środa, 3 lutego 2010

Nieżyciowe przepisy

Indianka ma zajebisty problem z krową. Krowa po porodzie choruje. Jest bardzo słaba i ma się ku padnięciu.
Cierpi. Stęka. Leży. Indianka pojechała do Olecka dowiedzieć się, jak legalnie ma ubić krowę, coby skrócić cierpienie krowy i uratować mięso od niej, bo Indianka głodna i psy też głodne.
 
Dowiedziała się u powiatowego weterynarza, że krowę musi zawieźć do rzeźni, albo poczekać aż zdechnie i oddać do Bakutilu. Krowa o własnych siłach nie wejdzie na samochód – nie da rady – jest za słaba. Rzeźnia nie ma samochodu. Indianka nie ma samochodu ciężarowego by tę krowę przewieźć. Jeśli krowa zdechnie sama – Bakutil też jej nie zabierze, bo nie dojedzie, być może aż do wiosny, możliwe, że dłużej, bo wiosną dojazd wcale nie jest lepszy – ogromne bajora błota uniemożliwiają przejazd. Już teraz warunki drogowe są beznadziejne – śnieżyca, wicher nawiewa wielkie zaspy na drogach. Od kilku dni nie ma dojazdu do gospodarstwa Indianki. Dzisiaj nie ma dojazdu nawet do wsi Indianki – odcinek 5km przed gospodarstwem jest zawalony śniegiem, mimo odśnieżania. Co Gmina odśnieżyła – to zawiało ponownie. Gmina przerwała odśnieżanie, bo to syzyfowa praca. Co odśnieżą, to zaraz telefony mają, że znowu zawiane. Trzeba poczekać, aż śnieżyca przestanie szaleć.
 
Rancho Indianki spowite białym kokonem śniegu. Dróg w ogóle nie widać. Jedna biała płaszczyzna wokół.
Listonosz dojechał tylko do sąsiedniej wsi i utknął. Kupiec skupujący bydło pourazowe  zawrócił 5km przed gospodarstwem Indianki, bo droga zawalona śniegiem i śnieżyca go zniechęciła. Wioska Indianki odcięta od reszty świata. Ani transport, ani weterynarz nie ma szans tu dojechać. Nikt. Krowa leży i cierpi, bo ktoś stworzył nieżyciowy przepis zabraniający uboju gospodarczego na gospodarstwie. Jest możliwość uboju z konieczności, ale to weterynarz musi dać zalecenie o uboju. Indianka dzwoniła do weterynarza, ale on odmówił przyjazdu z uwagi na śnieżycę i śnieg na drodze. „Więc co mam zrobić?” Pytała Indianka. „Czekać aż krowa zdechnie sama? Patrzeć jak się zwierzę męczy?” Ręce opadają... Indianka sama krowy nie zabije. Nie da rady psychicznie. Wystarczy, że krowa spojrzy w oczy Indianki i Indianka nic nie będzie mogła zrobić. Wezwała rzeźnika z uprawnieniami do uboju. Ale czy on dojedzie? Też nie. Chyba, że dojdzie na nogach, bo o dojechaniu do gospodarstwa nie ma mowy. Czy będzie mu się chciało brnąć przez zaspy po pachy taki kawał? Oby. Trzeba będzie słono zapłacić...

3 komentarze:

  1. Wspułczuje Ci.Szkoda zwierzęcia.Zastanawiam się jednak czy Ty będziesz mogła bezpiecznie jeść takie mięso,krowa pewnie gorączkuje i ma pewnie obrażenia wewnetrzne po porodzie-a co za tym idzie stan zapalny i bakterie rozłażące się po całym organiźmie zwierzęcia.Takie mięso może być szkodliwe-ale peności nie mam.Podziwiam Cię za wytrwałość.Od niedawna podczytuje Twój blog i trochę się denerwowałam,gdy przez kilka dni nic nie pisałaś

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko, a ja myślałam że to my mamy problem z dojazdem. Widzę że u nas w porównaniu do ciebie to pesteczka, eh współczuję :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie. Tego mięsa jeść nie będę. Jest ono przeznaczone wyłącznie na karmę dla moich dorodnych psów, właśnie ze względów na owe zakażenie bakteriami. Psy mogą jeść - człowiek nie.

    Miscu, dojazdu tutaj to nie mam przez 8 miesięcy w roku. Zimą bo śnieg, a wiosną i jesienią bo mokro i błoto totalne nieprzejezdne.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!