piątek, 29 maja 2009

Mokry piątek

Wstał mokry dzień, a wraz z nim wstała nieco połamana Isabelle, ale za to o świcie, a dokładniej tuż przed 5.00 rano. Wyjrzałam kolejno przez okna zachodnie, wschodnie, południowe i północne. Wszędy piękny, rozćwierkany widok, aż serce rośnie. Poranna poświata delikatnie ogarnęła me włości podkreślając urodę mych ukochanych ziem.
 
Wczoraj wieczorem korzystając ze zbawiennego wpływu deszczu na glebę, skopałam kilkadziesiąt dołków szpadlem, rozkopując wąskie dołki uprzednio wykopane przez kopaczy. Kropił deszcz, ale kopało się dobrze. Szpadel wchodził w glebę jak w masło. Burty dołków kruszyły się aż miło. W ten sposób poszerzyłam dołki i nasypałam żyzną glebę w wielu dołkach. Kopałam, aż się ściemniło i mocno rozpadało.
 
Wcześniej pracę przerwali mi klienci, którzy przyjechali obejrzeć kozy. Zajęli mi sporo czasu. Wcześniej zanim oni się pokazali i zanim poszłam kopać – dojrzałam spustoszenia jakie poczynił urwany z łańcucha kozioł wraz z przyprowadzonym przez siebie stadkiem. Dostałam szału, gdy zobaczyłam jak bardzo poniszczył skur....l moje sadzonki. Sprzedam go albo ubiję na mięso. Tak się na niego wściekłam. Dopóki on był uwiązany – kozy same z siebie do sadu nie wchodziły. To on je tam prowadzi. Szczęściem w tym nieszczęściu, że w większości przypadków kozy odgryzły liście, ale kory nie ruszyły. Najgorzej, gdy drzewko ma ogryzioną korę. Kozy w ten sposób masakrują drzewka. Drzewko traci korę i usycha.
 
Chociaż krowa, gdy się dorwała do sadu też nie mniejsze spustoszenia poczyniła. Kory nie ogryzła, ale pogryzła całe pędy i liście.
 
Żadne zwierzę nie może dostać się do sadu. Koń gdy się dostał, na szczęście sadzonek nie ruszył. Ale i koń potrafi zniszczyć drzewko.
 
Dlatego wszystkie zwierzęta muszą być trzymane z dala od sadu, zwłaszcza kozy. Kozy to najbardziej dotkliwe szkodniki drzew.
 
Sprzedam kilka. Zostawię sobie absolutne minimum wiązane na linkach na pastwisku z dala od sadu. Muszą być pod bezwzględną kontrolą.
 
Krowa, która poniszczyła mi sadzonki też jest do sprzedania. To wredna krowa, która przysparza mi dużo kłopotów. Nie lubię jej. Ograniczę zwierzynę do absolutnego minimum. Nie chcę by mi niszczyła moje rośliny, na które się wykosztowałam i w których posadzenie włożyłam tyle ciężkiej pracy.
 
Tak sobie fajnie rosły i kwitły, a tu wystarczy jedna wizyta bydlaka i moja praca idzie na marne, a rośliny marnieją. Tak nie może być.
 
Akurat dobrze się składa, że mam kupców na kozy, to sprzedam parę sztuk.
 
Moje zwierzęta to jedno, ale zające też będą niszczyć drzewka. Na razie nie robią tego. Ale z takimi stratami też trzeba się liczyć. Czeka mnie zakup siatki leśnej. To duży koszt przy takim areale. W tym roku nie dam rady. Psy muszą pilnować sadu.
 
Dzisiaj dzień nasadzeń. Zjem pożywne śniadanie i zabieram się do sadzenia. Myślę, że to dobry pomysł, aby o świcie póki chłodno zabierać się za to. W dzień, gdy słońce praży – wkopywanie drzewek jest bardziej uciążliwe.
 
Gdy skończą mi się dołki, trzeba będzie powyznaczać tyczkami kolejne i ponawiercać otwory świdrem. Także na suchej górce dołki są jeszcze do rozkopania, bo ciut maławe i płytkawe. Duuużo pracy przede mną. Dobrze, że pada deszcz. On mi bardzo pracę ułatwia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!