RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
środa, 28 marca 2012
Traktora nie ma
15 komentarzy:
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!
Weź sie za łopate, ja mam półhektarowy ogród i co roku kopie go sama, mimo, że mam różne choroby.
OdpowiedzUsuńA na wolontariuszy to cały czas narzekasz, że lenie i darmozjady, wiec trochę konsekwencji.
półhektarowy ogród to np. 20m na 250m ...nawet krzepki mąż miałby problem z przekopaniem 0,5 ha ziemi szpadlem i naniesieniem na to obornika. Półhektarowego ogródka to TY na pewno nie przekopujesz . Z pozdrowienie dla Indianki. MARKLA
UsuńJak nie masz nic innego do roboty tylko skopać uprawiany już czyli już przekopany i odchwaszczony i odkamieniony uprzednio ogród - to proszę bardzo łap się za łopatę i kop.
OdpowiedzUsuńJa mam tutaj dużo więcej pracy niż kopanie samego ogrodu. Mam pracę w stajniach, w domu, przy papierach itd.
Jak robię jedno to mi na drugie czasu i sił nie starcza, więc się tak nie wymądrzaj z tą łopatą.
Poza tym tyle co dla siebie to ja sobie tutaj kawalątek przekopię, ale chciałam więcej warzyw posiać aby było do podziału dla rodziny i gości i na sprzedaż, bo mi dochód potrzebny.
No nie ma siły - trzeba kopać i już. Każdy ma jakąś robotę i ogólnie wieczorem " pada na twarz". Ja zostaję sama na całe tygodnie. W efekcie trzeba jednoosobowo żywiznę ogarnąć ( aczkolwiek niehodowlaną ), drewna narąbać, w piecu napalić, młodzież na czas do miasta odstawić ( po czym odebrać po południu z przystanku, bo do domu 8 km. W międzyczasie obiad jakiś zrobić ( bo obie Babcie raczej mało aktywne )i swoją robotę przy komputerze tez, bo termin rzecz święta i materiały na czas do wydawcy powędrować muszą. Grządki skopałam jesienią, przekopując z przekompostowanym obornikiem. Teraz wystarczyło ładnie ziemię wzruszyć. Wczesne warzywa już posiane. Reszta ziemi gotowa czeka na następne. O wolontariuszach nie myślę - jakoś mi tak niezręcznie za darmo do roboty kogoś gonić.
OdpowiedzUsuńAsia
Oj tam oj tam!
OdpowiedzUsuńTo nie takie za darmo, bo człeka trzeba nakarmić i ugościć, a to kosztuje, a on to dostanie za darmo. Poza tym nic na siłę. Jak nie chce robić to niech spada, a jak sam z siebie chce pomagać to niech pomaga rzetelnie. To jest uczciwa wymiana.
On i tak skorzysta, bo to lepsze to niż płatna agroturystyka, gdzie za dobę musi zapłacić w sumie średnio 80zł (40 zł kwatera i 40 złotych całodzienne wyżywienie). A tak na świeżym powietrzu pogimnastykuje się za darmo i jeszcze go nakarmią i sympatią obdarzą :) A i okazję będzie miał okolicę pozwiedzać i poznać nowych ludzi.
Na tych potencjalnych wolontariuszy trzeba uważać, bo to różnie z nimi bywa. Jest duża grupa obiboków co się chcą tanim kosztem przebujać po całej Europie zamiast płacić za hotele i wyżywienie, ale jest też wśród nich pożyteczna gromadka, która może stanowić rzeczywistą pomoc. Ja na razie za dużo szczęścia nie miałam co wolontariuszy, ale mam nadzieję, że zaczną do mnie trafiać wartościowsze jednostki. Nabieram wprawy w ocenie ludzi na odległość zanim tu przyjadą i niebawem będę umiała oddzielić ziarna od plew i dobierać sobie fajnych, pożytecznych pomocników, a nie egoistycznych darmozjadów nastawionych na branie i żądających traktowania ich jak by to były mega gwiazdy, a nie normalni ludzie.
Do mnie zgłaszają się wolontariusze, ale głównie na lato, a robota jest teraz masakryczna.
OdpowiedzUsuńFajnie i łatwo przyjechać latem jak już warzywa i owoce gotowe rosną tylko zerwać i objadać się, a wiosną jak paskudno i nic nie ma - trzeba wszystko robić od podstaw, to chętnych na taki pobyt za wielu nie ma :))))
Ale Ty Asia jak masz tam rodzinę wokół, to zagnaj ich do roboty.
OdpowiedzUsuńW końcu żrą warzywa z tego ogrodu, czyż nie?
Tobie nie potrzeba obcych ochotników, tylko swoich domowników zagnaj do roboty, a nie takie lewe mluny z nich rosną.
Babcie coś niecoś też mogłyby się pozginać, to by im krew lepiej krążyła i zdrowsze by były.
Ludzie maja przeważnie czas w wakacje,to normalne,
OdpowiedzUsuńNo nie powiem - Ciocia pieli. Idzie jak buldożer i tylko trzeba pilnować, żeby czegoś, co ma rosnąć nie wyrwała:-))) Ale do garów to ja Ciocię niechętnie. Jeszcze mi życie miłe:-))) Młodej to prawie nie ma - jak wraca wieczorem pada na dziób ( matura za pasem )A moja Mama i tak już robi postępy bo sama na dwór, na ławeczkę wyjdzie ( po wypadku ). Do roboty fizycznej ino ja się zostałam:-))) Ale właśnie brat dzwonił ( syn Cioci ), że przyjeżdża - to i skopie więcej - będzie w tym roku więcej buraków i ziemniaków ( bo nam się skończyły już i trzeba dokować od sąsiada. Ale sąsiad fajny, niepryskany i niedrogi ( 30 gr. za kilo! )A Wojtek na święta zjedzie, a potem znowu do roboty... Nic to - chociaż mięśnie mam jak się należy:-)))A na siłownię się nie wyda!
OdpowiedzUsuńBezrobotni mają czas przez cały rok, to normalne ;)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, że chociaż ciocia się udziela i to w dodatku jak buldożer pieli :)))
OdpowiedzUsuńTutaj to Marysia z Krakowa tak szła jak buldożer, ale króciutko była, to całego zagonu nie wypieliła.
Jak brat zjeżdża by pomóc, to dobrze. Cześć mu i chwała za to.
A skoro za płotem "sąsiad fajny, niepryskany i niedrogi ( 30 gr. za kilo! )" to może odpuścić sobie tę mordęgę i dać zarobić sąsiadowi?
30 groszy za kilo ziemniaka czy buraka to na prawdę tanio. Jakbym miała takiego sąsiada za płotem z warzywami w takiej cenie to bym u niego kupowała.
Córkę profilaktycznie warto do roboty w ogrodzie przyuczać na okoliczność jak zachorujesz. Niech skopie malutką grządkę i starannie ją obsieje, podlewa, pieli i przerywa.
OdpowiedzUsuńNiech się uczy dziecko zaradności co by taka lewa lala nie była ;)
Audiobooka na uszy z lekturami maturalnymi i niech leci na ogród ze szpadlem :)
hej Indianko!
OdpowiedzUsuńja tam mam nadzieję, że jak syn mi podrośnie to chwyci za szpadel ;) póki co plastikowym szpadelkiem pomaga kopać. rany, szkoda że nie ma u Ciebie w okolicy jakiegoś dobrego sąsiada co by przejechał maszyną i po sprawie, kamienie sama byś przecie wyzbierała, to już najmniejszy chyba kłopot.
no nic, życzę po prostu siły. warzywa z własnego ogródka (ekologicznego) to jest to!
hej Indianko, a może coś takiego wypróbujesz: http://allegro.pl/glebogryzarka-spalinowa-3-5km-loncin-dost-akc-i2225119717.html ?
OdpowiedzUsuńGdybym nie miał tak daleko to bym wpadł na weekend poszpadlować :)
pozdrawiam,
Sławek
A barter? U nas na wsi sporo można zrobić bez pieniędzy. Może koźlątko za orkę, albo jakiś inny pomysł.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!