czwartek, 22 sierpnia 2013

Koniec lata

Podczas gdy Saba cieszy się z pięknego lata i wolności na Rancho i miłości swojej czułej Opiekunki i Pani -
jej rodzona siostra Satja przebywa na przymusowym zesłaniu za kratami w tłocznej psiarni w Bystrym.. :(((

Pora zwinąć namiot. Wicia jednak nie przyjedzie w tym roku – nie dostał urlopu. Robi się chłodno, a w stajni miejsce potrzebne na siano, więc trzeba z niej usunąć ten namiot jak i krzesła i leżak. Namiot znalazł się w wysprzątanej stajni/paszarni (jednej z dwóch które Indianka posiada – tej w lepszym stanie) na usilną, pisemną prośbę Czegewary, który początkowo przez pierwsze dnie nocował w namiocie na łące. Po dokładnym zapoznaniu się ze stajnią i jej dodatkowym wysprzątaniu z pozostałości siana – Czegewara poprosił, czy może w stajni zamieszkać. 

Indianka zgodziła się warunkowo, pod warunkiem, że letnik napisze odpowiednie podanie do niej. Czegewara po napisaniu podania do Indianki o pozwolenie na ustawienie namiotu w stajni/paszarni i wysprzątaniu tego miejsca – wniósł tam i ustawił swój namiot. Zarówno w namiocie na łące, jak i w stajni spało się Czegewarze dobrze – zapytany o to, tak właśnie powiedział.

Podczas bardo silnej ulewy (oberwanie chmury) zaczęły przeciekać szwy namiotu i wtedy zdecydował się wprowadzić do stajni, którą już dobrze znał, bo już wcześniej ją wysprzątał dokładnie i tam wnieśli stół i krzesła by spożywać posiłki podczas niepogody. Podczas pogody natomiast jedli przy drugim stole znajdującym się na dworze, pod domem. 

Po paru dniach zmieniła się pogoda. Nastały upały. Mógł śmiało wyprowadzić się ze stajni wraz z namiotem i ponownie ustawić go gdzieś na zielonej łące. Jednak dobrowolnie pozostał w stajni. Indianka wnioskuje z tego, że mu się dobrze w namiocie w stajni spało. 
Zresztą pytała go o to, jak mu się śpi. Wyraził wtedy zadowolenie z wygodnego noclegu pod namiotem w stajni.

Namiot tam ustawił ze względu na komary, bo było tak ciepło, że mógł spać oczywiście wprost na pachnącym sianie, lub na ułożonym na nim materacu i w śpiworze, bez rozstawiania namiotu. Ze względu na ewentualność komarów, których co prawda tego roku jest szczęśliwie mało - jednak rozstawił namiot w stajni i tam sobie spał. 

W ten sposób Indianka zabezpiecza się przed kolejnymi ewentualnym pomówieniami, bo ludzie bywają bezczelni. Wymuszają nocleg w stajni, a potem oczerniają Indiankę publicznie. Oczywiście nie wszyscy są tak porąbani. Ale zdarzają się sporadycznie takie indywidua, które wpierw naciskają na nocleg w stajni mimo informacji, że to miejsce jest bardzo surowe i służy do trzymania paszy, a zimą zwierząt, a potem złośliwie, publicznie szydzą z budynku w Internecie - tak jak to ma miejsce w przypadku dwóch CouchSurferek z Krakowa (lesb), które przymierzały się do zamieszkania w stajni czy dwoje Czechów, którzy jadąc samochodem na wakacje odmówili zabrania ze sobą namiotu i nalegali na nocleg w stajni, po czym narzekali, że przestronna stajnia (500m2) im się nie podobała, bo wisiało w niej pranie, a kilka metrów dalej od nich na sprężynowym, nowiutkim i czyściutkim materacu typu kanapowego - w swoim śpiworze spał inny wolontariusz - towarzyski Wicia, który mógł z powodzeniem ułożyć się 20 metrów dalej, w przeciwległym krańcu poddasza stajni, ale wolał być blisko nowych przybyszy by móc z nimi rozmawiać i się zaprzyjaźniać. Poza jego materacem na poddaszu stajni były jeszcze dwa inne sprężynowe materace typu kanapowego. Oba czyste i gotowe przyjąć dodatkowych wolontariuszy na nocleg.

Małostkowym dupkom nigdy się nie dogodzi - choćby dostawali czyste wielkie łóżko z nową pościelą w świeżo wybielonej i wysprzątanej stajni - tak jak to miało miejsce w przypadku dwójki niewdzięcznych Czechów. 

Pomna tych nieprzyjemnych incydentów - Indianka nie pozwala nikomu nocować w stajni, chyba, że na tej osoby pisemną prośbę.

Pościel i śpiwór specjalnie kupiony na użytek gościa Indianka już zabrała do domu, aby myszy się do niej nie dobrały. Nowa, czysta, piękna pościel – specjalnie przygotowana dla trenera koni, który tu miał być 2-3 miesiące i trenować konie do skutku. Także nowy namiot specjalnie dla niego kupiony był oraz materac i śpiwór, oraz lampa namiotowa a także poduszki. Dostał też do namiotu wełniany, gruby koc. 

Jak się okazało – niepotrzebne koszty i starania, bo był tutaj ledwo półtora tygodnia (10 dni). Koni nie wytrenował. Tylko Indianę wstępnie ujeździł, ale do wozu nie przyuczył, a to było dla Indianki najistotniejsze. W pracach gospodarskich nie pomógł, tak jak obiecał. Tyle co przez te kilka dni jego pobytu. Na sianokosy by pomóc zebrać siano nie został. Gdyby wiedziała, że jej taki numer wytnie – nie kupowałaby dla niego tego sprzętu turystycznego ani pościeli i mięsa oraz w ogóle by sobie nie zawracała nim głowy. Po prostu nie wpuściła by go na gospodarstwo. Nie dotrzymał słowa. Nie wywiązał się z zadania. Co gorsza okazał się szpiegiem i zdrajcą, który za plecami Indianki kolaborował z lesbami.

Jego przyjazd tutaj nie miał na celu pomoc w ujeżdżeniu koni i w pracach gospodarskich. Jego przyjazd miał na celu szpiegowanie i donoszenie lesbom o wszelkich ruchach Indianki na Rancho. Dlatego tutaj był taki hardy i stawiał się np. w sprawie Internetu czy wyjścia do kościoła. Dążył do konfrontacji. Tak go lesby nastawiły. Indiankę skręca, jak pomyśli o tym jak ludzie potrafią być przewrotni i perfidni. No, ale łepek tak by się raczej nie zachował gdyby nie został odpowiednio urobiony przez lesby przed swoim przyjazdem i regularnie nie był przez nie podkręcany. Dwa odmieńce są zadowolone ze swojej kreciej roboty. Całe aż tryskają chorą radochą.

Próbowały też bruździć przy innych znajomych i nieznajomych Indianki, ale nie wszyscy są beznadziejnymi bezmózgami bez honoru i czci, którzy daliby się wkręcać dwóm cwaniarom w ich mściwe intrygi. Postarały się, aby nie było bosko. Postarały się zepsuć Indiance kolejne wakacje i relacje.

Cóż – zamiast efektów konstruktywnych tylko zamieszanie i rozczarowanie. Konie nadal nie są gotowe do pracy. W przyszłym roku Indianka uzbiera  pieniądze na trening koni i wynajmie trenera, który za pieniądze je ujeździ i przyuczy do wozu. Jak koni nie ujeździ – nie dostanie kasy. Proste. Jego zakwaterowanie i wyżywienie nie będzie problemem Indianki. Sam się będzie kwaterował na jakiejś agroturystyce lub gdzie bądź i sam żywił i po prostu dojeżdżał do koni Indianki na trening.

W paszarni być może niebawem stanie śrutownik na kamienie. Najwyższa pora także wkleić luksfery w otwory okienne. Dzisiaj pochmurno i chłodnawo. Dziś Indianka wkopie pozostałe 4 słupy ogrodzeniowe. Ma dylemat, bo potrzebnych jest po kilka słupów w 3 różnych miejscach. Trudno wybrać które miejsce pilniejsze. Chyba jednak wkopie w odcinku za stajnią, aby dokończyć tam rozciąganie pastucha. Ma tam zamiar dać naprawdę gruby drut. Tak gruby, że i koń go zobaczy :) Jest on także bardzo mocny i nie jest łatwo 
go rozerwać. 


Suczka Saba tęskni za swoją siostrą Satją uwięzioną w schronisku w Bystrym :(((

13 komentarzy:

  1. No po prostu ręce mi opadły jak przeczytałam o czegewarze ! Ale głęboko wierzę że po świecie chodzą wspaniali normalni i uczciwi ludzie!:)
    pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. kurna, taka fajna meta była! Szkoda, że się już skończyła.. :(( Można było za darmo się najeść, pomieszkać, pozwiedzać okolicę, poznać fascynującą Gospodynię, ciekawych podróżnych... ehhh...
    SZKODA!

    OdpowiedzUsuń
  3. To coś takiego jak ekologiczny, wakacyjny hostel?
    Kupa ludzi się tam przewinęła! Szkoda, że już zamknęłaś działalność, ale z drugiej strony rozumiem. To dla dobra zwierząt i Gospodarstwa.
    I oczywiście dla Twojego bezpieczeństwa.
    Bardzo ryzykowałaś przyjmując pod swój dach i na swoje Rancho te wszystkie przypadkowe osoby...
    Większość ludzi by się na coś takiego nie zdecydowała. Ty to zrobiłaś i niestety ponosisz teraz tego konsekwencje. Nie wszyscy są w stanie być w porządku i docenić swojego gospodarza i możliwości jakie im stwarza.

    chylę czoła!

    Damian

    OdpowiedzUsuń
  4. No, niestety. chciałam dobrze - żeby i ludzie mieli możliwość spędzenia darmowych wakacji i aby gospodarstwo trochę pomocy zyskało. Niestety, ludziom (nie wszystkim) nie wolno ufać. Zbyt wiele kreatur i cwaniaków chodzi po tej ziemi.

    Moje Rancho jest obecnie zamknięte na woofing i couchsurfing, ale te osoby które dobrze znam i które nie zawiodły mojego zaufania - przyjadą tu jeszcze. Dla nich moje drzwi są otwarte :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście agroturystyki płatnej nie prowadzę i raczej nie będę prowadzić. Są tysiące miejsc w Polsce gdzie można pojechać na wakacje, gdzie gospodarze mają forsę by swoje siedziby odwalić i wynajmować za kasę.
    Ja nie mam i już zamiaru nie mam mieć. Chcę by mój dom pozostał po prostu moim domem. Nie chcę by był celem niewybrednych ataków przypadkowych mend.
    To Ja i moje zwierzęta są tu najważniejsze i to MY mamy się tutaj czuć bezpiecznie i swojsko.
    Przypadkowi goście którzy nie potrafią uszanować tego miejsca ani jego Gospodyni - nie są tu potrzebni i mile widziani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci się i dziwię i nie dziwię bo z jednej strony pieniądze by Ci się przydały a i chętni do spędzenia u Ciebie paru dni też pewnie by się znaleźli bo nie wszyscy szukają luksusów, kolorowych domów i kostki na podwórku bo to mają w mieście a z drugiej strony mnie też by nie było łatwo wpuścić obcych nieznajomych do swojego domu i swojego świata...

      Usuń
    2. eeeeeeeeeeeee... Agata! ale ci co tu przyjeżdżali nie płacili mi za pobyt, więc nie zarabiałam na nich i nie przynosili mi żadnego dochodu. Gorzej - dokładałam do nich. Karmiłam ich za swoje, udostępniałam mój dom i gospodarstwo, nawet kupiłam z myślą o nich rowery i kajak, namiot, pontony, materace, pościel, śpiwory oraz inne rzeczy przydatne w wypoczynku typu leżaki, grill, kociołek węgierski... Wykosztowałam się nie otrzymując nic w zamian poza kilkoma dniami jako takiej pomocy w pracach gospodarskich i domowych bez której równie dobrze mogłabym się obejść, bo to nie była wielka pomoc i równie dobrze, a nawet lepie robię to wszystko sama i co najważniejsze - do końca, a nie przerywam po kilku dniach wraz z wyjazdem w dalszą trasę jak to większość wolontariuszy ma w zwyczaju.
      coś porobią, uważają żeby nie za dużo (nie wszyscy co prawda mają taką postawę) i dają dyla po krótkim czasie i jadą gdzieś dalej, w kolejne miejsce i kolejne i kolejne itd.
      Taki sposób na darmowe wakacje w Europie :))

      Do tego musiałam znosić ich fochy, bo wielu z nich miało swoje fochy ;))) Oczywiście, nie wszyscy byli mi ciężarem, ale generalnie
      gra nie warta świeczki. Nie stać mnie na to.
      Nie będę już do niczyjego pobytu dopłacać.
      I tak nie widzą moich starań, tylko widzą mankamenty. Nie warto się dla nic wysilać.

      Czegewara pojechał zanim wytrenował konie - owszem, jestem zła na niego, zwłaszcza że okazał się bruździć za moimi plecami.
      Ale z drugiej strony dzięki temu, że typek wybył - zamiast marnować kasę na jego wyżywienie kupiłam gąski które mnie wielce cieszą i które są inwestycją przyszłościową i szansą na przyszłe mięsko :))

      Usuń
  6. Hm. Wygląda na to, że te dwie lesbijki z Krakowa naciągnęły cię na darmowe wakacje, następnie podpierdoliły, a na sam koniec obrzuciły kupą gówna i dalej ryją pod Tobą.

    Nie daj się tym wywłokom!
    Głowa do góry! Będzie dobrze!

    Serdecznie pozdrawiam,
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniales dodac, ze dzieki nim ocalal piesek.

      Usuń
    2. Przed czym "uratowały" pieska? Przed gradem meteorytów??? :))) Zejdź na ziemię. Psina straciła swój wieloletni dom i kontakt ze swoją Panią. Piesek jest w niewoli, za kratami. Urząd Gminy woli płacić prawie 3000zł rocznie za utrzymanie psa w schronisku niż dać właścicielce 300zł na karmę. coś tu mocno śmierdzi. Koleś urzędnika z gminy zarabia na psie, a pies tęskni za domem i swoją Panią. Tyle w temacie.

      Usuń
  7. Jestem ciekawa, czy ktokolwiek się chociaż przez sekundę zastanowił co czuje oszukana właścicielka psa i sam pies? Rozdzielono dwie z sobą zżyte od lat istoty: ludzką i psią.
    Od dziewczyny podstępnie wyłudzono psa. Psu odebrano jego dom rodzinny. znalazł się w anonimowym stadzie kundli o których nikt nie dba, nie głaszcze, nie kocha. Jedyne co to dostają jeść za publiczne pieniądze w tym pieniądze Indianki (z podatków).

    Maria

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodam, że Indianka z dobroci swego serca przygarnęła w zeszłym roku bezdomną kotkę i zaopiekowała się nią. Kicia zadomowiła się u Indianki i mieszka z nią po dziś dzień.
    Natomiast to schronisko w Bystrym nie opiekuje się kotami, bo... nie dostaje na nie pieniędzy z Urzędów Gmin ;))) Tak "kochają" zwierzęta. psy to dla nich zwykły biznes, a nie miłosierdzie i troska o zwierzę i jego dobro. Pora zrzucić klapki z oczu.

    Maria

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi sie podoba zycie jakie prowadzisz.
    Natalia

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!