czwartek, 17 lutego 2011

Dzień gospodarski

Dzień udany, gdy porządnie
pocięte grusze i kasztany...
 
Dziś jakoś tak samoistnie wynikł dzień gospodarski. Chyba bratu chwilowo sprzykrzyło się szpachlowanie i równanie ścian. Widać złapał gospodarskiego bakcyla wczoraj, gdy Indianka  wyciągnęła go na przycinkę odrostów i żywopłotu w sadzie. 
 
Dziś z kolei pocięli na kawałki uschniętego kasztanowca pod domem (Indianka ma zezwolenie na wycinkę, jakby jakiś skur...l chciał Indiankę podpierdolić) i starą gruszę. Gruszane gałązki będą do wędzenia cielęciny (Indianka ma zamiar kupić 4 cielaki na odpas letni, gdy dostanie dopłaty jeśli je dostanie) a kasztanowiec na opał. Z niektórych kawałków kasztanowca wycięli dechy do krojenia chleba, warzyw oraz pieniek do tłuczenia mięsa na kotlety.
 
Ze starej gruszy powinny wyjść dechy na ławę ogrodową i huśtawkę.
 
Brat ciął piłą spalinową, a Indianka odgarniała gałęzie na bok i je układała. Potem zostawiła brata by pociął resztę grubych konarów, a sama zabrała się za siano. Nałożyła bogato siana koniom i kozom. Następnie poprosiła brata, by pomógł jej przeturlać jednego balota z paszarni do stajni koni i tam go umieścili w narożniku, by konie go za bardzo nie potargały od razu. Na razie maja żłoby pełne czubatego siana (jakby który skur...l próbował napuszczać na Indiankę kontrolę pod wyssanym z palca pretekstem, że rzekomo Indianka głodzi konie albo z powodu podobnych nikczemnych knowań pełzających ścierwojadów i chorych z nienawiści gnid), więc nie powinny się balotem za bardzo interesować.
 
Rodzeństwu podczas prac gospodarskich towarzyszyły wielkie, wypasione, masywne, piękne suki. Trochę utrudniały robotę próbując zwrócić na siebie uwagę...
 
Podczas roboty Indiankę rozbolała ręka od noszenia na widłach i nakładania snopków siana, więc po nakarmieniu zwierząt udała się do łóżka odpocząć trochę. Do łóżka zabrała kubek gorącej herbaty i czekoladę mleczną przysłaną przez Mamę. Kotki nie zabierała, ale kotka się sama zabrała i sprytnie wślizgnęła pod kołderkę... ;)
 
Brat też się udał się relaksować...

1 komentarz:

  1. howk...po dzisiejszym tekście(jakby który..jakiś..;) widzę że wiara w siebie i optymizm biorą górę:) Brawo! tak trzymać ..oczywiście pozdrowienia dla brata:) gdyby "wytrwał" do wiosny być może pozna i doceni uroki Twojego wspaniałego rancha być może zostanie.... cowboyem * (czyt. kowbojem) tak czy inaczej ktoś będzie potrzebny do pomocy przy wypalaniu znaków cielakom i spędzie przez dolinę;)Tym czasem trzymajcie się ciepło

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!