Cierpi. Stęka. Leży. Indianka pojechała do Olecka dowiedzieć się, jak legalnie ma ubić krowę, coby skrócić cierpienie krowy i uratować mięso od niej, bo Indianka głodna i psy też głodne.
Listonosz dojechał tylko do sąsiedniej wsi i utknął. Kupiec skupujący bydło pourazowe zawrócił 5km przed gospodarstwem Indianki, bo droga zawalona śniegiem i śnieżyca go zniechęciła. Wioska Indianki odcięta od reszty świata. Ani transport, ani weterynarz nie ma szans tu dojechać. Nikt. Krowa leży i cierpi, bo ktoś stworzył nieżyciowy przepis zabraniający uboju gospodarczego na gospodarstwie. Jest możliwość uboju z konieczności, ale to weterynarz musi dać zalecenie o uboju. Indianka dzwoniła do weterynarza, ale on odmówił przyjazdu z uwagi na śnieżycę i śnieg na drodze. „Więc co mam zrobić?” Pytała Indianka. „Czekać aż krowa zdechnie sama? Patrzeć jak się zwierzę męczy?” Ręce opadają... Indianka sama krowy nie zabije. Nie da rady psychicznie. Wystarczy, że krowa spojrzy w oczy Indianki i Indianka nic nie będzie mogła zrobić. Wezwała rzeźnika z uprawnieniami do uboju. Ale czy on dojedzie? Też nie. Chyba, że dojdzie na nogach, bo o dojechaniu do gospodarstwa nie ma mowy. Czy będzie mu się chciało brnąć przez zaspy po pachy taki kawał? Oby. Trzeba będzie słono zapłacić...
Wspułczuje Ci.Szkoda zwierzęcia.Zastanawiam się jednak czy Ty będziesz mogła bezpiecznie jeść takie mięso,krowa pewnie gorączkuje i ma pewnie obrażenia wewnetrzne po porodzie-a co za tym idzie stan zapalny i bakterie rozłażące się po całym organiźmie zwierzęcia.Takie mięso może być szkodliwe-ale peności nie mam.Podziwiam Cię za wytrwałość.Od niedawna podczytuje Twój blog i trochę się denerwowałam,gdy przez kilka dni nic nie pisałaś
OdpowiedzUsuńMatko, a ja myślałam że to my mamy problem z dojazdem. Widzę że u nas w porównaniu do ciebie to pesteczka, eh współczuję :(
OdpowiedzUsuńNie. Tego mięsa jeść nie będę. Jest ono przeznaczone wyłącznie na karmę dla moich dorodnych psów, właśnie ze względów na owe zakażenie bakteriami. Psy mogą jeść - człowiek nie.
OdpowiedzUsuńMiscu, dojazdu tutaj to nie mam przez 8 miesięcy w roku. Zimą bo śnieg, a wiosną i jesienią bo mokro i błoto totalne nieprzejezdne.