czwartek, 7 lutego 2013

Ciepło

Jak na luty – nawet bardzo ciepło. Indianka wyprosiła konie i kozy ze stajni, nawaliła im siana na podwórku do żarcia, wróciła do stajni i koziarni, gdzie naszykowała na noc siana dla koni i kóz. Suka Saba już garnek karmy zjadła.

Kotka w nocy w spiżarni polowała i wyszła z niej cięższa o kilka myszy, co się dało wyczuć, gdy Indianka ją niosła na dwór :)

Teraz pora wywieźć popiół do ogrodu i przywieźć opał do pieca. Ogień w piecu wygasł, ale to ciepło nagrzane wczoraj w nocy utrzymuje się jeszcze w domu.

Indianka wyniosła na ganek potężną donicę z popiołem, a w drodze powrotnej zebrała kłodiczkę drewna do pieca.

Gdy się pochyliła – Saba próbowała ją cmoknąć, ale Indianka wykręciła się i tylko pogłaskała suczkę po łepetynie.

Kicia kłusuje po podwórku i czai się, by włamać się do domu. Nic z tego. Dzień ładny, ciepły – niech poluje na siedlisku, zamiast zwalać talerze ze stołu.

Nie ma wiatru – będzie można spokojnie i starannie popiół rozsypać. W piecu już nowa warstwa popiołu narosła, więc można ją usunąć.

Konie i kozy zgodnie skubią siano w jednym miejscu, chociaż Indianka wyłożyła siano osobno dla kóz w innym.

Gdzieś w oddali słychać piłowanie drzewa przez sąsiadów. To Indiance przypomina, że i ona musi jeszcze sporo drewna pociąć. Jak na razie jest bez piły. Czeka na nową.

Indianka opróżnia piec z nowej warstwy popiołu. W międzyczasie kicia z szybkością ponadświetlną wślizgnęła się do domu. Indianka złapała ją za sierść i zaniosła do spiżarni, by tam polowała, skoro jej się podwórko dzisiaj nie podoba.

Indianka przyjrzała się swoim kozom. Jeden koziołek jakiś taki chudy jest. Trzeba będzie kozy odrobaczyć póki zima.

Na ranczu spokojnie i miło. Indianka zaraz idzie z taczką do ogrodu rozsypać ten popiół równomiernie, aby odkwasić ziemię.

Zawiozła, rozsypała. Jest dobrze. Cienką warstwą. Ciekawe, czy zadziała i odkwasi. Tam warzywa nie chciały rosnąć w tym miejscu. Indianka chyba jeszcze wygrzebie z pieca kolejną taczkę, ale potrzebuje do tego celu dluuugie grabie.

No, z pieca już się nie dało więcej wybrać, chociaż tam w jego końcu jeszcze coś jest, ale Indianka nie może tam sięgnąć bez wczołgiwania się do pieca, a nie ma ochoty na to, zwłaszcza po wczorajszej kąpieli :)

Jest czysciutka – niech tak będzie chociaż przez najbliższe kilka dni.

Za to znalazła jeszcze popiół w donicach i pojemnikach, do których część popiołu pierwotnie wybrała, aby użyźnić ziemię w donicach i ją “rozmnożyć”. Jak doczytala – nie jest dobrze siać nasiona wprost w popiele, bo popiół je by popalił, więc wywaliła ten popiół z donic do taczki którą zaraz zawiezie na pole, by odkwasić kolejny paseczek ziemi pod ogród. Ma jeszcze wapno budowlane, które używała do bielenia ścian w oborach oraz piwnicy. Ono też nadaje się do odkwaszania ziemi. Już dzisiaj sobie daruje to wapno, ale jutro zawiezie je na pole.

Dała koniom owsa. Zjadły. Wyszły zadowolone ze stajni. Teraz dosypie kolejną partię na noc.

W kurniku spod rozpłaszczonej na gnieździe kury delikatnie wyjęła 3 jaja. Będą na obiad. Włoskie i polskie mięsko się już skończyło. Teraz na obiady będą jaja sadzone lub jajecznica.

Indianka gdy molestowała kurę, uczuła, że coś ją ciągnie za rękaw. Spojrzało w prawo – to królica sobie pozwalała :) Indianka zajrzała do jej gniazda – a tam owies zjedzony, a garnek po owsie ostentacyjnie wywalony do góry nogami :). Indianka dosypała nową partię owsa królicy i jej młodym, które ładnie rosną.

Indiankę czeka jeszcze jeden kurs z taczką. Ślisko jest i dość ciężko taczka jedzie, ale Indianka i tak dojedzie na miejsce i zrobi co zaplanowała.

13 komentarzy:

  1. Indianko ,pracowita dziewczyno,
    chciałabym zadac ci jedno pytanie i mam nadzieję,że się nie obrazisz.Czy w dalszym ciągu są ci potrzebne jakieś słoiki czy butelki lub jakieś pojemniki na przetwory letnie czy jesienne? Napisałabyś czego potrzebujesz w gospodarstwie (domu)? Myślę,że twoi fani pomogli by ci w tym.Często mamy różnych przedmiotów w domach za dużo i je wyrzucamy (zwłaszcza w dużych miastach) a komuś by się przydało.Oczywiście myślę o rzeczach w przyzwoitym stanie.Wiem,że teraz przydałaby ci się piła no ale nic takiego nie mam na stanie.Pozdrawiam cię serdecznie i mam nadzieję,że mi wybaczysz. Danka

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wsi się wszystko przydaje, bo daleko do sklepów, przeważnie brak kasy na nowe towary, a w dodatku jak w moim przypadku - brak samochodu, by sobie coś z miasta przywieźć.

    Ja nigdy nie wywalam niczego, co się może przydać.
    Wcześniej robiłam sery i jogurty, kefiry - więc potrzebowałam dużo pojemników, słoików i butelek na nie.

    Ostatnio zaczęłam robić przetwory i każdy słoiczek na wagę złota jest :)

    Poza tym mam tez takie hobby - malowanie na szkle.
    Więc każda zgrabniejsza butelka bardzo mnie interesuje :) Nawet te proste, np. po winie, ale nie tylko. Potrafię zrobić z tego coś fajnego, np. wazonik lub ozdobny świecznik.

    Jeśli masz wyrzucać słoiki i butelki do zsypu - to lepiej tego nie rób :)

    Może kiedyś będziesz przejazdem na Mazurach, to mi podrzucisz te rzeczy i ja je na pewno wykorzystam.
    A może przyjedziesz kiedyś troszkę pomóc w ogrodzie, to wtedy przydadzą się Tobie do pakowania przetworów z moich warzyw i owoców :)

    z ogrodem się dopiero rozkręcam, a właściwie wraam do tego tematu, bo teraz mam mało zwierząt i mi nie wlezą do niego - ale jak się rozkręcę, to każdy słoiczek będzie na wagę złota, a nie zawsze mam kasę by kupić nowe.

    Nawet jak mam - to nie zawsze tutaj ten towar może bez problemu dojechać.

    Na przykład piła nie dojechała :)

    Natomiast pojemniki też się przydają. czy na spożywkę, czy na sadzonki warzyw :)
    U mnie tutaj wiosna jest o miesiąc później niż na południu Polski, więc trzeba siać w donicach warzywa, a potem je pikować, i dopiero gdy już jest maj, lub nawet połowa czy koniec maja - dopiero wysadzać do gleby, bo wcześniej mogą się trafić przymrozki, jak to miało miejsce w zeszłym roku - warzywa mi wymarzły w maju.

    Pomysł masz fajny i nie masz powodu by się obawiać, że na Ciebie naskoczę obrażona czy cóś :)))

    Ja nie wyrzucam żadnej puszki, słoika czy butelki i nawet pojemnika plastikowego. Wszystko przydaje się tutaj :)

    Po prostu zużyte opakowania myję, suszę i korzystam z nich gdy są akurat potrzebne.

    Gdy jestem w mieście - zbieram plastiki spod doniczek w marketach - doskonale nadają się na przygotowanie rozsady. Takie pojemniki/podstawki spod doniczek z supermarketów bardzo chętnie przyjmę, bo ich nigdy dość, a dość łatwo się zużywają, bo są miękkie. W nich przeważnie wysiewam moje warzywa w domu, a potem wynoszę na dwór do hartowania, podlewam, a po jakimś czasie sadzę do ziemi, gdy mam przygotowaną. W tym roku sobie tę ziemię przygotuję w większej ilości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indianko miła,
      będę dla ciebie zbierała te wszystkie słoiki,butelki czy opakowania plastikowe np.po kwiatach.A może coś jeszcze do kuchni,do pokoju? Jakieś pościele,ręczniki? A co z ubraniem? Czy lubisz czytać? Jeśli tak to co?
      No i pytanie nast.czy latem dojeżdża do ciebie poczta? Kurier? Pozdrawiam jak zawsze serdecznie Danka

      Usuń
    2. Jeszcze jedno pytanie: Czy masz rower?

      Usuń
    3. Danusiu,

      Pościele i ręczniki zawsze się przydadzą dla przyjeżdżających gości.
      Ubrań mam aż za dużo. Jeśli już coś, to spodnie dresowe. Coś wygodnego do pracy.

      Lubię czytać. Wszystko czytam :) Po polsku i po angielsku. Także rozmaite poradniki praktyczne. Lubię tematykę popularno-naukową, zwłaszcza dziedziny związane z naturą.

      Bardzo lubię audiobooki. Są wygodne, bo mogę jednocześnie pracować w domu np. gotować, zmywać w kuchni i jednocześnie sobie słucham różne fajne słuchowiska, tzn. powieści rozmaite. Lubię historyczne, romantyczne, przygodowe, klasyczne, sensacyjne. Właściwie wszystko. Nawet sf które było moim konikiem w dzieciństwie.

      Lubię też uczyć się języków obcych ze słuchu. Słucham np. fragmenty powieści w danym języku, a potem czytam to w książce i próbuję rozszyfrować znaczenie :)

      Chcę sobie odświeżyć rosyjski. Czytam cyrylicę, ale nie bez wysiłku. Potrzebuję osłuchać się z jakimś fragmentem tekstu, np. powieści, a następnie jednocześnie słucham i czytam. Nie wiem po co mi ten rosyjski - ale gdy zaczynałam się uczyć angielskiego też nie wiedziałam po co mi to, a teraz się przydaje i dzięki niemu także zarobiłam na swoje mieszkanie i w efekcie na gospodarstwo.

      W sumie obecnie mieszkam ledwo 30km od granicy polsko-rosyjskiej (obwód kaliningradzki). Myślę, że warto znać języki obce. Przyjeżdżają do mnie różni obcokrajowcy, także ci z byłego ZSRR. Oni znają rosyjski i chociaż przeważnie porozumiewamy się po angielsku, uważam, że powinniśmy także po rosyjsku, bo to język bliższy nam niż angielski i bardziej naturalny dla nas, bo słowiański.

      Ostatnio zainteresowały mnie inne języki słowiańskie typu: białoruski, ukraiński, serbski, czeski, słowacki. Częściowo rozumiem te języki, a im więcej słucham to tym więcej rozumiem i tym bardziej się dziwię, że rozumiem :) To fajne doświadczenie. Nie miałam pojęcia, że są tak podobne do języka polskiego i tak łatwo przyswajalne.

      Poczta dojeżdża. Pan Listonosz to wspaniały, niezawodny człowiek godny zaufania. Dostarcza WSZYSTKIE przesyłki bez problemu. Nie musi, a dzwoni do mnie zanim przyjedzie z listami czy paczką.

      Cyrki są z kurierami z firm kurierskich.
      Teraz np. siódemka odstawia kabaret. Od tygodnie wiezie mi piłę i chyba nie dowiezie.

      Ale inne firmy kurierskie są ciut lepsze. Ta co poprzednio dostarczała paczki - dostarczyła je bez większego problemu.

      Usuń
  3. szkoda,że tak daleko mieszkasz bo mam sporo słoików na zbyciu i plastikowych doniczek...no ale ja dostarczyć nie mam jak...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbieraj. Jak pozbierasz - opisz co masz i ile i ile mniej więcej by kosztowała przesyłka - gdy będę przy kasie i gwałtownej potrzebie zdobycia słoiczków i doniczek - to zapłacę za przesyłkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rowery? Mam dwa. Jeden sprawny, zwykły, a drugi brat mi rozpieprzył :))) Ten drugi był super - bardzo wydajny, szybki i mocny rower. Z przerzutkami, z dużymi kołami 28 cala. Świetnie mi się na nim jeździło. Mogłam wsiąść u mnie na podwórku i nie zsiadając przechać 20km do Olecka i z powrotem. Dzięki przerzutkom. Nie musiałam zsiadać podjeżdżając pod górę. No i koła ogromne - więc szybko się na nim jechało. Bardzo szybko :) Uwielbiam szybkie rowery :) Teraz przerzutki są w nim popsute, a to najdroższa część roweru i największy wydatek. Nie wiem ile by kosztowała naprawa czy wymiana tych przerzutek, ale być może pół ceny roweru lub cenę nowego zwykłego roweru.

    A ten zwykły jest okay, ale ma koła 26 cali i jest bez przerzutek, więc się tak szybko i wygodnie na nim nie jeździ, jak na tym pierwszym. Muszę go mieć dla siebie, więc raczej nie pożyczam gościom. Muszę mieć co najmniej jeden sprawny rower, bo nie mam samochodu, a czasem trzeba gdzieś szybko podjechać po coś. W zeszłym roku woziłam na nim ziemniaki np. i zboże :)

    Jeśli masz jakiś rower stary na zbyciu - mogę przygarnąć dla gości.

    Przydałby się jakiś wózek taki do podczepiania do roweru. Do transportu zakupów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Indianko, dzięki za obszerną odpowiedź,teraz będę wiedziała co może ci się przydać.W ub.roku przyjeżdżałam na Mazury Garbate do Lisów, z przyjaciółmi może w tym roku też się uda to może coś ci podrzucimy.A jak nie to jest poczta (udana - jak mówisz) no i kurierzy (poza siódemką)Ile masz wzrostu? Chodzi o spodnie dresowe. Co do roweru to jakiej marki masz ,ten z popsutymi przerzutkami?
    pozdrawiam ciepło Danka

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzrost? 164cm.
    Markę zaraz sprawdzę. W tej chwili rower jej zawalony pszenicą i nie ma do niego łatwego dostępu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam!

    Błękitny rower Arkus trekk 800.
    Dynamo też nie działa :)
    Ale można bez niego jechać, a z uszkodzonym mechanizmem przerzutkowym - nie bardzo.
    Ostatnio jechaliśmy tylko na jedynce i co chwilę łańcuch spadał lub się rwał. Łańcuch też rozerwany :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz co, chyba trzeba by się postarać dla ciebie o nowy rower,zapiszę to sobie w pamięci po stronie twoich potrzeb. Danka

    OdpowiedzUsuń
  10. :)))

    Szkoda mi tego błękitnego groma, bo się na nim super jeździło, bardzo szybko i stabilnie. To dzięki tym 28 calowym kołom i masywnej budowie ramy. Wiele zakupów na nim przewiozłam z miasta :)))

    Na szosy był super - na wiejskie dróżki już nie bardzo, bo za delikatny, a tutaj wertepy niesamowite, w dodatku ja także jeździłam nim przez łąki, ale ostrożnie.
    Natomiast mój brat jak wsiadł zimą, po śniegu, po ciemku - to wyrżnął się na nim kilka razy, w tym raz wylądował w rowie z wielkim impetem skutkiem czego zdezelowal mi ten rower. Rower już nie jest wycentrowany, zepsute są przerzutki, problem z łańcuchem. Teraz to piękny exponat muzealny :)
    A ten mały rower co mam, się do niego nie umywa - nie ma już takiej nośności ani szybkości.

    Swoją drogą ciekawe, czy jak się na rowerze przekroczy wymaganą szybkość to czy też grozi rowerzyście mandat? Bo niby jak ma sprawdzić, z jaką szybkością jedzie, skoro nie ma szybkościomierza?

    Ja wiem tylko, że jak wjeżdżałam do miasta rozpędem z góry, to szybko furkotałam i wszystkie samochody po drodze wymijałam :)))

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!