wtorek, 1 czerwca 2010

Murzynek

No, nareszcie Indianka wygospodarowała czas na ugotowanie porządnego, pożywnego obiadu i wypiek ciasta. Obiad już gotowy i nawet pożarty – reszta zostanie na jutro – jutro czas zaoszczędzony będzie dzięki temu. Murzynek w trakcie wykonywania.
Za godzinę powinien być! O jakże dawno Indianka pysznego murzynka nie smakowała...
Ostatnio to chyba jeszcze z Augustem i Agatą razem jedli. Gdy oni byli, to się często ciasto piekło. August nawet raz pizzę zrobił – tak od podstaw – ciasto wymięsił z mąki.


Ziemniaków Indianka nie ma, ale ma za to kaszę i ryż. Dziś wołowinka dla odmiany z ryżem.
Jeszcze by się jaka zielenina przydała. Warzywa jeszcze nie urosły i długo trzeba będzie na nie czekać. Chyba, że Indianka zakręci się wokół dzikich ziół... Rośnie ich sporo tu.
Trzeba narwać i zrobić surówkę lub zupę na nich ugotować.


Indianka zeszła do piwnicy i wstawiła ciacho do piekarnika. Przez przypadek zamiast piekarnik -  włączyła lodówkę, która od kilku miesięcy zepsuta. Lodówa zaszumiała! Czyżby się naprawiła? Indianka uradowana: „Bóg mnie jednak kocha”
Jednakże trzeba poczekać kilka godzin, by mieć pewność, że faktycznie chłodzi. 
Byłoby super, gdyby normalnie działała. Indianka mogłaby tam przechowywać żywność wyjętą z zamrażarki lub świeżo kupioną. Co prawda, Indianka spłukana jest i nie przewiduje żadnych zakupów w najbliższym czasie, ale niebawem mleczko będzie od jednej z kóz, to by się ta lodówka przydała do tego mleczka. No i jak kotlety na następny dzień sklepie i przyprawi to byłoby dobrze je do lodówki wstawić.


Dziś Młody Wąs skosił trawę obok pastwiska koni. Konie Indianki stały jak urzeczone, patrząc co te wielkie hałasujące ciągniki zrobiły z trawą. Taka wysoka trawa i położona całkiem. Stały i wpatrywały się w efekt działania traktorów. I niech mi powie ktoś, że koń nie myśli!


KALENDARIUM (odpowiedź na komentarz Olki spod Wrocławia)

Olu, nie bądź głupiutka – poczytaj mojego bloga, to będziesz wiedziała co robiłam wcześniej.
Co prawda, blog piszę online dopiero od niedawna, a mieszkam tu znacznie dłużej...
Żebyś oczęt nie zmęczyła czytaniem w skrócie ci streszczę:

2002 sierpień
Przeprowadzka z miasta na wieś, zakupy podstawowych materiałów budowlanych i artykułów wyposażenia wnętrz. Wstawienie i wymiana okien. Zaprojektowałam i kazałam zbudować stalowy piec. Koniec kasy. Banki odmówiły kredytu na zagospodarowanie się. Straciłam dostęp do internetu i możliwość zarobienia na wyżywienie poprzez tłumaczenia. Wielka bieda. Próby znalezienia wspólnika do otwarcia hodowli koni.

2003
Załatwienie niewielkich kredytów na materiały budowlane i wykończeniowe. Remont domu metodą gospodarczą. Wypadek. Szpital. Niepełnosprawna ręka. Mój pomocnik pobity – złamana szczena, ból, operacja. Remont utknął. Pomocnik wraca, ale okrada mnie. Wyjeżdża i już nie ma tu powrotu. Ja chora – jakieś dziwne bóle, omdlenia.  Wynajmuję sąsiada i koszę trawę.  Ogródek założyłam, bo miałam zaorany kawałeczek. Jesienią i zimą 2002r Stefan często dzwonił z mojego telefonu za granicę i za jedną rozmowę zapłacił zaoraniem ogródka. Napisałam synowi sąsiadki pracę dyplomową o alternatywnych źródłach energii, a on w zamian na wiosnę zabronował mi niewielki kawałek działki (ręcznie, bo koń osłabł). Tego roku miałam warzywa.

2004

Za dopłaty kupuję pierwsze kozy i konie. Cwana, fałszywa Paszko ze stadem koni wprowadza się do mnie i wykorzystuje mnie, moją pracę przy jej koniach, paszę i nie płaci za pobyt jej koni. Wynajmuję usługodawcę do uprawy ziemi. Sieję zboże, koszę trawę. Przy okazji mam zaorany ogródek pod warzywa, więc sieję dużo warzyw. Wtedy miałam warzywa.

2005
Hoduję konie i kozy, koszę trawę. Doję kozy. Kupuję jałówki. Po kilku miesiącach jałówki inseminuję. Nie ma kasy na remont ni czasu na remont, więc remont stoi. Praca przy zwierzętach zajmuje mi większość czasu. Nie mam zaoranego ogródka, więc nie ma warzyw.

2006 

Stado kóz rozrasta się mocno. Doję kozy, krowy wycieliły się – doję krowy. Nie mam zaoranego ogródka i czasu by ręcznie kopać, ale zbieram zioła i je wykorzystuję w kuchni.

2007 – 2008 Hodowla kóz zajmuje mi większość czasu. Ręcznie doję całymi dniami i wyrabiam sery. Krowy też muszę doić ręcznie. Nie mam zaoranego ogródka i czasu by ręcznie kopać. Nie mam warzyw, ale zbieram zioła i na nich bazuję.

2008-2009 

sadzę sad owocowy – ponad 1700 drzewek owocowych. Większość drzewek sadzę sama, bez pomocy, całymi dniami. Jestem wykończona. Pojawiają się przypadkowi pomocnicy, na krótko. Szybko wymiękają przy sadzeniu tych drzewek. Nie mam zaoranego ogródka i nie mam czasu ni siły kopać ręcznie. Nie mam warzyw, ale zbieram zioła.

2010 

Kupiłam dodatkowe sadzonki drzewek i krzewów owocowych, także byliny i sadzę je.
Nadal nie mam zaoranego ogródka i przygotowanej ziemi pod warzywa, ale trochę skopałam ręcznie i posiałam niewielką ilość warzyw, dość późno, bo wcześniej sadziłam sadzonki m.in. posadziłam 100 aronii (to akurat z pomocą kolegi), żywopłot, sporo kwiatów i oczywiście w międzyczasie doglądałam zwierząt i zajmowałam się papierami rolniczymi i innymi.
Mam też stosy papierów do przerobienia, co pochłania mi mnóstwo czasu i odciąga od ogródka.

A teraz powiedz mi przemądrzała Olu, czy ty byś dała radę na moim miejscu tym wszystkim się zajmować i jednocześnie mieć idealnie uprawiony idealny ogródek?

Dodam, że odkąd tu jestem, pracuję całymi dniami bez dnia wolnego. Długo byś tak wytrzymała przemądrzała Olu? Chcesz pomóc – dam ci łopatę i kop. Wyrywaj darń, kop i siej. Ja troszkę posiałam, gdybym miała zaorany ogródek - zaorany i zabronowany – to bym posiała znacznie więcej. Ale nie mam ciągnika, a łopatą tego nie zrobię, bo nie mam tyle czasu ani siły ni zdrowia. Mam jeszcze co najmniej 20 sadzonek do posadzenia, a to oznacza kopanie w gęstej i wysokiej darni. Masz pojęcie, jak to ciężko kopać w takiej wysokiej trawie w dodatku jak masz potłuczony kręgosłup w wypadku?

Chodź do mnie na miesiąc popracować w ogrodzie, to przestaniesz się mądrzyć.
Łopatą skopiesz pół hektara ziemi, to ci bokiem wyjdzie.

7 komentarzy:

  1. Wiesz,nie rozumiem dlaczego po tylu latach mieszkania na wiosce nie masz własnych warzyw...???? Przecież to dla ciebie podstawa egzystencji. Piszesz,że doskwiera ci bieda ,własne warzywa dają komfort na coś,co zawsze jest pod ręką. Zagon ziemniaków,fasola,kapusta,cebula,
    buraczki plus ta podręczna zielenina jak pietruszka,marchewka,koperek,i inne cuda. Mieszkasz tam tyle lat..!!!! Własny schludny kąt oraz ogródek byłyby dla mnie podstawą, gdybym podjęła takie wyzwanie. Rozumiem,że nie masz czasu na wszystko,ale co ty robiłaś przez te wszystkie lata ????!!! czegoś tu nie rozumiem...
    Ola spod Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
  2. Konie głupie nie są, ale potrafią takiego durnia strugać jakiego świat nie widział ^^
    Ja z moich to mam czasem taki ubaw że hej, a szczególnie z młodych ogierków które albo próbują ogierować i między sobą sie podgryZają, albo puszą sie przy klaczy naprzemian z mlaskaniem. raz pokazują że sa facetami, a potem pokazują że sa dziećmi, eh zwierzaki... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha... wiem wiem... moje zwierzaki też mnie doprowadzają do śmiechu... :) Bywają naprawdę nieziemsko pocieszne... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Ola:
    oj oj. Nigdy chyba nie pracowalas na gospodarstwie, gdzie oprocz ogrodu sa i zwierzeta no i do tego jedna tylko osoba.

    Moja babcia, ktora po smierci dziadka i wyprowadzce doroslych dzieci zostala sama na gospodarstwie musiala sprzedac krowe, konia i owce, bo nie byla w stanie sama wszystkiego obsluzyc. A i tak miala do pomocy dzieci, ktore w weekendy przyjezdzaly i robily co ciezsze prace.

    skopanie ogrodka wydaje sie banalne, ale jak to powierzchnia wieksza niz 100 m2 a Ty masz chory kregoslup, to przestaje byc banalne i zabawne. Moja matka gospodaruje na ziemi po babci, ma wielki ogrod warzywno-owocowy, ale na wiosne zawsze wynajmuje chlopa do zaorania i bronowania albo robi to jej mlodszy brat na pozyczonym sprzecie.
    Ugotowanie obiadu i zmycie, jak wode musisz czerpac ze studni na podworku rozrasta sie do paru godzin. To nie miasto gdzie kurek z goraca woda jest pod reka.

    A Indianka ma przeciez i konie i kozy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Indianka też ma krowę, kury, psy, kota i dom na głowie, plus prowadzenie dokumentacji unijnej i składanie wniosków co robi sama a nie powierza doradcom, bo jej nie stać na doradców, a poza tym sama potrafi lepiej wypełnić papiery bo zna doskonale swoje gospodarstwo.

    Nie Warzywko, nie opublikuję twego komentarza, bo nie wnosi nic nowego do dyskusji, a obraża futrzaka, który ma rację, bo zna realia wsi i napisał/a rozumny i rozsądny komentarz, pod którym podpisuję się dwoma rękoma, i za który dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja ś.p. Babcia, po śmierci Dziadka nie chciała być sama na gospodarstwie, nie dała sobie sama rady z prowadzeniem domu, doglądaniem zwierząt i uprawą ogrodu, a była osobą od dziecka nawykłą do ciężkiej pracy na wsi.

    Przy czym nie miała na głowie 11 hektarów, w tym 5 ha sadu, koni, krowy - tylko kilka kur, psa i koty i dobrze zagospodarowany duży ogród. Ponadto nie mieszkała na odludziu, ale w środku przyjaznej wsi, gdzie miała dobre i życzliwe sąsiadki, blisko przystanek i doskonały dojazd do miasta, a jej dzieci odwiedzały ją często w weekendy wraz z wnuczkami.

    Mimo to, zostawiła piękną, zagospodarowaną gospodarkę i uciekła do miasta, do bloku, do ciasnej kawalerki na III piętrze bez windy i telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Raz w życiu brałam udział w przygotowaniu ziemi pod ogród na działce - ugorze po zakończeniu budowy domu. Było tego około dwa tysiące metrów - wspominać to będę już zawsze. Oprócz łopat w ruchu były kilofy, bo darń była tak zbita. Nie dziwię się, że trudno Ci z ogrodem. To samo czeka mnie w przyszłym roku, ale mam zamiar "zaprząc" całą rodzinę. Życzę dużo siły.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!