niedziela, 13 września 2009

Wypoczynkowa niedziela

Niedziela minęła spokojnie. Odpuściłam sobie wyczerpujące zadania. Próbowałam odpocząć. Oczywiście musiałam wydoić kozy, nakarmić psy i kury, poprawić ogrodzenie, przestawić kozy i krowę. Ugotowałam dobry obiad, upiekłam chleb. Wieczorem wpadli Józek i Wacek. Rozmawialiśmy o internecie, drzewach owocowych, rybach, krowach i o masztalerzu. Chłopaki się uśmiechali pod nosem, gdy wspominałam gwałtowne rozstanie z masztalerzem. Chyba im to rozstanie pasowało ;) Tak mi się wydawało ;)

Masztalerz wyjechał rano w ostatni wtorek. W przeddzień kulturalnie oglądaliśmy wieczorem razem film, wyszukiwał mi w kilkunastu moich czasopismach końskich podobizny kolaski, jaką chciał sprowadzić do treningu. Miał wrócić w środę wieczorem swoim naprawionym samochodem. Miał też sprowadzić kolaskę do treningu i kupić uprząż szorową na targu w Myszyńcu. Zamiast tego, tego samego dnia we wtorek wieczorem przysłał ordynarnego smsa. Najpierw zdębiałam. Potem krew mnie zalała i puściłam mu soczystą wiązankę smsów.

Wcześniej tego dnia do Olecka pojechał PKSem, z Olecka odebrała go jego ex żona z pierwszego małżeństwa, która rzekomo chciała się pojednać z nim. Zabrała go do Mikołajek do hotelu, postawiła elegancką kolację, kupiła perfumy za 300zł. Po prostu kupiła faceta.

Masztalerzowi od tego dobrobytu przewróciło się w głowie i postanowił się wypiąć na mnie – stąd ten chamski sms. Niespodziewanie naubliżał mi ordynarnie. Najpierw szok, zaraz potem się wpiekliłam i mu się zrewanżowałam w tym samym stylu ;>

We wtorek po tych smsach byłam w szoku. W środę dostałam od niego jeszcze serię chamskich smsów z pogróżkami i na tym się urwało chwilowo. W środę, gdy myślałam o tej wymianie kretyńskich smsów, ogarniał mnie dziki, nieopanowany śmiech. Dolina ranch’a raz po raz rozbrzmiewała salwami mojego niepohamowanego śmiechu. Ta jego agresja była kompletnie bez sensu. Chciał wrócić do ex żony – to niech se wraca. Co mnie to obchodzi??! Po kiego grzyba ubliżał mi? Co ja jego kochanką byłam, która go wyrzuciła? Ani jedno, ani drugie. Chciał to pojechał. Droga wolna. Po co mi ubliżał? Nienawidzę chamstwa. Może myślał, że będę do niego wydzwaniać, by wracał kończyć trening i tak uprzedzająco mnie chciał wpienić abym nie dzwoniła? To dziecinne. Zbyteczne. I tak bym nie zadzwoniła.

Nie wiem co facetowi odbiło i o co mu właściwie chodziło, po co ta szopka. Chyba sobie coś obiecywał po mnie więcej, niż sam trening koni, a że mu nie wyszło, stąd ta wściekłość i złośliwość.
Minęły dwa dni i przysłał kolejnego smsa. Tym razem chciał się godzić i „trenować ze mną koniki”.

Niby lubi mnie i moje koniki. Niestety, po tej wcześniejszej serii chamskich smsów straciłam do niego zaufanie. Nie sądzę, żeby miał czyste intencje. Nie zaryzykuję wpuszczenia pod mój dach człowieka, który tak agresywnie wobec mnie się zachował, wygrażał i wielokrotnie bez powodu mnie obraził.

Szkoda, że tak popsuł nasze relacje. Ale nic na siłę. Z kim innym dokończę trening. Przełożę go na wiosnę. Póki co i tak mam na głowie remont stajni, domu, przygotowania do zimy. Stajnię pilnie muszę podremontować przed przymrozkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!