środa, 10 czerwca 2009

Wypad do Olecka

Czuję się połamana strasznie. Wczoraj wybrałam się okazją do Olecka. Wróciłam PKSem późno i zmęczona.
 
W Olecku złożyłam zmianę do wniosków obszarowego i rolnośrodowiskowego. Niestety – będą sankcje finansowe. Błędnie zapamiętałam, że można zmiany składać do 9 czerwca bez sankcji. Okazało się, że tylko do 1 czerwca bez sankcji, a do 9 go już z sankcjami.
 
Mam za dużo pracy i jestem przemęczona i nie jestem w stanie wszystkiego dopilnować jak należy. Trudno. Ale przynajmniej usunęłam błędy, które by skutkowały większymi stratami finansowymi.
 
Olecko bardzo wypiękniało. Mnóstwo różnorodnej zieleni posadzono wszędzie. Piękne krzewy, krzewinki i drzewa. Wielobarwne, różnoformne. Podobało mi się. Nie mogłam się napatrzeć. Olecko bardzo zyskało dzięki tej zieleni. Zieleń starannie pielęgnowana, lepiej niż w moim rodzinnym mieście, które słynie z zieleni. Choć dawno nie byłam w moim rodzinnym Szczecinie, więc i tam mogło się wiele zmienić przez te ostatnie 6 lat.
 
W Olecku nawet za park pod dworcem się zabrano. Częściowo już uporządkowany. To ważne, bo ten park to jakby wizytówka miasta, a do tej pory był raczej zaniedbany. Teraz tam sadzą piękne krzewy, przycięli gałęzie drzew.
 
Tylko te obskurne budy przy przystanku szpecą i ten budynek dworca taki zapyziały.
 
Na dworcu wyczaiłam fajną 6cioosobową taksówkę – bardzo pojemną i dobrą na zakupy. Na pewno się przyda ona mi. Pogadałam z kierowcą. Jest z Olecka, także nie będzie problemu z wynajmem o prawie każdej porze dnia i nocy. Zna też moją wioskę bardzo dobrze, bo z pobliskiej wsi pochodzi.
 
Po powrocie wypuściłam na podwórko krowy. Zamknęłam je przed wyjazdem, bo obawiałam się, że ta bydłująca ucieknie.
 
Gdy je wypuściłam – rzuciły się ochoczo objadać trawę na podwórku. Podwórko mi po tych deszczach mocno zarosło. Moje żywe samobieżne kosiarki ładnie je przycięły. Udostępniłam im też skwer pod domem – takoż zarośnięty. Na razie nie cały, bo leżą dachówki i by je połamały.
 
Krówki starannie wygryzały trawę ze skwerka, zwłaszcza wokół dachówek, które szybko im zabierałam spod pyska. Dachówki były bezpieczne przed racicami, bo pastuch nad głowami krów mocno trzaskał i nic z wyjątkiem łbów by nie wsunęły pod pastuchem.
 
Dziś rano gdy wyjrzałam przez okno – obie krówki słodko powykręcane we śnie leżały na wygryzionym przez siebie trawniku tuż pod domem, grzbiet w grzbiet, łeb w łeb – jak dwie siostry. Chyba daruję Bernadetcie jej swawolenie. Hiacyncie byłoby smutno samej na rancho. Niech ma towarzystwo.
Sama Berna też się ostatnio jakby milsza zrobiła. Podchodzi do mnie ciekawie razem z Hiacyntom. Dam krówkom owsa, za to, że tak ładnie mi podwóreczko wykosiły i pomagały pod domkiem zrobić porządek.
 
Dzisiaj wpuszczę je na okólnik wokół domu, by wygryzły tutaj narosłą trawę, bo za bardzo pozarastało.
 
Kozy wczoraj poprzestawiałam na pastwisku na nowe stanowiska. Mają co jeść.
Płochy Aramis i biała kózka bezrożna nabierają odwagi i podchodzą pod dom po owies. Niebawem je wyłapię, tylko muszę znaleźć dla nich linki  z kołkami. Psom trzeba nagotować karmy. Kozy wydoić. Jestem jakaś taka zmęczona i śpiąca, ale trzeba zadbać o zwierzęta. Kurczę, każdy taki wyjazd mnie wykańcza. No fakt, że sporo godzin spędziłam w Agencji poprawiając wnioski. To nużące zajęcie. Ale myślę, że od tej pory nie będę musiała żadnych zmian robić. Wszystko jest opisane tak jak ma być. No chyba, że znów jakieś komplikujące życie rozporządzenia wejdą w życie, a wejść mogą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!