piątek, 29 stycznia 2010

Martwe cielę

Krowa urodziła martwego cielaka. Co za strata. Pierwsza moja cieliczka, w dodatku simentalka.
Wodnik Tygrysek. Byłaby moją ulubioną krówką...
Krowa miała ciężki poród. Nie mogła urodzić tego cielaka. Gdy zaczęłam ciągnąć cielę, nóżki już były zimne.
Cielę rodziło się tyłem. Udusiła się w środku, zanim ją wyciągnęłam. Nie mogłam jej wyciągnąć wcześniej – nie dałam rady. Krowa słabo parła. Była bardzo osłabiona, pokładała się na ściółce. Jeszcze takiego ciężkiego porodu nie miała. Stękała i stękała. Nadjechał pług śnieżny. Poprosiłam kierowcę, by pociągnął za te nóżki i wyciągnął cielaka, bo ja już siły nie miałam. Wyciągnęłam nogi i zadek jałóweczki i dalej nie mogłam. Traktorzysta nałożył linkę na nogi, mocno się zaparł i wyciągnął już martwego cielaka. Zrobiłam masaż cielęciu w nadziei, że może jeszcze się ocknie. Masowałam i masowałam – daremnie. Nie udało się ożywić cieliczki. Taka szkoda...
Krowa nawet nie spojrzała na cielaka. Dalej stękała. Ledwo na nogach się trzymała. Wymęczył ją ten poród. Może paść.
Indianka zawiedziona. Tyle się wyczekała, aż wreszcie się urodzi cieliczka... Tak bywa z inwentarzem. Porody bywają łatwe lub trudne z powikłaniami. Podobno cielę, które rodzi się tyłem jest bardziej zagrożone uduszeniem. Często taki poród kończy się zgonem. Tym razem, nie dość, że ciele było ułożone tyłem, to jeszcze krowa nie mogła go urodzić. Chyba ten cielak był za duży dla niej, albo miała jakieś schorzenie dróg rodnych.
Poprzednie porody przebiegały znacznie łatwiej. Krowy rodziły z niewielką pomocą Indianki. Raz zdarzył się cielak, który urodził się podduszony, ale wytrwały masaż pomógł go ożywić. Tym razem się nie udało...
Rok czekania i nie ma żadnego cielaka – jedna krowa jałowa, druga urodziła martwe cielę. Indianka przemęczona pracą na gospodarstwie - osłabiona i brak jej sił – ten zgon to chyba znak, aby zdjąć ze swoich bark parę ciężarów. Trzeba zredukować inwentarz. Indiance wystarczy mleko od paru kóz. Nie trzeba też płacić za inseminację i czekać rok na jednego cielaka. Mniej trzeba wysiłku by wydoić ręcznie jedną czy dwie kozy niż jedną krowę. Indianka w zeszłym roku sprzedała duże stado kóz – zostawiła sobie tylko kilka sztuk. Wcześniej musiała ręcznie doić kozy całymi dniami. Za ciężko jednej osobie. Ręce Indiankę bolały – omdlewały ze zmęczenia.
Życie nie może polegać na samym dojeniu. Czas na zmiany. Na potrzeby Indianki w zupełności wystarczą 3 dobre, dojne kozy, kilka kur, królików. Nie ma co się zamęczać nadmiarem obowiązków. Indianka zamęczała się 7 lat i dłużej już nie chce. Teraz trzeba zadbać o siebie i o swoje wygody. Wyremontować dom. Znaleźć czas na wypoczynek. Znaleźć czas na miłość i zabawę. Wszak nie samą pracą człowiek żyje...


9 komentarzy:

  1. A co z końmi? zostaną czy sprzedasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje ukochane konie??? Oczywiście zostają :) Nie ma innej opcji. Tylko trzeba im wreszcie dorwać porządnego trenera które je ujeździ i przyuczy do zaprzęgu.

      Usuń
  2. Przykro mi z powody krówki:(

    Jeśli szukasz sposobów, jak zmniejszyć nakłada pracy w Twoim gospodarstwie, to zachęcam do zapoznania się z ideą permakultury. Proponowałbym do zapoznania się z wpisem o niszy ekologicznej.

    http://permakulturnik.blogspot.com/2009/12/nisze-ekologiczne-w-permakulturze.html

    Po remoncie domu proszę o rozważenie zastosowanie bluszczu jako żywej izolacji domu - pewnie gdzieś na Twoim ranczo znajdziesz tę roślinę. W ciągu 3 lat będziesz miała warstwę izolacyjną o bardzo dobrych właściwościach... I to wszystko praktycznie za darmo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim dojdzie do zakończenia remontu tego domu - prędzej rozmnożę stado kóz i owiec nieprzytomnie niż dom wyremontuję :)

      Usuń
  3. Oj tak. Trzeba znaleźć czas na siebie i dla siebie. Indianko, przykro mi, ze tak się stało z cielaczkiem. Mam nadzieję, że krowa wyjdzie cało z tej 'przygody". Trzymam kciuki i wiernie Ci towarzyszę, wspieram myślą, choć wolałabym, żebyś pisała w 1 osobie. ewa

    OdpowiedzUsuń
  4. Indianko współczuję Ci bardzo - najgorsze to, że cielaczek martwy. Namęczyłaś się niesamowicie - podziwiam Twój upór i wysiłek, trzymam kciuki, żeby wszystko inne szło sprawniej i po Twojej myśli. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Grasza44. Bolesna strata - ale tak niestety na gospodarstwach bywa i trzeba się z tym zawsze liczyć, że coś może pójść nie tak.

      Usuń
  5. Cześć :) Co tam u Ciebie? Kominiarz się może objawił? A co z krową? Jak się czuje? Mam nadzieję że pocieplało Ci w domu. Jakoś mało ostatnio piszesz :( Ludka

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!