Dzisiaj w nocy znowu śnieg padał. Przez większość dnia nie było Słońca, więc nie zdążył w całości stopnieć, tak jak to miało miejsce wczoraj. Po południu dopiero Słońce na tyle przygrzało, że połowa śniegu stopniała.
Przez pierwszą część dnia Indianka karmiła zwierzęta, potem zajęła się wycinaniem sztobrów i zabezpieczaniem sadzonek przed zimą. W domu już brakuje doniczek na sztobry – trzeba będzie resztę od razu wprost do ziemi posadzić. Byle tylko mrozu nie było. W domu nacięła kilkaset sztobrów porzeczki czerwonej. Na pocięcie czekają gałęzie ałyczy i malin. Wczoraj usmażyła 7 słoi dżemu i zasłoikowała. Zamrażarka działa, więc można by pociąć wszystkie dynie lub chociaż większość i zamrozić na zimę. W tym roku zrobiła pierwsze własne mrożonki z własnych warzyw. W przyszłym roku musi się postarać o więcej słoi, to będzie mogła porobić przetwory z dyń.
W sadzie pracowała, aż zrobiło jej się w nogi bardzo zimno i godzina wskazywała, że pora zabrać się za gotowanie obiadu. Trzeba też zajrzeć do papierów, które niestety ciągle leżą odłogiem. Najgorzej zacząć, ale jest tyle pracy na gospodarstwie, że po prostu nie ma na nie czasu.
Zdynią możesz poczekać, dobrze znosi przechowywanie w suchym miejscu. Nieraz trzymałam w domu dynię do końca marca
OdpowiedzUsuńMalin tak nie rozmnożysz-tylko z odrostów korzeniowych-młode sadzonki co przy krzaczku macierzystym wyrosły wykopać i na nowe miejsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgośka