W czwartkowy wieczór rozszalał się niesamowicie obfity deszcz. Z nieba lały się wiadra wody, chlustały po oknach i dachu indiańskiego domu, wdzierając się przez szczeliny na strych i zalewając go miejscowo oraz przelewając się do kuchni i jednej z sypialni. Gdy te wanny wody przestały chlustać z nieba, Indianka udała się na obchód swoich włości, ze szczególnym uwzględnieniem stanu rzeczki, która gwałtownie przybrała i rozlała się po przybrzeżnych łąkach. Wyglądało to niesamowicie – beżowe skłębione gwałtownym pędem wody Nilu pędziły przed siebie wirując wokół zalanych drzew przybrzeżnych... Wzgórze siedliska Indianki zamieniło się w półwysep otoczony z trzech stron spienionymi wodami spływającymi z pól... Piękny widok... niesamowity żywioł... Indianka zaszła też na gminną drogę przed swoim gospodarstwem zaciekawiona jak owa droga przyjęła taką ilość opadów. Droga zamieniła się w rzekę :) Woda całkowicie wypełniła drogę na odcinku około 150 metrów... Z drogi nie ma spływu do rowu przydrożnego, bo rowu przydrożnego tu nie ma, a pobocza są wyżej niż sama droga, więc ta woda to sobie tutaj postoi dość długo... :) Indianka jest znowu odcięta od świata :)
Well, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Taka ilość wody, która spadła na łąki i sady Indianki znakomicie je nawodni, zwłaszcza drzewka. Drzewkom to wyjdzie na zdrowie, także posadzonym kwiatom i posianym warzywom. Trawa bujniej urośnie i będzie co kosić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!