sobota, 30 maja 2009

Osłabiona sobota

Cudowne deszczydło się rozpadało rzęsiście. Gleba zmięknie – lekko się będzie kopało i nie będzie trzeba drzewek podlewać. Fajnie. Cieszę się. Jak patrzę na ten rzęsisty deszcz za oknem, to od razu mi lepiej.
 
Dzisiaj bardzo późno wyszłam na pole sadzić drzewka z powodu nocnego koszmaru i dzisiejszego osłabienia po nim. Na polu było sucho, ciepło, dusznawo. Było mi słabo. Ledwie posadziłam kilka sadzonek i zeszłam z pola w cień przyciąć kolejne sadzonki. Gdy kończyłam przycinać ostatnią wiązkę, rozpadało się. Deszcz przemoczył na wylot moje trykoty i zrobiło mi się mokro i zimno. Uciekałam w strugach deszczu do domu z radosnym okrzykiem a la Jim Carrey jak w filmie Truman Show.
 
Niech trochę popada, to wyjdę kopać dalej, tylko założę kurtkę przeciwdeszczową. Lubię deszcz, ale nie lubię gdym przemoczona i zimno mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!