wtorek, 2 marca 2010

Obolałe stawy

Wczoraj Indianka niewiele podziałała – bolały ją stawy i pobolewał kręgosłup, więc większość dnia spędziła w łóżku przeglądając katalogi mebli oraz materiałów wykończeniowych marząc o remoncie kapitalnym domu i w głowie robiąc projekty tegoż remontu.
 
Póki co zostało jej część mebelków do rozstawienia i ulokowania w nich swoich rzeczy. Bolą nadgarstki i nie mogła się zmusić do pracy. Nie jest w stanie zdjąć komody z komody by je ustawić na ich miejscach. Mogła by upuścić i roztrzaskać mebelki.
 
Zrobiła co mogła - kilka naczyń przyniosła z piwnicy, umyła z kurzu oraz ustawiła wewnątrz pięknej przeszklonej witrynki. Zrobiła sobie wreszcie porządny obiad, a wcześniej zrobiła niezbędny obrządek – napoiła i nakarmiła kozy, dała koniom owsa i dopilnowała by krowa się napiła wody oraz zmieniła wodę kurom i zaniosła im obierki z cebuli by poza pszenicą miały trochę urozmaicenia w żywieniu. Przydałoby się zebrać im nasiona wypadające z siana i podrzucić do dziobania, ale konie napaskudziły na podłodze w ex paszarni i nie da się już tam zbierać nasion traw. Wcześniej tych nasion było mnóstwo i kury miały wielką frajdę grzebiąc w kupkach nasion wysypanych z siana.
 
Konie mają stały dostęp do wody, więc radzą sobie. Krowę trzeba wyganiać do wodopoju, a kozom nosi wiadra wody i siano.
 
Krowa i konie mają siano w oborze i stajni, więc Indianka nie musi targać tego siana dla nich – i całe szczęście, bo stawy rąk bolą.
 
Wieczorem i w nocy niesamowita wichura była. Światło mrugało, ale na szczęście linia nie została zerwana. Ciekawe czy dziś internet będzie działał.
 
Dzisiaj nadal jakieś pobolewania odczuwa tym razem w okolicach lędźwi, ale przynajmniej głowa nie pęka. Trzeba będzie się pooszczędzać i poodpoczywać trochę po każdym wysiłku. Niebawem przyjedzie człowiek do pomocy, to on trochę podziała i odciąży Indiankę. Przytarga drewno z pola i napali w piecu, bo Indianka nie ma siły ni zdrowia obecnie. W dodatku piła motorowa nieczynna od ponad dwóch miesięcy i nie ma czym pociąć drewna znajdującego się bliżej domu.
 
Wczoraj kupiec interesował się mocno krową Indianki i chciał przyjechać ją oglądać. Kupiec proponował za kilogram żywca „zawrotną” cenę 3,5zł czyli mniej niż ludzie dostają za żywiec wieprzowy. Wołowina jest szlachetnym mięsem, zdrowszym niż wieprzowina, chudszym, wartościowszym. Zawiera mnóstwo smacznego, odżywczego białka. Indianka powiedziała, że za mniej niż 4,5zł/kg żywca swojej zdrowej, mięsnej, ekologicznej krowy nie sprzeda. Jakoś kupiec się nie zraził i był zdecydowany przyjechać po krowę. Niestety, droga rozmokła i nie dojechał.
 
Może i dobrze, bo 4,5zł za kilogram znakomitej wołowiny to nie jest cena zadowalająca dla Indianki. Indianka majątek wydaje na zakup paszy co roku i nie opłaca jej się sprzedawać poniżej kosztów utrzymania krowy i poniesionych nakładów. Lepiej tę krowę zostawić na mięso dla siebie i swojej rodziny. Wołowina w sklepach dochodzi do 17zł/kg. Nawet Indianka widziała ceny wołowiny w wysokości 24zł/kg. Indiance nie uśmiecha się oddawać dobrej krowy za psi grosz i samej przepłacać słono w sklepie za mięso i dopłacać po 40-50zł/kurs taryfy z miasta z zakupami, gdzie taryfa nie zawsze dojedzie na gospodarstwo i na podwórko z uwagi na słabą jakość techniczną drogi, gdzie przez 8 miesięcy w roku nie ma dojazdu do gospodarstwa, bo albo śnieg i zaspy, albo roztopy lub ulewy i nieprzejezdne bagno się robi na gruntowej, gliniastej drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!