Indianka kontynuuje odnawianie obory. Wycięła zbędne, brzydkie belki i deski, pocięła je na kawałki i usunęła z obory pod okno piwniczne domu. Do piwnicy trafią jako opał na zimę.
Krowa Bernadetta wyciągnęła się z lubością w cieniu domu na środku podwórka.
Drób w komplecie. Indianka nakarmiła go suto ziarnem i napoiła świeżą wodą. Zajrzała do kóz, zobaczyć jak mała kózka się czuje – wczoraj zaplątała się nieszczęśliwie w pastuch. Mało sobie nóg nie połamała. Indianka ją rozsupłała i rozmasowała obolałe kończyny. Kózka długo nie mogła wstać, ale po jednym dniu doszła do siebie.
Dzień przyjemny, pogodny...
Drewno trafiło do piwnicy - Indianka w rękawicach roboczych wrzuciła belki do środka.
Wieczorem Indianka przesypała zboże i wykosiła chaszcze na podwórku i wokół domu...
Wszystkie te czynności spokojnie i bez ciśnienia. Indianka nauczyła się oszczędzać obserwując swoich zeszłorocznych wolontariuszy... ;)))
dzień pogodny, ale jak zwykle u Ciebie pełen roboty, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie taki pełen - oszczędzam się :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj pracowałam mimochodem - bez masochizmu :)))
Też pozdrawiam :)
Niby mimochodem a roboty zrobiła za dwóch.
OdpowiedzUsuń