sobota, 19 września 2009

Mój Eden

Pracowicie, ofiarnie, od 7 lat buduję mój Eden, mój raj na ziemi.
Zaangażowałam się w to przedsięwzięcie całą sobą wykorzystując do tego celu
wszystkie moje życiowe umiejętności i doświadczenia oraz wrodzone talenty.
Zaangażowałam w ten projekt cały mój wypracowany w życiu majątek.
Żadne przeciwności losu ani zawiść ludzka nie jest w stanie mnie zniechęcić
do tego projektu, bo ja nim żyję. Moja wyobraźnia i marzenia są pełne
cudownych wizji boskiego Edenu, do którego dążę, który wytrwale buduję.


Jest mi przykro, że nie ma przy mnie kochającego mężczyzny, który by mnie
kochał i troszczył się o mnie oraz wspierał w tym co robię. Nie spotkałam
takiego. Spotkałam za to paru małodusznych, egoistycznych typków, których
moje marzenia i Ja znacznie przerastają. Zamiast wspierać, ciążyli niczym kula u nogi, ściągali mnie w dół.  Byli zbyt wielkim ciężarem, podcinali skrzydła, obrzydzali marzenia, więc musieli odejść. Odpadli od
spódnicy, gdy tylko raz się zamaszyście zakręciłam. A ja lubię
nieoczekiwanie wirować gdy przyziemne typki mnie dobijają :)

Prawdopodobnie przyjdzie mi dokończyć dzieła samodzielnie. Mój królewicz
godny MNIE i MOICH MARZEŃ chyba nie istnieje.

Gdy tu na Mazury sprowadziłam się, zakładałam współpracę i dobre relacje z
mazurskimi wieśniakami, mimo, że chodziły słuchy, że Mazurzy bywają wredni, zawzięci.

Niestety, miejscowa hołota szybko wyprowadziła mnie
z mego dobrodusznego i chyba naiwnego podejścia do ludzi sprzed kilku lat.

Kradzieże, pomówienia, kopanie dołków pode mną - dosłownie i w przenośni.
Miejscowe typki pokazały jakie z nich nikczemne szuje, do jakich podłości są
zdolne. Bóg większość tych nikczemników już ukarał, resztę rozliczy też.

Od pewnego czasu próbuję przełamywać moją narosłą tutaj przez ostatnie lata
przykrości niechęć do kontaktów z miejscową ludnością, próbuję odnajdywać
wśród nich jakieś wartościowsze jednostki z którymi warto współpracować.

Jest kilka takich osób. Nie spodziewam się po nich za wiele dobrego, więc nie
grozi mi rozczarowanie. W każdej społeczności można spotkać wartościowsze
jednostki.

Ja długo myślałam, że tu nie ma żadnej takiej osoby, bo spotkało
mnie tu wiele złego od miejscowych wieśniaków. Z jednym wyjątkiem,
jakiekolwiek kontakty z sąsiadującymi wieśniakami były po prostu
nieprzyjemne, wręcz odpychające. Najbliżsi sąsiadujący wieśniacy to ludzie
nieprzyjemni, chamscy, wredni, złośliwi, szkodliwi, kopiący dołki pode mną,
a w najlepszym razie to obojętna znieczulica. Nie lubię tych ludzi i już
nigdy nie polubię. Sprawili, że moje pierwsze lata w nowym miejscu były
cięższe i trudniejsze niż musiały być. Wiele podłości doznałam od tych
ludzi. To są okropni, pełni zawiści i złych intencji interesowni ludzie
skupieni wyłącznie na swoich egoistycznych potrzebach, nieliczący się z
drugim człowiekiem. Ich się po prostu nie da lubić.

Na szczęście w okolicy zdarzają się pozytywne jednostki z którymi coś można
działać wspólnie i to jest budujące. Z pewną dozą nieufności i zdziwienia
odnoszę się do tych jednostek, które stać na jakieś pozytywne zachowania. Ta
nieufność to mi już chyba zostanie - za bardzo się sparzyłam na moich
najbliższych sąsiadach.

Myślę, że ostrożność w kontaktach z miejscowymi jest
bardzo wskazana. Tym ludziom nie można ufać. Ja - nie zaufam. Jednak próbuję
się przełamywać i wchodzić w pożyteczne relacje z niektórymi okolicznymi
wieśniakami.

Wczoraj kolega z Podlasia zapytał mnie, czy lubię bardziej ludzi z miasta
czy ze wsi. Odrzekłam, że nie przeszkadzają mi ani jedni ani drudzy - tak jak innym.
Jestem neutralna tak jak inni. Nie wierzę w nadęte publiczne zapewnienia
tych ludzi, którzy twierdzą, że "kochają wszystkich ludzi". To są słowa bez
pokrycia. Aby kogoś lubić, kochać - trzeba go poznać. Dla mnie nie ma
znaczenia czy człowiek jest z miasta czy ze wsi - byle był wartościowy.

Od zawsze jestem przyjaźnie nastawiona do ludzi. Jeśli kogoś nie lubię - mam ku
temu powody. Nigdy nie kieruję się zawiścią. Nigdy mnie krew nie zalewa, gdy
widzę, że komuś się powodzi lepiej niż mnie i nie zazdroszczę nikomu
niczego. Jestem wolna od niskiej zawiści. Nie znam tego uczucia - jestem
zbyt szlachetna, by się do takich niskich emocji zniżać. Mało tego, brzydzę
się nimi, gdy dostrzegam je u innych.

Ogólnie lubię naszą ludzką cywilizację, zawsze lubiłam, bardziej niż
przeciętny człowiek lubi, jestem przychylnie i przyjaźnie nastawiona do
ludzi. Jeśli lubię, to jednostki, które miałam przyjemność poznać i polubić
obcując z nimi.

Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tym czy lubi
ludzi, tylko na ile mogą mu być przydatni w jego celach. Ja lubię ludzi
bezinteresownie. Nieznanym lub nowopoznawanym daję pewien kredyt sympatii i
zaufania. Ta sympatia i ufność trwa, dopóki dana osoba go nie zniszczy.
Dajmy na to, gdy nowopoznana osoba okradnie mnie lub inną szkodę mi
wyrządzi - sympatia pryska. Czy to kogoś dziwi? A ty, czytelniku? Lubisz być
okradany i znieważany? Jeśli twierdzisz, że lubisz, to znaczy, że kłamiesz. Robisz z siebie
zakłamanego dziwoląga, który wciska znajomym kity.

Gwoli sprawiedliwości, dodam, że są osoby, które faktycznie kochają ludzi
bardziej niż przeciętny człowiek. Jest ich niewiele. Natomiast nie wierzę w
deklaracje rozmaitych karierowiczów robione pod publiczkę.

Dla mnie miarą szczerości owego "lubienia" jest to, co dana osoba jest w
stanie dla drugiego człowieka zrobić. Dla człowieka lub ludzi.

Poznałam kiedyś dwie kobiety: pewną dziennikarkę z kolorowego czasopisma oraz lokalną fotograficzkę, obie twierdziły, że one rzekomo "lubią ludzi". I te "lubiące" osoby wyrządziły mi
wielką przykrość i krzywdę bez mrugnięcia okiem. Bez żadnych skrupułów. Cynicznie mnie
wykorzystały dla swoich egoistycznych celów. Tak wyglądała ich rzekoma "lubość". One powinny dodawać, że "lubią ludzi, ale wykorzystywać".

Wątpię, by którakolwiek z nich w życiu zrobiła coś naprawdę dobrego,
zwłaszcza bezinteresownie, nie pod publiczkę. To po prostu karierowiczki,
które prą do przodu po trupach zasłaniając się pięknymi sloganami bez
pokrycia.

Ja osobiście uratowałam życie człowiekowi z narażeniem tego co mam
najcenniejsze - mojego własnego życia - i zrobiłam to z potrzeby serca, a
nie pod publiczkę. Myślę, że to jest najlepsza miara i świadectwo tego, że
to właśnie ja "lubię ludzi", a nie te bezduszne karierowiczki.

Ktoś, kto twierdzi, że "lubi ludzi", a nie oddał ani razu w swoim życiu krwi
dla ludzi - nie mówi prawdy. Ja nie tylko oddawałam krew dla ludzi w
potrzebie, ja też z narażeniem mojego własnego życia ściągnęłam samobójcę z
dachu.

Jestem dobrym, szlachetnym człowiekiem. Piszę to gwoli uświadomienia
tym, którzy ślepo wierzą moim nieprzyjaznym wieśniackim sąsiadom w szerzone przez nich
bzdury o tym, że ja rzekomo "nie lubię ludzi" i ogólnie jestem rzekomo zła
i godna potępienia i zniszczenia. To są wszystko zawistne pomówienia produkowane przez
złych, nienawistnych sąsiadów, którzy nie potrafią zaakceptować nowej
mieszkanki w swojej wiosce.

Ja LUBIĘ LUDZI tysiąc razy bardziej niż oni lubią. Gdyby oni "lubili ludzi"
to by się zachowywali po ludzku wobec mnie, gdy tu przyjechałam samotnie 7
lat temu. Ja ogólnie "lubię ludzi". Zawsze lubiłam. Ja jedynie nie lubię
moich sąsiadów, bo byli dla mnie wyjątkowo podli, gdy tu osiedliłam się 7
lat temu. Mam prawo ich nie lubić, tak samo, jak oni pozwolili sobie wobec
mnie na ordynarne podłości.

Jeśli mam im kiedykolwiek wybaczyć krzywdy, które mi wyrządzili - muszą je
najpierw naprawić. Ale oni są zbyt pyszni i zarozumiali by się pokajać, przeprosić i naprawić
wyrządzone mi zło.

Dla tych ciemniaków, drugi człowiek i jego potrzeby nic nie znaczą. Nie są
zdolni do tolerancji, przyjaznych odruchów, akceptacji nowego mieszkańca.
Nie są zdolni do okazania dobra. Moje kozy mają w sobie więcej
człowieczeństwa, niż moi najbliżsi wieśniaccy sąsiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!