci kotlety wołowe a tam zamiast wołowiny konina :)))

      Usuń
    7. " czasy szeptuch i uzdrowicieli to już za nami-nigdy nie wiadomo czy zwykłe siano do drogich ziółek nie dodane,byle zarobić na naiwności ludzi"

      A ja odnoszę wrażenie, że właśnie czasy szeptuch i uzdrowicieli wracają :)))

      Po za tym jaką klient ma gwarancję, że do mozolnie uzbieranego przez zielarkę ziół, firma skupująca nie doda siana, aby zagęścić towar i sprzedać go więcej i zyskać więcej? Przecież tak robią firmy spożywczy z zywnością. Skupują za grosze płody rolne i warzywne oraz owocowe od rolników, a następnie dodają różnych zagęszczaczy, polepszaczy tanich - aby towaru było więcej i by więcej zarobić :)

      Ludzie którzy pili wcześniej miętę kupną z np. herbapolu, a potem pili u mnie miętę z mojej łąki - zachwycali się smakiem mojej mięty i wychwalali ją pod niebiosa, że taka smaczna i wyrazista, a nie mdła jak ta konfekcjonowana i sprzedawana w pudełkach.

      Usuń
    8. Oczywiście,że mięta Twoja ma inny smak,niż ta z torebek,bo najprawdopodobniej pili inny gatunek mięty-w Polsce występuje kilkanaście gatunków tej rośliny,a na świecie ponad 30.Sama mam 3 gatunki w ogródku i każda inaczej smakuje.

      I o to w tych przepisach chodzi,by w sprzedawanych pudełkach była mięta w mięcie,a rumianek w rumianku,a herbata imbirowa miała więcej niż 0,1% imbiru w składzie.

      Moje dziecko uczy się na technika farmacji i mają zajęcia z zielarstwa z wykładowcą zafascynowanym ziołami- i każda część rośliny zielarskiej w zależnośi od czasu zbioru,przetworzenia,sposobu zażywania ma inną moc i działanie

      Usuń
    9. "I o to w tych przepisach chodzi,by w sprzedawanych pudełkach była mięta w mięcie,a rumianek w rumianku,a herbata imbirowa miała więcej niż 0,1% imbiru w składzie."

      żadna certyfikacja ci tego nie zagwarantuje.
      Firma konfekcjonująca i sprzedająca zioła - do kontroli odda te zbierane w lesie, a na rynek wypuści partię zbieraną przy ruchliwej drodze miejskiej czyli naładowaną ołowiem i wysoce szkodliwą.

      Żaden certyfikat ci niczego nie gwarantuje - to tylko utrudnienia, kosztowne opłaty, kosztowna dokumentacja itp. pierdoły.

      wystarczy, że stworzy się jednostkę certyfikującą która będzie certyfikowała tych, którzy będą chcieli być certyfikowani. Jednostka, która się będzie utrzymywać sama z opłat firm certyfikowanych.
      Jednak w tej sytuacji istnieje ryzyko, że te certyfikaty będą naciągane.

      Z drugiej strony nasz kraj jest w tak ciężkim budżetowym położeniu, że na prawdę nie potrzebuje kolejnej państwowej instytucji do utrzymywania z naszych podatków.

      Usuń
  9. A prawda może być inna. Owszem, zbierają liście herbaty, ale te boczne i mniej wartościowe, które obszarnik sprzedaje jako te niby wyselekcjonowane (nie odróżnisz smaku), a same liście są zbierane bez reklamowanego namaszczenia i pieczołowitości, tylko szybko i na odpierdol, bo robota na akord, a do tego wnerwiona Murzynka może sobie tymi palcami grzebała w cipce skoro musi tyrać na plantacji po kilkanaście godzin dziennie i nie ma czasu na sex ze swoim chłopem :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Marketingowcy potrafią sprzedać gówno w papierku.
    ładnie opakują, zareklamują, a ty łykasz jak trufle :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak ci konfekcja spakuje cukier w postaci tabletek a marketing wmówi, że to super tabletka od bólu głowy - to samą sugestią się możesz uleczyć :) łykniesz parę cukrzanych tabletek i od razu zrobi ci się lepiej :))

    OdpowiedzUsuń
  12. HA HA indianko coraz bardziej podobają mi się twoje poglądy na różne tematy. Tak trzymaj.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sprawy związane z regulacją rynku Unii Europejskiej budzą zawsze ogromne emocje. Często wynika to z tego, że nie wszyscy dyrektywy czytamy, a jeśli już czytamy, to nie zawsze je rozumiemy. Informacje większość ludzi dostaje pocztą pantoflową, od idiotów i pieniaczy.Dyrektywa zawiera bowiem zapis, że nowe regulacje nie dotyczą "ziół wykorzystywanych jako tradycyjny produkt leczniczy". Oznacza to tyle, że w kulturze europejskiej jest mnóstwo ziół z potwierdzoną badaniami klinicznymi skutecznością, które nie potrzebują żadnej dodatkowej rejestracji. Skończy się za to nabijanie klientów butelkę magicznymi ziółkami z Peru, Chile, Boliwii i innych tajemniczych stron świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nie wszyscy dyrektywy czytamy, a jeśli już czytamy, to nie zawsze je rozumiemy"

      Są też tacy - co czytają i rozumieją więcej, niż jest napisane.
      Słyszałeś o czymś takim jak inżyniera społeczna? O sposobach manipulacji społeczeństwem aby akceptowało każdą decyzję rządu bez względu czy jest ona dla społeczeństwa i pojedynczej jednostki dobra czy zła?

      Rząd jak chce przepchnąć antyludzką ustawę robi najpierw wielką kampanię w mediach rzekomo pokazującą rzekomą patologię społeczną, która motywuje wydanie takiej czy innej dyrektywy lub rozporządzenia.

      Prawdziwymi, przeważnie zakamuflowanymi celami są jednak wspieranie konkretnych lobbystów lobbujących na rzecz często konkretnych koncernów. Tutaj chodzi o koncerny farmaceutyczne, aby wykosić ich konkurencję, a ludzi zmusić do kupowania lekarstw syntetycznych, lub ziół tylko autoryzowanych przez firmy farmaceutyczne.

      Moim zdaniem każdy ma prawo zażywać zioła na swoją odpowiedzialność. Kanały przepływu informacji są współcześnie tak rozległe i szybkie - że każdy może sobie sprawdzić referencje na temat danego sprzedawcy w internecie i tym samym uniknąć podejrzanych produktów. Nie są do tego potrzebne żadne kosztowne certyfikaty i dodatkowe opodatkowanie.

      Usuń
    2. oczywiście biznes zawsze to robił i będzie lobbował nie przeczę, więc jak ktoś pójdzie sobie na łąkę z atlasem ziół i sobie je nazbiera ususzy i będzie korzystał z dobrodziejstw natury nikt do więzienia nie zamknie.

      Usuń
    3. Ohhh.... Jakaż łaskawość naszego "liberalnego" Państwa :)))
      Możemy sobie sami bezkarnie zbierać zioła z łąk i pól :)))
      Jakżem szczęśliwa, że nie muszę pytać wójta o zgodę czy mogę sobie z mojej łąki którą kupiłam i za którą zapłaciłam narwać rumianku czy krwawnika lub mięty ;)))

      Polska jednak to nie tak straszny kraj jak Rosja Radziecka.
      Tam to w czasach wielkiego głodu Ukrainie - Rosjanie Ukraińcom zabronili pod karą śmierci uprawy zbóż i pozyskiwania płodów rolnych i darów z natury pod karą śmierci.

      Był to ogromny holocaust. Bóg jeden wie ilu tam ludzi z głodu wymarło podczas tego reżimu. A ci co zostali zamordowani za zbieranie darów natury by sobie zrobić coś do jedzenia - sami sobie winni byli, bo łamali prawo.
      chujowe, antyludzkie, mordercze - ale jednak prawo ;)))

      Nasz kraj w porównaniu z Rosją Radziecką to mekka nieskończonej szczęśliwości ;)))

      Usuń
  14. Iza, już jest świetna strona o ziołach i ziołolecznictwie. Są tam opisy ziół i dzałanie, oraz sposób stosowania.
    http://rozanski.li/?p=451

    Gość ma bogatą wiedze i doświadczenie

    I druga strona:
    http://luskiewnik.strefa.pl/chelidonium.html

    Szkoda zachodu, bo i tak własnych zdjęć nie masz, opisy będziesz czerpac z internetu, lepiej odesłać do tych, lub innych jeszcze specjalistów od ziół

    OdpowiedzUsuń
  15. No, fajnie że są :) Będę na nie zaglądać.

    Nie zniechęciłaś mnie absolutnie. To niezbyt miło, że z góry zakładasz, że nie mam żadnych zdjęć ziół. Akurat mam już kilka swoich, niezbyt ostrych co prawda, ale teraz używam nieco lepszego aparatu i kolejne zdjęcia już będą dostatecznej jakości aby dane zioło na ich podstawie wyróżnić i odróżnić od innych ziół :)

    Jednak swoją stronę też napiszę, bo z doświadczenia wiem, że nie ma lepszego sposobu na naukę nowego przedmiotu lub jego pogłębienia niż praca nad danym materiałem.

    Czytając opisy i zastosowania ziół (które już kiedyś czytałam, ale część wiadomości wyleciała mi z głowy) i jednocześnie je wypisując i opracowując na mojej pięknej stronce - zapewnię sobie utrwalenie i ugruntowanie wiedzy, a przy okazji miłość wdzięcznego ludu ;)))

    Zdjęcia? Owszem, mam słaby aparat - niezbyt szczegółowy.
    A;e zdjęcia w starych podręcznikach są często koszmarnej jakości i nie dają właściwego wyobrażenia o danym ziele ZUPEŁNIE.
    Mój aparacik te wyobrażenie da.

    Jak tylko będzie mnie stać - kupię sobie dobry aparat robiący precyzyjne zdjęcia w skali mikro i makro :)

    Poza tym bywa tak, że te fajne stronki z wiadomościami giną po pewnym czasie, a wraz z nimi zawarta na nich wiedza.
    A moje strony są wieczne :))) Tego bloga piszę już 6 lat zdaje się czy 7? No w każdym bądź razie jest niezniszczalny i wieczny, jak Indianka :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. "Szkoda zachodu, bo i tak własnych zdjęć nie masz, opisy będziesz czerpac z internetu, lepiej odesłać do tych, lub innych jeszcze specjalistów od ziół"

    Otóż moja droga (lub mój drogi) mylisz się.
    Już mam kilka zdjęć, a kolejne zrobię jak tylko słonko zaświeci.

    Także mylisz się w tym punkcie, gdzie mnie posądzasz o ściąganie z internetu - nie wykluczam tego, ale generalnie będę się opierać na zapisach w papierowych podręcznikach do zielarstwa i ziołolecznictwa, których mam całą półkę :)

    Zazdrość mi pomysłu, wiedzy, materiałów i zdjęć i zaglądaj na moją stronę zielarską ;)))

    Zaaplikuj sobie wywar z odpowiedniego zioła na gnicie wątroby z zazdrości i podziwiaj ;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. "Nie przesadzaj-jak to sobie wyobrażasz,że Ci przyjdą i skontrolują szafki czy ziół nie masz i co Ci zrobią?Przecież musi być jakiś system kontroli nad ziołami-czy nie mają metali ciężkich,pestycydów i czy jest ziela w produkcie tyle ile powinno być.Jeśli grzybiarz sprzedający grzyby na rynku musi mieć odpowiedni dokument,że się zna na grzybach i te grzyby są jadalne to i zielarz jeśli handluje swoimi zbiorami też powinien mieć jakiś dokument,że wie co sprzedaje i jak to należy stosować"

    Musi? Musi być system kontroli? Wcale nie musi.
    Rynek - czyli podaż i popyt regulują takie sprawy samoistnie. Konsumenci sobie sami wybierają od kogo i co kupują.

    Nie mam nic przeciwko uzyskiwaniu certyfikatów na podstawie zbadanych próbek, pod warunkiem, że te certyfikaty nie będą obowiązkowe.

    Zielarka, czy producent ziół który będzie miał duży zbyt na swoje zioła - będzie go stać na badania i certyfikaty. Jeśli będzie chciał to je sobie wyrobi, by podnieść wartość rynkową swoich ziół.

    Takie rzeczy powinny być oparte na dowolności wyboru, a nie z góry narzucane i opodatkowane drogo.

    Konsument potem może sam decydować, czy kupić tanie zioła bez certyfikatu, czy drogie zioła z certyfikatem, bo koszta certyfikacji odbiją się oczywiście na cenie sprzedawanych ziół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko powiedz co z tymi konsumentami,co źle trafią i będą wąchać kwiatki od spodu.A kto powiedział że te certyfikaty będą takie drogie,zaświadczenie dla grzybiarza sprzedającego swoje zbiory to kilkanaście złotych

      Usuń
    2. "Tylko powiedz co z tymi konsumentami,co źle trafią i będą wąchać kwiatki od spodu."

      To samo, co z konsumentami leków syntetycznych i papierosów oraz wódy - wszyscy oni wąchają kwiatki od spodu na swoje życzenie. Nikt im nie kazał zażywać szkodliwych leków syntetycznych (a takie są także i certyfikowane) ani palić papierosów i pić wódy na umór - zrobili to chcieli zrobić. Nie można ludzi traktować jak ubezwłasnowolnionych wariatów, bo sobie świadomie szkodzą. Mają takie prawo. Ich życie należy do nich. Ich decyzje należy respektować.
      Tak jak respektujecie kolorowych pajaców gejów - tak trzeba respektować tych, którzy sobie zażywają ziółka kupione u zielarki czy nawet znachora :) Ich prawo kupować i zażywać co chcą. A Państwo nie powinno się do tego mieszać i tego komplikować oraz utrudniać.

      Usuń
  18. "I o to w tych przepisach chodzi,by w sprzedawanych pudełkach była mięta w mięcie,a rumianek w rumianku,a herbata imbirowa miała więcej niż 0,1% imbiru w składzie."

    Żaden przepis tego nie zagwarantuje. Firmy jak będą chciały to i tak będą oszukiwały i tu żaden przepis tego nie powstrzyma.

    Ja piję herbatę Lipton. Piję ją od lat. To moja ulubiona herbata.

    Otóż kiedyś, przed laty - z jednej saszetki liptona wychodziło 4 mocne kubki herbaty.
    Teraz wychodzi tylko 2 kubki mocnej herbaty.
    Ale jak pojedziesz do UK - to tam nadal wychodzi 4 kubki herbaty z jednej saszetki. Why?
    Dlatego, że na Polskę daje się gorszej jakości partie herbaty, bo Polacy na tym się i tak nie znają tak, jak znają się smakosze herbat czyli Anglicy.
    Lipton sprzedaje na Polskę gorsze partie herbaty, po tej samej cenie co dobre partie herbaty. Nikt tego nie udowodni, że tak jest.
    I co ci z pięknych reklam zręcznych Murzynek noszących Polakom w koszach na głowie rzekomo najlepsze rzekomo wyselekcjonowane listki herbaty z górnych części krzewów herbacianych?
    Nic. To tylko marketing bez pokrycia.
    W rzeczywistości pijesz odpady liptona zbierane z podłogi magazynów - jakieś tam resztówki z jakchpopadnie liści herbaty - wcale nie selekcjonowanych. Ty różnicy nie zauważysz,ale Anglik może bo herbaciano jest bardziej wyrobiony.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Dlatego, że na Polskę daje się gorszej jakości partie herbaty, bo Polacy na tym się i tak nie znają tak, jak znają się smakosze herbat czyli Anglicy.
    Lipton sprzedaje na Polskę gorsze partie herbaty, po tej samej cenie co dobre partie herbaty. Nikt tego nie udowodni, że tak jest."

    Jest to dawno udowodnione, ale nikt nic z tym nie robi. Tak samo do Polski trafiają gorsze słodycze i np. proszki do prania. Ludzie doskonale o tym wiedzą, bo to nie jest nawet żadna tajemnica.

    Za to Polacy też bez winy nie są, bo na Wschód wysyłają gorsze mięso niż na Zachód. Rosjanie już to zauważyli, ale też dopiero myślą co z tym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Standardy zachodnie są bardzo wysokie i tam dobrze płacą za naszą żywność polską, więc opłaca się wysyłać najlepszej jakości mięso.

      Natomiast Rosja zapewne mniej płaci i standardy żywności ma niższe - jak to za komuny i u nas było. U nich komuna jeszcze trwa. Poza tym za komuny my im za darmochę wysyłaliśmy wielkie transporty żywności jako ich niewolnik, najlepsze szynki szły na Wschód podczas gdy Polacy biedę klepali i puste półki oglądali, albo jakieś ochłapy rzucane na rzeźnie raz na dwa tygodnie które nie starczały na wszystkich stojących w kilometrowych kolejkach, to teraz musi być jakaś kara dla Rosji za tamte czasy :)))

      Usuń
  20. Indianeczka realizuje bliskie mi ideały. Doczytajcie tutaj polecam: http://przetrwanie-prosperowanie.pl/zaglodz-bestie-stan-sie-sam-syty-i-wolny/

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!