poniedziałek, 31 grudnia 2012

Udanego Sylwestra!

Indianka życzy swoim wiernym czytelnikom udanego Sylwestra:
szampańskiej zabawy, dla tych co szampańską zabawę wielbią,
wygodnego, domowego Sylwestra dla tych, którzy w ten sposób witają Nowy Rok
A dla wszystkich - udanego Nowego 2013 roku - pod każdym dobrym względem.
Niech nikomu nie zabraknie w tym nadchodzącym roku:

  • ciepłego domu,
  • kochających bliskich,
  • dobrego, zdrowego jedzenia,
  • zdrowia,
  • miłości,
  • radości,
  • mądrości,
  • pełnej sukcesów realizacji planów,
  • oraz przede wszystkim spełnienia dobrych pragnień i marzeń... :)
Bóg z Wami! :)



Osobne, szczególne życzenia dla drogich memu sercu Rolników Pomorskich protestujących w Szczecinie:
http://niezalezna.pl/35885-szczecin-rolnicy-kontynuuja-protest

Nie dajcie się wygryźć z naszej polskiej ziemi. Nie oddawajcie naszej ziemi obcym, wrogim korporacjom, które chcą produkować w naszej czystej, nieskażonej Polsce rakotwórcze GMO, by nas tym syfem truć!

Życzę Wam, abyście wygrali Waszą słuszną sprawę. Bądźcie dzielni, uparci i twardzi. Nie odpuszczajcie, bo w Waszych rękach przyszłość wszystkich polskich rodzin!

Niedysponowana

Indianka się czuje dziś niezbyt. Wczoraj wieczorem wykąpała się, a potem długo nie mogła zasnąć. Dziś rano obudziła się z bólem podbrzusza i ogólną sennością i niemrawością ;) Ambitny plan natargania słomy i siana do stajni oraz drewna z pola do domu - ucierpi na tym. Zrobi ile może i jak może. W domu raczej nic już nie zrobi. Szczęściem obiad ugotowany. Wystarczy podgrzać. Karma dla psa też gotowa - wczoraj ugotowana. W piecu się rozpaliło, ale nie ma co podłożyć. Trzeba wrzucić cokolwiek, aby ogień podtrzymać. Choćby suche badyle z ganku i podwórka.

Po południu przybył wspaniały, niezawodny Pan Listonosz. Przyniósł bardzo ważną, długo wyczekiwaną przesyłkę. 

Indiankę boli głowa i podbrzuszek. Czuje się coraz gorzej. Chyba spędzi tego Sylwestra w łóżku i nawet nie otworzy szampana. Koniom i kozom natargała słomy i siana. Opału z lasu już nie. Nie ma siły i za bardzo ją boli. Zajrzy jeszcze do kur i królików i kładzie się do łóżka.

niedziela, 30 grudnia 2012

Indianka Zmęczona

Butelki wyparzone, spodnie wyprane, sweterek wymoczony, kury, gęsi, króliki, pies i koty nakarmione i napojone (właściwie jedna kotka, bo druga nie wróciła z dworu). Konie i kozy nakarmione i napojone. W piecu dobrze napalone. W domu ciepło. Indianka już nie ma siły na nic, nawet na gorącą kąpiel. Idzie spać. W Sylwestra się będzie moczyć cały wieczór z szampanem w garści.

Kogut Który Zniósł Jajo

Okazał się jednak kogutem. W związku z tym, nie mógł być autorem tego jednego zniesionego niedawno jaja. Kogut właśnie dostał czerwony grzebień i rosną mu piórka, zwłaszcza ogon. Zaczyna też dbać o kury - to jest grzebać w ziemi nawołując kury by się częstowały, tym co on wygrzebie, co wkur...a perlicę, która dba o kury i jest liderem ich stadka od co najmniej roku czasu. To ONA z poświęceniem ostrzegała i broniła je przed jastrzębiami i lisem. Perlica tłucze i wygania z kurnika koguta, ile sił w skrzydłach. Wrzeszczy przy tym tak, że mało głowa nie odpadnie jej ze złości.
 
Indianka przesypała kilka wiader ziemniaków, bo karton w którym są, został rozerwany przez gęsi. Jeszcze kilka wiader zostało do przesypania. Ale może przerwa na jakiś obiadek? Obiad ugotowany. Można jeść.
 

Przedsylwestrowy Dzień Pogodny

Coraz trudniej tytułować posty, aby tytuły nie były jednakowe :) Dzień dziś piękny, słoneczny. Lekki przymrozek. Ziemia skuta lodem, miejscami ośnieżona zamarzniętym na beton podtopniałym parę dni temu śniegiem, miejscami odkryta trawa, miejscami gładki jak szklanka i niebywale śliski lód. Trzeba ostrożnie się przemieszczać, aby się nie wyrżnąć. Klacze stąpają bardzo ostrożnie.

Koty wsiąkły gdzieś w siedlisko lub zawędrowały na pola, bo nie widać ich i nie przychodzą na wołanie. Dziś w domku od rana ciepło - piec nagrzał chałupę i nadal się w nim pali ogień. Nie bardzo jest co podłożyć. Trzeba będzie powędrować na pole pozbierać drewno. 

Wczoraj zebrane z siedliska suche gałęzie Indianka wrzuciła dzisiaj rano do pieca. Tak rozpaliły piec, że się woda w wielkich garach zagotowała.

Indianka gotuje, zmywa, pierze. Słowem - wykorzystuje swój piec. Pomyła miseczki dla kotów i psa. Ugotowała karmę dla psa i kotów. Pora zajrzeć do kur i królików. Może jakieś jajo się trafi?

Indianka musi nałożyć koniom siana do żłobów na noc, kozom też, przytargać drewno z pola. No i wreszcie wykąpać się!

Póki co, Indianka pilnuje pieca by nie wygasł i zmywa naczynia. W dwóch miskach parzą się we wrzątku butelki po sokach, a w trzeciej misce pełnej gorącej wody - sweterek. 

Sweterek już wyprany, trzeba go wymoczyć i powiesić na sznurze nad piecem, by szybko wysechł. W maleńkiej wirnikowej praleczce kręci się leniwie kolejny ubiór. Tym razem to spodnie. 

Praleczka jest niewielka, a pasek nakręcający wirnik już wyciągnięty, więc tylko pojedyncze sztuki odzieży można w niej prać jednorazowo, ewentualnie kilka par skarpetek czy bielizny. Program obejmuje maksymalnie 15 minut prania, więc co kwadrans trzeba pralkę ponownie uruchamiać. Gdy się silnik zagrzeje - pralka nie uruchamia się i trzeba czekać, aż ostygnie.

Indianka krząta się po domku słuchając przerywanej słabym połączeniem internetowym transmisji:
http://www.youtube.com/watch?v=H9OyRXya9Bc

sobota, 29 grudnia 2012

Przygotowania Do Sylwestra

Indianka przygotowuje się do Sylwestra. Szampan jest - drogi Burzan zadbał o to (dzięki Burzanie!). Piec grzeje chałupę. Indianka zmywa naczynia, pierze, zmywa podłogę, ogólnie ogarnia kuchnię i sypialnię.
 
A przy takiej muzyce będzie Indianka w Sylwestra tańcować:
 
Prawdę mówiąc, już pląsa po kuchni ze szczotą w dłoni ;)))

Piec Rozniecony

Piec rozbujany - bucha od blachy taki gorąc, że aż w nogi parzy. Indianka gotuje obiadek i karmę dla zwierząt. Woda na piecu już gorąca. Zalała nią naczynia w misce i gdy się dobrze wyparzą, a woda ostygnie trochę - pozmywa naczynia. Warto by było kolejną dyńkę usmażyć na przetwory...

Proces Rozpalania

Proces rozpalania pieca po co najmniej tygodniowej przerwie trwa ;) Nie było silnych mrozów, ogień w piecu wygasł, opału mało, do gotowania obiadów był jeszcze gaz w butli - więc Indianka oszczędzała i marzła. Dziś, w związku z chęcią ugotowania gorącego posiłku (a gaz już zużyty) i wykąpania się - postanowiła rozpalić na nowo w piecu. W piecu ogień już się pali, a dymu w chałupie tyle, że drugiego końca kuchni nie widać ;) Nic to! Ważne, że się pali, a woda w garnkach się nagrzewa. Została jeszcze sałatka ziemniaczana do zjedzenia z wczoraj. Indianka ugotowała dwa kolejne jaja, aby ją wzbogacić. Jedno jajo perlicze, drugie kurze.
 

Zadumka Nad Ludzką Naturą

Indianka zadumała się nad pokrętną naturą ludzką. Świat się roi od rozmaitych cwaniaków i uzurpatorów. Różnej maści i odmiany. Indianka to istota prostolinijna. Obce i wstrętne jej są wszelkie podstępne kombinacje, intrygi, wyłudzenia, wymuszenia, ograniczanie wolności itp. Jednak świat roi się od cwaniaczków i trza mieć na nich oko. Cwaniakowatość to cecha wstrętna Indiance i wyczuwa ją na dużą odległość. Nie zwiedzie ją żadna górnolotna ideologia. Tacy cwaniacy z ideologią dla podparcia ich egoistycznych ciągot są najniebezpieczniejsi, bo brzmią dość wiarygodnie. Wkładają wiele trudu w przekonanie, że to co robią, to jedynie słuszna droga. Czasami nawet sami w to częściowo wierzą. Tworzą sobie religię, rytuały i wmawiają innym, naiwnym, czystym duszom, że tak jest dobrze i że tak trzeba. Indianka nie ma złudzeń i potrafi w lot ocenić co i kto jest wart i co go tak na prawdę nakręca. Nie na próżno jest "tą, co odkrywa głęboko skrywane tajemnice otoczenia, duszy ludzi i zwierząt".

Narąbała

Indianka przyniosła z pola pod dom i porąbała drewno na rozpałkę. Na dworze mrok. Trzeba koniom sypnąć owsa i zamknąć je w stajni. Kozy już zamknięte.

Dwa Tygodnie Odwilży

W nowym roku zapowiada się dwa tygodnie odwilży. Będzie można dokładnie wysprzątać podwórko i zagajniki.
 
 
Indianka zaniosła więcej słomy dla Saby do jej szałasu. Saba zadowolna tonie w słomie. Słoma owsiana miękka jest.

Rodowa Siedziba Indianki

Co prawda jeszcze zima, a nawet jej środek, ale kilkudniowa odwilż odkryła ziemię, a wraz z nią badyle leżące przed domem, więc Indianka ogarnia ten temat. Trzeba dbać o dobre feng szui wokół swego domku :)

Dzień Mroźny

Dzień dziś mroźny i śliski niebywale. Częściowo roztopiony śnieg zamarzł na beton i lód. Indianka przeszła się na pole pozbierać drewno na opał. Będąc w zagajniku, zrobiła tutaj trochę porządku. Przyjrzała się połamanym uschniętym drzewom, których jeszcze nie wycięła. Piła już jest z powrotem w domu, a na niej ostry, nowy łańcuch. Trzeba będzie dociąć opału, bo w domu zimno.
Będąc w paszarni, rozwinęła kolejny balot z sianem. Rzuciła część siana przez okno koniom, a resztę zgarnęła pod ścianę, by zanieść do stajni.
Przechodząc obok swojego ogródka, zobaczyła tam połamane plastiki, które miała chęć pozbierać i wyrzucić. Niestety - przymarzły do ziemi.

Nałożyła koniom siana do żłobów. Ogarnia podwórko przed domem. Zbiera gałęzie, gałązki. Większe sztuki tnie na kawałki i układa na ganku. 

piątek, 28 grudnia 2012

Indianka Śpiąca

Dzisiaj Indianka śpiąca. Po południu padła jak kawka i przespała ciurkiem do 17.00. Wstała, zamknęła konie i kozy, rzuciła świeżą garść ziarna kurom, zajrzała do królicy i królisiów. 

Kotka Marmurka w domu, a Miriam gdzieś na dworzu. Nie pokazała się. Pewnie poluje w stajni na gryzonie, albo zapuściła się gdzieś dalej na pola. Indianka wypije herbatę i zawoła kotkę.

Dzisiaj na śniadanie zrobiła sałatkę ziemniaczaną z gotowanych ziemniaków, groszku zielonego, dwóch jaj i majonezu. Całkiem smaczna ta sałatka. Obiadu dzisiaj nie gotowała. Generalnie nie chce jej się jeść tylko spać.

Uszykowała ciasto do pieczenia chleba i zaniosła je do piekarnika. Po 22.00 uruchomi maszynę - niech piecze chleb na jutro.

Po wypiciu herbaty otworzyła drzwi na ganek, by wyjść i zawołać kotkę Miriam. Wołanie okazało się zbyteczne, gdyż kicia już czekała pod drzwiami domu ;)

Indianka poszła się położyć do łózka, a kicia razem z nią. Wpełzła pod kołdrę i rozkokosiła się w ramionach Indianki wyciągając się z lubością... ;)

Późnym wieczorem Indianka wyłączyła światło kurom i włączyła piekarnik z ciastem na chleb. Jutro rano będzie świeży chleb. Dzisiaj na kolację zje jeszcze sałatkę ziemniaczaną.

Singielki


Nie martw się Nadwiślański Wzgórzu. Stare przysłowie mówi: “Każda potwora znajdzie swojego amatora”, to i Ciebie znajdzie jakiś odpowiedni potwór ;)
Zacznij od siebie, od kochania samej siebie. Stań przed lustrem i dojrzyj w postaci którą tam widzisz, małą, bezbronną dziewczynkę. Pokochaj ją, obdarz czułością, troskliwością. Zadbaj o jej drobne przyjemności.

Pomyśl o tym, że mężczyźni bez kobiet są często zagubieni i bezradni jak dzieci we mgle. Choćby taki zdawałoby się męski mężczyzna jak Boski z “Konie Achałtekińskie...” – gdy go ciężarna żona opuściła na zaledwie kilka dni – cały świat mu się na głowę zwalił – samochód się zepsuł, biedak z buta szedł długie kilometry po nocy, konie mu uciekły, gdy znalazł – tak go koń poniósł, że mało go na brzozach nie roztrzaskał, poturbował nieszczęśnika. Ta straszna niedola spotkała go tylko dlatego, że na zaledwie kilka dni go żona zostawiła samego.
Cierpiał w samotności.

Mężczyźni to tak naprawdę słabe samczyki – bez kobiet są bardzo żałośni. To my, kobiety – wbrew pozorom – to my jesteśmy ta silna płeć, która dodaje mężczyznom odwagi i znaczenia.

Weź gorącą, długą, aromatyczną kąpiel. Rozmarz się. Pomyśl ile masz dobrych cech, jak wiele masz do zaoferowania światu. Zrób długą listę w myślach, a po kąpieli i po wypiciu ulubionego gorącego napoju – wypisz na papierze wszystkie swoje zalety, stwórz swój profil, jaki byś chciała pokazać potencjalnemu wybrankowi, poszukaj swoich zdjęć. Wybierz kilka najlepszych. Podaj znak zodiaku, bo charakter jest bardzo ważny. Napisz, czego szukasz, kogo szukasz. Czego pragniesz. I przyślij to wszystko na świeżo utworzoną specjalnie dla Ciebie i Tobie podobnym samotnym klejnotom stronę: http://wolnepanny.blogspot.com/

Dodam, że mam szczęśliwą rękę do swatania i już wyswatałam kilka par, które są od lat zgodnymi małżeństwami.

Polscy mężczyźni to często wyrachowane, egoistyczne skurczybyki. Ale na południu Europy mężczyźni są przyjemniejsi, bardziej wyluzowani, serdeczniejsi i rodzinni, a teraz jest tam kryzys i zaczynają rozważać alternatywne lokalizacje, nie tak ciepłe jak ich ojczyzny. Bezrobocie i bezdomność mężczyznom z południa Europy zagląda do ócz. Wielu ich zaczyna kierować swój wzrok na kraje północnej Europy, m.in. na Polskę, która słynie z tego, że silnie ekonomicznie stoi na tle innych państw. Południowcy zaczynają szukać spokojnych przystani życiowych właśnie tutaj.

Zarejestruj się na http://wolnepanny.blogspot.com/ a podeślę Ci kilku kandydatów. Będziesz miała pomocną dłoń, towarzystwo, a jak się spodobacie sobie bardziej – to przygarniesz takiego pod swe kochające, opiekuńcze skrzydła – na jakiś czas, lub na zawsze :) Bądź dobrej myśli. A gdy zyskasz rodzinę na południu Europy – to i na wakacje gdzie będzie jeździć z wybrankiem ;) Może mnie kiedyś zaprosicie? ;)))

czwartek, 27 grudnia 2012

Ostry Wsteczny

Indianka dziś duma i duma, jak zagospodarować swoją ziemię w przyszłym roku. Ogólna zasada jest taka: ostry wsteczny, minimum nakładów, zminimalizować wszelkie potencjalne straty. Nie narobić się, a zabezpieczyć sobie i swojej rodzinie w Szczecinie wyżywienie na cały rok i może troszkę zarobić na przetworach?
 
Indianka wyjdzie z ekologicznego programu, ale nie przestanie uprawiać ziemi metodami ekologicznymi. Zamiast wydawać 1000zł za certyfikację i 3000zł na opracowanie nowego planu rolnośrodowiskowego (ktorych to pieniędzy i tak nie będzie miała) - woli tę kwotę lub podobną, o ile będzie taką miała - zainwestować w coś wymiernego, np. w zakup jagniąt i drobiu.
 
Może wydzierżawi 5 hektarów pod zasiewy zbożowe? Pomysły i kalkulacje kotłują się w jej głowie. Może wydzierżawi swój staw pod hodowlę ryb?

środa, 26 grudnia 2012

Postanowienia Świąteczne?

Jakieś postanowienia Bożonarodzeniowe? Ja MAM :)
Postanowiłam się nie nadwyrężać w żadnej dziedzinie. Tzn. ani finansowo, ani zawodowo, ani remontowo.
Zrezygnować z wszelkich nowych projektów w ramach oszukańczych programów unijnych.
Nie brać żadnych kredytów na żadne inwestycje. Nie wchodzić w żadne nowe programy unijne. Wycofać się z tych starych, skoro generują tylko straty i długi oraz stresy. Przestać sponsorować obcych (wakacyjnych pomocników), skoro mnie na to nie stać. Nie inwestować kasy w ziemię, skoro jej nie mam, czyli odpuścić sobie kredyty i pożyczki od rodziny. Spłacić aktualne kredyty.

Zrezygnować z harówy typu: posadzenie 2500 drzewek owocowych w kilka tygodni. Jeśli sadzić, to kilka sztuk, bez musu, bez stresu i bez kosztów. Nic nie kupować, żadnych sadzonek. Jeśli sadzić, to tylko dzikie drzewka lub wyhodować swoje z nasion. Zrezygnować z dawnych, śmiałych, ale kosztownych planów.

Urządzić sobie niewielki, podręczny ogródek warzywny i ziołowy. Wypasać zwierzęta.
Olać remont skoro nie mam na niego kasy. Olać wolontariuszy, skoro im brak komfortu w moim domu nie odpowiada. Spróbować się uniezależnić żywnościowo tj. wyhodować tyle warzyw i zwierząt aby było co jeść przez cały rok. Znaleźć czas na leżenie na łące i wąchanie kwiatów oraz zabawy z moimi zwierzętami. Nic nie musieć. Totalnie olać. Totalna nirvana ;)))

Teraz chodzi tylko o to, by przetrwać zimę. Aby do wiosny :) Jeszcze 3-4 miesiące i wiosna :)
Czas siewów, uprawy ogródka, koniec palenia w piecu...
Zamiast dosadzać wymarznięte drzewka - Indianka posieje warzywka.

A w maju i czerwcu - Indianka będzie leżeć na łące zapomniawszy o tym pieprzonym wyścigu szczurów narzuconym przez Unię Europejską. Za mało kasy dają - za dużo wymagają. W dodatku polscy nadgorliwi urzędnicy stają na głowie, by zgnębić drobnego, biednego rolnika. Trzeba się z tego chorego klubu wypisać i tyle.

Darek Zjedzony czy Pojechał do Żony???

Niektórzy czytelnicy mego bloga dostają lisich pyszczków z ciekawości, co się dzieje z moimi gośćmi.
Jeden czytelnik zastanawia się, co się stało z Darkiem? Czy został zjedzony? Uciekł? Wygnany??? ;)))

Ani to, ani to, ani to. Co prawda jestem mięsożerna, ale kanibalem nie jestem. Nie ubijam też mych gości na mięso by mieć czym karmić koty i psy ;)))

Darek nie został zjedzony - Darek pojechał do żony. Wrócił do domu na Święta.

Królica i Jej Młode

Ostatecznie królica ujawniła ile ma młodych. Piątka maluśkich, żwawych, zdrowych królicząt zdrowo odchowuje się przy świeżo upieczonej matce. Troje białych i dwoje szarych. Szare wydają się większe od białych, przynajmniej jeden. Już jedzą samodzielnie niektóre pasze, np. obierki ziemniaczane. Indianka nałożyła do miseczek pszenicy, owsa, sypnęła miskę umytych obierek ziemniaczanych, zmieniła wodę w garnku. 

Wyjęła też deskę, która oddzielała gniazdo od dziur w ścianie, które prawdopodobnie wydrążyły szczury. Trochę miała przed tym obawy, czy aby szczury krzywdy maluchom nie zrobią. Jednak maluchy już nieco podrosły, a ich matka  jest bojowa. Jeśli tam się pojawi szczur - królica go pogoni. Może nawet go zagryźć. Niektóre zwierzęta, znane jako roślinożercy - w obliczu zagrożenia potrafią zabić drapieżnika, zwłaszcza drobnego drapieżnika, który zagraża im potomstwu. Królica w macierzyństwie jest dość bojowa. Potrafi fuknąć, warknąć, trzepnąć łapą i prawdopodobnie ugryźć i zagryźć.

Kura, co prawda jest wszystkożerna - zjada nie tylko rośliny, ale i robale. Potrafi też zadziobać mysz i szczura i go zjeść. Indianka widziała, jak kury zadziobały mysz, a ostatnio jak biły się o padlinę szczura.

Indianka przesunęło ździebko paletę, która tworzy ściankę boxu króliczego. Paleta okazała się bardzo poręczna. Nie tylko jest duża i z powodzeniem udaje klatkę, ale też ma miejsca na zadawanie paszy, m.in. na mocowanie siana i wsypywanie obierek, jabłek, które dzięki niej nie ulegają zabrudzeniu. Królica nie brudząc paszy, wyjada z palety wrzucone tam obierki lub jabłka i obgryza siano. Królica wygląda na zadowoloną. Nie ukrywa młodych przed Indianką. Młode choć maluśkie, wyszły już z nory wykopanej w grubej ściółce i przebywają na jej powierzchni, ssąc matkę lub pogryzając obierki. Ziarno jakoś je jeszcze nie pociąga, albo już się go objadły i mają dosyć.

Indianka gdy była w piwnicy, usłyszała kotkę Marmurkę, która wraz z Miriam była wypuszczona na dwór. Otworzyła okno piwniczne, by wpuścić Marmurkę do środka. To był błąd. Drób narobił wielkiego lamentu, trzepotania i latania z paniki. To dobrze, że drób tak reaguje na kocicę. Dzięki temu, koty się tam nie pchają im do kurnika i między innymi króliczęta są bezpieczne, bo nie wiadomo czy taki polujący kot nie pomyliłby szczura z króliczkiem. Co prawda królica - ich matka broni swoje młode zawzięcie, ale lepiej nie kusić losu.
Indianka znalazła w piwnicy dwa jaja. Wczoraj też dwa. Postęp. Kury się starają wynagrodzić Indiankę za jej trud i starania wokół nich. Dostały dużo dobrej paszy: pszenicy, dodatku paszowego, dynie do skubania, świeżą wodę.

Jeszcze gęsiom trzeba zanieść wody, bo wrzeszczą strasznie. To niesamowite, jak one potrafią wybrudzić miskę z wodą. Wybrudzić i nawrzucać do niej różnych śmieci - deseczek na przykład.

Gdy Indianka wychodziła z kurnika, coś pisnęło przeraźliwie pod jej nogami. To maleńki króliczek wydostał się z klatki i pokicał spory kawałek od niej. To niebezpieczne dla niego. Kury mogą go zadziobać jako szczura, lub kot złowić. Indianka króliczka zaniosła do jego boxu i uszczelniła box, tak, aby żaden maluszek nie mógł wykicać z niego nieopatrznie. 

Na dworze jeszcze jasno, ale pora nasypać owsa do żłobów w stajni i koziarni.

Samotna?

Jedna z czytelniczek zadała mi pytanie, czy czuję się samotna? Nie. Raczej brak mi miłości. Brak bratniej duszy. Kogoś, kto by rozumiał i szczerze, bezinteresownie kochał, czystą, dobrą miłością właśnie mnie. Chyba pora pogodzić się z tym, że ktoś taki nie istnieje.
 
Wiązać się z kimkolwiek, aby było niby łatwiej? To nie dla mnie. Zresztą można się na tym oszukać - można się uwikłać w związek, gdzie facet okaże się zajebistym pasożytem żerującym na kobiecie. Wolę tego uniknąć. Po co mi to?  Wolę być sama, niż krępować się byciem z kimś kogo nie kocham, kto w dodatku może chcieć się związać z powodów wyłącznie ekonomicznych,
 
Teraz mam problemy, zresztą od dłuższego czasu, więc nie ma wielu chętnych, którzy by się chcieli związać z kimś kto ma problemy finansowe. Są chłopi, co szukają darmowej gospodyni i kochanki do łóżka, a mój majątek najchętniej by spieniężyli by dofinansować swoje gospodarstwo.  Są ostatni  w tym, aby cokolwiek na gospodarstwie moim pomóc. Mają to w dupie. Jak dla mnie, to jest odpychający układ, wręcz obrzydliwy. Dać z siebie zrobić darmowego parobka i jeszcze oddać za friko mój tak ciężko wypracowany majątek? Nigdy.
 
Mieszczuchy? Mieszczuchy lubią łatwe życie usłane płatkami róż. Poza tym jeśli taki mieszczuch wielbiłby mój mąjątek, a mnie miał za nic - po co mi on?
Związek to nie handel. Związek to partnerstwo oparte na miłości. Jak dla mnie: nie ma miłości to nie ma związku.
 
Nie brakuje cwaniaków, którzy by chętnie przyszli na gotowe lub wzięli do siebie kobietę za darmową gospochę i kochankę. Prawdziwej miłości jednak desperacko brak.
Może jej po prostu nie ma?
 
Ale skoro ja potrafię kochać czystą, bezinteresowną, dobrą miłością, to mam nadzieję, że gdzieś istnieje ktoś podobny do mnie.Ja go nie spotkałam i już nie chcę czekać, że się objawi na moim gospodarstwie i obdarzy tą miłością. Generalnie daję sobie z tym tematem spokój i mam zamiar zadbać o siebie, o swoje potrzeby, drobne przyjemności i unikać tematu miłości jak ognia. Tak zdrowiej. Nie ma sensu ulegać chybionym porywom serca na podstawie znajomości internetowych i się łudzić, że miłość jest tuż tuż. To tylko moja wyobraźnia i złudzenie. Lepiej się oswoić z myślą, że jest się unikalną istotą jedyną w swoim rodzaju i jedyną na tej planecie. Reszta to nic nierozumiejące, przyziemne skrzaty czy Hobbici. No, zdecydowana większość z nich. Boją się samodzielnie myśleć i bez poparcia tłumu żadnego kroku samodzielnie nie potrafią zrobić. Taka natura stadna. Jak publika nie zaklaszcze lub nie zaakceptuje - nie podejmują żadnych działań ryzykownych. Ja jestem inna. Jestem indywidualnością. Robię i mówię to, co uważam za słuszne, bez zwracania uwagi na to co sądzi o tym tłum. Tłum samodzielnie nie myśli. Jest od dziecka programowany i postępuje mniej lub więcej z wyuczonym programem, z wyuczonymi procedurami.
Nie kieruje się sercem ni rozumem. Ja wolę kierować się sercem i rozumem, niż tym, co mi od dziecka wpajano. Jeśli to było coś dobrego - to ja to akceptuje. Jeśli to nie było dobre dla mnie - odrzucam to. Jestem jednostką myślącą samodzielnie. Sama oceniam co jest dobre, a co nie. Nie daję sobie niczego narzucać.
 
Można uznać, że jestem singielką z wyboru i niech tak już zostanie. Nie chcę się z nikim wiązać, chociaż było, jest i będzie mi ciężko samej. Za to nie będę miała u nogi kuli, która mnie ściąga w dół, dołuje i rozczarowuje, wykorzystuje dla własnych egoistycznych celów i podcina skrzydła. Będę wolna i będę marzyć dalej. Jestem wolna i marzę. Może w przyszłym wcieleniu spotkam tego wymarzonego mężczyznę? :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Po Wigilii

Wczoraj większość zwierzaków dostała opłatek: kury, perlica, gęsi, króliki, pies i koty. Jeszcze konie i kozy nie dostały... Ale jeszcze jest dla nich kawałek do podziału, to dostaną.
 

Święta Święta ALE...

Święta, święta - ale trzeba karmić zwierzęta. Któż ah któż to robi od lat? Pan L.? - nieeee... Pan z psiarni??? - nieee. Oni są tylko od zagarniania cudzych zwierząt - nie od pomagania.
Indianka przeto z samego rana wypuściła konie i kozy z ich stajni, sypnęła im na podwórku bogato owsa i siana. Natargała snopy siana do stajni z drugiej stajni, która pełni obecnie rolę magazynu.

Konie i kozy poszły się napić i pospacerować, więc jest szansa w spokoju zanieść owies do żłobów. Siano tam już jest. Natargane ręką czyją??? Pana L.? Pana z psiarni??? - nieeee... Żaden z nich się nie wysila.

Oni są tylko do mądrzenia się i oczerniania rolnika. Oni nikomu żadnej pomocy nie udzielają. 

Dziś odwilż. Renifer wygląda na zainteresowanego ciąganiem sanek, więc Indianka zabrała się za ich udoskonalanie, coby się je wygodniej ciągnęło zarówno człowiekowi, jak i zwierzowi.

Sanki przerobione. Indianka pociągnęła je sama po opał. Renifer stał wyraźnie zawiedziony.
Ciężko się ciągnęło pełne sanki z powrotem, bo nowego śniegu nawiało.

Indianka z trudem przyciągnęło pół taczki. Teraz musi odpocząć chwilę. Kozy i konie chodzą leniwie wokół siedliska i po siedlisku. Niech chodzą. Kozła nie można teraz oddzielić od kóz, bo wszystkie pójdą za nim po opał, a tego Indianka nie chce.

Zrobiona świeżo ścieżka powinna ułatwić przyciągnięcie drugiej taczki (sanek) opału. Indianka spróbuje za moment...

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Radosnych, Obfitych Świąt Bożego Narodzenia!


Wszystkim dobrym ludziom, którzy na takie święta w pełni zasługują :)
Myślę o Was i o Waszym dobru mnie wyrządzonym - czy to dobrym słowem, dobrą radą czy wręcz wspaniałym podarunkiem świątecznym.

Wasze dobro wróci do Was pewnego, pięknego dnia, bo zasługujecie na to :) Ja się postaram na pewno odwzajemnić :)

Dobrego wypoczynku i pełnych stołów smakowitości świątecznych w otoczeniu kochającej rodziny... :)

Indianka :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Tuż Przed Wigilią

Indianka choć zdrowie nieco kuleje i ciagle czuć niestrawność w organiźmie, zadowolona, że udało jej się zabezpieczyć na święta zwierzęta w paszę.
 
Sama też nie będzie miała takich biednych świąt jak się spodziewała mieć. Choinki co prawda nie będzie, ale za to będzie co jeść i menu urozmaicone.
 
Wypuściła zwierzęta na podwórko gdzie im dała owies i siano. Pogoda ładna, choć mroźno. Za to słonecznie.
 
W domu napaliła w piecu i grzeje wodę do mycia i prania, zamiata podłogę w kuchni i sypialni.
 
Trzeba upiec chleb na jutro i przygotować coś lekko strawnego na obiad, albo dziś sobie pogłodować profilaktycznie, aby oczyścić organizm z resztek toksycznej kiełbaski... ;)

Grypa Żołądkowa

Indiankę wczoraj rozłożyła potworna grypa żołądkowa. Grypa, albo kiełbaska co ma zawartość 10 procent tłuszczu, a reszta to spulchniacze, wypełniacze, soja GMO i mnóstwo chemikalii. Żołądek Indianki odwykł od przemysłowego jedzenia i go po prostu nie trawi. Organizm na prostym wiejskim jedzeniu oczyścił się z chemikalii i GMO. Po czystej kozinie czy wołowinie własnej hodowli nigdy nie zdarzyło się jej tak ciężko chorować czy w ogóle chorować na żołądek. Natomiast wczoraj po tej kiełbasce (raczej po niej, bo odbijała się potwornie) - mało ją nie rozerwało. Czyściło ją wszystkimi otworami - jak psa chorego na parwowirozę. Odwodnila się tak, że mało nie zemdlała. Dzisiaj organizm już prawie czysty od tego syfu, ale musi uważać co je i najlepiej dzisiaj nic nie jeść, bo żołądek totalnie rozregulowany... Tylko herbatka ziołowa dziś i może potem jakiś kleik ryżowy.

sobota, 22 grudnia 2012

Siano Dojechało

Z trudem, bo droga na gospodarstwo obecnie nieprzejezdna. Trzeba było ciężarówkę traktorem holować na podwórko i z podwórka.


Wojna Ekonomiczna

Wojna ekonomiczna, to wyższa forma zwykłej wojny militarnej. Agresja ekonomiczna rózni się od agresji militarnej tym, iż wojna militarna jest z reguły otwarta, widoczna, objawia się użyciem przemocy fizycznej, militarnej, krwawym mordem przy użyciu broni, natomiast wojna ekonomiczna to pokrętna, podstępna intryga mająca na celu przejęcie kontroli nad rynkami zbytu i w efekcie nad państwami, przy użyciu skomplikowanych instrumentów prawnych, finansowych, handlowych i marketingowych oraz przy użyciu szantażu i łapówkarstwa.
Nasz kraj został zaatakowany. Rosja też została poddana próbie ataku, ale na jej szczęście siedzi tam na stołku doświadczony oficer KGB - Putin, który dokładnie zna podstępne metody inwazji, bo był ich uczony przez lata. Putin nie zgadza się na wprowadzenie GMO do Rosji, bo dokładnie wie, czym to grozi. Wie, że celem jest przejęcie kontroli nad danym państwem, w które są pompowane produkty GMO.
Putin to rosyjski tyran, który chce zachować władzę, dlatego nie zgadza się na GMO, bo nie chce stracić kontroli nad swoim własnym państwem. Nie wierzę, by kierował się dobrem swojego narodu (zwłaszcza po tym jak wydał rozkaz zagazowania rosyjskich cywilów w teatrze, tylko dlatego, że został on opanowany przez czeczeńskich partyzantów walczących o wolność) - główną przesłanką jego działania jest zachowanie suwerenności jego kraju i chociaż uważam go za łajdaka, który tłumi wszelkie ruchy narodowowyzwoleńcze w krajach byłego związku radzieckiego np. w Czeczeni - mimo to cenię go wyżej niż "polskiego" (ja nie wiem czy on jest polski i nasz - mam wątpliwości) Komora.


Art. 5. Konstytucji Rzeczpospolitej Polski
"Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju."
Wprowadzenie Organizmów Genetycznie Modyfikowanych do Polski to naruszenie niepodległości jej terytorium, odebranie obywatelom prawa do zdrowej żywności, narażenie ich zdrowia i życia na szwank, pogwałcenie dziedzictwa narodowego i niszczenie środowiska naturalnego.
Poprzez wprowadzenie ustawy o GMO została złamana Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej, czyli nasze podstawowe, elementarne i konstytucyjnie gwarantowalne prawa obywatelskie.
Ta szkodliwa ustawa powinna zostać zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego i unieważniona.

piątek, 21 grudnia 2012

Export Polskiej Żywności do Rosji - PRZEGRANY

Putin właśnie w Rosji wprowadził zakaz handlu produktami GMO. Komor właśnie wpuścił do Polski produkty GMO.
Co to oznacza? Oznacza to, że nasza żywność do Rosji nie pojedzie i właśnie straciliśmy strategicznego odbiorcę naszej polskiej produkcji.
Polska nie zarobi. Polskie rolnictwo padnie. Polskie zakłady spożywcze padną. Polska gospodarka padnie. Czeka nas mega kryzys gospodarczy.

Komor Podpisał Wyrok na Polskę

Komor podpisał wyrok na Polskę - zatwierdził wpuszczenie do naszej ojczyzny rakotwórczych organizmów genetycznie modyfikowanych, które od tego momentu będą masowo nas zalewać i truć. Będziemy chorować, a niewydolna służba zdrowia i tak nam odmówi leczenia i chemioterapii. Będziemy cierpieć na raka, na bezpłodność, liczne alergie i inne schorzenia.

To skandaliczna decyzja wymierzona w dobro wszystkich Polaków. To zamach na nasze zdrowie. Komor zrobił to wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa żywności i zdrowia publicznego narodu, wbrew wszelkiej logice i dobru narodowemu swoich rodaków.Wbrew woli narodu. Zrobił nam wielką, nieodwracalną krzywdę, gdyż jak raz się skazi kraj GMO - to nie ma odwrotu. Rośliny GMO krzyżują się z rodzimymi roślinami i skażają niepostrzeżenie kolejne połacie kraju. Wnet cały kraj będzie wytwarzał wyłącznie rakotwórczą żywność na licencji Monsanto, które zacznie dyktować ceny żywności w sklepach. Gdy już będzie monopolistą na żywność - będzie je podnosić jak jej będzie pasowało. Nie będzie was stać by kupować. Półki będą pełne ich szkodliwych produktów, a wy będziecie głodować.

Myślę, że to nie tylko gigantyczna łapówka od Monsanto, ale także ta korporacja ma na niego mega haka - na przykład dowód planowania i zlecenia/przeprowadzenia zamachu na świętej pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego rząd. Stąd taka skandaliczna i wołająca o pomstę do nieba decyzja. Myślę, że on tutaj już nic do gadania nie miał. Myślę, że to tylko marionetka w rękach Monsanto. Wygląda na to, że już nie mamy niezależnej, suwerennej władzy w naszym państwie. Zostaliśmy sprzedani dla Monsanto.

Przegraliśmy wojnę ekonomiczną i utraciliśmy suwerenność naszego kraju jednym podpisem Komora. 

W dniu 21 grudnia 2012 - przegraliśmy wojnę o suwerenność naszego kraju. Bez jednego wystrzału. Nawet bez adekwatnej wzmianki w mediach. Po cichu. Od dnia 21 grudnia 2012 jesteśmy własnością obcej korporacji. Tak się teraz przeprowadza współczesne wojny. Podstępnie i po cichu. Niepostrzeżenie. 

Jedyne co możemy teraz zrobić - bronić się przed napływem tych genetycznie modyfikowanych organizmów jak się da. Unikać ich jak się da. Zbierać polskie, nieskażone tradycyjne nasiona i przechowywać dla przyszłych pokoleń. Grodzić swoje ziemie wysokimi, gęstymi żywopłotami, aby zapobiec krzyżowania nasion rodzimych ze  złowieszczymi mutantami GMO. Kupować tylko zdrową żywność wolną od GMO. Karmić zwierzęta tylko paszami bez dodatków GMO. 

Kupujcie żywność od drobnych rolników małorolnych - tych którzy nie stosują chemii i GMO w swoich uprawach i hodowli zwierząt. Nie zważajcie na przepisy, które taki bezpośredni handel utrudniają - nie są one ustanawiane, by chronić wasze zdrowie, ale by wyeliminować konkurencję jaką są dla Monsanto drobni gospodarze produkujący prawdziwie zdrową żywność. 

Monstanto kupi lub już kupiło wszystkie rzeźnie i firmy nasienne w Polsce, po to by przejąć całkowitą kontrolę nad sferą spożywczą naszego kraju - po to, by zacząć kontrolować nasz kraj i nasz naród.

Wymuszą, a właściwie już zostało to wymuszone - wprowadzenie takich przepisów weterynaryjnych i sanepidowskich, aby uniemożliwić drobnym gospodarstwom produkcję zdrowej żywności na miejscu, w tych gospodarstwach, które to robiły od setek lat.

Bądźcie świadomi, że wasze alergie mogą być powodowane przez GMO zawarte w produktach przez was spożywanych, a nie przez rodzaj danego produktu. 

Wiedzcie, że duże fermy drobiu, trzody czy bydła korzystają z paszy GMO od lat, bo jest tańsza i dostępna na przystępnych warunkach. Np. rolnik dostaje warchlaki do odchowu i gotową paszę GMO na kredyt firmowy, który jest rozliczany pod odchowaniu tuczników i ich zdaniu do firmy, która dostarczyła warchlaki i paszę GMO. Do Polski co dwa tygodnie zawijają statki z Ameryki południowej załadowane tanią paszą GMO. Rocznie dostarczają miliony ton tej trucizny. Jest ona rozprowadzana w naszym kraju od lat. Można ją zamówić wprost od dystrybutora, lub kupić w każdym sklepie rolniczym, który zajmuje się handlem paszami.

Wiedzcie, że wielcy producenci masowej żywności - nie jedzą tego co produkują.
Z reguły obok wielkich kurników i tuczarni przemysłowych trzymają drobne stadka zwierzyny tego samego gatunku hodowanej na naturalnych paszach, bez GMO. Hodują te stadka na własne potrzeby. Jedzą jaja i mięso z tych własnie drobnych, przydomowych stadek zdrowego chowu. Nie jedzą żywności, którą produkują dla supermarketów.

Hodowcy wiedzą od lat, że z chowem przemysłowym jest coś nie tak. Oni zauważyli, że z paszą GMO jest coś nie tak. Widzą po swoich zwierzętach. Kury nioski - po kilku miesiącach nieśności są sprzedawane tanio do drobnych gospodarstw, bo taka kura nie dożyje w zdrowiu 3 - 5 lat, jak zdrowo hodowana kura powinna żyć. Te kury chorują, pękają im żołądki. Nikt nie sprawdził, czy nie jest to efekt działania paszy GMO.
Ja myślę, że jest. Sztuczne pasze z hormonami wzrostu, z antybiotykami, z GMO - to trucizna dla zwierząt i dla ludzi, którzy jedzą te zwierzęta i produkty od nich pochodzące np. jaja.

Czytajcie opisy na produktach spożywczych które kupujecie. Nie znajdziecie tam wzmianki, że dany produkt został wyprodukowany w oparciu o GMO, ale możecie założyć,  że raczej tak, zwłaszcza produkty zawierające soję. 90 procent światowej produkcji soi to soja GMO, więc jest ogromne prawdopodobieństwo, że ta wymieniona w opisie danego produktu soja - to soja GMO.

Warzywa i owoce, które nie psują się w naturalny sposób, a zachowują dobry wygląd bardzo długo, po to by nagle rozpaść się - to najprawdopodobniej produkty GMO. 
Współczesne badania nad GMO prowadzone przez wielkie obce korporacje skupiają się nie tylko nad tym, aby tępić chwasty i wytworzyć odporne na opryski warzywa i owoce, ale także ingerują w DNA roślin uprawnych, po to, by wyglądały one długo na świeże, po to by były dobrze wybarwione. Nad smakiem jeszcze nie udało im się zapanować, bo z reguły te cudownie soczyste i pomarańczowe pomidory są bez smaku, mimo dobrego wyglądu.

https://www.youtube.com/watch?v=G95rkY-rEQk


Era Renifera

Indianka dzisiaj zaczęła Erę Renifera - Era Renifera to era naturalnej energii pociągowej, nie zanieczyszczającej środowiska spalinami, bazującej na naturalnie wyprodukowanym napędzie występującym powszechnie w naturze czyli na sianie, owsie, trawie.


W związku z nową erą, a właściwie z potrzebą wspomożenia swoich wątłych sił - dziś po raz pierwszy Indianka użyła zwierza do przyciągnięcia sankami do domu opału z lasu oraz paczek od Mikołaja :))

Mikołaj przybył czerwonym blaszanym zaprzęgiem napędzanym na gaz. Dojechał do wjazdu na rancho Indianki i tu czekał, aż Indianka do niego dobije z oddalonego o około 500 metrów domu.
Przez telefon powiedział, że są paczki w tym jedna bardzo ciężka i aby Indianka po nie wyszła, bo Mikołaj Listonosz nie da rady sam się z nimi dotarabanić pod dom Indianki oraz by wzięła sanki, bo jedna paczka duża i bardzo ciężka.


Indianka wcześniej tego dnia użyła zwierza do przywiezienia opału z zagajnika. Zwierz okazał się rewelacyjny - ciągnął równo i nawet razu nie wywalił ładunku.

Przeto Indianka zwierza wynagrodziła owsem i ponownie skierowała do zadania pociągowego. Poszli razem do Mikołaja Listonosza Marka. Tam odebrali od niego paczki wcześniej przygotowane i wysłane przez dobre Elfy z centralnej Polski - generalnie z Polski A.

Indianka naładowała paczuszki na sanie i ruszyła zwierza. Początkowo nie chciał iść, ale potem jak się rozbujał - to poszedł tak rączo, że Indianka została daleko z tyłu, podczas gdy zwierz pośpiesznie truchtał do domu ciągnąc za sobą sanie z paczkami.


Tylko jedna paczka się zsunęła od pędu. Renifer dzięki śniegowi - szedł równo wcześniej wygarniętą ścieżką - nawet nie zboczył. Szybko zaciągnął paczki pod stajnię, gdzie zabrał się ochoczo do wcinania owsa i obierek ziemniaczanych.


Indianka uradowana pomaszerowała za zwierzem pod stajnię, gdzie uwolniła go z pakunków. Paczki zaniosła do domu. Ponownie zaprowadziła zwierza na pole, gdzie zgubił paczkę. Włożyła paczkę do sanek i pozwoliła, by zwierz ponownie rączo potruchtał do domu pod stajnię, gdzie czekał na niego rozsypany owies.

Gdy Indianka dotarła na siedlisko, pochwaliła zwierza, pogłaskała po futrzastym czerepie i pokazała mu, gdzie leży owies, bo nie zauważył. Zwierz CHĘTNIE rzucił się na ziarno, a Indianka zabrała paczkę z sanek, zaniosła do domu, wróciła, uwolniła zwierza z sanek i wypuściła na spacer pozostałe kozy, by mogły się nacieszyć pięknym, słonecznym dniem. Indianka weszła do domu, gdzie kontynuowała gotowanie obiadu.

Kicia Miriam pierwsza zaczęła rozpakowywać paczkę wyczuwszy w niej kiełbasę. Indianka niezadowolona wystawiła niesforną kocicę na podwórko, by w spokoju zjeść obiad i otworzyć własnoręcznie paczki. Kocica nie odpuszczała. Powiesiła się na klamce od drzwi wejściowych i bujała się na niej próbując
otworzyć drzwi. Nie udało się jej.

Zaczęło się ściemniać. Indianka wcześniej w ciągu dnia nawiozła sankami siana i nasypała owsa do żłobów. Teraz tylko otworzyła szeroko drzwi i wpuściła łakome towarzystwo do środka. Kozy szybko wbiegły do swojego boxu gdzie zabrały się za owies, konie raźno wkroczyły do swojej stajni gdzie dobrały się do siana i owsa w żłobach.

Indianka zamknęła zdyscyplinowane zwierzęta i pomaszerowała do domu. Za nią wślizgnęła się Miriam, która dobrała się od razu do plasterków kiełbasy wrzuconej do kociej miski. Marmurka już wcześniej miała okazję zjeść kiełbaskę. Miriam zjadła, ale była zbyt nahalna, więc Indianka wyniosła ją ponownie na podwórko, by się w spokoju nacieszyć zawartością paczek. Poczęła je z radością rozpakowywać delektując się każdym drobiazgiem...

Pozdrowienia dla kochanych Elfów:
Wiesławy, Wojtka, Marty i Elżbiety :) Niech Bóg Wam wynagrodzi te piękne prezenty gwiazdkowe :)

czwartek, 20 grudnia 2012

Kosteczka

Indianka nadal czuje się osłabiona, więc się dziś nie nadwyręża specjalnie. Nakarmiła zwierzęta, przyciągnęła sankami parę kłód do pieca i generalnie zajmuje się domem - sprząta, zmywa, gotuje, podkłada opału do pieca, wyciera kurze, pierze ciuchy, suszy, składa wysuszone ciuszki w kosteczkę i starannie układa na półeczkach.
 
Indianka podejrzewa, że Marmurka wysysa z niej siły witalne. Marmurka, gdy była zdrowa - gnieździła się w łóżku gościa. Teraz, gdy jej ospałość zamieniła się w dziwaczne lumbago - kocica z upodobaniem przesiaduje w łóżku Indianki i zasysa z niej życiodajne siły. Dlatego Indianka taka osłabiona.
 
Buziaki dla Pani Marioli :)

Zdrowe Polskie Ziarno

Nawiążę stałą współpracę z uprawcą zdrowego polskiego owsa i pszenicy (wyhodowanych z polskich, tradycyjnych odmian nasion wolnych od skażeń GMO).
Kontakt: 48607507811, CreativeIndianka(@)vp.pl

Gwałtowne Ubożenie Przyrody

Koniec Bioróżnorodności Gatunkowej

Dawniej uprawiano tysiące odmian warzyw, zbóż i owoców.
Teraz została już tylko garstka i ta garstka jest dominowana i wypierana przez szkodliwe rośliny genetycznie modyfikowane i opatentowane jako wyłączna własność Monsanto.

Nasza przyroda drastycznie ubożeje za sprawą wielkich koncernów chemicznych takich jak Monsanto:

http://www.youtube.com/watch?v=jFB5-ZErv20g

Doniesienie do prokuratury w sprawie ustawodawstwa GMO


Doniesienie do prokuratury w sprawie ustawodawstwa GMO

20.12.2012
Stowarzyszenie Polska Wolna od GMO skierowało zawiadomienie do prokuratury wobec osób, które swoim zachowaniem uchybiły swym obowiązkom zawodowym a tym samym wypełniły znamiona artykułu 231 K.K.

- Mamy przekonanie, że społeczeństwo naszego kraju winno wiedzieć o sposobie funkcjonowania naszej administracji, która nie reaguje w żaden sposób na nasze ostrzeżenia, w szczególności w świetle tak wielu dowodów i informacji naukowych o zagrożeniach, jakie w wielu aspektach naszego życia niesie GMO. Można powiedzieć nawet, że Rząd z całą świadomością działa przeciwko swojemu społeczeństwu, dążąc do uchwalenia ustaw, które spowodować mogą rozprzestrzenienie się GMO na terenie Polski, pomimo że według najnowszych danych ponad 70% społeczeństwa jest przeciwnych takim ustawom – mówi Anna Szmelcer, przewodnicząca Stowarzyszenia Polska Wolna od GMO

Wśród osób, wobec których zostały wysłane zawiadomienia są:

1. Dr hab. inż. Andrzej Kraszewski, Minister, Ministerstwo Środowiska 2. Janusz Zaleski, Podsekretarz Stanu, Główny Konserwator Przyrody, Ministerstwo Środowiska 3. Giziński Michał, Główny Specjalista w Departamencie Ochrony Przyrody, zespół d/s GMO, Ministerstwo Środowiska 4. Agnieszka Dalbiak, Dyrektor Departamentu Ochrony Przyrody, Ministerstwo Środowiska 5. Karolina Kulicka, Dyrektor, Departament Edukacji Ekologicznej Ministerstwo Środowiska 6. Marek Sawicki, Minister, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 7. Małgorzata Surawska, Departament Hodowli i Ochrony Roślin, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 8. Wojciech Wojtyra, Departament Bezpieczeństwa Żywności i Weterynarii, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 9. Krzysztof Kozikowski, Biuro Kontroli, Dyrektor, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi 10. Ewa Kopacz, Minister Zdrowia, Ministerstwo Zdrowia 11. Adam Fronczak, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Zdrowia 12. Marek Twardowski, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Zdrowia 13. Krystyna Gutkowska, Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska, Ministerstwo Zdrowia 14, dr Danuta Głowacka-Mazur, Biuro Ministra, Dyrektor, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 15. Jacek Zalewski, Departament Zdrowia, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 16. Zbigniew Śwircz, Sekretarz Stanu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych 17. Andrzej Wojtyła, Główny Inspektor Sanitarny 18. Maria Suchowiak, Departament Bezpieczeństwa Żywności i Żywienia, Kierownik, Główny Inspektor Sanitarny 19. Piotr Tracz, Departament Nadzoru i Kontroli, Dyrektor, Główny Inspektor Sanitarny 20. Izabela Szadura, Departament Kontroli Rynku, Dyrektor, Główny Inspektor Sanitarny.
Przedruk ze strony: http://www.ppr.pl/artykul-doniesienie-do-prokuratury-w-sprawie-gmo-173454.php

środa, 19 grudnia 2012

APEL DO PREZYDENTA O ZAWETOWANIE USTAWY o NASIENNICTWIE

APEL DO PREZYDENTA O ZAWETOWANIE USTAWY o NASIENNICTWIE
Apelujemy  do  Pana  Prezydenta  o  skorzystanie  z  prawa  veta i  niedopuszczenie  do  przyjęcia  ustawy o nasiennictwie  w obecnej formie w której KLUCZOWA część zapisów została usunięta przez posłów PO i PSL. Chodzi o artykuły dotyczące GMO, które miały pozostać w mocy, m. in. przepis, w myśl którego odmian GMO nie wpisuje się do krajowego rejestru upraw. 


Fakt, że dotąd nie ma w Polsce zakazu upraw genetycznie zmodyfikowanych roślin jest powodem do naszego ogromnego niepokoju. Polska pozostaje w tyle za innymi krajami europejskimi nie zapobiegając temu, by genetycznie  modyfikowana  kukurydza  i  genetycznie  zmodyfikowane  ziemniaki  dostały  się  na  pola i do łańcucha pokarmowego.  Taka sytuacja przyniesie niezmiernie szkodliwe konsekwencje dla zdrowia,
niezależności żywnościowej i dla zrównoważonego rozwoju gospodarczego.


Domagamy  się  od  Rządu  RP wprowadzenia  autonomicznych  przepisów  (ustawowych), które  trwale i skutecznie zabezpieczą Polskę przed uprawami roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO).
W świetle  najnowszych badań,  przeprowadzonych  we Francji przez profesora Seraliniego,  nad wpływem spożywania  genetycznie  zmodyfikowanych  organizmów  obserwuje  się  wzrastające  poczucie  wśród
społeczeństwa, że Rząd RP przedkłada interesy korporacji ponad interes Polaków.


Domagamy się ponadto:
1. NATYCHMIASTOWEGO WPROWADZENIA ZAKAZU UPRAW GMO W POLSCE, w tym szczególnie upraw kukurydzy MON810 i ziemniaków AMFLORA.
2. Odrzucenia wszelkich ustaw, które pozwalają na wprowadzenie genetycznie zmodyfikowanych nasion i roślin w Polsce.
3. Stopniowego wycofywania ze sprzedaży produktów żywnościowych i pasz zawierających GMO - termin całkowitego wycofania wspomnianych produktów nie może być dłuższy niż 3 lata.
4. Nieograniczonego dostępu do tradycyjnych, lokalnych/regionalnych nasion.5. Nieograniczonego  dostępu  do  dobrej  jakości  żywności  produkowanej  przez  tradycyjnych i ekologicznych rolników  co wiąże się jednoznacznie z opracowaniem regulacji, które będą tę
sprzedaż ułatwiały, a nie utrudniały, jak to jest obecnie. Jest to sprawa pierwszoplanowa dla zdrowia i dobra Polaków, dla stanu rolnictwa i niezależności kraju.


Film pokazujący niezależne badania nad wpływem GMO na zdrowie i życie:

 http://www.youtube.com/watch?v=220hkAxUx6g


GMO TO ŚMIERĆ - Prof. dr hab. Jan Narkiewicz - Jodko

http://www.youtube.com/watch?v=T0nDwVf1Yg0

Dyniowe Przetwory

Półka z dyniowymi przetworami rośnie. Są już dyniowe dżemy, sosy, pasty, zupy i leczo :)

Zupa Dyniowa

Wczoraj na obiad Indianka przygotowała leczo dyniowe z ziemniakami. Było pyszne. Dyniowo imbirowo-czosnkowe. Część zapakowała do słoików na czarną godzinę głodu.
 
Dziś na obiad zupa dyniowo-grzybowa. Też smaczna, ale przydałoby się urozmaicić to monotonne menu. Dobrze, że jest co jeść. Szkoda, że tak mało urozmaicone.
 
Darek otworzył dziś pierwszy słoik z dżemem, który Indianka usmażyła kilka miesięcy temu. Jest smaczny. Taki ma być :)
 
Obecne indiańskie menu bazuje głównie na ziemniakach, dyni i dżemie jabłkowym i chlebie własnego wypieku. Kury się obecnie nie niosą, kozy mleka nie dają. Koziołka ubić nie można, bo ktoś wymyślił takie debilne przepisy, by chłop mógł hodować i jednocześnie głodować nie mogąc ubić swego własnoręcznie wyhodowanego zwierza na farmie :(

Drogę Gminną Odśnieżono

Jest to fakt godny odnotowania, bo rzadko ma miejsce ;)
Wczoraj wieczorem przyjechała fadroma i rozgarnęła zwały śniegu na drodze gminnej, także dojazd do gospodarstwa Indianki w tej chwili jest. Dziś nie pada śnieg. Jeśli się taka pogoda utrzyma, to jutro rano też będzie dojazd do farmy.

Poprawka:
Dojazd jest wyłącznie dla traktorów. Samochód osobowy nie przejedzie, o czym doniósł listonosz przedzierający się pieszo od wioski w stronę farmy Indianki.

Pora skrystalizować plan budowy zaprzęgu konnego od podstaw. Nie będzie łatwo.
Ale orczyk jest, płozy są, narzędzia są, drewno jest, wiedza z internetu jak to powinno być zbudowane - dostępna.


wtorek, 18 grudnia 2012

Indianka Niedomaga

Indianka niedomaga, prawdopodobnie trzeba będzie karetkę wezwać, a tu droga zawiana śniegiem po pachy...

Indianka wysłała wniosek do Wójt Gminy Kowale Oleckie, aby odśnieżono drogi w Czuktach dziś, najdalej jutro rano...

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dziewięć Słoi

Na komodzie stoi 9 słoi z dynią: 5 słoi z sosem dyniowym, cebulowo-czosnkowym i 4 z sosem dyniowym curry. Jutro rano, a może i dziś wieczór zostaną zniesione do spiżarki, gdzie będą oczekiwać na czarną godzinę głodu ;)
 
Na piecu jeszcze się smażą placki ziemniaczano-dyniowe i frytki oraz dżem dyniowy.
 
Nadar już poszedł spać. On ranny ptaszek, więc długo wieczorem nie wysiedzi. Indianka odwrotnie - długo buszuje po nocach, a rano wstawać się nie chce :)

Etykietki

Pora zaetykietować słoje z dynią i wynieść je do spiżarni.

Placki Ziemniaczano-Dyniowe

Dziś Indianka postanowiła wypróbować nowy rodzaj placków ziemniaczanych - placki ziemniaczano-dyniowe.

Idą Święta

Idą Święta

Będą to bardzo skromne święta – na ziemniakach i dyni tylko.

No, Indianka spróbuje jakieś ciasto upiec jeśli jaja będą. Kury mają w kurniku wysprzątane. Nadar im tam wysprzątał wczoraj.

Dziś Indianka urządziła im zaciszne gniazda, aby zachęcić je do znoszenia jaj. Zaniosła im pszenicy, świeżej wody, a także dodatek paszowy do pszenicy, aby pobudzić ich nieśność.

Przeprała kilka rzeczy w maleńkiej wirnikowej praleczce i rozwiesiła je nad piecem do wysuszenia. Już są suche. Poskładała w kostkę i ułożyła starannie na półkach.

Trzeba się przejść na pole zobaczyć jak sobie daje radę Nadar i rozebrać jeden pastuch by go przenieść w inne miejsce – tam gdzie dziki mają tendencję do wdzierania się na pole Indianki. Już tam są dwa druty, ale przydałoby się dodać trzeci i zagęścić ogrodzenie.

Indianka przeszła się na pole i nim doszła do Nadara – raptownie wróciła, odkrywszy wielką dziurę w swoim kaloszu. Nasypało się przez nią tyle śniegu, że noga jej zaczęła przemarzać. Wróciła czym prędzej do domu by zmienić obuwie.

Założyła inne kalosze i wróciła na pole, gdzie Nadar odcinał galęzie. Łańcuch mocno zużyty, słabo tnie. Paliwo się marnuje. Trzeba znaleźć jakiś mniej zużyty łańcuch, albo kupić zupełnie nowy.

Dyńki Na Ostro



Wczoraj i przedwczoraj Indianka usmażyła sosy dyniowe na ostro.
Kilka słoi sosu dyniowego curry i kilka słoi sosu dyniowego cebulowo-czosnkowego. Smaczne. Zostało jeszcze kilkanaście dyń do przerobienia.

Dzisiaj już nie ma zamieci. Całą sobotę i niedzielę wiało i sypało. Dziś spokój.

Nadar poszedł obcinać gałęzie. Łańcuch zużyty – trzeba nowy. Nie da rady grubego drzewa uciąć, bo się zaraz on skończy całkiem – ten łańcuch.
Co najwyżej trochę krzaków, odrostów i gałęzi można jeszcze uciąć i trzeba będzie kupić nowy łańcuch.

Indianka wypuściła marudzącą Miriam na dwór, aby się przewietrzyła i nie przeszkadzała Indiance w trakcie śniadania. Koty mają pełną miskę jedzenia, ale nie zjadają wszystkiego. Jednak gdy widzą, że człowiek coś szykuje do jedzenia – to najchętniej by zamęczyły. Tzn. Miriam tak ma. Marmurka nie narzuca się, ale ona to niejadek. Nie ma apetytu i jest osowiała od samego początku gdy tu przyjechała. Je, ale jakoś tak bez przekonania. 

Wypuszczona na dwór Miriam wskoczyła na parapet okna, z którego widzi Indiankę w jej gabineciku. Siedzi na parapecie i wzywa Indiankę do wpuszczenia ją do domu. Głośno wzywa. Indianka widzi przez szybę okna jej rozdziawioną paszczę. Kicia wstaje na tylne łapy i przednimi drapie w szybę.

Indianka wpuściła kotkę do domu, Tutaj to się rozdarła całą paszczą. Karmy z miski ani ruszy, tylko do garnków zagląda. Indianka złapała sierściucha za grzbiet i wystawiła ją na dwór, by się przespacerowała dopóki Indianka nie zje śniadania w spokoju. Kotka jest nie do poznania. Gdy ją Indianka tutaj przywiozła – nie było jej widać ani słychać przez 2-3 tygodnie. Teraz kocisko się tak rozwydrzyło, że na głowę gospodyni wchodzi. Zamiast łapać myszy, tylko patrzy, aby coś lepszego od gospodyni wyciągnąć do jedzenia.
Chodzi po stołach i blatach, zagląda do garnków. Bezczelne, rozwydrzone kocisko się zrobiło. Trzeba to rozpasanie ukrócić i zabrać się za wychowanie kota.


niedziela, 16 grudnia 2012

Buda Zrobiona

Nadar zrobił budę według projektu Indianki. Trochę nie był zadowolony, bo na dworze zamieć i podwórko zasłane zaspami śniegu, ale przemógł się i przytargał ze stajni kłody drewna, które posłużyły jako ściano-dach masywnej budy psiej zbudowanej na ganku. Ganek jest zamykany i osłonięty od silnych wichrów. Jest szczelny - nie pada na głowę deszcz. Teraz suczka ma dodatkowo swój malutki szałasik - ocieplony słomą od zachodu i od podłoża. Gruba warstwa słomy na podłodze. Sucho i miękko. Indianka pokazała Sabie jej nowe legowisko. Saba chętnie je zajęła i siedzi tam zadowolona :)
Ciekawe jaką budę ma Satja w schronisku. Czy ma tam chociaż taką grubą warstwę suchej, czystej słomy?

Zimowe Porządki

Dziś znów zamieć, więc zamiast działać na dworze - Indianka i Nadar działają w domu. Nadar zszedł do podziemi zamczyska Indianki i szaleje tam wśród drobiu. Zrobił całkiem zgrabną zagrodę dla gęsi, coby kurom jaj nie wyjadały z ich gniazd.

Indianka wstawiła wczoraj zaczęte gotowanie na piec, by dogotować, doprawić i zasłoikować. A i trzeba będzie wyjść na dwór, by zanieść koniom i kozom słomy i siana na noc.

Indianka wczoraj w nocy myślała, jakby tu ocieplić ganek, by Sabie było na nim cieplej. Dziś w nocy przez szparę napadało śniegu do środka. Mniej więcej połowa powierzchni ganku zasypana śniegiem nawianym przez zamieć.

Indianka wymyśliła, żeby zrobić Sabie ciepłą budę na ganku - z palety, kłód drewna i słomy. Nawet gwoździe nie będą potrzebne. Wykorzysta się narożnik ganku, ten cieplejszy przy drzwiach i tam się ustawi paletę przy ściance drewnianej, między paletę a ściankę napcha się słomy jako izolator, paletę się zaklinuje kłodami opartymi o ścianę ceglaną, na spód tego szałasu ułoży się drewnianych kłód, przysypie słomą, aby legowisko było miękkie i w ten sposób suczka będzie miała cieplejsze legowisko i i masywną, ciepłą budę z kłód drewna.

Indianka też myśli nad miejscem w domu, gdzie by suczkę ulokować. Można by wykorzystać nieczynną łazienkę przy gabineciku. Łazienka i tak nie jest używana (rury zamarzły i popękały), a jest w niej akurat tyle miejsca co dla Saby. Tam Indianka myśli zrobić miejsce dla Saby i ułożyć jej legowisko dzienne lub nocne.

sobota, 15 grudnia 2012

Nocny Marek

Nadar poszedł spać jakieś dwie godziny temu, a Indianka jeszcze buszuje po kuchni - smaży i dusi dynię na jutro oraz karmę dla psa. Będzie zupa dyniowa i sos dyniowy do ziemniaków.
 
Saba dostała gar ciepłej karmy rano i teraz na noc. Jeszcze trzeba poczekać, aż się dynia dla ludzi dogotuje. Indianka myśli, aby część sosu zapakować do słoików... Ale to już nie dziś - jednak jest śpiąca i zaczyna się czuć jak zombie. Pora spać.

Dyńka

Wieczorem Indianka i Nadar zabrali się do rozpracowania dyńki. Są nasiona - już się suszą na suszarce. Jest miąższ - już się gotuje zupa dyniowa na jutro. Jest też twardziel - z niego gotuje się leczo pikantne do ziemniaków na jutro. Obierki i resztki trafią do królicy. Część resztek trafiła do gara w którym się gotuje karma dla psa.

Zamieć

Nad siedlisko napłynęła zamieć. Wieje, że mało głowy nie urwie. Zimny, przejmujący wiatr. Sypie śnieg.
 
Indianka i Nadar popracowali w pomarańczowej stajni (Hiacyntówce) - sprzątnęli ją dokładnie, zamietli, zrobili miejsce.
 
Potem Darek zajął się porządkowaniem piwnicy.
Indianka zaniosła siana do stajni i koziarni, nasypała owsa do żłobów i zamknęła zwierzęta w środku oddzielając kozy od koni.
 
Przyjemnie siedzieć w domu, gdy na dworze taka zawierucha. Kocice wygrzewają się przy gorącym piecu. Suczka leży na słomie na ganku, gdzie jej miejsce. Wszystkie zwierzęta nakarmione i zadbane.

Żywność Niebezpieczna

Polska żywność - zdrowa, wyśmienita cielęcina lub baranina z ekologicznego gospodarstwa jest traktowana jak żywność niebezpieczna. Nie można cielaka zabić na polskim gospodarstwie ani go sprzedać  wprost z gospodarstwa. Za ubój gospodarczy i sprzedaż mięsa wprost z ekologicznych gospodartw grożą wysokie kary i więzienie. Traktują nas rolników polskich jak najgorszych kryminalistów. My rolnicy jemy tą żywność od lat i jesteśmy zdrowi. Nie mamy żadnych alergii ani nowotworów. Żadnych skaz białkowych.

Ja po zakupie sztucznie pędzonych i faszerowanych chemią i soją GMO wędlin w sklepie i zjedzeniu ich - często mam rozstrój żołądka, bo mój organizm przywykł do zdrowej żywności i innej nie trawi. Przestańcie jeść ten wysokoprzetworzony syf i sięgnijcie po zdrową żywność na wieś. Wspierajcie wieś.

Wprowadza się do Polski miliony ton rakotwórczej soi, kukurydzy, zbóż. Cichcem podpływają statki do Gdańska i nocą się rozładowują z tego syfu. GMO zalewa nasz kraj podstępnie, pod osłoną nocy.

Za sprowadzanie obcej, szkodliwej żywności nie grożą żadne kary. Szkodliwa żywność GMO nie jest badana. Nie ma nawet obowiązku by ją zbadać. Nie ma nawet obowiązku, by znakować produkty wytworzone z takiej żywności.

Godzicie się na poniewieranie polskiego rolnictwa, by obce koncerny mogły zatruwać swoim syfem nasz naród? Godzicie się na zatruwanie naszego narodu? Waszych dzieci?

Podpisz petycję przeciwko GMO:
Tu:
http://www.alert-box.org/
lub tu:
http://www.gmonieprzejdzie.pl/


Niemcy zakazały upraw GMO*, ponieważ:
„nie zbadane są konsekwencje długofalowego spożywania GMO przez ludzi”
Austria zakazała upraw GMO, ponieważ:
„nie da się zachować różnorodności biologicznej jeśli wprowadzi się do przyrody rośliny GMO”
Francja zakazała upraw GMO, ponieważ:
„rośliny GMO krzyżują się zanieczyszczając ekologiczne uprawy”
Włochy zakazały upraw GMO, ponieważ:
„proces uwolnienia organizmów GMO do przyrody jest nieodwracalny”


  • Rok 2009, Włoski Narodowy Instytut Badań nad Żywnością i Żywieniem podaje, że kukurydza GMO jest szkodliwa dla badanych myszy. Głównie chodzi o zaburzenia odporności.
    Źródło polskie | Źródło oryginalne
  • Rok 2008, Badania zlecone przez Austriacką Agencję ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności wykazują, że karmienie myszy kukurydzą GMO przyczynia się do zmniejszenia płodności oraz mniejszej masy.
    Źródło polskie | Źródło oryginalne
  • Rok 2006, Badania przeprowadzone w Rosyjskiej Akademii Nauk wykazały, że soja GMO wpływa na wyższą śmiertelność oraz zaburzenia wzrostu u badanych szczurów.
    Źródło polskie | Źródło oryginalne

Polska powinna nazwać truciznę po imieniu i zakazać wprowadzania GMO do Polski, bo GMO są szkodliwe dla zdrowia - są rakotwórcze, wywołują bezpłodność i zwiększają śmiertelność.

Ważne, aby nie wpuścić tego syfu do Polski. Są ważniejsze przesłanki niż zastopowanie patentowania - szkodliwość takiej żywności.
Ktoś, kto coś wyprodukował ma prawo to opatentować i z tego patentu korzystać. Sęk w tym, że te ich GMO wyprze rodzime rośliny, przekrzyżuje się z nimi co sprawi, że Bogu ducha winni rolnicy będą musieli bulić za patenty dla Monsanto albo pójść z torbami.
Wpuszczenie GMO to proces nieodwracalny - zniszczy nam rodzime rośliny i rolnictwo ekologiczne. Monsanto stanie się monopolistą, a monopol jest zakazany w Polsce. Można już teraz przewidzieć, że Monsanto zostanie monopolistą, więc nie powinni przepychać ustawy dopuszczającej handel GMO w Polsce.
Po prostu ich expansywne rośliny zdominują polskie, rodzime odmiany i je zastąpią, wyprą. To bardzo złe zjawisko - uzależni polskie rolnictwo i Polskę od obcych korporacji, ale co gorsza - będziemy skazali na żarcie tego syfu i choroby.
Zdrowie narodu to rzecz naczelna. Samo jego zagrożenie powinno spowodować, że posłowie powinni przeciwko wprowadzeniu GMO do Polski zaprotestować. Oni tego nie robią. Świadomie działają na szkodę narodu. Działają jak zdrajcy.

Forum z wątkiem o szkodliwości współczesnej żywności wysokoprzetworzonej w tym GMO
http://ag.108.pl/index.php/forum/3-forum-ogolne/15-zagroenia/150-niezdrowe-jedzenie

Kulisy Polityki ws GMO

Poniżej list otwarty profesora Jana Szyszko do premiera Donalda Tuska:

"Prof. dr hab. Jan Szyszko
Poseł na Sejm RP. Klub Parlamentarny PiS
Prezes Stowarzyszenia na Rzecz
Zrównoważonego Rozwoju Polski




Pan Donald Tusk
Premier Rządu RP


List otwarty w sprawie ustawy o nasiennictwie wprowadzającej GMO do Polski


Szanowny Panie Premierze,
W ostatnim czasie społeczeństwo polskie zostało zelektryzowane decyzjami koalicji rządzącej PO-PSL, związanymi z szybkim procedowaniem prezydenckiego projektu ustawy o nasiennictwie, według wielu specjalistów, udostępniającej Polskę dla hodowli roślin i zwierząt na bazie organizmów genetycznie modyfikowanych. W tej sytuacji postaram się ukazać Panu argumenty dlaczego tego rodzaju działalność jest niezwykle szkodliwy dla Polski. Rozpocznę od pewnego rysu historycznego. Otóż tak się złożyło, że w 1997 roku zostałem Ministrem Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, któremu z urzędu przypadał obowiązek tworzenia prawa środowiskowego w tym i prawa związanego z GMO. Obowiązywał mnie program wyborczy AWS, którego byłem jednym ze współautorów jako szef grupy programowej d.s. środowiska. Budując wtedy program zdawaliśmy sobie sprawę, że Polska będzie integrowała się z Unią Europejską, w porównaniu z którą jako kraj mieliśmy pewne wady ale również i wiele zalet. Wielką zaletą było to, że dzięki polskiej kulturze rolnej posiadaliśmy, wspaniałe, o wielkiej rodzimej bioróżnorodności, nie zniszczone biologicznie gleby. Gleby takie zdolne są do tego, aby produkować na nich w oparciu o tradycyjne rasy roślin i zwierząt dużo żywności o dobrej, poszukiwanej na świecie jakości. „Stara piętnastka” nie posiadała już takich gleb. Posiadała gleby zniszczone intensywnym rolnictwem, gleby nie zdolne do hodowli tradycyjnych odmian roślin, gleby na których utrzymanie czy też wzrost produkcji rolnej wymaga bądź to dużych nakładów finansowych związanych z rehabilitacją tych gleb bądź też uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych. Wiedzieliśmy, że państwa „starej piętnastki” to nadprodukcja żywności GMO, to coraz większy bojkot tej żywności i coraz większe zapotrzebowanie na produkty rolne o wysokiej jakości. W tej sytuacji wielką szansą Polski było utrzymanie bioróżnorodności polskich gleb rolnych i na bazie tej bioróżnorodności produkcja i eksport żywności o wysokiej jakości do państw wysoko rozwiniętych. Unikatowa bioróżnorodność polskich gleb rolnych i brak GMO to atut dla promocji jakości i eksportu polskich produktów rolnych. Kierując się tym oczywistym przesłaniem stworzone zostały założenia do ustawy „prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych” uchwalonej przez Sejm RP w 2001 roku. Zgodnie z tą ustawą, Polska jest wolna od GMO w hodowli roślin i zwierząt a za łamanie tej ustawy grożą surowe kary, łącznie z pozbawieniem wolności do lat 12. Ustawa ta zgodna jest z ratyfikowaną przez Polskę i Unię Europejską Konwencją o Różnorodności Biologicznej ONZ z 1992 roku jak również z dyrektywą 2001/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów genetycznie zmodyfikowanych.
Okres rządów PiS w latach 2005-2007 to kontynuacja polityki „Polski Wolnej od GMO” w zgodzie ze zmieniającym się prawem w Unii Europejskiej. W roku 2006 zostało ogłoszone Ramowe Stanowisko Rządu PiS w myśl którego Polska jest i musi być wolna od organizmów genetycznie zmodyfikowanych w produkcji żywności. W duchu tego stanowiska przyjęte zostały nowelizacje ustaw: o bezpieczeństwie żywności i żywienia, o paszach i o nasiennictwie. W duchu tego stanowiska został również przygotowany w roku 2007, projekt ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, konsumujący zalecenia Komisji Europejskiej 2003/556/WE z dnia 23 lipca 2003 roku, w sprawie „wytycznych dotyczących opracowania krajowych strategii oraz najlepszych praktyk w celu zapewnienia współistnienia upraw zmodyfikowanych genetycznie z uprawami tradycyjnymi”. Komisja dopatrzyła się niezgodności między dyrektywami unijnymi a projektem ustawy i zaleciła decyzją 2008/62/WE uchylenie art. 111 i 172, zabraniających praktycznie nadal uwalnianie GMO w Polsce. Doszło do sporu między Polską, wspieraną przez Republikę Czeską, Republikę Grecką i Republikę Austrii a Komisją Europejską przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Spór zakończył się korzystnym dla Polski wyrokiem z dnia 9 grudnia 2010 roku w którym czytamy: „Stwierdza się nieważność decyzji Komisji 2008/62/WE z dnia 12 października 2007 r. dotyczącej art. 111 i 172 polskiego projektu ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, zgłoszonego przez Rzeczpospolitą Polską zgodnie z art. 95 ust. 5 WE jako odstępstwo od przepisów dyrektywy 2001/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie„ i dalej „Komisja Europejska pokrywa własne koszty oraz koszty poniesione przez Rzeczpospolitą Polską”
Sprawowanie władzy przez koalicję PO-PSL, głoszącej również w kampaniach wyborczych hasła Polski wolnej od GMO, mamy do czynienia z następującymi faktami przeczącymi temu co głoszono. Oto one:

  1. 18 listopada 2008 Rząd PO-PSL radykalnie zmienia obowiązujące od 2006 roku ramowe stanowisko rządu dotyczące GMO opracowane przez PiS. Końcowym wnioskiem tego stanowiska jest, cytuję w skrócie: „Rząd Polski opowiada się przeciwko GMO i uczestnicząc w procedurze będzie wyrażał stanowisko negatywne głosując przeciwko ale mając na względzie obowiązki wynikające z członkostwa Polski we Wspólnocie deklaruje przestrzeganie obowiązującego prawa UE”. (Służalczość, indolencja czy celowa działalność?. Gdzie inicjatywa ustawodawcza i gdzie interes Polski, gdzie obrona Polski przed GMO ?)
  2. Rząd PO-PSL, obiecując uniezależnienie się polskiej produkcji zwierzęcej od importowanej soi GMO poprzez krajowy wzrost upraw roślin motylkowych zamiast budować ten program, przedłuża okres importu soi GMO w roku 2008 do roku 2012 a w roku 2012 do roku 2017. Równocześnie dopłaty do roślin motylkowych w przeliczeniu na 1 ha ustanawia kilkukrotnie niższe niż dopłaty do orzechów włoskich uprawianych między innymi, przez prominentnych polityków z nadania PO i PSL, dochodzące nawet do 2300 zł za 1 ha. Po obniżeniu dopłat do orzechów są one obecnie wyrywane i zastępowane jabłoniami tylko dlatego, że dopłaty do jabłoni są porównywalne z poprzednio wypłacanymi dopłatami do orzechów. (Indolencja czy celowa działalność na rzecz interesów producentów i importerów soi GMO ?).
  3. Rząd PO-PSL przygotowuje w roku 2008 projekt ustawy prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych dopuszczający w Polsce uwalnianie genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Powołana podkomisja sejmowa, składająca się z posłów z dwóch komisji sejmowych a mianowicie Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa i Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, po zasięgnięciu opinii wielu specjalistów i przeprowadzeniu konsultacji społecznych zakończyła swoją pracę, której efektem było doprowadzenie tekstu projektu ustawy do stanu zabraniającego uwalniania GMO w Polsce. Zgodnie z procedurą skierowano ją do dalszych prac parlamentarnych. Na wniosek V-ce Przewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa Posła Arkadiusza Litwińskiego, do którego dotarła wiadomość, że ETS wydał wyrok w sprawie sporu miedzy Polską a Komisją Europejską z dnia 12 grudnia 2010, projekt cofnięto ponownie do prac podkomisji. Po stwierdzeniu podkomisji, że wyrok jest korzystny dla Polski i nie zmienia ustaleń podkomisji w stosunku do procedowanego projektu ustawy, koalicja Rządowa PO-PSL zrezygnowała z dalszych prac legislacyjnych w Sejmie nad tą ustawą. (Indolencja czy też celowa działalność na rzecz wprowadzenia GMO do Polski ?)
  4. W roku 2011 rząd PO-PSL składa do Sejmu projekt ustawy zmiany ustawy o nasiennictwie, wprowadzający w Polsce wolny obrót nasionami GMO. Na skutek protestu społecznego Prezydent wetuje projekt ustawy. Po wygraniu wyborów i ponownym utworzeniu Rządu PO-PSL w 2011 roku ten sam projekt pojawia się w roku 2012 jako projekt prezydencki i przechodzi, o czym wspomniano powyżej, szybki proces legislacji, przy całkowitym pominięciu głosów posłów z opozycji domagających analiz i ekspertyz gospodarczo prawnych. (Indolencja czy też zamierzone oszustwo wyborcze mające na celu wygranie wyborów a po ich wygraniu wprowadzenie do Polski GMO?)
  5. W początku 2012 roku Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości złożył do Pani Marszałek Ewy Kopacz projekt uchwały Sejmu RP zobowiązującej Rząd koalicji PO-PSL do poinformowania wszystkich państw UE i wszystkich komisarzy UE, że Polska, zgodnie z obowiązującym prawem, była jest i będzie wolna od GMO w produkcji żywności. Projekt uchwały trafił do słynnej zamrażarki. (Indolencja czy też celowa działalność w kierunku tworzenia opinii, że Polska to taki sam kraj jak pozostałe państwa „starej piętnastki”, zaśmiecone organizmami GMO ?)
  6. W końcu ubiegłego roku jedna z firm zachodnich, rozprowadzająca nasiona GMO po całym świecie, wydała w języku polskim instrukcje jak wprowadzać uprawy GMO w Polsce omijając prawo. Z tego co wiadomo członkowie rządu PO-PSL nie wykazali najmniejszego zainteresowania tym faktem mimo, że Prawo i Sprawiedliwość zawiadomiło o tym organy ścigania. (Indolencja czy celowa działalność na korzyść obcych firm łamiących polskie prawo?) Nawiasem mówiąc ciekawym jest czy podobnie postąpił by rząd niemiecki gdyby polska firma namawiała do przestępstwa na terenie Niemiec. Ciekawym jest również jak zareagował by rząd PO-PSL w stosunku do polskiego obywatela gdyby powziął informacje o takim jego przestępstwie na terenie Niemiec?
  7. W projekcie rozporządzenia w sprawie zakazu stosowania materiału siewnego, będącego załącznikiem do procedowanego obecnie prezydenckiego projektu ustawy o nasiennictwie czytamy: „Wprowadza się zakaz stosowania materiału siewnego odmian genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy MON810, wymienionych w załączniku do rozporządzenia”. W uzasadnieniu do tego rozporządzenia napisano, iż podstawa prawną zakazu jest art. 18 i art. 23 ust. 2 i 3. dyrektywy Rady nr 2002/53/WE z dnia 13 czerwca 2008. Treść tego uzasadnienia sugeruje, że Rząd PO-PSL, po przyjęciu propozycji ustawy prezydenta, będzie posiadał możliwość wprowadzania zakazu obrotu nasionami MON810. Takie stanowisko prezentowane było też przez posłów koalicji rządzącej w osobach Doroty Niedzieli z PO i Mirosława Maliszewskiego z PSL w jednej z audycji radiowej. Czyżby przestało obowiązywać prawo w UE stanowiące zgodnie z decyzją Rady 1999/486/WE i art. 205 Traktatu, że decyzja o zakazie, podejmowana jest w głosowaniu, w oparciu o większość kwalifikowaną? Skoro tak jest to dlaczego Rząd PO-PSL nie wpadł na taki prosty pomysł już pięć lat temu i nie skorzystał z tej możliwości nie tylko w stosunku do GMO ale i przyjętego np. w roku 2008 pakietu klimatyczno energetyczny tak mocno niszczącego polską gospodarkę. Panie Premierze, indolencja czy celowa działalność dezinformacyjna?
  8. W tym samym uzasadnieniu czytamy, że argumentem za wprowadzeniem przez Rząd PO-PSL zakazu stosowania materiału siewnego kukurydzy MON 810 będzie wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 6 września 2011 roku uznający, zgodnie z dyrektywą Rady 2001/110/WE, że pyłek kukurydzy MON810 w miodzie jest jego składnikiem a nie komponentem. Na tej podstawie pszczelarze niemieccy dostali odszkodowanie za zdeklasowany miód, zawierający pyłek kukurydzy genetycznie zmodyfikowanej MON810. Wyrok ten a więc i dyrektywa Rady 2001/110/WE jest silną bronią dla pszczelarstwa polskiego i słusznie winien być silną bronią w obronie Polski przed GMO, na co zresztą powołuje się strona rządowa w uzasadnieniu. Polski miód bez pyłku kukurydzy MON810 pochodzący z np. z Puszczy Białowieskiej winien być zdecydowanie droższy od miodu holenderskiego zawierającego taki składnik. W tej sytuacji zupełnie niezrozumiałym jest dlaczego Rząd PO-PSL używając tego korzystnego dla Polski argumentu w przypadku cytowanego powyżej uzasadnienia zupełnie inaczej postępuje procedując w tym samym czasie prawo Unii Europejskiej. Poparł mianowicie stanowisko Komisji Europejskiej która, po przegranym procesie na korzyść pszczelarzy niemieckich, przygotowała wniosek o zmianie obowiązującej dyrektywy w takim kierunku aby pyłek był uznany za komponent a nie składnik miodu. Oto stanowisko Rządu z dnia z dnia 21 września 2012 roku do propozycji Komisji Europejskiej w sprawie wniosku zmiany dyrektywy Rady rozpatrywanego na posiedzeniu Sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej w dniu 8 listopada 2012 roku. Cytuję: „Rząd RP podziela pogląd Komisji Europejskiej, że pyłek jest naturalnym komponentem miodu, a nie jego składnikiem”. Zrównał więc polski miód bez pyłku GMO z holenderskim miodem mogącym zawierać taki pyłek. Kiedy więc Rząd PO-PSL mówi prawdę i kiedy broni Polskę przed GMO? Wtedy gdy proceduje ustawę o wprowadzeniu nasion GMO do Polski czy wtedy gdy służalczo akceptuje projekt zmiany dyrektywy o miodzie przygotowanym przez Komisję Europejską? (Indolencja, kłamstwo czy też celowa działalność na niekorzyść polskich pszczelarzy?)
Szanowny Panie Premierze,
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wraz z wejściem w struktury Unii Europejskiej rozpoczęła się ostra presja na Polskę zmierzająca ku temu aby uznać Ją za kraj, w którym produkuje się żywność na bazie organizmów GMO. Presja ta była odczuwalna zarówno z zewnątrz jak i z wewnątrz Polski a motywacje zmieniały się w zależności od zużywania argumentów. Presje tą odczuwał rząd PiS i starał się jej przeciwstawiać w imię interesów Państwa. Obecnie presja ta wyczuwalna jest głównie ze strony polityków PO-PSL. W świetle przytoczonych powyżej faktów można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że korzystając z pełni władzy, dążą oni do wprowadzenia GMO do polskiej produkcji rolnej. Cel ten osiągają stosując z jednej strony metodę faktów dokonanych a z drugiej demagogie w formie takich argumentów jak: konieczność wzrostu produkcji żywności w ramach walki z głodem, zmniejszenie kosztów produkcji żywności, mniejsza ingerencja w środowisko przyrodnicze, lepsza jakość żywności, konieczność zachowania zgodności z prawem Unii Europejskiej, brak odpowiedniego prawa dzięki czemu w Polsce jest już GMO i to trzeba koniecznie prawnie usankcjonować, a ostatnio grożące kary mające być nałożone na Polskę przez Komisję Europejską. Na tle tych „światłych” argumentów ci którzy protestują przeciwko uwalnianiu GMO w Polsce, sugerując że żywność produkowana na bazie GMO może być szkodliwa i dla człowieka i dla otaczającego Go środowiska przyrodniczego, przedstawiani są jako niedouczeni fundamentaliści nie rozumiejący potrzeby innowacyjności dla rozwoju oczywiście gospodarczego.
Szanowny Panie Premierze,
Popatrzmy na podnoszone argumenty „światłej” części społeczeństwa a więc posłów PO-PSL, głębokich jak należy sądzić zwolenników genetycznie modyfikowanej żywności twierdzących wprawdzie, że są przeciw ale postępujących zgodnie z deklaracją przestrzegania obowiązującego prawa w UE, obojętnie czy jest ono szkodliwe czy tez nie dla państwa polskiego.
Podnoszony argument o konieczności zapewnienia wzrostu wielkości produkcji żywności dzięki GMO nie wytrzymuje krytyki. Polska posiada limity produkcji, a dopłaty do ugorowania gleb czy też bardzo wysokie dopłaty do upraw orzecha włoskiego, celem wyłączenia z produkcji dużego areału polskich gleb rolnych, jest tego najlepszym przykładem.
Krytyki nie wytrzymuje również teza o konieczności zmniejszenia w Polsce kosztów produkcji żywności w oparciu o organizmy GMO. Polskie produkty rolne są bardzo konkurencyjne z uwagi na niskie koszty produkcji i dlatego polskie rolnictwo dostaje niskie dopłaty. O ile pamięć nie myli to dwa lata temu tona zboża kosztowała 360 zł a 1 kg jabłek przemysłowych około 10 groszy. Zachęcano wtedy rolników do tego aby palili zbożem w celach grzewczych a jabłka pozostały na zimę pod drzewami.
Argument, że GMO to mniejsza ingerencja w środowisko również nie wytrzymuje krytyki chociażby w świetle konieczności stosowania przy uprawach roślin GMO coraz nowych środków ochrony roślin w stosunku do coraz innych aktywizujących się organizmów szkodliwych.
Lepsza jakość produktów z GMO również nie przemawia do przekonania. Skoro jest lepsza jakość tych produktów to dlaczego wyższe ceny osiągane są przez produkty rolne wyprodukowane z wyłączeniem GMO i dlaczego istnieje taki wielki opór producentów żywności GMO przeciwko znakowaniu tej żywności napisem GMO? Skoro lepsza jakość to dlaczego posłowie PO-PSL, jak jeden mąż głosujący za wprowadzeniem ustawy o nasiennictwie a więc ustawy o wprowadzeniu tylnymi drzwiami GMO do Polski, nie przejawiają specjalnego entuzjazmu w stosunku do inicjatywy społecznej sugerującej aby w Sejmie utworzyć dla nich specjalną restaurację z żywnością GMO z możliwością zakupu na wynos dla dzieci i wnuków?
Nośne hasło, że brak wprowadzenia GMO do Polski grozi karami ze strony Komisji, nie wydaje się być również poważnym argumentem. Po pierwsze rząd zamiast straszyć karami winien rozważyć możliwość wygrania procesu z Komisją Europejską w podobny sposób jak czynił to rząd PiS. Prawo jest po stronie Polski i najwyższy czas aby skończyć z przysłowiowym już strachem i słynną uległością czy też służalczością obecnego rządu. Po drugie ewentualne kary wtedy będą argumentem, gdy przeprowadzona zostanie poważna analiza zysków i strat i na tej podstawie udzieli się odpowiedzi na pytanie co Polsce się bardziej opłaca. Czy opłaca się zapłacić ewentualnie karę i być krajem słynnym z tego, że jest wolnym od GMO, produkującym z uwagi na unikatową bioróżnorodność i wspaniały potencjał biologiczny gleb rolnych, żywność o najwyższej jakości czy też opłaca się nie zapłacić kary i być krajem uznanym za zaśmiecony produktami GMO a więc takim samym jak pozostałe państwa UE.
Dziwi także wysuwany argument, że trzeba prawnie usankcjonować istnienie GMO w Polsce gdyż uprawy takie już istnieją na terenie naszego kraju ? Ten argument wydaje się być wręcz przerażający. Skoro ktoś wie o tym, że łamane jest prawo i nie zawiadamia o tym organów ścigania to znaczy, że sam popełnia przestępstwo a dotyczy to szczególnie ludzi zajmujących wysokie stanowiska państwowe. Rozpowszechnianie takich opinii to z jednej strony podrywanie autorytetu państwa a z drugiej działania na korzyść tych, którym na tym bardzo zależy. Zależy na tym aby Polska nie była postrzegana jako miejsce produkcji dobrej i konkurencyjnej żywności. To woda na młyn dla tych których celem jest niszczenie polskiej wsi poprzez stymulacje tam bezrobocia i zmuszanie do emigracji z terenów wiejskich celem zasilania slumsów wielkich miast szczególnie poza granicami naszego kraju. To woda na młyn dla tych, którzy wiedzą, że polska wieś to gwarant polskiej racji stanu i z tego powodu trzeba ją zniszczyć a wprowadzanie GMO ma temu służyć. W tej sytuacji wysoce obraźliwe jest twierdzenie, że Ci co są przeciwko GMO i sugerują, że żywność produkowana na bazie GMO może być szkodliwa nie tylko dla polskiej gospodarki ale również szkodliwa dla zdrowia człowieka i środowiska przyrodniczego są niedouczeni. To nie są ludzie niedouczeni. To są ludzie, którzy potrafią czytać ze zrozumieniem a więc i kojarzyć fakty. To są ludzie, którzy znają chociażby takie książki Jeffreya Smitha jak „Nasiona Kłamstw” i „Genetyczna Ruletka”, będące przeglądem wiedzy zawartej w kilkuset cytowanych publikacjach. To są ludzie, którzy zadają sobie pytanie, że skoro odmiana rośliny GMO jest odporna a więc nie jest przydatna do zjadania przez szkodnika to na jakiej podstawie twierdzi się, że ta sama roślina nie ma ujemnego wpływu na bioróżnorodność a więc i gatunki prawem chronione w stosunku do których badań nie przeprowadzono. Gatunkiem chronionym jest również człowiek i to ostatnie pytanie osoba czytająca ze zrozumieniem może również sobie postawić.
Podsumowując, przyjęty przez Sejm i Senat głosami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, projekt ustawy o nasiennictwie jest decyzją polityczną nie mającą nic wspólnego ani z wiedzą ani z interesami Polski. Jest ustawą szkodliwą, która wprowadza GMO do Polski w imię interesów wielkich ponadnarodowych korporacji, których celem jest bezwzględne niszczenie polskiej wsi. Wielkim błędem było by to, co niesie wieść gminna, że wprowadzana w pośpiechu ustawa o nasiennictwie jest wynikiem negocjacji rządu PO-PSL z Komisją Europejską w sprawie wielkości budżetu unijnego na lata 2014-2020. Przestrzegam, pieniędzy więcej nie dostaniemy a wpuszczając GMO do Polski zniszczymy największy jej atut, znacznie cenniejszy od chwilowych pieniędzy unijnych, a mianowicie renomę państwa produkującego żywność o najwyższej jakości. Według analiz Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski żadne pieniądze nie są w stanie naprawić szkód jakie na Polskiej wsi spowoduje wprowadzenie GMO. Ustawa winna być zawetowana przez Prezydenta RP a o ile tak się nie stanie, to jako sprzeczna i z prawem ponad unijnym i Polską Konstytucją, winna być odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny.


Z wyrazami szacunku


Prof. dr hab. Jan Szyszko


Niniejszy list otwarty przesyłam do wszystkich posłów i senatorów jak również do wszystkich dostępnych mi środków społecznego przekazu.
Komunikat nr 410 Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski"



żródło: