niedziela, 31 października 2010

Pogodna niedziela

Pogodna niedziela minęła niepostrzeżenie. Indianka cały dzień spędziła na dworze, głównie na podwórku, gdzie w asyście kociąt i kur przesadzała i sadzonkowała rośliny pokojowe. Napracowała się długie godziny, ale nie czuła tego, bo robiła to sprawia jej przyjemność – obcowała z ulubionymi roślinami i zwierzętami. Skończyła o zmierzchu. W międzyczasie sprawdziła ogrodzenie wybiegu dla koni. Konie podeszły przywitać się przyjaźnie i przytulić się do Indianki. Indianka sprawiedliwie każdego konika pogłaskała czule. Zeszła z ich wybiegu i poszła rozstawić pastuch w sadzie, bo tam dużo soczystej trawy dla koni czeka. Indiańskie konie puszczane tam w dzień, nie tratują drzewek. Ostrożnie je omijają wyjadając trawę z międzyrzędzi. Starannie wyjadają trawę krótko strzygąc ją tuż przy samej ziemi. Ładnie... żarłoki tłuste są i leniwe, ale lubią i sobie pogalopować po hektarach ziemi indiańskiej rozwijając pełną prędkość i ćwicząc wszystkie partie mięśni wbiegając i zbiegając ze wzgórz. Ganiają się radośnie po łąkach w blasku jesiennego słońca... Ich sierść już gruba, zimowa, gęsta, miękka i lśniąca. Oznaka zdrowia i przystosowania do mazurskich warunków klimatycznych. Koń jak ma dużo ruchu, to mu mróz niestraszny. Konie Indianki są piękne, silne i zdrowe. Pora przyuczyć je do pracy, coby Indiance w ciężkich robotach ulżyły i tym samym za jej ofiarną kilkuletnią opiekę odwdzięczyły...

środa, 27 października 2010

Mglisty poranek

Indianka wstała z rana lekko niewyspana, bo noc wcześniej do późna pracowała w spiżarni i kuchni. Zrobiła śniadanie.

Po śniadaniu poszła na obchód ogrodzenia wybiegu dla koni, bo dzień wcześniej kawałek pastucha było przez kogoś zdjęte i konie wyszły z ziemi indiańskiej i pomaszerowały na opustoszałe i jałowe pastwisko Młodego Wąsa, który skwapliwie wezwał policję na tę okoliczność domagając się ukarania Indianki karą grzywny, mimo, że żadnej straty tam nie miał i co więcej jeszcze tego samego dnia one pastwisko gnojowicą nawoził. Po prostu typ szuka zwady i tyle.

Indianka konie odnalazła i pognała je w kierunku swojej ziemi. Pogalopowały we mgle bezbłędnie trafiając na swoje pastwisko. Gdy Indianka doszła do swego pastwiska - poprawiła wówczas ogrodzenie i wzmocniła je. 

Zadzwoniła na policję i zdała dyżurnemu relację. Do Wąsa wysłała smsa, że za to podpierdalanie ją na policji on ją popamięta jak tylko choć jedna jego krowa jeszcze raz wejdzie na jej ziemię – też wezwie policję i złoży wniosek o ukaranie.

Dyżurny zamiarował wysłać na wioskę wczoraj dzielnicowego w sprawie jej koni, ale gdy wkurzona Indianka przy okazji złożyła skargę, że od Rumcajsa konie które on pasie dla handlarza koni ustawicznie wchodzą jej do sadu i tratują młode drzewka, to dyżurny nagle zaczął Indiankę zagłuszać i rozłączył się. Widać nie chcą ruszać Rumcajsa, więc w ogóle odpuścili sobie wysyłanie dzielnicowego w sprawie koni... ;)

Dziś indiańskie koniki grzecznie pasą się na swoim wybiegu pod domem. Na wycieczkę kontrolną sprawdzającą stan ogrodzenia wybrały się za Indianką jej wierne, kochane kocięta: białoruda Afrodytka, Rudy Rydz oraz czarny jak smoła Diabełek vel Czaruś. Słodkie kociaki. Dzielnie obeszły z Indianką wielki kawał ziemi, mocząc futerka rosą. 

Indianka przy okazji obchodu zauważyła brak kóz. Znalazła je zaplątane w krzakach. Uwolniła kózki. 

Wracając pozbierała folie rozdmuchane po ziemi przez wiatr. Znalazła też kopczyki krecie, użyteczne jako źródło ziemi do roślin doniczkowych, które właśnie Indianka przesadza, bo korzenie poprzerastały doniczki kompletnie i brak im składników odżywczych.

Wróciła do domu by ponownie zająć się pracą w spiżarni i kuchni. Umyła zamrażarkę i poczęła zapełniać ją zapasami mięsiwa na zimę. 

Wpadł zacny Pan Listonosz i przywiózł pocztę i suchy chleb dla zwierząt. Kury dostały to pieczywko. Może jaja będą w końcu?

Zabrakło woreczków do pakowania, więc Indianka wzięła rower i śmignęła nim do sąsiedniej wsi, gdzie są jakieś sklepy. Po drodze minęła Młodego Wąsa, który właśnie jechał drogą traktorem ciągnąc cysternę z gównem. 

Gdy zobaczył Indiankę, otworzył w trakcie jazdy drzwi traktora i zaczął coś pyskować do Indianki. Indianka nie zatrzymując się i nie słuchając upierdliwego typa zgasiła go krótko wściekłym wrzaskiem i pojechała spokojnie dalej na wieś.

Wróciła ze sklepu do domu po drodze zauważając, że Rumcajs zabrał "swoje" konie spod sadu Indianki - pod jego siedlisko. Widać mu doniesiono, że są utrapieniem dla sadu Indianki i może być wniosek o ukaranie niedbałego pastucha koni.

Późnym popołudniem zabrała się za gotowanie obiadu. Tę czynność niespodziewanie przerwała wizyta zaniepokojonej sąsiadki Anette, która zgubiła półrocznego cielaka i latała po całej okolicy szukając onego. 

W poszukiwaniu zaginionego bydlaka, Anette dotarła aż na rancho Indianki. 

Niestety - po cielaku ani śladu. Może zmieszał się z którymś stadem pasących się jeszcze na łąkach krów?

Indianka zaprosiła Anette na herbatę, ale sąsiadka zbyt zestresowana brakiem cielaka była i spieszyła się by przed zmierzchem oblecieć jeszcze kolejne gospodarstwa.

Więc Indianka życzyła powodzenia w poszukiwaniach i weszła do domu pichcić obiadek. Ugotowała boskie danie - schabowe z ziemniakami i sosem mięsno cebulowym. Całość - pycha.

Było tak smaczne, że Indianka zjadła aż dwie podwójne porcje. Widać organizm potrzebował pożywny, obfity posiłek - wszak Indianka ciężko fizycznie pracuje, dużo się rusza po gospodarstwie to musi jeść.

wtorek, 26 października 2010

Wypromuję budowlaną firmę...

Wypromuję za darmo firmę budowlaną, która pomoże mi wyremontować mój dom na Mazurach i zamienić go w przytulną, ciepłą oazę.
Pozdrawiam,
Indianka
Kontakt:

sobota, 23 października 2010

Jesienne zmęczenie

Indianka zmęczona i śpiąca.Pogoda dziś ładna. Zwiozła taczką trochę opału pod dom. Zajrzała do zwierząt. Posprzątała trochę w domu. Pozmywała naczynia. Zajrzała do netu. Dzień skończył się niepostrzeżenie.

piątek, 22 października 2010

Dodatkowa praca

Podejmę dodatkową pracę w miejscu zamieszkania.
Preferuję pisanie tekstów reklamowych, tłumaczenia językowe z języka angielskiego na polski, fotografię artystyczną i reklamową, projektowanie i wykonanie ofert na Allegro, projektowanie i wykonanie stron www, przepisywanie tekstów, pisanie podań, zbieranie zleceń dla firm budowlanych itp.
 
tel. 607507811
GG: 20473683 CreativeIndianka

Wczasy tygodniowe na Mazurach

Indianka zbiera kasę na remont domu. Chce wyremontować dom do takiego poziomu, by pokoje w nim nadawały się do wynajęcia dla wczasowiczów od wiosny/lata 2011r. Mają to być 3 pokoje z łazienkami, 2 kuchnie.
Dom znajduje się na wsi, na kolonii, w przepięknej, zielonej okolicy, na 11 hektarowym gospodarstwie o urozmaiconej rzeźbie terenu (wzgórza, pagórki, strumyki, stawiki, las, zagajniki a wokół tylko pastwiska i pola).
W związku z planowaną inwestycją Indianka sprzeda 7 dniowe pobyty dla dwóch osób w pokoju z łazienką.
Pobyty do wykorzystania po zakończeniu remontu parteru tj. planuje się zakończenie remontu  parteru na wiosnę 2011r. a wynajem od lata 2011r.
Koszt 7 dniowych wczasów dla dwóch osób: 700zł
W tym zakwaterowanie w pokoju dwuosobowym z łazienką oraz wyżywienie dla dwóch osób.
Koszt dzienny pobytu: 50zł/osobę
25zł/pokój + 25zł/wyżywienie
Serdecznie zapraszam do składania swoich ofert pobytu.
Przyjmę także pomoc materialną lub/i fizyczną w wykończeniu domu.
Istnieje możliwość zamiany ceny pobytu na pomoc materialną lub/i fizyczną w wykończeniu domu.
zdjęcia rancza i okolicy: www.garnek.pl/indianka

Remont domu

Indianka przygnębiona. Dom nie nadaje się do mieszkania ani pokoje tym bardziej do wynajmu dla agroturystów. Dom wymaga kapitalnego remontu. Materiały budowlane i wykończeniowe oraz usługi budowlane strasznie zdrożały. Indianka pilnie potrzebuje dofinansowanie na remont domu i pomocy w jego wykończeniu...

środa, 20 października 2010

20.10.2010 Ciekawa data

Jedyna w swoim rodzaju. Ale to nie dlatego Indianka jest zmęczona i rozdrażniona. Ma po dziurki w nosie pewnych sytuacji.
 
 

czwartek, 14 października 2010

Tablica pamięci

Indianka pokryła zapiskami całą szafę. Musi sobie zorganizować tablicę na której będzie mogła zapisywać lub przyczepiać informacje z licznymi rzeczami do załatwienia... Tych spraw jest tyle, że łatwo coś może umknąć, wylecieć z pamięci... Tablica ułatwi organizację czasu pracy...

ślimaczenie

Indianka jest sama na siebie zdziwiona ;))) że tak wolno jej wszystko idzie, ale jednak idzie. Powolutku, ale nieuchronnie realizuje swoje plany. Wnerwia ją, że tak wolno toczą się sprawy, ale mimo wszystko toczą się, ponadto ktoś inny na miejscu Indianki nie zdziałał by nawet 1/10 części spraw, jakie ona załatwia i popycha do przodu. Tylko ona zdziwiona jest powolnością rzeczy, bo zwykła działać błyskawicznie. Ale to było dawno.
Teraz dźwiga na swych barkach dziesiątki spraw, problemów – całe gospodarstwo i jego funkcjonowanie jest na jej słabych barkach. O wszystko trzeba zadbać samemu. Nie ma lekko. Jest przepracowana. Brak maszyn i auta czyni pracę ciężką - wszystko trzeba ręcznie robić. Dobre dusze czasem coś pomogą, ale to kropla w oceanie potrzeb. Generalnie wszystko na jej głowie. Czasem czuje się, jakby dźwigała cały świat.
O tylu rzeczach musi pamiętać, dbać, tyle zrobić. Jest jej ciężko, dlatego tak powolnie reaguje. Mimo tego ciężaru reaguje, działa i załatwia sprawę po sprawie. Ponadto są rzeczy, sprawy – których nie przyspieszy, bo są zależne od innych ludzi lub uwarunkowań. Tak więc mozolnie buduje swój świat zmierzając się z licznymi wyzwaniami, a niekiedy i przeszkodami... Jeszcze musi ciężko popracować, aby samodzielnie stanąć na nogi.
Ma nadzieję, że to już ostatni ciężki rok...

poniedziałek, 11 października 2010

Extreme makeover

Indianka właśnie siłowała się ze swoją jedyną krnąbrną krową, gdy znienacka pojawiła się czerwono odziana postać. Umocowawszy krowę, Indianka podeszła do postaci.
„Ma Pani dubeltówkę?” zapytał mężczyzna widząc nieufny i lekko zadziorny wyraz twarzy Indianki.
„Noooo... powinnam mieć na takim odludziu... ;)
Był to mężczyzna w średnim wieku – Pan Piotr z Ostródy, jak się niebawem okazało. Indianka miała pilną polową pracę do dokończenia i zaproponowała, by Pan Piotr jej w niej towarzyszył podczas wyłuszczania przyczyny swoich odwiedzin. Indianka zadołowała drzewka, zebrała jabłka rozmawiając z Panem Piotrem, który miło zaskoczył ją propozycją gratisowego remontu. Pan Piotr zaproponował pomoc w remoncie starej chałupy Indianki. Niestety, dopiero na wiosnę, ale może pod koniec tego października uda się Panu Piotrowi wpaść na kilka dni i coś podziałać, aby dom Indianki zaczął nadawać się do mieszkania. Panu Piotrowi zostały końcówki kafelków i chciałby je wykorzystać do kafelkowania. Można by fajne mozaiki potworzyć.
Póki co, Pan Piotr użyczył swego auta i pomógł Indiance zwieźć opał pod dom... To zadziwiające, że tacy ludzie jak Pan Piotr istnieją – ludzie, którzy potrafią coś bezinteresownie z siebie dać... Indianka zaprosiła na herbatę do piwnicznej kuchni, gdzie porozmawiali o różnych ciekawych rzeczach, w tym specyfice mieszkania na Mazurach Garbatych... A na wiosnę upragniony remont! :)

czwartek, 7 października 2010

Zimno, zimno

Ujjj jak zimno! Piec nie działa, komin nie działa. Zimno jak cholera :)))
Kurna, a ma być ostra zima... Olaboga – co to będzie co to będzie???!!!
Indianka się martwi tym i dziesiątkami innych rzeczy... :(